Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jestem DDA i zdradziłam partnera po 14 latach

Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
  • Autor
    Wpisy
  • marzenka214
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Cześć, jestem DDA. Mam 31 i odkąd pamietam wiecznie się boje i żyje w strachu. Nie mogę się w ogóle odprężyć. Mam za sobą długi epizod bezsenności i choruje od 17 roku życia na Hashimoto. W 2022 (jakoś na wakacje) zmieniłam prace na IT. Mój partner był ze mnie mega dumny. W grudniu tego samego roku pojechałam na integracje i poznałam kolegę z pracy z którym (przy pracy zdalnej) miałam romans. Zakończyłam go na koniec maja 2023. Z moim partnerem mieszkamy jako koledzy? Nie wiem jak to nazwac nawet. Żałuje tego i katuje się do dziś, za to co zrobiłam. Mam myśli samobójcze. Mieszkam na 4 pietrze i mam chęć wyskoczyć albo wziąć tabletki i się nie obudzić. Tak, tu jest 100% moja wina, ale może napisze jak od 2-3 lat wyglądał mój związek z mojej perspektywy. Ja w swoim pokoju, on w swoim i każdy na kompie. Nawet nie spaliśmy razem ze względu na moje problemy ze snem (on chrapie, a ja potrzebuje ciszy). Chłopak się starał i chciał wziąć drugi etat żeby kupić Nam dom, a ja wiecznie narzekałam „małe mieszkanie” „słabe wynagrodzenie” etc etc. Seksu nie było od ponad roku chyba albo więcej. Ja ciagle powtarzałam, ze nie chce dzieci ani ślubu. Teraz jak na to patrzę z perspektywy czasu to dzieci nie chciałam bo bałam się, ze będą DDA jak ja. Mój ojciec jest pijakiem. Jezdzi tirem, a jak wraca to pierwsze co wypija kilka piw. Czasami się boje, ze ktoś do mnie zadzwoni, ze zmarł w tirze. Mama siedzi sama w domu i ma epizody depresji. Nie pracuje… tzn pracuje na wsi latem. Wracając do mnie: bałagam mojego partnera żeby mi wybaczył. Chce się dla niego zmienić, ale wiem tez, ze on potrzebuje czasu. Możecie mnie zwyzywać… proszę Was o Wasze opinie. Muszę z kimś pogadac bo zwariuje zaraz

      abcd
      Uczestnik
        Liczba postów: 171

        Spoko, jeżeli chcesz i jesteś w stanie się zmienić, to Twój partner powinien mimo wszystko się cieszyć. Wybaczenie jest jego obowiązkiem, więc o to akurat nie musisz żebrać( chyba że martwisz się o niego, że nie jest w stanie wybaczyć- to rzeczywiście smutek rodzi), ale czy zechce się pojednać i żyć dalej przy Tobie- tu już obowiązku raczej nie ma. I tu musi podjąć decyzję w wolności i odpowiedzialności (nie ma co się dziwić, bo wymagałoby sporo siły nie ulec załamaniu, jeżeli znów byś się puściła, bo takie wieści potrafią złamać człowieka. Poza tym, czy przy jakieś sprzeczce będzie potrafił nie wypominać przeszłości- to też trudność).
        A co do seksu to wiadomo- tylko po ślubie i w otwarciu się na potomstwo (z miłości). Przed związkiem małżeńskim jest po prostu niegodne człowieka.
        Nie ma co popadać w rozpacz i dać się pomiatać błędom i grzechom, bo dalej masz możliwość zostać świętą. Tylko odejść od nieprawości i powrócić na drogę prawości- czyli normalne życie (czyli w zgodzie z nauką Chrystusa).

        Johnny88
        Uczestnik
          Liczba postów: 4

          Witaj Marzenka
          <p style=”text-align: justify;”>Ja w pierwszej kolejności jestem ciekawy co Ciebie skłoniło do romansu z wymienionym kolega z pracy. Był to tylko impuls czy wydawało Ci się ze czujesz coś do niego? Co myślałaś w danym momencie gdy to sie zdarzyło po raz pierwszy? Może że przez wszystkie życiowe przykrosci, teraz Ty sie odegrasz na życiu, losie i ludziach?</p>
          Czy nie zastanawiałaś się wówczas w ogóle nad potencjalnymi wyrzutami sumienia które będą cie mogły trapić? Po prostu pozwoliłaś się bezrefleksyjnie ponieść?

           

          Ja osobiście uważam, że taki związek teoretycznie nie ma raczej szans w dłuższej perspektywie. Sam zostałem podobnie potraktowany i nigdy tego nie potrafiłem przepracować do końca. Tkwiłem jeszcze jakiś czas w tym bo wydawało mi się że kocham oraz ze strachu przed samotnością

          marzenka214
          Uczestnik
            Liczba postów: 3

            Wiesz co, myślałam tylko i wyłącznie o sobie. Wyrzuty mam ogromne i męczą mnie codziennie. Nie chciałam się na nikim odegrać za to co mnie spotkało w życiu jako dda. Kierowała mna głupota i egoizm. W moim obecnym związku w ogóle nie rozmawialiśmy od dawna i nie spaliśmy razem… tak jak napisałeś: było to bez refleksji i strasznie nieprzemyślane. Prosiłam już na kolanach z milion razy naprawdę…

            aktywny187
            Uczestnik
              Liczba postów: 83

              Stało się, i już nie ma co się obwiniać , bo nic z tego dobrego nie wyniknie. Możesz sama zacząć pić. Trzeba się zastanowić dlaczego do tego doszło. Może dostałaś czułość, akceptację, zrozumienie.

