Witamy Fora Szukam Ciebie Jak być mężem DDA

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • man43
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Długo zbierałem się, aby napisać ten post, ale zaczyna brakować mi siły i chęci dalszej walki. Jestem mężem osoby, która przez całe życie była DDA. Nie będę pisał co oglądała, bo pewnie Wy wiecie to lepiej niż ja. Jesteśmy małżeństwem 8 lat, mamy dwie cudowne córeczki 3 i 6 lat. Mamy wszystko co normalna rodzina powinna mieć, aby być szczęśliwa. Własny kąt, dobrą pracę i zdrowie dzieci. Żona jest osobą bardzo wybuchową, każda nawet najmniejsza drobnostka potrafi ją doprowadzić do furii i napadów złości. Wypowiada wtedy słowa, których nawet nie chcę tu cytować. Jestem wtedy najgorszym wrogiem. Przez te wszystkie lata próbowałem w jakiś sposób wpływać na jej zachowania. Ignorowanie jej napadów i ustępowanie niczego nie zmienia. Przeciwstawianie się tylko podkręca agresję, a ja nie chcę, aby nasze dzieci to oglądały. Dopóki te ataki dotyczyły tylko mnie, zaciskałem zęby i unikałem konfliktu, tłumacząc to dobrem dzieci. Od razu odpowiadam: nie. nie da się spokojnie rozmawiać. każda próba od razu spotyka się ze złością i krzykiem. Niestety od jakiegoś czasu, te napady zaczynają się odbijać na naszych córkach. Przykład: najmłodsza złapała jakąś wirusówkę i kilka nocy zwymiotowała na pościel. Nie potrafię zrozumieć jak można własnemu, choremu dziecku, które samo jest przerażone, powiedzieć takie rzeczy jakie ten maluch usłyszał. Nie wytrzymałem i wygarnąłem, że nie pozwolę tak traktować dzieci. Pomijam kwestię, że raz jeden w złości uderzyła otwartą ręką córkę w głowę. Przyznaję się, wtedy też nie wytrzymałem i też poleciało kilka bluzgów. Nie jestem z tego powodu dumny. Oczywiście atak podczas obrony córek, przenosi się wtedy na mnie i pal już to licho, ale sytuację się powtarzają. Nie potrafię wytłumaczyć córkom: dlaczego mama nas nie lubi. Nie potrafię odpowiadać na pytania typu: tato czy mama dziś będzie znowu zła? Chcą spać w nocy ze mną (bo śpimy z żoną oddzielnie). Z każdym problemem biegną do mnie. Znajomi, którzy nie wiedzą o tym co się dzieje, cały czas komentują, ale Ty masz świetny kontakt z dziećmi, a dla mnie to żaden powód do dumy, bo wiem, że powodem lgnięcia do mnie jest zachowanie ich matki. Przedszkolanki opowiadają, że córki mówią tylko o tacie i tylko tata jest na ich rysunkach. Starsza zaczyna zamykać się w sobie. Kocham moją żonę, to dlatego tyle lat znosiłem pewne rzeczy, ale zaczyna brakować mi sił. Zaczynam myśleć czy nie robię krzywdy dzieciom pozwalając temu wszystkiemu się dziać. Proponowałem żonie wspólną terapię, aby nie myślała, że chcę z niej zrobić osobę z problemami. Nie ma o tym mowy. Sam już nie wiem co robić. Doradźcie coś, proszę !!!

      Funia
      Uczestnik
        Liczba postów: 8

        Witaj man 43. Przede wszystkim wielkie brawo za odwagę w szukaniu pomocy. Ja, jako DDA, wychowana w rodzinie DDA, powiedziałabym: uciekaj z córeczkami bo to cholerstwo, które jest w Twojej żonie przenosi się jak dżuma. Nie twierdzę, że to zła kobieta, bo zapewne tak nie jest ale jeżeli nie chce skonfrontować się z trudnym dzieciństwem i podjąć próby naprawy waszych relacji to sam nic nie zdziałasz a im dłużej dzieci pozostają w toksycznym środowisku tym większa szansa, że będą kolejnym pokoleniem DDA.  Jeżeli chcesz jednak ratować małżeństwo to spróbuj sam terapii i porozmawiaj z terapeuta jak dotrzeć do żony. Nie próbuj z nią rozmawiać jak jest wściekła tylko kiedy ma dobry nastrój. Z autopsji wiem, że kiedy agresja przejmuje nad nami kontrolę to nikt i nic nie jest w stanie na nas wpłynąć. Właśnie zakończyłam lekturę książki Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików. Hipopotam w pokoju stołowym. Tommy Hellsten. i wiem też, że nie możesz udawać przed dziećmi, że problem nie istnieje (to ten tytułowy hipopotam, którego istnieniu wszyscy zaprzeczają). Porozmawiaj z dziewczynkami o ich uczuciach, o lękach, nie zostawiaj samych z problemem, którego nie rozumieją a już samo to, że mama zniknęła z ich opowieści i rysunków świadczy o tym, że wolą zaprzeczyć istnieniu hipopotama.

