Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak zostac prymusem z toksycznego domu?

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 53)
  • Autor
    Wpisy
  • pepa
    Uczestnik
      Liczba postów: 792

      A ja musze zapytac trochę z innej beczki ale pytanie to nurtuje mnie odkąd przegladam forum.
      Jesteście z reguły studentami odnoszacymi sukcesy, pracujecie na dobrych posadach. Wytlumacznie mi, jak w takich warunkach rodzinnych, domowych, mozna sie uczyć, jak to się robi?
      Pytam, bo sama, choc nie przejawiam deficytow intelektualnych, w wręcz kieruje mną ciagła ciekawosć, od podstawowki poprostu nienawidze szkoły. Do dzisiaj śni mi sie , ze nie odrobiłam lekcji, nigdy nie znałam swego planu zajęc, ani kiedy będzie jaka przerwa. Zrobiłam zaocznie dwa lata i skapitulowałam.
      Byłam ciągle tak zajęta przetrwaniem, i tak pewna swojej marnosci i ufoludztwa, ze nawet nie pomyślałam, ze mogłabym normalnie się uczyc. A moja najlepsza kolezanka z podst.- prymuska 😉 Bardzo duzo skorzystałam na spędzonym wspolnie czasie, omawianiu zagadnień, opowiadaniu ksiazek, myslę, ze ona tez , z tym, ze ona jest teraz lekarzem, a ja kurą domową…

      Piszę ten post, bo dopada mnie chyba jakiś kompleks nizszosci, a jak czuję się zakompleksiona wsrod zakompleksionych to juz ze mna źle 😉
      😛

      Muma
      Uczestnik
        Liczba postów: 179

        Pepa, jak ja cie kobieto rozumiem.
        Ja byłam z kolei dobra uczennica,moze nie prymuska,ale nauka nie sprawiała mi problemu. Ale po skonczeniu liceum nie wiedziałam,co dalej ze sobą robic, nie wpadłam na pomysł, zeby iść po prostu na studia, choc dostałabym się bez problemu. Terapeutka mnie spytała,jakie były przeszkody w moim życiu,żeby dalej się kształcic, no nie było własciwie żadnych… i terazz też patrzę czasami,jak to moje koleżanki zajmują wazne stanowiska,są lekarzami lub prawnikami. Najgorsze,że marnujemy swój potencjał!!! Bo nie róznimy się od innych ludzzi,tyle samo jestesmy warci, nie ma o czym gadać.
        Dlatego ja postanowiłam z punktu w jakim sie znajduję rozwinąc wszystkie możliwe talenty i zdolnosci, zeby nie czuc tej bezradnosci i bezsilnosci.

        Mysle Pepa,że towja kolezanka potrafiła wyobrazić sobie siebie jako lekarza i zrealizowała cel. Ty najprawdopodobniej wogóle nie brałas takiej opcji pod uwagę.
        Tak mi się wydaje, ale oczywiscie moze być zupełnie inna przyczyna.

        milkaa
        Uczestnik
          Liczba postów: 136

          hm… ja jestem studentką, jeszcze.
          jak sobie radzę?
          nie lubiłam się specjalnie uczyć i nadal nie jest to moja ulubiona czynność, mam ogromne problemy z koncentracją, jakby to, co robię, nie było ważne, jakby było tysiąc innych spraw do załatwienia, to dziwne…
          ale mimo wszystko uczyłam się i nadal to robię. ja akurat to miałam wpojone – chciałam być dobrą córką. dlatego zawsze miałam wysoką średnią i wzorowe zachowanie. moi rodzice, oboje, skończyli studia, dla mnie to było oczywiste od małego, że muszę pójść tą samą drogą. to było ogromne poczucie obowiązku, musiałam być zawsze najlepsza – z taką myślą się uczyłam, chciałam być dobra chociaż w szkole, skoro ogólnie czułam się zupełnie bezużytecznym, beznadziejnym i niekochanym dzieckiem… w szkole przynajmniej mnie chwalili i było mi dzięki temu trochę lżej, nie czułam się aż tak bezwartościowa.

          pepa
          Uczestnik
            Liczba postów: 792

            Mysle Pepa,że towja kolezanka potrafiła wyobrazić sobie siebie jako lekarza i zrealizowała cel. Ty najprawdopodobniej wogóle nie brałas takiej opcji pod uwagę.
            tu masz 100% racji, powiem więcej, była jedynaczką wspomaganą przez mamę i babcię, i od podstawowki wszystkie wiedziały kim będzie w przyszłości. na mnie nikt nie miał pomysłu, a ja jakiego bym nie miała zawsze był zły ;(
            Moim marzeniem była nauka w pomaturalnym studium koulturalno – oswiatowym, szkoła była blizko mego domu, ludzie stamtad byli zakręceni, inni, tacy jak ja, cała szkoła była dla mnie magiczna, była dla mnie.
            Po maturze złozyłam papiery, poszłam na egzamin, zostałam przyjeta, cieszyłam się jak dziecko, jak teraz o tym piszę to mi sie płakac chce…
            Miałam tam światną znajoma pania od teatru, zachęcała mnie, widziała moj potencjał Pochodziłam parę razy, ale moja matka, jak zwykle musiała wtrącić swoje trzy grosze… Rezultat był taki, ze korzystajac po raz kolejny z mego poczucia winy i musu przypodobania się jej poszłam na płatne, beznadziejne, dołujace . znienawidzone studium …… bankowosci i finansow…..(!!!), ktorego, po roku płacenia i cięzkiej pracy na czesne nie skończyłam bo wolałam umrzeć niz tam chodzić… ja chyba nigdy tego nie przeboleję, a nabardziej trywialne w tej historii jest to, ze jej matka zrobiła jej to samo, posyłajac ja do budowlanki zamiast do liceum, o co ma do niej zal podobny do mojego… o ironio losu…i nie mówcie mi, ze im nikt nie powiedział, że źle robia, dobrze o tym wiedzą…buuuuuuuuuuuuuuuuuuuu…..:(

            pepa
            Uczestnik
              Liczba postów: 792

              Milcia, własnie o to mi chodzi – ja tez chciałam byc dobrą córką, ale za Chiny nie umiałam sie nauczyc, no poprostu nie i juz….o co tu chodzi?

