Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak DDA niszczy wszystko co kochasz.

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
  • Autor
    Wpisy
  • nataliad17
    Uczestnik
      Liczba postów: 7

      Piszę jako żona, jeszcze żona człowieka z DDA. Jest mi niezmiernie trudno pisać ponieważ, jestem na krawędzi wytrzymałości. Przeanalizowałam  kilka wpisów na tym forum i na kilku innych.    I wiecie co u nas nigdy nie było bajki, to ja zabierałam, go na wycieczki , kina, restauracji, oczywiście chcąc dać mu szczęście, już na drugim spotkaniu poznałam tragiczną historię jego rodziny, więc, chyba z litości wpadłam jak przysłowiowa śliwka w kompot. I stwierdzam , że popełniłam błąd, największy błąd w moim życiu, wiążąc się z tym człowiekiem, a co gorsza dając mu dziecko, ponieważ to syn płaci najwyższą cenę za chorą decyzję  matki. Po 10 latach jestem strzępkiem nerwów, kompletnie zniszczonym, z 0 – wym poczuciem własnej wartości, nie lubiącym niczego i nikogo.

      Mój mąż- jeszcze mąż, pozew czeka w sądzie- niszczył we mnie wszystko, przez 10 lat , robił wariatkę, zaliczyłam kilka terapii, wizyt u psychiatry i każdy z tych specjalistów , informował mnie, że to On ma problem,  ale  oczywiści traktował ich i mnie jak osoby niespełna rozumu.

      Mąż ma za sobą bardzo traumatyczne przeżycia , śmierć siostry, śmierć samobójcza ojca i alkoholizm matki, ani razu nie znalazł się na terapii, dopiero po 10 latach naszej tragedii domowej , ponieważ ja z synem przechodzimy koszmar (pragnę zaznaczyć, że syn ma padaczkę i Aspergera) poszedł na terapię, więc teraz to on jest ofiarą, a my, mamy obowiązek go w tym wspierać, tylko, że ja już nie wierzę, że może być lepiej i nie mam siły i chęci go wspierać.

      Przez 10 lat udało mu się zniszczyć wszystko, nie potrafię się cieszyć, nie lubię niczego, co kochałam kiedyś, zostałam wyrzucana z niepełnosprawnym dzieckiem z auta w nieznanym miejscu, ponieważ, on miał rozmowę telefoniczną, następnie pół roku później zorganizował mi w tym miejscu urodziny, dając prezent dopasowany do obrazu w hotelu. W tym roku podczas wakacji, zostawił mnie i sam wsiadł na łódkę- szukałam go jak wariatka- dla niego nie miało to znaczenia (opłaciłam te wakacje).  Zabrał mnie do jubilera bym wybrała sobie pierścionek ( niby głupota) wybrałam , kupił inny okazało się, że chodziło o układ kamieni, a nie o przyjemność dla mnie. Wyrzucił mnie z domu trzymając psy swojej byłej dziewczyny na rękach , informując, że to jego rodzina. Święta, urodziny to bez znaczenia co za różnica trzy tygodnie w tą czy w tamtą. Na urodziny potrafi mi zaprosić kolegów z pracy, wszyscy siedzimy ja drągi, ale to nasz problem. Jak tylko mu powiem, że czegoś nie lubię, na 100 na drugi dzień to mam;  nigdy nie przytula; potrafi mnie i syna wywieść na plażę dla nudystów bo mu to nie przeszkadza. Motto naszego życia „chcesz dawać to biorę, ja Tobie nic nie chcę dać, więc nie masz co brać”. Zabrał nam 500 plus, od ponad roku nie daje na życie, ale oczywiście mieszka z nami i korzysta z tego co jest w domu. W sylwestra, którego ja opłacę potrafi mnie i syna zostawić i iść bawić się z innymi osobami. Przez pierwszy rok naszego bycia,  kiedy ja byłam w ciąży, utrzymywał swoją byłą dziewczynę, nie interesując się kompletnie naszymi potrzebami, jedyne co dostałam w tym czasie to w prezencie rower po byłej i jej psy do pilnowania. Potrafi nie reagować, kiedy inne dzieci, śmieją się z syna, argumentując to tym, że 8 latek się na niego obraził. Potrafi nie odzywać się do dziecka przez dwa tygodnie. Za to ja muszę wygonić go do kąpieli, do fryzjera, ubrać itd..Jest to kilka przykładów, przez 10 lat uzbierało się tego bardzo dużo. Teraz jego głównym zarzutem jest to, że nie jestem dla niego miła. Nie jest w stanie utrzymać żadnej pracy (jest osobą bardzo wykształconą), aktualnie ma działalność gospodarczą, kontakty z klientami utrzymuję ja – jest to jedyna radość w moim życiu, wszystkich znajomych straciłam przez te 10 lat, a w domu mam „prosektorium” choć myślę że i tam jest weselej.

