Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jestem świadoma problemów i WEGETUJĘ…

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
  • Autor
    Wpisy
  • wanttobreakthecircle
    Uczestnik
      Liczba postów: 12

      Cześć,

      Niedługo skończę 28 lat i dopiero od niedawna jestem świadoma, że problemy, z którymi się zmagam w życiu codziennym, nie pojawiły się znikąd (oraz nie są od dziś) i mają swoje podłoże w moich doświadczeniach z dzieciństwa.

      Całe życie wydawało mi się, że sama radzę sobie świetnie – nie potrzebuje niczyjej pomocy. W wieku 18 lat opuściłam rodzinny dom i wyjechałam do innego miasta na studia, sama bez znajomych, bez przysłowiowego grosza przy duszy – studiowałam dziennie na bardzo wymagającym kierunku, pracowałam w każdej wolnej chwili, i tak udało mi się skończyć uczelnię. Poszłam dalej – rzuciłam się w wir pracy na dwa etaty, ukończyłam w tym czasie studia magisterskie, różne kursy kwalifikacyjne. I wiecie co? I utknęłam. Niby cieszę się, że poradziłam sobie w kwestii zawodowej, bliscy mi mówią, że wykonałam kawał dobrej roboty, że są ze mnie dumni – ale ja umniejszam sobie swoje osiągnięcia, ciągle myślę, że mogłam zrobić o wiele więcej. Jedyny plus to taki, że jestem niezależna, ale… czuję jakbym wegetowała. Wstaję codziennie rano, bo mam obowiązki zawodowe. Tylko praca trzyma mnie w ryzach – dlatego pracuję na dwa etaty, żeby zająć sobie maksymalnie czas. Jeśli zdarzy mi się dzień wolny (max 4 w miesiącu) to spędzam je zazwyczaj w łóżku, bo nie widzę sensu w życiu, nie mam po co wstać.

      Przez pewien czas wypierałam z siebie wszystko co z moim dzieciństwem związane. Nie pamiętam praktycznie nic do 9 roku życia, czy to normalne? Próbowałam nie utożsamiać się z „tą małą dziewczynką” – współczułam jej, ale to nie byłam już ja. Teraz jestem „dorosła”, „sama panuję nad swoim życiem” itp.
      Oj, jak bardzo się myliłam. Im jestem starsza, tym jestem bardziej świadoma tego co się dzieje w moim życiu – że to wszystko nie jest normalne, nie powinnam iść przez życie czując się tak, jak się czuje – czyli nijak(?). Osiadłam. Nie chce zmian. Boję się ryzykować, by polepszyć swoją sytuacje. Nie potrafię podejmować decyzji – uciekam od tego, odkładam na ostatnią chwilę, nie chce zmian. Wszelkiego rodzaju zobowiązania mnie przytłaczają.

      Mam 28 lat i nigdy nie byłam w prawdziwym związku. Jasne, spotykałam się z chłopakami, te relacje trwały latami, ale to nie były związki, wszystko było bez zobowiązań. Decyduję się tylko na takie relacje, bo stronię od zaangażowania, a moim największym lękiem jest odrzucenie. Myśl, że ktoś może mnie opuścić, porzucić – paraliżuje mnie.

      Czyli w relacjach damsko-męskich naprawdę kuleje, za to wszystkie uczucia przelewam na przyjaciół – to moja rodzina od lat – są wspaniali, ale zauważyłam, że nawet ich panicznie boję się stracić, czasami panikuje przy najmniejszym sporze – więc daję od siebie 110%, nie oczekuje nic w zamian, nigdy nie mówię o swoich oczekiwaniach – a później czuję zawód i kwestionuje czy jestem dobrą przyjaciółką i czy zasługuję na to, by ktokolwiek się dla mnie starał.

      Przez długi czas miałam ogromny żal do rodziców za to jak wyglądało moje życie. Wydawało mi się, że już się z tym pogodziłam, ale jednak okazuje się, że siedzi to we mnie za głęboko. I nawet jeśli jestem świadoma dlaczego zachowuję się w określony sposób – walczę z tym, ale nie potrafię tego zmienić.
      Staram się nie winić rodziców, bo oni też mają swoje wewnętrzne demony i dopiero od niedawna potrafię ich zrozumieć – życie jest cholernie trudne, niekażdy jest na tyle silny psychicznie, że potrafi te trudy codzienności udźwignąć.