        dda93
        Uczestnik
          Liczba postów: 624

          Witaj, man43. Dobrze, że odważyłeś się napisać o swoim problememie. Jesteś mężczyzna, więc moim zdaniem zdecydowanie powinieneś zacząć działać. Ktoś musi powiedzieć „Tak dalej być nie może!”.

          Jeżeli Twoja żona nie panuje nad wściekłością – stosując bicie po głowie lub obelgi w sytuacji, gdy dziecko potrzebuje pomocy – należy to zmienić. Przede wszystkim nie pozwalaj żonie bić dzieci po głowie, zwłaszcza w okolicach twarzy, szyi i uszu, bo może to doprowadzić do poważnych urazów (np. uszkodzenia słuchu lub błędnika)!

          Z tego co piszesz, pośrednią przyczyną stosowania przemocy wobec córek przez Twoją małżonkę może być nie leczony u niej syndrom DDA. Powody tego, że żona nigdy się nie leczyła (jak rozumiem) mogą być różne: brak świadomości, brak wiedzy, złe wzorce wyniesione z domu rodzinnego i/lub wygoda zachowywania się wedle wyuczonych schematów.

          Proponuję Ci kontakt z Niebieską Linią (to takie pogotowie od przeciwdziałania przemocy – link poniżej) i rozważ, proszę, założenie Waszej rodzinie Niebieskiej Karty – wówczas Ty otrzymasz fachowe wsparcie, a żona zostanie zmuszona do zmiany destrukcyjnych zachowań:

          https://www.niebieskalinia.pl/kontakt

          P.S. Jeśli tu się nie uda, możesz porozmawiać też z pracownikiem najbliższego Ośrodka Pomocy Społecznej (oni też zajmują się pomocą rodzinom zagrożonym przemocą), psychologiem w szkolnej poradni psychologiczno-pedagogicznej lub dzielnicowym – oni też mogą uruchomić odpowiednie procedury, których celem jest nie karanie kogokolwiek, ale udzielenie pomocy.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat temu przez dda93.
          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            A ja wcale nie jestem pewien, czy to nie nadinterpretacja. Skłonność do przemocy wcale nie jest typową cechą występującą u osób DDA. Natomiast zawsze świadczy o nieumiejętności radzenia sobie z emocjami i jakichś konfliktach wewnętrznych. Twoja żona powinna poszukać pomocy terapeutycznej lub farmakologicznej. Czasem problem może mieć podłoże neurologiczne. To na pewno trudne, ale warto podjąć trud namówienia jej na odwiedziny u specjalistów dla dobra dzieci i małżeństwa.

            kurianna
            Uczestnik
              Liczba postów: 103

              Cześć, man43

              poruszył mnie Twój wpis. Bardzo. Myślę, że napisanie tego, czym tu się podzieliłeś, wymagało ogromnej odwagi. I bardzo mnie porusza fakt, że nadal chcesz walczyć o szczęście swoje i swojej rodziny, i nie przekreślasz żony całkowicie ani tego związku, mimo że jesteś ofiarą agresji. Ty i dzieci.

              Miałam analogiczną sytuację u siebie w domu, choć mniej drastyczną (przemoc słowna, nie tak częste akcje) i nie tak czarno-białą (oboje z mężem jesteśmy DDA, oboje jesteśmy wybuchowi). Ale też rozdanie było podobne – wspólne mieszkanie, dwójka dzieci, oboje stabilna praca, długi udany związek pełen miłości. Ale piekło o byle drobiazg też się zdarzało i wtedy też dewaluowałam męża na maksa i wyciągałam miotacz ognia. Czarno-biały scenariusz. A potem pojawiają się dzieci i wiesz, że one na to patrzą i że to je niszczy. Teraz jesteśmy oboje w terapiach (każdy w swojej), po roku jest o niebo lepiej. Ale Twój wpis widzę też jako przestrogę: popatrz, tak mogło dzisiaj być u Ciebie, gdybyś nie podjęła tej decyzji. Gdybyś nie wytrwała w chęci zmian.

