Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak wygląda terapia DDA?

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 21)
  • Autor
    Wpisy
  • dda93
    Uczestnik
      Liczba postów: 628

      abcd, co do tego, czy jesteś, czy nie jesteś DDA:

      Dziwisz się, że chciało mi się odpowiedzieć na Twój post i sugerujesz, że jestem „lepszym modelem” niż Ty – co może świadczyć o Twojej niskiej samoocenie – która jest typowa dla DDA.

      Zastanawiasz się, czy wszystko z Tobą w porządku – co też dość typowe dla DDA.

      Masz lęki, nerwice, histerie, depresje lub myślisz często o smierci – co jest typowe dla DDA. Bo syndrom DDA daje cały wachlarz objawów różnych zaburzeń.

      Problem jest w tym, że to nieleczone DDA tak się „rozlewa” na Ciebie. Ale nie jest to choroba psychiczna – dobra wiadomość jest taka, że większość z tego ustępuje dość szybko pod wpływem psychoterapii.

      To może więc czas dla Ciebie, żebyś zadał sobie trochę pytanie, czy skoro Twój ojciec „tylko” ciągle pił (ale nie bił i nie zaniedbywał) jest to faktem bez znaczenia, czy spowodowało dysfunkcje w obrębie całego życia rodzinnego.

      Listy cech DDA faktycznie do wielu osób można przypiąć. Nie ważni są jednak oni – ważne jak Ty to u siebie czujesz.

      abcd
      Uczestnik
        Liczba postów: 215

        <div><span class=”font”><span class=”size”>Dziwisz się, że chciało mi się odpowiedzieć na Twój post i sugerujesz, że jestem „lepszym modelem” niż Ty – co może świadczyć o Twojej niskiej samoocenie – która jest typowa dla DDA.</span></span></div>
        <div></div>
        <div>Poczucie mam ultraniskiej samooceny, ale to tylko uczucie. Są lęki, fobie, smutki i tego typu. Ale rozumowo podchodząc do tego, wiem że każdy  człowiek był już w wiecznym rozumie Boga i zaistniał w pierwszej kolejności z wiecznej woli Boga, więc już sam ten fakt nie pozwala myśleć z perspektywy niskiej samooceny, no bo jak- sam Bóg, który jest Miłością stworzył mnie z miłości, dla miłości i ku miłości i to na wieczność. A dzięki rodzicom, którzy otworzyli się na dar życia zaistniałem w tym świecie. I to oczywiście do każdego z nas się odnosi, do absolutnie każdego człowieka, bez wyjątku. I  tylko z tego faktu też jak najbardziej powinienem być wdzięczny rodzicom, bo to coś największego co można otrzymać (życie i możliwość życia wiecznego) od rodzica, a to że rodzic/rodzice mogą być zniszczeni tym upadłym światem,  to cóż, każdy ma jakieś słabości.</div>
        <div>Rozumiem to wszystko.</div>
        <div></div>
        <div><span class=”font”><span class=”size”>Zastanawiasz się, czy wszystko z Tobą w porządku – co też dość typowe dla DDA.</span></span></div>
        <div>No ale tak naprawdę kto na tym świecie jest w porządku?</div>
        <div>Czy znasz jakąś zdrową relację? Chyba każdy człowiek nad tym się zastanawia ;)</div>
        <div></div>
        Masz lęki, nerwice, histerie, depresje lub myślisz często o smierci – co jest typowe dla DDA. Bo syndrom DDA daje cały wachlarz objawów różnych zaburzeń.

