Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak spędzacie czas wolny

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 31)
  • Autor
    Wpisy
  • noname
    Uczestnik
      Liczba postów: 23

      abcd:

      Wybacz, że tak długo nie odpowiadałam. Tak czułam, że mamy różne światopoglądy. Akceptuję ten fakt, jednak nie chcę kontynuować takich tematów. To jest temat hobby i zainteresowań (z założenia miał się kojarzyć z czymś miłym), a nie aborcji czy homoseksualizmu. Z ciekawości przyjrzałam się Twoim innym komentarzom w innych tematach na forum. Twierdzisz tam, że wiele osób przestaje się nagle do Ciebie odzywać, przestaje odpowiadać na Twoje wiadomości i uważasz to za zachowanie, które jest nie w porządku wobec Ciebie. Jednak swoimi komentarzami pokazujesz, że lubisz konflikty. Lubisz być tam, gdzie coś się dzieje i udowadniać swoje racje innym ludziom, wtykać kij w mrowisko. Takie dostrzegam sygnały… Wszyscy tutaj pracujemy nad sobą, Ty na pewno również i szczerze trzymam za Ciebie kciuki. Mam nadzieję, że zastanowisz się przez moment nad moim spostrzeżeniem i być może zauważysz w swoich dyskusjach jakiś powtarzający się schemat. Ja nie chcę konfliktów, nie chcę się kłócić o różnice zdań, ani nie będę Cię namawiać, żebyś zmienił swoje… chcę, żebyśmy szanowali się nawzajem i sobie wzajemnie pomagali. Nie mówmy tu, proszę o aborcji i homoseksualizmie. To nie ten temat. Można do tego założyć oddzielny wątek.

       

      kurianna:

      „Paraliżuje mnie „pusta kartka” i nie jestem w stanie posunąć się dalej.” – znam to aż za dobrze. Myślę, że wiele osób tak ma (rzadziej lub częściej). Jak to się dzieje, że jednak coś tworzę? Hmm… Dużo zależy od mojego nastroju, od wsparcia znajomych (warto rozmawiać z ludźmi o tym co chcemy stworzyć, co oni ostatnio zrobili lub co mają w planach, może nas to zmotywuje, natchnie, rozmawiać na pozytywne tematy) i od otoczenia. Jeśli jestem w domu z kimś, kto źle na mnie wpływa swoją energią, to po prostu nic mi się nie chce. Nie mam weny ani siły, żeby cokolwiek zrobić. Wtedy tylko egzystuję, staram się przetrwać od wstania z łóżka do pójścia spać. Często w ten sposób mija dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, a ja nadal nie dokończyłam (lub nawet nie zaczęłam) czegoś robić. Pomagają też spacery po parku lub lesie, wsłuchiwanie się w naturę… i słoneczne pomieszczenie. Kiedy padają na nas promienie słońca, od razu mamy więcej energii. Tym bardziej, jeśli dodatkowo wesprzemy się pobudzającą muzyką. Pomyśl co możesz stworzyć dla kogoś w prezencie. Może na Dzień Matki, może na urodziny przyjaciółki, czy z okazji Wielkanocy (tylko nie kończ na przeglądaniu milionów pomysłów w internecie – ja często popełniam ten błąd)… Zrób szkic „na brudno” ołówkiem, albo tylko spisz swój pomysł na kartce. To niewielki wysiłek. W pewnym momencie zaczniesz to robić. Wierzę, że się uda. Tylko nastaw się pozytywnie i odłóż telefon. 😊 Mnie internet często blokuje (przez to, że zalewam się pomysłami i marnuję w ten sposób czas i energię).