      Zapewne napiszą Państwo, że jestem sobie sama winna, po części tak, było mi go żal, ja mam wspaniałą rodzinę , i chciała jemu taką dać, niestety poniosłam porażkę i wiem, że nie mogę dać dalej się pogrążać, ponieważ mam dziecko, które zasługuje by mieć choć jednego normalnego rodzica, a jak tak dalej pójdzie, nie będzie miało nikogo, bo mąż jest tylko ciałem. Jak pisałam, złożyłam sprawę do sądu, cieszę się z tego ogromnie, że znalazłam w sobie na to siłę, bo mam coraz mniej chęci. Kiedyś kochałam słońce, święta, taniec i śpiew, teraz nie znoszę siebie.

      Mam nadzieję , że za kilka lat uczucia wrócą, ostrzegam wszystkich przed związkiem z tymi osobami, może jak są po terapii da się z nimi żyć, ale tak niszczą, nic nie wnoszą w życie powodują pustkę, chłód.

      • Ten temat został zmodyfikowany 4 lat, 4 miesięcy temu przez nataliad17.
      2wprzod1wtyl
      Uczestnik
        Liczba postów: 1177

        W większości to co opisałas jest według mnie związane z osobowością Twojego męża a mniej z DDA.

        'Potrafi nie reagować, kiedy inne dzieci, śmieją się z syna, argumentując to tym, że 8 latek się na niego obraził. Potrafi nie odzywać się do dziecka przez dwa tygodnie…

        Albo

         

        'robił wariatkę’

        'Zabrał mnie do jubilera bym wybrała sobie pierścionek ( niby głupota) wybrałam , kupił inny okazało się, że chodziło o układ kamieni, a nie o przyjemność dla mnie. Wyrzucił mnie z domu trzymając psy swojej byłej dziewczyny na rękach , informując, że to jego rodzina’

        …ale to tylko moje zdanie

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          Napisałaś w innym wątku, że pozew rozwodowy czekał 8 lat (czyli jak rozumiem gdzieś od urodzenia dziecka) i że chodziłaś na terapie. Rozumiem, że twój mąż miał trudne przeżycia w dzieciństwie, ale ciekawi mnie, czy ty ich nie miałaś (niekoniecznie związanych z alkoholem – ja na przykład jestem DDD, bo akurat to nie był problem w moim domu)? Co ci właściwie powiedzieli terapeuci, czy pomogli ci zadbać o siebie? Dlaczego właściwie gdy straciłaś nadzieję, że będzie dobrym ojcem, nie złożyłaś tego pozwu? Czemu twoja miłość do życia przegrała z żalem i chyba litością wobec męża, czemu on stał się ważniejszy dla ciebie niż ty sama?

          Nie chodzi o szukanie winy, tylko o zrozumienie czym się kierujesz w życiu, że podejmujesz takie a nie inne wybory. Bo facet może być inny albo go nie być, ale takie wybory mogą się odbijać gdzie indziej – holowanie marudnej przyjaciółki, poświęcanie się w pracy itp. Ja już wiem jak to było u mnie i raczej zdjąłem z siebie dużo poczucia winy, teraz myślę raczej o tym czego chcę, a nie wyrzucam sobie, że wcześniej tak mocno trwałem w roli dziecka, choć jestem dawno dorosły i oczywiście to były moje decyzje.