              Nie będę Ci dawać rad, bo nie bardzo w to wierzę, ale podzielę się moim doświadczeniem. Wmyślę się też w domniemane uczucia Twojej żony i napiszę Ci, co by mi pomogło na jej miejscu. I co uważam, że powinna usłyszeć. Zrobisz z tym oczywiście, co zechcesz – jest to pewne przybliżenie napisane na podstawie moich własnych doświadczeń i wiedzy o sobie wyniesionej z terapii.

              Skoro Twoja żona jest tak agresywna dla Ciebie i dla dzieci, pewnie sama zniosła bardzo dużo przemocy. Może sobie nawet tego jasno nie uświadamiać – w rodzinach alkoholowych nasze granice były łamane na tysiąc różnych popieprzonych sposobów, nie tylko czystą fizyczną przemocą, ale często różną chorą parentyfikacją. Skoro jest tak okrutna dla własnych dzieci, na pewno jest też okrutna dla samej siebie (i swojej małej wewnętrznej Dziewczynki). Dodatkowo musi być ogromnie sfrustrowana sobą i tkwieniem w kole agresji, na pewno zdaje sobie sprawę, co wyczynia jako matka i żona, cierpi z tego powodu, wstydzi się, ale jej mechanizmy obronne odpalają w odpowiedzi i jest jeszcze bardziej agresywna, gdy zwrócić jej uwagę. Zaprzecza i atakuje na oślep. Tworzy się błędne koło. Jasno to powiem: masz prawo bronić siebie (przemoc nie zależy od płci, jesteś ofiarą przemocy) i swoich dzieci. Ale jeśli wystąpisz tylko jako protektor dzieci (co jest słuszne), najprawdopodobniej żona odpowie defensywą.

              Ja najchętniej na jej miejscu usłyszałabym, że bardzo ją kochasz i myślisz, że powinna zadbać o siebie. Że widzisz, jak bardzo cierpi. Że czasem trudno jest samemu sobie pomóc i warto poszukać na zewnątrz, by dobrze zaopiekować się sobą. Że skąd ma to sama potrafić po tym, co przeszła w domu. I że wiesz, jak jej trudno sobie z tym wszystkim poradzić – z dziećmi, pracą, z demonami swojej przeszłości. Opieka nad dziećmi jest potwornie frustrująca, gdy masz własne wewnętrzne dziecko niezaopiekowane – nie ma skąd brać na to zasobów. Może pomogłoby jej trochę czasu dla siebie, by mogła rzecz przemyśleć? Jakiś wyjazd z koleżankami czy coś? Bo moim zdaniem powinna też jasno usłyszeć, że nie pozwolisz na agresję wobec siebie. Ani wobec dzieci. Ani wobec niej samej – bo ona też jest ofiarą samej siebie. A Tobie na niej zależy. I na szczęściu Waszej rodziny. Że będziesz musiał postawić jej granicę – bo szanujesz i siebie, i ją. W jaki sposób sobie to bezpieczeństwo zapewnić, jak tę granicę wyznaczyć – na pewno sam będziesz wiedział najlepiej, tu też padło wiele podpowiedzi.

              Domyślam się, jak dobija ją fakt, że nawala jako matka; domyślam się, jaka się czuje odrzucona przez dzieci (tym bardziej, że upada fasada, już panie z przedszkola nawet wiedzą – dla nieleczonego DDA to jest masakra). Więc frustracja nakręca jej agresję i zaprzeczanie. To, że ona sama jest sprawcą przemocy, nie pomaga, bo pewnie zaostrza jej potwornego (jak zakładam) wewnętrznego krytyka. Tak się nie da żyć.

              Myśl o terapii może ją przerażać. Ja sama wymiękłam za pierwszym razem po 1. sesji. To jest potwornie bolesny proces. Dla mnie taki jest na pewno. Przełamanie tego lęku i wytrwanie może być bardzo trudne. Ale będziesz ją wspierał i będziesz przy niej – a to bardzo dużo znaczy, nie musieć przechodzić przez to samotnie. Powtórzę na koniec – masz prawo (a nawet obowiązek wobec siebie) zadbać o bezpieczeństwo swoje i dzieci. Ale zaczęłabym od wskazania, że bardzo ją kochasz, wiesz, jak jest jej trudno (ja wiem, byłam w tym miejscu) i chcesz powalczyć o Wasz związek i Waszą rodzinę. Wierzę, że warto. Jeśli nie da się rozmawiać, napisz list. Jest tysiąc dróg dotarcia, słowa pisanego nie da się zignorować ani mu zaprzeczyć. Trzymam za Was kciuki mocno.