      kurianna
      Uczestnik
        Liczba postów: 103

        Dzięki, Noname, za taką wyczerpującą odpowiedź. I inspirującą. Powiem szczerze, nie wpadłyby mi do głowy tak proste sposoby jakie opisałaś:D Dzielenie się kimś z tym co robię – zawsze wydawało mi się to za mało ważne, za mało wartościowe i godne uwagi (wiadomo, z domu: rezultat ma być od razu PERFEKCYJNY albo do kosza i nie próbuj więcej, bo to wkurza!). A stworzenie wokół siebie wspierającej atmosfery (ludzie, słońce, przestrzeń) może być kluczowe. Bardzo fajna też myśl z prezentem, robieniem czegoś dla kogoś – w sumie kiedy ostatnio sięgnęłam po papier i nożyczki, to właśnie dla kogoś, dla mojej nauczycielki z gitary. Fajne. Od razu też czuję, że na mnie działa taka przyjazna rywalizacja – Wy coś robicie, ja też chcę coś robić, idzie mi energia „do góry” od razu, tak pozytywnie, jak mówiłaś.

        Zniechęcają mnie pierwsze próby (a i tak wymagają ogromnego przełamania, by zacząć, pokonania ogromnej wewnętrznej inercji i lęku), bo wydają mi się chaotyczne, amatorskie, duuuużo gorsze od innych… Kurde, wiem, że to mechanizmy, ale na razie się im przyglądam bezradnie. Przekonania stojące za nimi są za silne chyba póki co (nie masz prawa się za nic brać! robisz bałagan! rzępolisz! zniknij stąd! – coś w tym stylu na poziomie przekazu z domu).

        Biję się też w piersi z odbieganiem od tematu – tutaj tylko hobby, bez wsadzania kija w mrowisko.

        Noname, bardzo podoba mi się Twój sposób dyskusji – taki wnikliwy i pełen szacunku dla drugiej strony, a jednocześnie aktywnie unikasz wejścia w spiralę negatywności, budując pozytywne podejście. Mega dla mnie!

        kurianna
        Uczestnik
          Liczba postów: 103

          No i odłożyć telefon… Ymhm… Łatwiej powiedzieć niż zrobić 😉 Zawsze łatwiej przeglądać tysiąc gotowych perfekcyjnych rezultatów – to takie satysfakcjonujące przecież! I na tym się kończy:D Cenna uwaga.

          noname
          Uczestnik
            Liczba postów: 23

            No właśnie… Ten internet… Problem w tym, że wlewamy w siebie więcej, niż jesteśmy w stanie „przetrawić”. 😛 Na własne życzenie robimy sobie sieczkę w głowie, mózg aż paruje od pomysłów, informacji, ciekawostek i nie starcza już sił, żeby cokolwiek zrobić, bo organizm musi najpierw przyswoić wiedzę, a potem jeszcze ochłonąć. Często od gapienia się w ekran bolą mnie oczy i głowa. Napędzam się obrazkami, żeby coś stworzyć, czuję wtedy przypływ energii, a potem odkładam telefon i… mam „zjazd”. Zamiast coś robić, nagle chce mi się spać, chce mi się zjeść coś słodkiego, czuję się bezsilna i oczywiście przychodzą wyrzuty sumienia. Wydaje mi się, że powinnam sobie sama ograniczyć to wszystko z zewnątrz. Ograniczyć internet do max godziny dziennie i np. wybrać 3-5 pomysłów na miesiąc kwiecień i jeśli zachce mi się coś robić, to wybrać jedną z tych rzeczy i ją zrobić (nie szukać innych w internecie). Tak to sobie teraz wymyśliłam i chyba sprawdzę czy mi się uda… 😄 Może wydrukuję kwietniowe pomysły na jednej kartce A4, żeby nie tracić czasu na szukanie. Jeśli też przyjdą Ci jakieś pomysły do głowy, to podziel się, proszę. 😄 Może razem wymyślimy jakiś fajny sposób na zmiany złych nawyków, które będą łatwe do wdrożenia w życie. 😊