          Cieszę się, że znalazłaś siłę do zmiany, skoro dotychczasowe życie dopiekło tobie i dziecku.

          nataliad17
          Uczestnik
            Liczba postów: 7

            Masz rację, długo czekałam z pozwem, przeszłam przez swoją terapię prawie 6 letnią (po wypadku), która bardzo mi pomogła, ale ewidentnie  nie na tyle by unikać ludzi pokroju mojego męża. Nie odeszłam wcześniej,  ponieważ byłam przekonana, że to ja mam nieprzepracowany problem, mocno pokochałam tego człowieka i chciałam by był szczęśliwy,  a i proszę pamiętać mamy z mężem niepełnosprawnego syna obecnie 9 latka i to nie jest łatwa decyzja. Obecnie po 10 latach upokorzeń i kilku rozpoczętych terapiach męża(każdorazowo, to ja ją załatwiałam) i naszych małżeńskich  podczas których kierowano męża na terapię indywidualną , stwierdziłam, że dłużej nie dam rady. Mąż obecnie uczestniczy w terapii DDA , uważa, że rok wystarczy by pozbyć się problemow ja w to nie wierzę, ponieważ nie wierzę też, że dam radę coś budować zdrowego na tych zgliszczach. Nie jest mi łatwo zaczynać wszystko od początku zwłaszcza z dzieckiem które wymaga opieki, terapii i leczenia,  a biorę pod uwagę, że mąż nie będzie palił się do pomocy, skoro teraz tego nie czyni, to co dopiero po rozwodzie.

            Co jest najśmieszniejsze kiedyś mocno zastanawiałam się jak Kimom udało się tak zniewolić i ogłupić naród w tak krótkim czasie, teraz się nie dziwię, bo wiem, że  wystarczy spotkać na swojej drodze człowieka – niewłaściwego człowieka. Ja po 10 latach rozpoczęłam swoją ucieczkę, próbuję się wyzwolić

            truskawek
            Uczestnik
              Liczba postów: 581

              Rozumiem. A czy w twoim domu rodzinnym było ci bezpiecznie? Czy wyniosłaś stamtąd umiejętność dbania o siebie czy raczej lojalności wobec rodziny/grupy? Nie mam wrażenia, że byłaś ogłupiona, skoro trzymałaś wniosek rozwodowy. Dla mnie to nie świadczy o przypadku albo pomyłce, tylko o postawieniu lojalności wobec kogoś wyżej od bycia przy sobie. Dziecko też mi nic nie wyjaśnia, skoro przecież i tak się nim nie opiekował i okazał się kiepskim ojcem – to raczej powód, żeby tym bardziej się od niego odciąć. Te powody nie brzmią dla mnie tak prosto i przekonująco.

              Mąż zrobi co zechce. Czasem bliscy nawet chcą, żeby ktoś poszedł na terapię, bo spodziewają się, że po tym będzie spokój. A tymczasem może być odwrotnie, bo to jest tylko okazja do przewartościowania życia i dotykania trudnych emocji. Nie ma gwarancji co człowiek wybierze. Ja na przykład w trakcie terapii zdecydowałem, że chcę skończyć związek, ale inni ludzie na grupie mieli różne decyzje w sprawie swoich związków. On jest na terapii w swojej sprawie, a nie w twojej albo dziecka.