        Problem jest w tym, że to nieleczone DDA tak się „rozlewa” na Ciebie. Ale nie jest to choroba psychiczna – dobra wiadomość jest taka, że większość z tego ustępuje dość szybko pod wpływem psychoterapii
        <div></div>
        <div>Mój układ nerwowy już jest zdewastowany i jakoś ciężko mi pojąć, że  mogę jeszcze wyzdrowieć. Już nawet straciłem możliwość dialogu na bieżąco, bo po odpowiedzi(otrzymanej)  kotłuje się we mnie i muszę odczekać aż napięcie zejdzie. (poproszę o wyrozumiałość) Ale przynajmniej mogę poobserwować człowieka od wewnątrz jak się rozpada.</div>
        <div>Ale załóżmy że udaje się doprowadzić do sił, to czy w obecnym świecie jest możliwe zdrowe funkcjonowanie? Bo wydaje mi się że nie. Jeżeli dochodzi już do tego, że kobieta (czy to matka, czy psycholog) mówi, że to ona może decydować czy zabić czy urodzić dziecko, które nosi w łonie, i teraz jest promowana taka postawa, to  nie mam nadziei dla tego świata i jak  pomyślę że mam żyć w takim społeczeństwie, to nie mam siły.</div>
        <div><span class=”font”><span class=”size”>To może więc czas dla Ciebie, żebyś zadał sobie trochę pytanie, czy skoro Twój ojciec „tylko” ciągle pił (ale nie bił i nie zaniedbywał) jest to faktem bez znaczenia, czy spowodowało dysfunkcje w obrębie całego życia rodzinnego.</span></span></div>
        <div></div>
        <div>W ogóle alkoholizm w całym społeczeństwie spowodował, powoduje i będzie powodował dysfunkcję. Po prostu ten świat jest dysfunkcyjny i można sobie próbować to rozwiązywać, ale tak jak to obecnie wygląda, to nie widzę by bez cudu były szanse.</div>
        <div></div>
        <div>Tak naprawdę, to wydaje mi się, że wszystko sprowadza się do miłości/braku miłości (umiejętności okazywania, świadomego życia z miłości, czyli też umiejętności wybaczania, znoszenia cierpienia, poświęcania się, no ogólnie wszystkiego co się wiąże z miłością. Ale oczywiście tylko Chrześcijańską i w związku z tym katolicką. )</div>
        <div></div>
        <div>Dda93, jeżeli nie będziesz chciał odpisać, to czy mogę  tylko prosić, byś po prostu napisał cokolwiek, że nie chcesz odpisać (nawet pusty post)? Oczywiście nie chodzi o to żebyś się tłumaczył, ale o to żeby nie było tak, że dyskutujemy i w którymś momencie się urywa i nie wiadomo czy czekać na odpowiedź czy nie? Byłbym wdzięczny. Chociaż sądząc po Twojej wrażliwości raczej tak się nie zachowujesz (sory, że mimo to napisałem tę prośbę, ale chciałem postawić sprawę jasno. Dzięki za wyrozumiałość.)</div>
        <div></div>
        <div>Jeszcze tylko chciałbym zapytać. Czy Ty już wyleczony, czy jesteś w trakcie?</div>

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez abcd.
        abcd
        Uczestnik
          Liczba postów: 215

          <div><span class=”font”><span class=”size”>”Dziwisz się, że chciało mi się odpowiedzieć na Twój post i sugerujesz, że jestem „lepszym modelem” niż Ty – co może świadczyć o Twojej niskiej samoocenie – która jest typowa dla DDA.”</span></span></div>
          <div></div>
          <div>Poczucie mam ultraniskiej samooceny, ale to tylko uczucie. Są lęki, fobie, smutki i tego typu. Ale rozumowo podchodząc do tego, wiem że każdy  człowiek był już w wiecznym rozumie Boga i zaistniał w pierwszej kolejności z wiecznej woli Boga, więc już sam ten fakt nie pozwala myśleć z perspektywy niskiej samooceny, no bo jak- sam Bóg, który jest Miłością stworzył mnie z miłości, dla miłości i ku miłości i to na wieczność. A dzięki rodzicom, którzy otworzyli się na dar życia zaistniałem w tym świecie. I to oczywiście do każdego z nas się odnosi, do absolutnie każdego człowieka, bez wyjątku. I  tylko z tego faktu też jak najbardziej powinienem być wdzięczny rodzicom, bo to coś największego co można otrzymać (życie i możliwość życia wiecznego) od rodzica, a to że rodzic/rodzice mogą być zniszczeni tym upadłym światem,  to cóż, każdy ma jakieś słabości.</div>
          <div>Rozumiem to wszystko.</div>
          <div></div>
          <div><span class=”font”><span class=”size”>”Zastanawiasz się, czy wszystko z Tobą w porządku – co też dość typowe dla DDA.”</span></span></div>
          <div></div>
          <div>Chyba każdy człowiek nad tym się zastanawia ;)</div>
          <div>No ale tak naprawdę kto na tym świecie jest w porządku?</div>
          <div>Czy znasz jakąś zdrową relację?</div>
          <div></div>
          „Masz lęki, nerwice, histerie, depresje lub myślisz często o smierci – co jest typowe dla DDA. Bo syndrom DDA daje cały wachlarz objawów różnych zaburzeń.