      Myślę już od dłuższego czasu o psychoterapii. Byłam już kiedyś nawet zapisana na wizytę, ale zrezygnowałam – akurat miałam lepsze dni i pomyślałam, że może jednak spróbuje poradzić sobie sama – jak zawsze. Ale z biegiem lat widzę, że chyba nie da się tego samemu przepracować, choćbym niewiadomo jak mocno się starała.

      Naprawdę nie chce, żeby życie mi przeleciało przez palce. Nie chce, żeby definiowało mnie dzieciństwo. Chce żyć normalnie. Naprawdę myśle, że po tym co przeżyłam i jak daleko zaszłam, jestem w stanie to zrobić, ale nie wiem czy zostało mi jeszcze na to wystarczająco mocy. Wydaje mi się, że zużyłam już jej cały zapas, że już nie mam siły więcej walczyć… Czemu innym normalne rzeczy przychodzą tak naturalnie, a ja muszę o każdą z nich toczyć wewnętrzny bój?

      Ehh.. przepraszam za te turbo długie wypociny! To mój pierwszy post tutaj… Nie mówię o tym na co dzień, bo… mało osób to zrozumie. Ale tutaj chyba znajdzie się garstka osób, która może przechodzi te same rozterki… lub udało jej się z nimi uporać.

      Nie liczę, że ktokolwiek dobrnie do końca, ale jeśli znajdzie się taka osoba – to proszę chociaż o jeden uśmiech, jedno miłe słowo – to naprawdę wystarczy i poprawi mój dzień.

      joanna.b.g
      Uczestnik
        Liczba postów: 51

        Witam Cię ,Wantobreakthecircle

        Myślę już od dłuższego czasu o psychoterapii. Byłam już kiedyś nawet zapisana na wizytę, ale zrezygnowałam – akurat miałam lepsze dni i pomyślałam, że może jednak spróbuje poradzić sobie sama – jak zawsze. Ale z biegiem lat widzę, że chyba nie da się tego samemu przepracować, choćbym niewiadomo jak mocno się starała.

        Naprawdę nie chce, żeby życie mi przeleciało przez palce. Nie chce, żeby definiowało mnie dzieciństwo. Chce żyć normalnie. Naprawdę myśle, że po tym co przeżyłam i jak daleko zaszłam, jestem w stanie to zrobić, ale nie wiem czy zostało mi jeszcze na to wystarczająco mocy. Wydaje mi się, że zużyłam już jej cały zapas, że już nie mam siły więcej walczyć… Czemu innym normalne rzeczy przychodzą tak naturalnie, a ja muszę o każdą z nich toczyć wewnętrzny bój?

        Ehh.. przepraszam za te turbo długie wypociny! To mój pierwszy post tutaj… Nie mówię o tym na co dzień, bo… mało osób to zrozumie. Ale tutaj chyba znajdzie się garstka osób, która może przechodzi te same rozterki… lub udało jej się z nimi uporać.

        Nie liczę, że ktokolwiek dobrnie do końca, ale jeśli znajdzie się taka osoba – to proszę chociaż o jeden uśmiech, jedno miłe słowo – to naprawdę wystarczy i poprawi mój dzień

        Kłopot w tym wszystkim – ja na początku swojej drogi tez uważałam , że cały Świat jest normalny i Wszyscy  dokoła mnie radzą sobie super tylko ja jakoś odstaję , nie pasuję etc… – No powiem tak nie można wejść w cudze buty życiowe więc nie można przekonać się – czy cudze buty będą wygodniejsze – a pozory , to tylko pozornie wygląda Inni świetnie sobie dają radę … Myślę , że tego nie da rady zmierzyć i zważyć = ludzkie losy = każdy człowiek , każda jedna dusza to tak naprawdę oddzielna życiowa historia i próby porównywania siebie do innych zawsze to rozbicie głowy o ścianę życiową .