              nataliad17
              Uczestnik
                Liczba postów: 7

                Masz rację , pochodzę z rodziny wielodzietnej, w której bywało różnie, ale było stabilnie, rodzice dawali nam wiele miłości, nauczyli szacunku do ludzi, i dawali stabilizację może nie finansową ale taką psychiczną. Męża poznałam w czasie kiedy spełniałam się zawodowo, szczerze, to był najcudowniejszy czas w moim życiu, po wypadku stanęłam na nogi ( w dosłownym znaczeniu tego słowa, i przenośni być może ten wypadek spowodował że chciała dać ludziom szansę bo ja ją dostałam, pięć lat walczyłam o życie, nadal walczę) zaczęłam satysfakcjonującą pracę (podróże, rozwój, satysfakcja) byłam bardzo szczęśliwa. I pojawił się on, już na drugiej randce opowiedział mi historię swojego życia, niemal że, jak z horroru, i chciałam by był szczęśliwy. Spotykaliśmy się głównie u mnie, to ja go zabierałam na wycieczki, (Paryż, Kijów) nauczyłam jeździć na rolkach, obdarowywałam prezentami i jakoś nie zauważałam dziwności tej sytuacji a on brał, brał i nic nie dawał od siebie. Po kilku miesiącach w końcu trafiłam do jego mieszkania, przeżyłam ogromny szok, brud, zdjęcia byłej na ścianie (spotykał się ze mną od kilku miesięcy , potem okazało się że była mieszka w domu jego już nie żyjących rodziców i on utrzymuje ją i psy), wtedy już chciałam go zostawić ale on wtedy zrobił z siebie ofiarę i mi po prostu było go żal, a i też kochałam go, pech chciał że zaszłam dość szybko w ciąże , czego nigdy nie planowałam, lekarze również mi to odradzali ale on się tak ucieszył a ja wierzyłam , że dziecko wszystko zmieni- jest to taki schemat , kobieta wierząca w zmianę faceta po urodzeniu dziecka. Jak analizuje nasze bycie razem, nie ma chwili która była by fajna. Wszystko w naszym życiu łącznie z jego wyjściem do fryzjera musiałam organizować ja, ja ubierałam, zabierałam na wakacje, pocieszałam, nawet tego nigdy nie zapomnę jak wypadł mu paszport a on służbowo leciał do Indii i jechałam z dzieckiem psem z ty paszportem do Warszawy, gdzie on mógł wysiąść na kolejnej stacji ale nie bo jak wielki Pan, i ja łamiąc przepisy jechałam, i wie Pan co dostałam dwa dni później – pocztą kwiatową wiązankę pogrzebową jako formę podziękowania  . Z powodu choroby dziecka musiałam zrezygnować z pracy, i chyba dlatego trwało to tak długo. Teraz kiedy syn funkcjonuje lepiej i jak szansa, że od wrześnie pójdzie do szkoły (jesteśmy na nauczaniu indywidualnym w domu) ja mogę wrócić do normalnej pracy, obecnie jestem na zasiłku opiekuńczym. Mąż jest na terapii, myślę, że po terapii dojdzie do takiego samego wniosku jak Pan, że ten związek był pomyłką, on nigdy nie walczył o ten związek, więc wielkiej straty nie poniesie. Na szczęście ja znalazłam w sobie siły by w końcu zrobić to co powinnam była uczynić dużo wcześniej, poza tym czas pomyśleć o sobie i dziecku.

                marta2985
                Uczestnik
                  Liczba postów: 106

                  Z tego co piszesz i tak dasz sobie radę sama i tak dasz. Wiec nie poddawaj się i wierzę że każda twoja decyzja bedzie tą dobrą decyzją dla Ciebie. 🙂

                  nataliad17
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 7

                    Dziękuję, mocno w to wierzę inaczej dalej by w tym tkwiła. Wiesz , że w tym roku nie ubieram choinki pierwszy raz w życiu, co roku słyszałam co za różnica, po co to, a ja zawsze kochałam święta, a w tutaj syn z racji swojej choroby nie cieszy się niczym, i mąż dla którego ja i moje potrzeby nie mają znaczenia. Niestety do czerwca jestem zmuszona mieszkać z nim pod jednym dachem,  oddałam mu wszystkie oszczędności i muszę czekać do czasu sprzedaży mieszkania- mojego ukochanego mieszkania i wtedy wracam z synem tam gdzie byłam szczęśliwa. Już załatwiłam dla syna szkołę i sobie pracę. Od 10 lat winiłam miejsca o to, że nie czuję się szczęśliwa, przenosiliśmy się kilka razy ale zawsze z mężem i niestety nie miejsca były winne a człowiek który o dziwo chętnie z nami szedł i nas niszczył.