          Problem jest w tym, że to nieleczone DDA tak się „rozlewa” na Ciebie. Ale nie jest to choroba psychiczna – dobra wiadomość jest taka, że większość z tego ustępuje dość szybko pod wpływem psychoterapii”
          <div></div>
          <div>Mój układ nerwowy już jest zdewastowany i jakoś ciężko mi pojąć, że  mogę jeszcze wyzdrowieć. Już nawet straciłem możliwość dialogu na bieżąco, bo po odpowiedzi(otrzymanej)  kotłuje się we mnie i muszę odczekać aż napięcie zejdzie. (poproszę o wyrozumiałość) Ale przynajmniej mogę poobserwować człowieka od wewnątrz jak się rozpada.</div>
          <div>Ale załóżmy że udaje się doprowadzić do sił, to czy w obecnym świecie jest możliwe zdrowe funkcjonowanie? Bo wydaje mi się że nie. Jeżeli dochodzi już do tego, że kobieta (czy to matka, czy psycholog) mówi, że to ona może decydować czy zabić czy urodzić dziecko, które nosi w łonie, i teraz jest promowana taka postawa, to  nie mam nadziei dla tego świata i jak  pomyślę że mam żyć w takim społeczeństwie, to nie mam siły.</div>
          <div></div>
          <div><span class=”font”><span class=”size”>”To może więc czas dla Ciebie, żebyś zadał sobie trochę pytanie, czy skoro Twój ojciec „tylko” ciągle pił (ale nie bił i nie zaniedbywał) jest to faktem bez znaczenia, czy spowodowało dysfunkcje w obrębie całego życia rodzinnego.”</span></span></div>
          <div></div>
          <div>W ogóle alkoholizm w całym społeczeństwie spowodował, powoduje i będzie powodował dysfunkcję. Po prostu ten świat jest dysfunkcyjny i można sobie próbować to rozwiązywać, ale tak jak to obecnie wygląda, to nie widzę by bez cudu były szanse.</div>
          <div></div>
          <div>Tak naprawdę, to wydaje mi się, że wszystko sprowadza się do miłości/braku miłości (umiejętności okazywania, świadomego życia z miłości, czyli też umiejętności wybaczania, znoszenia cierpienia, poświęcania się, no ogólnie wszystkiego co się wiąże z miłością. Ale oczywiście tylko Chrześcijańską i w związku z tym katolicką. )</div>
          <div></div>
          <div>Dda93, jeżeli nie będziesz chciał odpisać, to czy mogę  tylko prosić, byś po prostu napisał cokolwiek, że nie chcesz odpisać (nawet pusty post)? Oczywiście nie chodzi o to żebyś się tłumaczył, ale o to żeby nie było tak, że dyskutujemy i w którymś momencie się urywa i nie wiadomo czy czekać na odpowiedź czy nie? Byłbym wdzięczny. Chociaż sądząc po Twojej wrażliwości raczej tak się nie zachowujesz (sory, że mimo to napisałem tę prośbę, ale chciałem postawić sprawę jasno. Dzięki za wyrozumiałość.)</div>
          <div></div>
          <div>Jeszcze tylko chciałbym zapytać. Czy Ty już wyleczony, czy jesteś w trakcie?</div>

          abcd
          Uczestnik
            Liczba postów: 215

            Niestety coś jest uszkodzone. W edytorze wiadomości odpowiedź wygląda normalnie, a po wysłaniu robi się to co widać. Poproszę moderatora o ogarnięcie problemu.  Czy to coś u mnie nie tak?

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Jak nie wychodzi, to spróbuj pisać w trybie „Tekstowym”, a nie „Wizualnym”. Często musiałem poprawiać posty, bo tekst się rozwalał po wysłaniu. Administrator chyba rzadko zagląda na forum.

