Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › jak to bylo u mnie.
-
AutorWpisy
-
Anonim19 stycznia 2005 o 15:25Liczba postów: 20551
nikt napisał:
„Toni,to chyba ja decyduję (…)”Nikt,
Nawet nie wiesz, jak Ci jestem wdzięczny. Ale po kolei:
1. Wydaje mi się, że rozumiem Twoj stan. Jakieś echa tego brzmia gdzieś we mnie, to zawieszenie w pustce, rozdarcie, nie wiadomo, gdzie jestem i po co… Bardzo tego nie lubię w sobie i stad takie powierzchowne potraktowanie przeze mnie tego, co napisałaś. Twoje ,,ja decyduję’ sprowadziło mnie na ziemię. W tym swoim niewiadomym szukam stale jakiegoś punktu oparcia, czegoś, co mogę chwycić. Stad takie trudności z wiara w cokolwiek, z zaufaniem. Lata doświadczen upewniły mnie jednak, i w to wierzę teraz mocno (dla mnie ile pewności, tyle wiary),
że to coś lub Ktoś, na czym się można oprzeć naprawdę, jest we mnie.
Teraz już mam bardziej zawężony obszar poszukiwan.2. To silne ,,ja decyduję’ cały czas d¼więczało mi od wczoraj, aż zrozumiałem. Ja decyduję! A to znaczy, że ja też ponoszę odpowiedzialność za to, co zrobię. Całe życie byłem miotany przez brak własnych decyzji, czyli przez decyzje innych. Jak dziecko.
Dzięki Tobie jestem coraz bliżej tego, czego szukam.3. Dzisiaj realizuje się pewna moja sprawa, z ktora nosiłem się ponad 20 lat. Rano podjałem decyzję. Dziękuję Ci, Nikt, jesteś Wielka!
Anonim22 stycznia 2005 o 22:30Liczba postów: 20551toni,cieszę się,że nieświadomie przysłużyłam się do Twoich przemyślen nt.własnej osoby :),ale człowiek to skomplikowana 'maszyna’ i wszystko nie jest takie proste,jak byśmy chcieli.
nie popadajmy też ze skrajności w skrajność.
wielu ludzi szuka oparcia na zewnatrz,a szcegolna cecha DD jest pragnienie posiadania nauczyciela/przewodnika,ktory wskaże drogę,jak postępować i rzeczywiście znajduja tego przwodnika-Boga lub osobę z otoczenia,ktora mogłaby ich zwolnić od samodzielnego myślenia,na ktora można by było zrzucić winę za niepowodzenia.wielu z nas biernie poddaje się rzeczywistości,głownie z lęku przed zmiana,jesteśmy niewolnikami okoliczności zewnętrznych.trudno jest zmienić drugiego człowieka,nie możemy też decydować za innych,ale możemy za to decydować o sobie.dlatego buntujemy się i szukamy ostatecznych rozwiazan,chcemy mieć wszystko wyjaśnione,chcemy mieć swoje zdanie,aby nie pogubić się w tej chaotycznej dla nas rzeczywistości.
z drugiej strony odrzucanie pomocy,brak zaufania do innych,”zosiosamosiowatość”;-) to też cecha DD.nie zaufam ,nie dam sobie pomoc,bo nie chcę być zależny/a od kogoś,zaufanie to konieczność zbliżenia się do kogoś,a my mamy trudności z okazywaniem uczuć,czujemy się nieswojo,zagrożeni.
jaki z tego wniosek?Anonim31 stycznia 2005 o 16:38Liczba postów: 20551nikt napisał:
„(…) zaufanie to konieczność zbliżenia się do kogoś,a my mamy trudności z okazywaniem uczuć,czujemy się nieswojo,zagrożeni.
jaki z tego wniosek?”Z opo¼nieniem, bo wyjeżdżałem… Ano wniosek dla mnie, jeden z kilku,
że warto podtrzymywać zaufanie do kogoś, kto pomaga mi znajdować oparcie w sobie.Anonim4 marca 2005 o 00:04Liczba postów: 20551nikt…popieram w całej pełni
Anonim4 marca 2005 o 12:25Liczba postów: 20551Matka – ktora mnie nienawidzi, ojciec – ktorego nie ma. Ile lat można "błagać" o ich miłość? Jakiego pajaca jeszcze z siebie zrobić, aby ja zadowolić? Kim jescze mam być, skoro nie moge byc soba? Czy można uwierzyć w taka miłość?
Można ja sobie "wyobrażać", można w nia "wierzyć".Bog OJCIEC i MATKA Jezusa Chrystusa. Miłość i życie wieczne w Niebie. W zamian za posłuszenstwo, bezgraniczne oddanie i przestrzeganie przykazan. A jak nie, to Piekło, potępienie i męki na wieczność. To jest Miłość? Czy znowu jakaś manipulacja, abym robił to co Ktoś chce? Nawet, gdy "robi to dla mojego dobra"? Moja Matka też wszystko "robiła dla mnie". Ona się dla mnie poświęcała. Teraz oczekuje, że ja się poświecę dla niej. To dla kogo w koncu się poświęcała? Dla swojego dziecka, czy na "przyszłość" dla siebie?