              Pijak to nie ciekawe określenie pogardliwe, lepsze alkoholik. Samo picie to nigdy nie jest problem. Problem jest zawsze zachowanie pod wpływem alkoholu.

              marzenka214
              Uczestnik
                Liczba postów: 3

                Picie jest problemem. Jedno piwko raz na tydzień to nic.. ale jak się wypija 10 dziennie przez 2 tygodnie urlopu codziennie to ogromny problem…

                 

                abcd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 171

                  Aktywny187, nie do końca zgodziłbym się z Tobą odnośnie tego, że pijak i alkoholik są zamienne, bo jednak chyba jest tak, że pijak i alkoholik są innymi określeniami na stan uzależnienia od alkoholu. Pijak to stan o krok od alkoholizmu i pijak jest jeszcze w stanie funkcjonować bez alkoholu, jako tako. A alkoholik to już stan/człowiek, który wpoił w siebie uzależnienie od alkoholu na tyle, że wymknął mu się alkohol spod kontroli i „żyje” w odurzeniu sam przed sobą i innymi.

                  Udanego dnia

                  dda93
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 595

                    Marzenka,

                    Ciekawą boczną furtkę oferuje Ci tutaj religia. Bo jeśli żyłaś w związku niesakramentalnym i zdradziłaś, to w świetle dogmatów religijnych nie zdradziłaś, tylko popełniłaś grzech przeciwko szóstemu przykazaniu z dwoma różnymi osobami, jedną mającą mimo wszystko chyba dobre intencje (Twój partner), druga niekoniecznie (kolega z pracy).

                    A teraz przechodząc do preferowanej przeze mnie ogólnoludzkiej perspektywy: Zdradziłaś. To jest fakt. To był Twój związek i to jest Twoje życie.

                    Nie możesz teraz od nas oczekiwać, żebyśmy sprawili, żebyś poczuła się z tym dobrze, pogłaskali Cię po główce i powiedzieli, że słusznie postąpiłaś.

                    Czy gdybyś kogoś zabiła, to też napisałabyś o tym na forum – żebyśmy od Ciebie zabrali wstyd i poczucie winy z tego powodu?

                    To, że czujesz się z czymś źle, to czasem bardzo zdrowy objaw. Sygnał alarmowy a zarazem wskazówka.

                    Nie ma w tej chwili tłumaczenia, że jestem DDA, że tata pije, mama ma depresję, a ja mam Hashimoto. Co to w ogóle za marne wymówki?

                    To jest TWOJE życie i TY właśnie w nim nabruździłaś.

                    Samobójstwo nie jest rozwiązaniem, bo byłoby jedynie formą niedojrzałej ucieczki przed odpowiedzialnością.

                    Jako okoliczność łagodząca może brzmi to, że nie zabiłaś związku, który miał się świetnie, tylko – sądząc z opisu – od miesięcy był już w stanie agonii (dlaczego jednak nie zakończyłaś go w uczciwy sposób, wcześniej? czego się bałaś?).

                    Czy myślisz, że Twój przyszły partner będzie happy, kiedy się dowie, że zdolna jesteś do takiego typu zachowań? Że będzie w stanie Ci zaufać? A przede wszystkim: czy Ty będziesz w stanie wybaczyć i zaufać sama sobie?

                    Zdrada to coś, o czym Twój były partner może wkrótce zapomni. Ale za Tobą ten smród może się ciągnąć przez resztę życia.

                    Czy trzeba z tego powodu jęczeć i rwać szaty, czy przekreślać siebie? Nie.

                    Moim zdaniem czas zakasać rękawy i brać się do roboty, Dziewczyno! Przyznać się do błędu – bo wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i nieuchronnie je popełniamy. Spróbować w swoim charakterze usunąć ten defekt, który sprawił, że w danej sytuacji zachowałaś się tak, a nie inaczej.

                    A może Ci w tym pomóc konkretnie podjęta terapia. Żebyś nie musiała już za parę lat mówić „Zrobiłam to i tamto, bo jestem DDA”. Tylko, żebyś mogła powiedzieć „Jestem DDA, ale pracowałam nad sobą i lista tych cech w większości już mnie nie dotyczy”.

                    Johnny88
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 4

                      Cześć Marzenka,

                       

                      Rozumiem, tak jak ktoś już napisał, stało się i tego nic nie zmieni, a już na pewno żadne, autodestrukcyjne myśli czy posunięcia.

                       

                      Trzeba szczerze, otwarcie, obiektywnie i stanowczo przeanalizować sytuację i porozmawiać. Może w obecności osoby trzeciej – psychologa, mediatora po prostu kogoś neutralnego.

                      Trzeba moim zdaniem teraz podejść do tematu, jakkolwiek to zabrzmi, zadaniowo. Z mojego punktu widzenia jest to niestety coś w rodzaju choroby która się wkradła w ten związek. Teraz trzeba ustalić czy jesteście wspólnie razem ja NAPRAWDE pokonać i wspólnie wiesc dalej szczęśliwe życie. Jeśli się okaże że raczej nie to najlepszym.rozwiazaniem dla obojga będzie możliwie najszybsze, możliwie bezbolesne, zamknięcie tego rozdziału i rozpoczęcie na nowo.

                      Takie jest moje zdanie. Daj znać jak sprawa wygląda i się rozwija

                       

                      Powodzenia

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.