                    Tak wierzę, że mi  się uda. Potrzebowałam 10 lat by podjąć decyzję

                    marta2985
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 106

                      Wiesz u mnie  jest podobnie z terapia, w sumie też potrzebowałam 10 lat aby się wsiąść za siebie. I się biorę, bo nie ma na co czekać, już tyle lat zmarnowałam. Chodź to dopiero początek mojej drogi, zaczynam po woli inaczej patrzeć się na moje reakcje, postępowanie. Zaczynam wsłuchiwać się w swoje ciało, w moje potrzeby. Dopiero nie dawne wydarzenie z mojego życia, które było zapalnikiem wszystkiego uświadomiło mi że tak dalej być nie może.

                      nataliad17
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 7

                        Gratuluję terapia to najlepsze co można zrobić dla siebie, tak jak „truskawek” napisał dla siebie. Bo ważne by myśleć o sobie, kiedy my jako osoby jesteśmy szczęśliwi wszyscy dookoła nas tacy się stają.

                        Ja być może wrócę na terapię, jak tylko znajdę chwilę, dla siebie, obecnie jej nie mam. Mąż żyje tylko sobą i swoim życiem, a ja mam na głowie nauczanie indywidualne syna, firmę męża i kontakty z klientami – którzy nie przepadają za nim, i terapię syna średnio 10 godzin tygodniowo, i niestety kompletny brak czasu dla siebie. Mąż uważa, że mogę znaleźć go sobie w weekend tylko w tym czasie raczej trudno o terapie. Zaznaczę, że mąż nie robi nic, zresztą nawet jak coś robi to tak by było przykro.

                        Co jest najlepsze pozew złożyłam po niczym wydawało by się ważnym, po prostu mąż kupił mi  ciastko którego nie znoszę, choć mówiłam mu o tym kilka razy on je przyniósł i ja nie wytrzymałam, po prostu nie dałam już rady jak bumerang wrócił, pierścionek, pies spuszczony ze smyczy i pokaleczona dziewczyna (choć prosiłam by tego nie robił on patrząc na mnie puścił psa i ja w ubraniach rzuciłam się do wody by go łapać – nie udało się z czego naśmiewał się mój mąż a na moje pytanie dlaczego to zrobił powiedział , że traktuje go jak członka rodziny wtedy zdałam sobie sprawę z tego , że on może skrzywdzić bez mrugnięcia okiem mnie ale i obcych), i wiele innych to wszystko wróciło.

                        Być może mam wiele do przerobienia po tych 10 latach na pewno, ale na pewno bez terapii i jej potrzeby postaram się wrócić, do tego co kochałam kiedyś tańca (mąż nigdy nie porwał mnie do tańca, to zawsze ja go ciągnęłam) muzyki, świąt, słońca, pływania i wielu innych. Mam nadzieję, że syn będzie miał okazję poznać mnie taką jaką byłam przed spotkaniem jego ojca.

                        Jedyne czego nie żałuję to mój syn, choć nigdy nie planowałam dzieci, jest cudownym chłopcem, który nigdy nie miał okazji mieć ojca ale i matki bo ta wiecznie skomlała o uczucia człowieka który prawdopodobnie nigdy nic do niej nie czuł.

                        Teraz ruszam w nową drogę i mam nadzieję, że nie zawrócę, choć mąż uważa że go krzywdzę, bo teraz on bohater uczestniczy już w 6 spotkaniu kolejnej terapii. Ja życzę mu powodzenia i mam nadzieję, że kiedyś spotka kogoś kogo uskrzydli a nie podetnie mu skrzydła. Aktualnie uważam że to największy egoista świata

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.