        Gdy człowiek wreszcie „odkrywa” swoją własną historie – z lukami w pamięci lub bez nich – nigdy nie jest to w kontrolowanych warunkach – zwykle dopada to w najmniej odpowiednim momencie życia … Gdy już jakoś się ustali co to takiego jest – to jeszcze trochę wody w Wiśle upływa nim „dojrzeje się ” do terapii – czyli działania = działanie to nic innego jak reanimacja własnej duszy. Niestety to wymaga ogromnej cierpliwości , chęci i zgody wewnętrznej no i otwarcia nieco głowy i duszy na zmiany – bo jest masa nauki … bo człowiek uczy się wszystkiego od nowa . Powiem Ci może na własnym przykładzie – ja zajarzyłam duużo później że jestem DDA – wiedziałam całe życie że coś jest na rzeczy tylko nie umiałam tego nazwać … , wpadłam w  wir pracy na tym polu czułam się pewnie przez wiele lat … Później gdy zaczęłam rozkładać na czynniki pierwsze swoje życie – dotarło do mnie – nie dam sobie rady sama i zaczęłam ganiać po lekarzach szukając jakiegoś rozwiązania …. lecz cały czas nie koniecznie chciałam przyznać się przed samą sobą co się działo i jak … i dlaczego … Łatwiej było zająć się wszystkim na około niż ogarnąć własną duszę … Gdy pierwszy raz „rozbiłam głowę w gabinecie psychologa” zdałam sobie sprawę , że warto ustalić jakieś priorytety  czyli co jest dla mnie samej ważne co chcę od życia etc… żeby to ustalić i zrobić miejsce w duszy po prostu spisałam wszystko co pamiętałam od dzieciństwa … – nie zawsze jest to możliwe – z powodu kalibru tego co człowiek ukrywa przed samym sobą … Później gdy jakoś tam dusza przestała płakać – pomyślałam jak odzyskać choć ociupinę czasu dla siebie – sposoby odpoczynku – coś bardzo ważnego . Wszystko to co człowiekowi sprawia przyjemność – dla jednego to muzyka inny to książka jeszcze inny to spacer…. Nigdy , ale to nigdy nie robi się wielkich kroków – założenie to maleńkie kroczki takie na zasadzie dziś spróbuję wyjść na spacer , albo : przez 30 min posłucham fajnej muzyki …. Gdy Znajdziesz na siebie sposób – odpoczynek – to pozwoli Ci otworzyć się na jakiekolwiek zmiany … Wtedy taka decyzja o terapii będzie miała rację bytu – bo wtedy gdy odrobinę głowę i dusze „wyciszysz ” (nie chodzi o zagłuszenie tylko o ukojenie płaczu w duszy – ja to tak nazwałam – bo gdy człowiek odkrywa przeszłość jest przerażony …. Demony ciągle go dopadają – gdy człowiek zda sobie sprawę , że to TYLKO i AŻ demony przeszłości – a  przecież przeszłość – to było ale nie znaczy że jest i będzie – to każde z Nas decyduje czy przeszłość ma rządzić naszą przyszłością ) Gdy człowiek ” uspokoi nieco duszę ” wtedy terapie (odpowiednie) mają racje bytu bo na terapiach uczą od nowa wszystkiego … Tak trochę było ze mną – ja bardzo długo wałkowałam przeszłość nie pozwalając  na zaistnienie przyszłości i teraźniejszości – demony przeszłości robiły ze mną co chciały – dosłownie i w przenośni … Teraz jestem dojrzałym człowiekiem , ale teraz uczę się na własnych błędach i to pod okiem specjalistów …

        Można , naprawdę można wyjść na prostą … Ja też mówię , że to bardzo trudna i wyboista droga … lecz walkę o samego siebie warto zawsze podejmować – i tu nie jest ważne kiedy to nastąpi (chodzi o to żeby ją w ogóle podjąć – a nie żeby po raz enty samego siebie karać dodatkowo – bo nie umiem czegoś tam zrobić … – do tematu warto podejść – no cóż dziś mi się nie udało wyjść na spacer , przeczytać książki albo znów sprzątała gruntownie mieszkanie ( i tak już posprzątane) – lecz jutro jest nowy dzień – jutro zacznę od „przywitania się w lustrze ze swoim odbiciem ” zacznę od dobrego śniadania , pójścia do pracy a po pracy np.: pójdę na spacer do parku lub przez pół godziny poczytam książkę siedząc na ławce w parku  …. Te pierwsze 15 min czy pół godziny robienia czegoś tylko dla siebie pozwala odzyskać odrobinę spokoju dla duszy a to dla odmiany daje miejsce – na terapię na naukę czegoś fajnego = czyli jednym słowem to nic innego jak danie sobie samemu pozwolenia na zrobienie czegoś czego od lat nie robiło się nigdy …. bo zawsze było wszystko tylko nie czas na własną duszę i własne „ja” …Pozwolenie samemu sobie na coś innego to tylko i aż pozwolenie na zmiany – pozytywne zmiany 

        wanttobreakthecircle
        Uczestnik
          Liczba postów: 12

          Dziękuję bardzo za odpowiedź!
          Zgadzam się w 100%, że znalezienie czasu na „własne ja” to dobry krok.
          Mam lepsze i gorsze dni, ale im więcej uda mi się zrobić dla siebie, tym łatwiej mi się żyje. Czasami nie warto spieszyć się do pustego domu po pracy, tylko po to, żeby wturlać się do łóżka – więc od jakiegoś czasu staram się właśnie praktykować spacery, trenuję też na siłowni w wolnym czasie, robię jakieś małe rytuały typu szczotkowanie ciała na sucho – wiem, brzmi to jak błahostka, ale sam fakt, że udało mi się wdrożyć to regularnie do mojej codzienności to dla mnie nie lada sukces.