              Co do ścieżki zdrowienia, to chyba warto na początku odciąć się od różnych światowych, ogólnoludzkich, społecznych czy medialnie głośnych problemów. Wojna, głód, bieda, aborcja, prawica-lewica, napływ uchodźców, nawet covid… Zachowuj się na co dzień zgodnie ze swoim poczuciem moralności i słuszności, ale nie bierz tych globalnych problemów emocjonalnie „na siebie”. Przeciwnie, emocjonalnie skup się wyłącznie „na sobie”, a te dalekie problemy odsuń jeszcze dalej od siebie. Myśl o własnych potrzebach i uczuciach. Poznawaj je. Taki zdrowy egoizm jest moim zdaniem konieczny do tego, by ruszyć z miejsca z wydobywaniem się z cech dda/ddd.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez Jakubek.
              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez Jakubek.
              abcd
              Uczestnik
                Liczba postów: 215

                Dziękuję za rady Jakubek, ale napiszę coś od siebie.
                Uważam że chyba nie da się odciąć emocjonalnie od świata. Żeby to co się wokół dzieje nie oddziaływało. Albo nie za bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Już próbowałem, tłumiłem i przez lata udawało mi się, ale ostatecznie coś pękło i skutek odwrotny i jestem kłębkiem nerwów (wewnątrz, bo na zewnątrz udaję, że jest spokój) w środku mam ciągły wrzask i ścisk coraz bardziej już nie do wytrzymania. Nigdy nie próbowałem się ciąć, ale od jakiegoś czasu mam poczucie, że musi to przynosić ogromną ulgę. Ale wiem że jak raz spróbuję i rzeczywiście będzie ulga, to wiadomo- po człowieku.
                Kreowanie swojej moralności- to uważam za błąd i niebezpieczeństwo, bo nie widzę inaczej jak to, że prawdziwa moralność pochodzi od Boga. Bo przecież tylko Bóg jest absolutnie dobry i całkowicie miłujący, czyli z tego wynika, że prawdziwie wskaże co dobre a co złe. I po prostu trzeba się pod to dostosować. Tylko że można być już tak zniszczonym moralnie, że sprawia to dużą trudność i po prostu ból.
                Jeżeli chodzi o zachowywanie się w zgodzie z tym co uważam za słuszne, to staram się, ale jestem wykończony przebijaniem się przez natrętne myśli, że nic nie ma sensu.
                Dopiero trochę poznaję co to są cechy DDA/ DDD

                abcd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 215

                  To spróbuję jeszcze raz wkleić odpowiedź do Dda93, bo widzę, że Twoja rada odnośnie zmiany na Tekstowy sprawdziła się. Dzięki Jakubek.

                  Dda93 napisał:
                  Dziwisz się, że chciało mi się odpowiedzieć na Twój post i sugerujesz, że jestem „lepszym modelem” niż Ty – co może świadczyć o Twojej niskiej samoocenie – która jest typowa dla DDA.

                  Poczucie mam ultra niskiej samooceny, ale to tylko uczucie. Są lęki, fobie, smutki i tego typu. Ale rozumowo podchodząc, wiem że każdy człowiek był już w wiecznym rozumie Boga i zaistniał w pierwszej kolejności z wiecznej woli Boga, więc już sam ten fakt nie pozwala myśleć z perspektywy niskiej samooceny, no bo jak- sam Bóg, który jest Miłością stworzył mnie z miłości, dla miłości i ku miłości i to na wieczność. A dzięki rodzicom, którzy otworzyli się na dar życia zaistniałem w tym świecie. I to oczywiście do każdego z nas się odnosi, do absolutnie każdego człowieka, bez wyjątku. I tylko z tego faktu też jak najbardziej powinienem być wdzięczny rodzicom, bo to coś największego co można otrzymać (życie i możliwość życia wiecznego) od rodzica, a to że rodzic/rodzice mogą być zniszczeni tym upadłym światem, to cóż, każdy ma jakieś słabości.
                  Rozumiem to wszystko.

                  Zastanawiasz się, czy wszystko z Tobą w porządku – co też dość typowe dla DDA.

                  Chyba każdy człowiek nad tym się zastanawia 😉
                  No ale tak naprawdę kto na tym świecie jest w porządku?
                  Czy znasz jakąś zdrową relację?

                  Masz lęki, nerwice, histerie, depresje lub myślisz często o smierci – co jest typowe dla DDA. Bo syndrom DDA daje cały wachlarz objawów różnych zaburzeń.

