Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jestem dziewczyną chłopaka z syndromem DDA

Przeglądasz 1 wpis (z 41)
  • Autor
    Wpisy
  • ZgrzytaczZebow
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      To może ja się tutaj podepnę żęby nie tworzyć nowego tematu,
      jestem lub raczej byłem (w chwili obecnej ciężko powiedzieć) z dziewczyną która jest DDA.
      Znamy się już około trzech lat z czego ponad połowę tego czasu jesteśmy/byliśmy ze sobą. Pochodzi ona z domu w którym pije głównie ojciec ale tak naprawdę brakuje tam jakiegokolwiek pozytywnego wzorca rodzica na którym mogła by polegać jako dziecko (no i w sumie teraz też).
      Poznaliśmy się przez wspólnego znajomego, z którym była wcześniej w związku, który ją bardzo ukształtował (z racji młodego wieku oraz dużej różnicy lat pomiędzy nią a tym chłopakiem czerpała od niego garściami) a jednocześnie odizolował od całego świata. Straciła wszystkich znajomych i całe jej życie kręciło się wokół tego chłopaka. Ich rozstanie było oczywiście dla niej bardzo ciężkie i przez około pół roku wyciągałem ją z tego dołka. W naszym związku raz było lepiej, raz było gorzej głównie z tego powodu że oboje jesteśmy bardzo upartymi osobami i zawsze chcemy postawić na swoim niezależnie od tego jak błaha to sprawa. Zawsze jednak jedno z nas odpuszczało i dogadywaliśmy się poprzez rozmowy. Nie wiem czy to jest miłość bo w sumie ciężko zdefiniować mi słowami to uczucie – dla jednych jest to historia o księciu i królewnie z bajki a dla mnie jest to raczej zaufanie/zrozumienie/troska o drugą osobę. W przeszłości ciężko przeżyłem licealną miłostkę która kompletnie wyleczyła mnie z romantycznego, wyidelizowanego podejścia do miłości.
      To od niej dowiedziałem się że istnieje coś takiego jak DDA bo wcześniej tak naprawdę ciężko mi było zrozumieć niektóre z jej irracjonalnych dla mnie (w tym czasie) zachowań.
      Dopiero po tych paru latach i po kilku naprawdę niepotrzebnych, mocnych kłótniach które były powodowane głównie przez moją zaborczość i bezpodstawną zazdrość zacząłem powoli starać rozumieć się to co ona czuje i czym się kieruje. 95% jej znajomych są to mężczyźni z którymi utrzymuje mniej lub bardziej intensywne kontakty lecz wydaje mi się, że generalnie chodzi tu raczej o zainteresowanie innych osób którym nigdy nie potrafiła się nasycić i niesamowicie ją kręciło. Oczywiście na początku byłem cholernie zazdrosny i bardzo mi to przeszkadzało ale po jakimś czasie zrozumiałem, że trzeba ufać drugiej osobie a trzymanie kogoś na smyczy to ostatnia rzecz jaką powinno się robić w związku. Inna sprawa to jest to, że nigdy nie dała mi podstaw do tego aby być o kogokolwiek zazdrosnym co rekompensowałem sobie czasami wymyślaniem na siłę zarzutów przez co wychodziłem na końcu idiotę :D.
      W większości sytuacji jej zachowanie pokrywa się z tym co robi podręcznikowa osoba z DDA.
      Im bardziej chciałem zmusić ją do tego aby zrobiła coś ze swoim życiem które, według mnie w pewnym momencie stanęło w miejscu, tym agresywniej reagowała.
      Większość decyzji które podjęła do tej pory a dotyczyły jej życia (wybór szkoły średniej, wybór kierunku studiów) to raczej decyzje które były podejmowane po to aby zadowolić inne osoby a nie po to aby zadowolić ją samą.
      Dopiero w ostatnim czasie zaczęła uczęszczać na mitingi DDA oraz znalazła sobie zajęcie które mam nadzieję pozwoli jej się spełnić. W końcu zaczęła robić coś dla siebie a nie dla innych i byłem z tego powodu naprawdę szczęśliwy, ale z powodu natłoku własnych spraw i stresu z tym związeneknie miałem w sumie okazji z nią szczerze o tym porozmawiać.
      Jedną z moich wad jest to, że lubię 'wygodne życie’ czyli jeżeli wszystko jest OK to przestaję się starać. Ona wręcz przeciwnie – cały czas chce próbować nowych rzeczy, ustalać sobie nowe granice i je przełamywać. W sumie chciałbym mieć takie podejście do życia bo żałuję czasu który marnuję wiodąć takie łatwe życie ale na taką zmianę potrzeba oczywiście czasu i motywacji.
      Jakiś czas temu (kompletnie znikąd) stwierdziła, że chyba chce się rozstać bo sama nie wie czy to co obecnie do mnie czuje to strach przed samotnością czy prawdziwe uczucie.
      Nie wie czy mnie kocha bo nie potrafi kochać siebie i najpierw musi się nauczyć tego. Chce poznawać swoje granice a nie może robić tego będąc ze mną bo boi się że w pewnym momencie zostanę zraniony. Ja z drugiej strony pluję sobię w brodę, że nie włożyłem w ten związek 100% siebie bojąc się kompletnie zaangażować i starałem się zachować minimalny dystans aby nie zostać zranionym. Jeżeli to skończy się w tym momencie będę miał do siebie żal do końca życia, że mogłem zrobić coś inaczej/lepiej. Wiem, że nie była to dla niej prosta decyzja i że walczy ze sobą gdyż cały czas jak sama mówiła ma nadzieję że zostaniemy razem ale boi się czy to dobra decyzja. Po tym jak mi oznajmiła, że chce się rozstać przegadaliśmy dobrych kilkanaście godzin i ona cały czas chyba balansuje na granicy niepewności. Nie wiem czy będę w stanie do niej kiedykolwiek wrócić jeżeli teraz odejdzie. Czuje że teraz gdy zaczęła coś robić ze swoim życiem pierwszą rzeczą którą z niego wyrzuca jestem ja.
      Nie wiem czy chcę od Was uzyskać odpowiedź na to czy powinienem o nią walczyć, pewnie sam się boję tej odpowiedzi niezależnie od tego jaka ona będzie.

    Przeglądasz 1 wpis (z 41)
    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.