            noname
            Uczestnik
              Liczba postów: 23

              Cieszę się, jeśli mogłam jakoś pomóc. Dziękuję za miłe słowa. 😊 Co do tych złych przekonań i blokad, to cóż… warto się im przyglądać, wyciągać wnioski, zrozumieć źródło, ale nigdy nie odbierać osobiście. Ta krytyka nie jest nasza, przyszła z zewnątrz i w nas siedzi, ale dajmy jej odejść w spokoju, z uśmiechem na twarzy. Może warto potraktować to jak hejtera w sieci. Hejterzy są i będą, niech sobie gadają swoje, ale to nie jestem „ja”, tylko coś z zewnątrz nad czym nie mam kontroli (jak nad deszczem za oknem). Niech to wszystko jednym uchem wejdzie, a drugim wyjdzie i tyle. Mamy w sobie tak dużo miłości, tworzymy i doceniamy piękne rzeczy, potrafimy cieszyć się naturą, mamy wiedzę na wiele różnych tematów, jesteśmy ciekawi świata i chcemy się uczyć nowych rzeczy, rozwijać, mamy ogromną wartość, a ciągle pozwalamy dochodzić do głosu temu krytykowi, który nie dorasta nam do pięt.

              joanna.b.g
              Uczestnik
                Liczba postów: 51

                Witam serdecznie, masę czasu mnie nie było … Może tak : wolny czas – spacery (+ aparat fotograficzny ) uwielbiam robić zdjęcia .., później jest muzyka (różna  w zależności od nastroju tak naprawdę ) , książka i projektowanie biżuterii i robótek szydełkowych ( tworzenie czegoś od podstaw to jest to co bardzo podoba mi się) Gdy pogoda nie pozwala wyjść z domu wtedy powstają fajowe rzeczy na szydełku (obrusy, serwety) lub biżuteria … a gdy brak mi cierpliwości – wtedy jest muzyka i książka.

                Kiedyś jeszcze kilka lat temu miałam potężny kłopot w wychodzeniem z domu (cos co kryje się pod magicznym : fobia społeczna) , znalazłam sposób na siebie .. Na początku było bardzo trudno … bo to siebie trzeba przekonać, że diabeł nie jest taki straszny jak go malują – w roku 2015 udało mi się podjąć pracę w normalnej formie (stacjonarnie ) i tak już zostało . Kiedyś wyjście z domu przypominało spacer po polu minowym. Dziś mało, że swobodnie wychodzę , to jeszcze spacery – to trochę super sposób na rozładowanie stresu i uspokojenie się (świetnie myśli się w czasie spacerów) .; zaczęłam niedawno terapie (terapie – bo będzie ich kilka ale w jednym miejscu – nie ważne jest dla mnie jak się nazywają i ile będą trwały Ważne jest to by zadziałały , bym zdobyła nowe umiejętności życiowe )                                          Z Internetu od jakiegoś czasu korzystam tylko po to by zdobyć jakąś tam wiedzę i od czasu do czasu korzystam do kontaktu z ludźmi z którymi nie mogę skontaktować się na żywo –  bo teraz bardzo cenię kontakt twarzą w twarz – dzięki temu uczę się rozmawiać z innymi (kiedyś unikałam rozmów – bo chyba tak było najwygodniej  tak naprawdę i najbezpieczniej dla mnie ) .

                Chodzę na mityngi – dzięki nim mam kontakt z osobami, które borykają się z kłopotami związanymi z byciem DDA i współuzależnionymi. Takie spotkania dają ogromnie dużo, bo człowiek wie że nie jest sam , nie jest wyrwany z rzeczywistości …

                 

                dda93
                Uczestnik
                  Liczba postów: 624

                  To może napiszę coś o sobie…

                  Z tego co mi się udało:

                  Nie mam telewizora (w ogóle), dzięki czemu nie tracę wielu godzin dziennie na oglądanie często bzdurnych seriali, pogarszających moje samopoczucie „newsów” o aktach gwałtu i przemocy, ludzkiej głupocie i zbydlęceniu, powodzi politycznych pomyj i meczów kończących się wynikiem 1:0.