                  Problem jest w tym, że to nieleczone DDA tak się „rozlewa” na Ciebie. Ale nie jest to choroba psychiczna – dobra wiadomość jest taka, że większość z tego ustępuje dość szybko pod wpływem psychoterapii

                  Mój układ nerwowy już jest zdewastowany i jakoś ciężko mi pojąć, że mogę jeszcze wyzdrowieć. Już nawet straciłem możliwość dialogu na bieżąco, bo po odpowiedzi(otrzymanej) kotłuje się we mnie i muszę odczekać aż napięcie zejdzie. (poproszę o wyrozumiałość) Ale przynajmniej mogę poobserwować człowieka od wewnątrz jak się rozpada.
                  Ale załóżmy że udaje się doprowadzić do sił, to czy w obecnym świecie jest możliwe zdrowe funkcjonowanie? Bo wydaje mi się że nie. Jeżeli dochodzi już do tego, że kobieta (czy to matka, czy psycholog) mówi, że to ona może decydować czy zabić czy urodzić dziecko, które nosi w łonie, i teraz jest promowana taka postawa, to nie mam nadziei dla tego świata i jak pomyślę że mam żyć w takim społeczeństwie, to nie mam siły.

                  To może więc czas dla Ciebie, żebyś zadał sobie trochę pytanie, czy skoro Twój ojciec „tylko” ciągle pił (ale nie bił i nie zaniedbywał) jest to faktem bez znaczenia, czy spowodowało dysfunkcje w obrębie całego życia rodzinnego.

                  W ogóle alkoholizm w całym społeczeństwie spowodował, powoduje i będzie powodował dysfunkcję. Po prostu ten świat jest dysfunkcyjny i można sobie próbować to rozwiązywać, ale tak jak to obecnie wygląda, to nie widzę by bez cudu były szanse.

                  Tak naprawdę, to wydaje mi się, że wszystko sprowadza się do miłości/braku miłości (umiejętności okazywania, świadomego życia z miłości, czyli też umiejętności wybaczania, znoszenia cierpienia, poświęcania się, no ogólnie wszystkiego co się wiąże z miłością. Ale oczywiście tylko Chrześcijańską i w związku z tym katolicką. )

                  Dda93, jeżeli nie będziesz chciał odpisać, to czy mogę tylko prosić, byś po prostu napisał cokolwiek, że nie chcesz odpisać (nawet pusty post)? Oczywiście nie chodzi o to żebyś się tłumaczył, ale o to żeby nie było tak, że dyskutujemy i w którymś momencie się urywa i nie wiadomo czy czekać na odpowiedź czy nie? Byłbym wdzięczny. Chociaż sądząc po Twoich odpowiedziach raczej tak się nie zachowujesz (sory, że mimo to napisałem tę prośbę, ale chciałem postawić sprawę jasno. Dzięki za wyrozumiałość.)

                  Jeszcze tylko chciałbym zapytać. Czy Ty już wyleczony, czy jesteś w trakcie?

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez abcd.
                  dda93
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 628

                    abcd, przeczytałem Twój post w obu wersjach (w tej ze znacznikami też udało się przebrnąć).

                    Co się najbardziej rzuca w oczy, to to, że musisz pewnie czuć się bardzo nieszczęśliwy i skrzywdzony na poziomie emocjonalnym. Czuć to na każdym kroku. Racjonalizujesz. Bierzesz wszystko na umysł. Uciekasz od siebie do stwierdzeń typu „bo świat jest taki”. Odchodzisz w religię i transcendencję.

                    Czemu tak myślę? Bo też kiedyś podobnie miałem. Tworzyłem w swoim umyśle monumentalne konstrukcje, które mi miały wszystko wyjaśnić, a tak naprawdę niczego mi nie dawały. Gdyż tak naprawdę potrzebowałem doświadczyć bliskości, ciepła, ufności, akceptacji, bezpieczeństwa, stałości, wiary w ludzi… Czyli tego wszystkiego, czego w domu rodzinnym nie miałem…

                    Wiele można snuć rozważań o Bogu, a tak często umyka w nich jeden podstawowy fakt: To, że Twój Bóg jest miłością i kocha Ciebie takiego, jakim w tej chwili jesteś, razem z Twoją trudną sytuacją i ranami. I piszę te słowa jako człowiek niereligijny – bo uważam je za pewnego rodzaju prawdy uniwersalne.