               

               

              Lolek
              Uczestnik
                Liczba postów: 5

                hej man43

                Dziękuję, że opisałeś swoją historię. U mnie było przez 10 lat to samo, moża poza jawną agresją i gniewem. Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że DDA to chora dusza i chory system wartości. Dla DDA empatia i zaufanie to puste słowa. Szkoda, że ie wiedzą ile osób przez nich cierpi. Moje doświadczenia są bolesne i niestety z przykrym finałem. Pomimo dzieci, rozeszliśmy się.

                Mam wrażenie, że DDA to osoby z totalnym bałaganem w głowie. Wartości nie istnieją. Ponoć da się to zaleczyć latami psychoterapii ale do tego trzeba chęci tej osoby do zmiany i świadomości jak oddziaływuje ich zachowanie na otoczenie. To rzadkie.

                W moim wypadku lata wsparcia, pomocy i wręcz upokarzania nic nie dały. Sam si chyba teraz nadaję do głębokiej psychoterapii.

                Wiem, że to smutne co piszę ale takie właśnie mam doświadczenia. Może, ktoś ma inne zdanie.?? Chętnie poczytam. Man43 chyba musimy się wspierać nawzajem.

                dda93
                Uczestnik
                  Liczba postów: 624

                  Panowie, nie oczekuję od żadnego z Was przyjęcia mojego punktu widzenia (choć zdaje sobie sprawę, że może to tak dla Was wyglądać), ale – jako osoba mająca podobne doświadczenia – chciałbym Was zachęcić do próby spojrzenia na sprawę trochę bardziej od zewnątrz, z pozycji obserwatora.

                  Oczywiście, można to traktować tak: „Potrącił mnie ciężarowy samochód w jasny, pogodny dzień, na pasach, gdy miałem zielone światło”. Ale czy rzeczywiście tak było?

                  Prawdziwe pytanie brzmi: „Dlaczego akurat mnie to spotkało? Dlaczego to właśnie ja (bardziej lub mniej nieświadomie) wybrałem sobie właśnie taką, a nie inną osobę? Dlaczego nie trafiło na kogoś innego?”. Wydaje mi się, że bardzo rzadko zdarza się to losowo.

                  W moim przypadku kluczem do krzywdzących mnie związków z kobietami były moje relacje z matką w dzieciństwie. Wyobrażacie sobie dorosłą kobietę zadręczającą 10-letnie dziecko wynurzeniami np. o tym, jak ksiądz nie dał jej rozgrzeszenia, bo miała spiralę antykoncepcyjną? No właśnie… I na jakie kobiety taki facet potem trafia? Przy jakich czuje się „w domu”? Smutnych, zdesperowanych, przemocowych, łykających leki garściami…

                  Kiedyś niechcący nawiązałem z kolegą małą dyskusję filozoficzną: „Dlaczego dobrzy, wrażliwi faceci tak często trafiają na zołzy, a dobre dziewczyny trafiają na grubian i chamów?”. Jego odpowiedź brzmiała: „Bo cham z zołzą szybko by sobie poradził”. Nie wiem, czy to do końca dobry kierunek. Niemniej jednak daje do myślenia…

                  DawidJ
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 8

                    Czytam to wszystko i zastanawiam czy generalnie nie jest to winą granic. Nie ma możliwości żeby pomóc żonie/partnerowi DDA. Człowiek zakłada rodziny po to żeby się wspierać ale nie żeby wychowywać jeszcze DDA. Z moich obserwacji wynika po ponad 6 latach związku z DDA, że mając początkowo szacunek do takiej osoby szybko się go traci bo właśnie teksty jakie puszczają i uznają za normalne głęboko zapadają w głowie nawet gruboskórnemu mężczyźnie. Decyzji o rozstaniu nie żałuję ale faktu, że jest dziecko i będzie oglądało kolejną patologie partnerki zaczyna mnie dręczyć. Jedyna opcja to rozstanie i ratowanie siebie, dziecka i jego psychiki. Z mojego doświadczenia DDA nie zastanawia się nad uczuciami partnera w relacji a już na pewno nie będzie wybiegać aż tak daleko jak dobro psychiczne dziecka. U mnie terapeuta stwierdził, że przez brak własnej wartości przyciągam takie partnerki. Musisz sam dokonać analizy. Fakt jest taki, że mogłem mieć normalną kobietę na poziomie z dobrego domu i szanującą mężczyzn a wybrałem partnerkę, przy której nic nie jest stabilne.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.