                  Miałem kilka pasji, którymi zajmowałem się bardzo intensywnie po kilka lat i które dawały mi bardzo dużo satysfakcji. Choć z biegiem czasu trochę się „wypaliły” i znudziły.

                  Trochę podupadły moje zainteresowania, ale życie tylko z nimi było puste, gdy nie miałem tego, czego wielu z nas pragnie tak bardzo – ukochanego potomstwa, żywej i obustronnej relacji damsko-męskiej.

                  Wciąż jestem zainteresowany szukaniem nowych inspiracji, z radością poznaję nowe piosenki, chłonę wymagające myślenia książki i filmy. Nie kieruję się tym co „wypada”, a czego „nie wypada” przeczytać i słuchać – wybieram sam.

                  Znajduję też trochę czasu na bardzo zdrowe aktywności ruchowe (kilka razy w tygodniu rower lub spacer). Z rzadka nawet zdarza mi się zrobić do jedzenia coś zdrowego i stawić czoła uzależnieniu od słodyczy (nie palę i raczej nie piję, ale na czekolady wydaję za dużo 😉).

                  Z tego, co mi nie wyszło:

                  Zbyt często mam wrażenie, że poruszam się jak lunatyk, wytartymi koleinami – np. otwieram kolejnego ciekawego ebooka, a nie znajduję czasu by zajrzeć w zwykłe książki, których nagromadziłem dość sporo. Nerwica natręctw sprawia, że ebooki są mniej problematyczne. A do audiobooków nie mam cierpliwości.

                  Mój skromny sprzęt foto leży mięsiacami na półce, bo zamiast zaplanować jakieś fajne wyjście na przykład nie ruszając się z łóżka spędzam czas tutaj 😉 Poza tym, po co robić zdjęcia, które ktoś potem pochwali lub zgnoi – żeby widzieć fajne rzeczy nie potrzebuję ich fotografować – a połowa ludzi nie jest warta tego, żeby się z nimi czymkolwiek dzielić…

                  Chciałbym się nauczyć podstaw jeszcze paru języków i odświeżyć te, które już trochę znam. Niestety, pamięć po 40-tce, zużyta nadmiernym „zakuwaniem” w szkole (żeby zadowolić rodziców i pozbyć się kompleksów) sporo mi w tym przeszkadza. Chętnie poszedłbym na jakiś kurs, ale są one za rzadkie i drogie. Po prostu mnie nie stać.

                  Chciałbym zdobywać więcej wiedzy, lecz większość czasu zabiera mi ciekawa, lecz nisko płatna praca i codzienne drobiazgi (pranie, gotowanie, higiena, sprzątanie i inne bardzo mało pasjonujące czynności). Poza tym jako DDA ciągle nasłuchuję nadchodzącego kataklizmu, w postaci basów od sąsiada zza ściany, ujadającego kundla na ulicy czy hałaśliwych pijaczków z brygady remontującej budynek.

                  Trochę w tym widać cech typowych dla DDA/DDD, prawda?😉

                  noname
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 23

                    joanna.b.g:

                    Spacery z aparatem to coś, co kiedyś też uwielbiałam. Teraz jednak wolę chłonąć piękno otoczenia całą sobą, niż skupiać się na zrobieniu dobrego kadru, a potem zamartwiać się czy to się komuś spodoba, czy nie. Aparat poszedł w odstawkę, choć czasem jeszcze robię zdjęcia telefonem (dla siebie), widząc coś wartego utrwalenia.

                    Biżuteria i szydełkowanie – super! 😊 Bardzo szanuję tak wymagające prace ręczne i cenię za cierpliwość. Nie wyobrażam sobie ile czasu trzeba poświęcić na zrobienie na przykład takiego obrusu.