              Anonim
                Liczba postów: 182

                Niektórzy są prymusami od podstawowki , ja osobiscie znam kolezanke, nawet była moja "przyjaciólką", która miala zawsze swiadectwo z czerwonym paskiem , uczyła sie zarywajac nocki tylko dlatego by nie być bitą i by matka była z niej dumna , bo jak dostała nie daj boze 4, a juz 3 to matka nie odzywala sie do niej przez tydzien ! Ojciec jej alkoholik . Mieszkałysmy koło siebie i siedziałysmy w jednej ławce od 1 do 8klasy ale nigdy mi nie pomogła w lekcjach. Jak dostałam od niej lepsza ocene robiła to co jej matka z nią , nie odzywała sie do mnie prze tydzień .To samo było jak np. sciełam włosy , bądz kupiłam sobie nową bluzke ,itp. tydzien ciszy.Była przeokropnie zazdrosna. Przez co odizolowała sie od ludzi. Została sama jak palec. Jeszcze cztery lata temu smiała do mnie napisac list, bysmy odnowiły przyjaźn.Jeszcze mi chciała męża zwinąć wtedy jeszcze chłopaka. Jak jej list wysmarowałam co wtedy czułam, wylałam z siebie to wszystko czego nie potrafiłam wtedy okazac a dusiłam w sobie. Ulżyło mi i spokój nastał. 🙂 A ja niestety nie mialam czasu na nauke byłam czwórkowo-trójkowa . Ale dałam sobie rade. Moja matka zmuszala mnie zebym poszla do zawodówki-to był horror!! Ale ja wybralam liceum ekonomiczne bylo strasznie ciezko. Ale sobie radziłam.Ekonomia to nie jest moja mocna strona. I mam złe wspomnienia. Było mi ciezko bardzo sie uczyc po w pierwszej klasie liceum zmarł mój ojciec i po prosru zgasłam na całego. 🙁 W podstwówce tez bylo strasznie bo zamiast sie uczyc to zajmowalam sie ojcem ktory wracal wstawiony. 🙁 Bardzo często myslałam sobie , że lepiej by mi było w domu dziecka. 🙁 To był ciezki czas. Ale dawałam rade tylko dlatego ,ze mnie tam nie było. Byłam oderwana od rzeczywistosci.Uratowaly mnie mechanizmy obronne 🙂 Jak to dobrze ,ze mialam to koło ratunkowe. Teraz juz mi nie jest potrzebne 🙂

                Edytowany przez: zizazou, w: 2011/03/10 22:52

                Edytowany przez: zizazou, w: 2011/03/11 17:40

                milkaa
                Uczestnik
                  Liczba postów: 136

                  Odpowiedź na to pytanie znajdziesz chyba w swojej własnej wypowiedzi…:

                  „Byłam ciągle tak zajęta przetrwaniem, i tak pewna swojej marnosci i ufoludztwa, ze nawet nie pomyślałam, ze mogłabym normalnie się uczyc. „

                  Muma
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 179

                    Oj Pepa jakże podobna mamy historie..dla mnie szczytem marzen też bylo studium o profilu artystycznym, kierunek plastyczny. Spora grupa ludzi z mojego roku szła póxniej na ASP lub inne studia, a ja wyszłam za mąż…zaj..scie… Nie chce sie uzalać,bo jestem juz tym zmęczona..tym bilansem zysków i strat…dlaczego tak dużo strat,cholercia.
                    Niesty też w domu nie zmotywowano mnie do dalszego kształcenia, mam całe życie narzekałą,jak to przez ojca się nie rozwinęła,a ojciec, ze przez mame nie skończył studiów. I tak użalając się nad sobą nie widzieli swoich dzieci i ich potrzeb. Moze jednak warto spojrzec na siebie tu i teraz – wybrać sdudia zgodne z tym,co lubimy robić, aalbo przynqjmniej w inny sposób rozwijac swój potencjał – kursy i szkolenia.
                    Przyznam szczerze,ze mój blady zapał do dalszego kształacenia /miałam dwa podejścia na studia/ blokował trochę mąz, bardzo wykształcony człowiek, kóry uważał,że mój talent wystarczy, studia beda dla mnie stratą czasu….oj nienajlepszy doradca

                    pepa
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 792

                      Tak, to prawda, i własnie o to mi chodzi, skad czerpie się tę siłe, ktora mowi, ze jesteście w stanie sie nauczyc i być dobrymi uczniami?

                      milkaa
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 136

                        Mi osobiście nic takiego nic nie mówiło. Nie zastanawiałam się nad tym nigdy, to był mój psi obowiązek…
                        Wiara w to, że mogę być dobrym uczniem? Mimo wielu nagród i wyróżnień nigdy o sobie nie myślałam, że jestem dobrą uczennicą, wręcz przeciwnie – uważałam się zawsze za najgorszą. Nie wiem, może przez to się tyle uczyłam?
                        Teraz, mimo studiów na dobrej uczelni, nadal czuję się jak skończona kretynka, jak największy głupek.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 53)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.