                    Co do tego, czy jestem już całkowicie wyleczony… Nie. I nie spodziewam się 🙂 Dlatego, że dla mnie zdrowienie to nie proces zerojedynkowy. Zdrowienie to proces ciągły, który trwa i sprawia, że każdy dzień staje się inny. Że nawet, gdy bywa ciężko, coś każe mi mieć nadzieję. Że trudne sytuacje potrafię znosić bez zamrażania emocji i uciekania w głąb siebie, szukając raczej porozumienia z innymi ludźmi i dróg wyjścia.

                    abcd
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 215

                      Napisałeś te słowa o Bogu jako człowiek niereligijny, ale jako wierzący. Bo to jest kurde prawda o Bogu. Ale jeżeli rzeczywiście nie wierzysz, to musisz całkiem nieźle i zdrowo myśleć, skoro do tego doszedłeś. Bóg kocha nawet najbardziej zatwardziałego ze wszystkimi jego wadami i skłonnościami do grzechu i nawet gdy już się popadło w grzech. Tylko tych wszystkich grzechów do których każdy z nas ma pociąg nie pochwala, bo po prostu zaślepiają nam czy to nasze poczucie Boga, czy nasze myślenie o Bogu, czy to nasze postrzeganie Boga, ale i człowieka. Odcinają nas od Boga i zaczynamy na swoje poczucie, widzenie i na swój rozum tłumaczyć wszystko, aż po którymś grzechu całkowicie pragniemy zerwania z Bogiem, nie chcemy żadnych Jego łask, nie chcemy Jego woli, bo wydaje nam się to zniewoleniem itd. Piszę w liczbie mnogiej, bo wydaje mi się, że to po prostu każdego z nas dotyczy. Z człowiekiem jest problem, bo raczej jest tak, że nie kochamy innych i siebie za to, że się jest, za starania, a często bardziej to upodobanie do grzechu pociąga w drugim, albo zbytnie skupianie się na wadach, błędach, upadkach i widzeniu tylko tego w drugim, ale i w sobie.
                      I wydaje mi się, że to nie są konstrukty, a po prostu realistyczne patrzenie.
                      Mam problem z zaufaniem drugiemu i uwierzeniu, że ktoś mnie może pokochać mimo wad. I mam też problem w okazywaniu uczuć i emocji zwłaszcza tych dołujących. Chociaż gdybym zaufał tak w pełni drugiemu człowiekowi, to myślę, że potrafiłbym okazywać.

                      Ale wyzdrowieć z DDA chyba można? Nie piszę, że bez blizn się obędzie, ale czy do końca życia jest się skazanym na DDA? Jak człowiek dojrzeje do świadomego życia, czyli między innymi ma wyrobiony światopogląd oparty na prawdziwej wiedzy o człowieku i Bogu, potrafi ponosić konsekwencje decyzji i działań to nie wierzę, że rezultatem działania nie będzie wyzdrowienie. Wiadomo też, że człowieka (w tym i siebie) nie da się poznać całkowicie i zawsze będę jakieś niepewności, ale to chyba nie jest przeszkodą w wyzdrowieniu?
                      A czy można wiedzieć jak długo już się zmagasz?
                      Pod pojęciem -dojrzałość, z punktu widzenia człowieka starającego się wierzyć, rozumiem umiejętność czynienie dobra, a unikania zła, to otwartość na wolę i w związku z tymi łaski od Boga (bo sam z siebie człowiek, to chyba tylko grzeszyć może).

                      A jak myślisz Dda93, czy warto zainteresować się tą terapią DDA/DDD, której nabór do września? Chodzi o ogłoszenie co po prawej stronie się wyświetla.

                      dda93
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 628

                        Co do czasu bycia „w procesie zdrowienia”, u mnie to trudne do określenia, bo były momenty, że uważałem, że jest OK i potrzebowałem się zająć bardziej samym życiem (małżeństwo, dzieci, studia, praca…) niż terapią. Co nie znaczy, że nie było potem w moim życiu wydarzeń, które sprowadziły mnie z powrotem „do parteru”…

                        W kwestii tamtej terapii trudno mi się wypowiadać, bo ma odpowiadać ona Tobie, a nie mnie 🙂 Z ogłoszenia brzmi nieźle…

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 21)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.