                    Gratuluję też pokonania fobii społecznej. Warto otwierać się na ludzi, wychodzić z domu, cieszyć się przestrzenią i poznawać świat. 😊 W naturze można poczuć się wolnym. Nigdzie nie trzeba gonić, można odpocząć od wszystkiego i doceniać każdą chwilę, każdy śpiew ptaka czy szum liści… Co do spotkań twarzą w twarz, to faktycznie warto o to zadbać. Warto też dbać o jakość kontaktów z ludźmi. Ja też mam problem z rozmową, z podtrzymaniem dialogu, często nie wiem co powiedzieć lub używam krótkich sformuowań typu „tak” lub „nie” i na tym rozmowa się urywa. Muszę jeszcze nad tym popracować.

                    A muzyka i książki – jakie najchętniej, jeśli mogę spytać? 😊

                     

                    dda93:

                    „Z tego co mi się udało: Nie mam telewizora” – moje gratulacje. 👏 Popieram całym sercem. Gdybym mieszkała „na swoim”, też nie miałabym telewizora, ale na ten moment mieszkam u kogoś i nie mam wyboru. Staram się od tego odciąć, siedząc w słuchawkach lub przebywając w innych pomieszczeniach czy poza domem.

                    „Trochę podupadły moje zainteresowania, ale życie tylko z nimi było puste, gdy nie miałem tego, czego wielu z nas pragnie tak bardzo – ukochanego potomstwa, żywej i obustronnej relacji damsko-męskiej.” – Świetnie, że ułożyłeś sobie życie. 😊 Tutaj nie ma czego żałować, tylko trzeba doceniać, co się z trudem zbudowało. Jak mówisz, życie byłoby puste. To jest to, o czym wielu tylko marzy, a niektórzy nawet zazdroszczą. Wiadomo, że w dorosłym życiu trzeba jakoś dzielić tę naszą za krótką dobę na miliony obowiązków i codziennych radości, pomiędzy siebie i innych.

                    Rower i spacery, a czasem i zdrowe odżywianie – szanuję. Sama wiem jak ciężko wygląda życie bez czekolady. 😄 Od dawna staram się unikać mięsa, nie palę, nie piję, ale ze słodyczami jest problem… no i często też z brakiem ruchu.

                    „… po co robić zdjęcia, które ktoś potem pochwali lub zgnoi…” – znam to. Ja już nigdzie nie pokazuję tego, co robię. Jak już coś robię to dla własnej satysfakcji, czasem pokażę przyjaciółce i tyle. Nie ma presji, oceniania, zbędnego stresu.

                    Co do języków obcych to też się uczę. Korzystam z aplikacji Duolingo i dodatkowo robię własne notatki, do których wracam, żeby przypomnieć sobie nowe słowa i wyrażenia. Niestety na porządną naukę trzeba poświęcać sporo czasu i uwagi, więc faktycznie teraz może być trudniej, niż za czasów chodzenia do szkoły. Jakiś intensywny kurs byłby super, ale faktycznie drogo i… kiedy znaleźć na to czas? Dylematy dorosłości. 😄 No ale nic, trzeba się cieszyć i doceniać to, co się ma. Niektórzy nie mają możliwości nawet nauczyć się pisania i czytania, więc i tak mamy bardzo dobrze. Jest za co czuć wdzięczność.

                    „… ciągle nasłuchuję nadchodzącego kataklizmu…” – no tak, trochę w tym widać cech DDA. Jest w nas takie wyczulenie na hałasy, a nawet czasem irytacja na różne dźwięki. Kłótnie za oknem czy za ścianą sprawiają, że coś się przypomina, włącza się lęk i tryb „walcz / uciekaj”. Przy okazji… Podziwiam DDA, którzy zdecydowali się zostać rodzicami. Mnie strasznie irytują odgłosy krzyków i płaczu, czy walenie lub kopanie w meble albo choćby uporczywe stukanie łyżeczką o talerz. Nie wiem czy da się to jakoś zwalczyć. Mam nadzieję że tak, skoro tak wielu ludzi ma dzieci i im to nie przeszkadza. 😊