Nie chodzę do Kościoła. Uciekałem z religii. Kiedyś czytałem wypowied¼ tarapeutki DDA, że maja oni problemy z "wiara w Boga". Nie napisała o co chodzi dokładnie. Ale ja chyba rozumiem.
Wierzę w Siłę Wyższa. Nie wiem dlaczego, ale gdy myślę, że jest Ktoś taki nade mna, robi mi się lepiej, czuję ciepło wokoł serca. Może to właśnie to pragnienie aby ktoś mnie chronił, prowadził, nauczył. Czy ono jest złe? Przecież jest takie dziecięce. Chciałbym, aby ktoś taki znalazł się w moim życiu.
Anonim4 marca 2005 o 15:27Liczba postów: 20551Szkoda, że nikt nie pisze.
Czuję, że jestem sam.
Znow.
I jak zawsze…
Smutno mi.
Pocieszam się "tłumaczac" was w myślach… "sa zajeci", "maja ważniejsze sprawy".
Właśnie piszę sam do siebie. I czuję sie z tym jak głupek.
Zupełnie jak w domu, gdzie nikt do mnie nie mowił. Dlatego gadałem sam do siebie. I myślałem, że jestem nienormalny. Tak było u mnie.Anonim4 marca 2005 o 15:43Liczba postów: 20551"Wierzę w Siłę Wyższa. Nie wiem dlaczego, ale gdy myślę, że jest Ktoś taki nade mna, robi mi się
lepiej, czuję ciepło wokoł serca. Może to właśnie to pragnienie aby ktoś mnie chronił, prowadził,
nauczył. Czy ono jest złe? Przecież jest takie dziecięce. Chciałbym, aby ktoś taki znalazł się w
moim życiu."skoro tak mowisz i wierzysz to jest TEN KTOS caly czas przy tobie ,
azeby wierzyc nie trzeba chodzic do kosciola,"Szkoda, że nikt nie pisze.
Czuję, że jestem sam.
Znow.
I jak zawsze…
Smutno mi.
Pocieszam się "tłumaczac" was w myślach… "sa zajeci", "maja ważniejsze sprawy".
Właśnie piszę sam do siebie. I czuję sie z tym jak głupek.
Zupełnie jak w domu, gdzie nikt do mnie nie mowił. Dlatego gadałem sam do siebie. I myślałem, że
jestem nienormalny. Tak było u mnie."jak zwykle ,tlumaczenie innych ,ze nie ma ich,ze…..pisanie do siebie -ciekawe…jeszcze tego nie "praktykowalem"-a moze warto…jak to ktos
kiedys powiedzial: " cale zycie z wariatami no wiec pogadam teraz z soba"
a ja uciekalem i co z tego….jak jest mi zle to nadal uciekam i nie wiem
co z tym zrobic?????????Anonim4 marca 2005 o 15:43Liczba postów: 20551"Wierzę w Siłę Wyższa. Nie wiem dlaczego, ale gdy myślę, że jest Ktoś taki nade mna, robi mi się
lepiej, czuję ciepło wokoł serca. Może to właśnie to pragnienie aby ktoś mnie chronił, prowadził,
nauczył. Czy ono jest złe? Przecież jest takie dziecięce. Chciałbym, aby ktoś taki znalazł się w
moim życiu."skoro tak mowisz i wierzysz to jest TEN KTOS caly czas przy tobie ,
azeby wierzyc nie trzeba chodzic do kosciola,"Szkoda, że nikt nie pisze.
Czuję, że jestem sam.
Znow.
I jak zawsze…
Smutno mi.
Pocieszam się "tłumaczac" was w myślach… "sa zajeci", "maja ważniejsze sprawy".
Właśnie piszę sam do siebie. I czuję sie z tym jak głupek.
Zupełnie jak w domu, gdzie nikt do mnie nie mowił. Dlatego gadałem sam do siebie. I myślałem, że
jestem nienormalny. Tak było u mnie."jak zwykle ,tlumaczenie innych ,ze nie ma ich,ze…..pisanie do siebie -ciekawe…jeszcze tego nie "praktykowalem"-a moze warto…jak to ktos
kiedys powiedzial: " cale zycie z wariatami no wiec pogadam teraz z soba"
a ja uciekalem i co z tego….jak jest mi zle to nadal uciekam i nie wiem
co z tym zrobic?????????Anonim7 marca 2005 o 14:07Liczba postów: 20551"skoro tak mowisz i wierzysz, to znaczy że TEN KTO¦ jest cały czas przy tobie. ¯eby wierzyć, nie trzeba chodzić do Kościoła"
Dziękuję za te słowa "?". Jest mi z nimi, a raczej z tym KIM¦, znacznie lepiej. I weselej 🙂
Anonim9 marca 2005 o 10:15Liczba postów: 20551nick napisał:
„"skoro tak mowisz i wierzysz, to znaczy że TEN KTO¦ jest cały czas przy tobie. ¯eby wierzyć, nie trzeba chodzić do Kościoła"Dziękuję za te słowa "?". Jest mi z nimi, a raczej z tym KIM¦, znacznie lepiej. I weselej :)”
podobno nie wazni sa ludzie(?),wazne jak ty sie czujesz
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.