                    joanna.b.g
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 51

                      Tak między prawdą a Bogiem zdjęcia głównie robię po to by w dni „gorsze” móc podeprzeć się – gdy np.: nie mogę z jakiegoś powodu wyjść ot tak na codzienny spacer albo pogoda jest paskudna wtedy oglądanie zdjęć jest czymś w rodzaju spaceru – zastępstwo … Muzyka to głównie lata 80-90 trochę mieszanka tak naprawdę bo jest rock, jazz, muzyka poważna wszystkiego po trosze i polskie i zagraniczne..

                      Spacery to jedyny moment tak naprawdę gdy mogę oderwać się od pędzącego dookoła świata pewnie dlatego tak bardzo je teraz lubię. Szydełko, czy biżuteria – tworzenie czegoś z niczego to jest to … – drugi sposób na zamknięcie się na hałas i otoczenie

                      Jest jedna kwestia, o której Wszyscy  Mówimy lub mówiliśmy – <span style=”text-decoration: underline;”>walka z… , albo walka o….coś tam</span> -chyba mi osobiście pomogło otworzenie głowy i serca .. przecież nikt jeszcze nie wygrał z samym sobą tak naprawę , zwalczanie własnych  ograniczeń to też z góry przegrana sprawa – Wbrew pozorom DDA/DDD są bardzo kreatywni i bardzo wiele rzeczy potrafią tylko i aż  o tym nie wiedzą…

                      Mi udało się znaleźć sposób na siebie (raczej sposoby ) – tak aby osiągnąć cel np.: fobia społeczna – nagrodą była kupiona książka , spacery … były genialne gdy mogłam np.: pokarmić ptaki …. a wejście do zatłoczonej kafejki … gdy mogłam napić się gorącej czekolady … takiej prawdziwej gęstej , pachnącej … Później po takich „ćwiczeniach” gdy już byłam w domu załapywałam – udało się nikt mnie nie zjadł za przeproszeniem …Później powtarzałam aż do chwili gdy uczucia radości z „nagrody” stawały się po prostu radością a nie bólem głowy … bo coś tam trzeba zrobić … bo ktoś „lampi się ” … bo tłok itd… Lecz niestety i aż to trudna droga i bardzo długa tak naprawdę ..

                      dda93
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 624

                        @noname

                        Co do dzieci (których obecność jest też bardzo dobrym „patentem” na spędzanie wolnego czasu🙂)… Myślę, że to zależy od tego, który rodzic na ile dziecku pozwoli.

                        Ja osobiście słuch wyczulony na płacz niemowlęcia (w pozytywnym sensie) miałem jeszcze przez kilka lat po tym, gdy moje dzieci wyszły z tego wieku.

                        Co innego, gdy maluch ma kaszkę na czole, bo uczy się jeść. Co innego, gdy pięciolatek terroryzuje rodziców.

                        Odgłos kopania w coś przez dziecko jest jednym z najmniej przyjemnych na świecie. Receptą na to jest jedno krótkie słowo „przestań”.

                        Choć mam wrażenie, że teraz świat stanął na głowie. Kiedyś zmuszany byłem pasem do jedzenia paskudnych obiadów bez koloru i smaku – teraz dzieci wydurniają się i ociągają mając na stole to, co lubią.

                        Bardzo duża część rodziców myli też wychowanie „bezstresowe” (szanujące wartość dziecka jako człowieka) z permisywnym (czyli pozwalającym na wszystko). Czasem wręcz dochodzi do pomieszania ról, kiedy to trzylatek mówi rodzicowi, co ten ma robić.

                        Trudno na to patrzeć samemu będąc DDA/DDD… I myśląc „gdybym ja się tak źle zachowywał, rodzic by mnie zabił”.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 31)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.