          To nie tak, że myśle, że ludziom wokół przychodzi wszystko łatwo. Odkąd osiągnęliśmy pewien wiek ze znajomymi, coraz więcej rozmawiamy też na poważne tematy i naprawdę zdaje sobie sprawę, że bardzo dużo ludzi przeszło jakieś traumy w dzieciństwie, z którymi się zmaga do dziś.

          Bardziej chodziło mi o to, że jestem teraz w takim wieku, gdzie moi rówieśnicy świetnie sobie radzą z obowiązkami dorosłego życia – mieszkania, leasingi, własne firmy. Sukcesywnie polepszają swoją sytuacje, realizują stawiane sobie cele i idą do przodu.

          A ja stoję w miejscu. Z powodu nieumiejętności podejmowania decyzji, a może też ze strachu przed nieznanym, porażką…

          Wcześniej nie odczuwałam z tego powodu dyskomfortu, ale teraz naprawdę chciałabym to zmienić. Chciałabym iść do przodu. Nie chodzi o jakieś super szybkie tempo, powoli swoim rytmem – ale mimo wszystko do przodu.

          Czy Pani udało się „ogarnąć własną duszę”? Czy to terapia była tutaj kluczowa?

          joanna.b.g
          Uczestnik
            Liczba postów: 51

            Chyba wygodniejsza forma to po imieniu (byłoby fajniej bo słowo „pani” brzmi bardzo poważnie a ja w sumie nie czuje tych swoich lat …

            Co mi pomogło ?, czy ogarnęłam się ? Hm,  to bardzo trudne pytanie bo tak naprawdę ogarniam się codziennie (każdego dnia ) … mam swoje rytuały w stylu codziennie o jednej porze staram się jeść przynajmniej jeden posiłek ( soboty i niedziele to stałe pory posiłków wszystkich ) w tygodniu jest różnie w zależności jak idę do pracy (ale zjadam wszystkie posiłki – mówię o tym bo nie zawsze tak było ) spacery też jest to stały punkt programu dnia ( rano przed praca lub po pracy chociaż w trakcie powrotu do domu … dłuższa droga ale jest fajowo )książka , muzyka i hobby ( które troszkę przez przypadek odkryłam – szydełko i tworzenie biżuterii – nauczyłam się cierpliwości – której kiedyś było jak na lekarstwo ) Książki czytam np. wracając z pracy , muzyka to świetna rzecz w codziennych zwykłych obowiązkach.

            Co do terapii : tak naprawdę dopiero teraz w tym roku trafiłam na taką dedykowaną ( czyli współuzależnienie + DDA/DDD) – w trakcie okazało się , że wbrew temu co sądziłam ( i otoczenie ) mam tylko i aż nerwicę ( temat do ogarnięcia ) . Terapia sama w sobie – tak naprawdę w tym moim ogarnianiu (samodzielnym- bo do tego roku tak naprawdę przez pechową wizytę u psychologa próbowałam ogarnąć wszystko sama – co mi z tego wyszło ? Jeszcze więcej ograniczeń tak naprawdę , jeszcze więcej czasu poświęciłam na rozkładanie siebie na czynniki pierwsze … no i tez temat „strachu przed podjęciem decyzji kluczowych ” był wałkowany… niby mogę … ale tak naprawdę nie mogę bo coś tam .. coś tam … się wydarzy … Na życie trochę patrzyłam jak przez okno – niby wszystko na wyciągnięcie ręki … no ale … ta szyba – człowiek czuje zapach, smak , ciepło – gdy słońce świeci lecz nie potrafi ruszyć z miejsca .. to dokładnie tak wygląda.. Co do Ludzi samych w sobie (znajomi) mam ogromny dystans ( trochę na wszelki wypadek … śmiesznie to brzmi ale to trochę tak wygląda … ) to trochę wina samego życiowego doświadczenia i trochę też bagażu z dzieciństwa … Terapie pomagają poukładać przeszłość .. i zwykle jest ich kilka bo problemy jakie Każdy z Nas ma są przeróżne … trochę działają jak brakujące drogowskazy – bo każdy człowiek żeby funkcjonować potrzebuje drogowskazów.

            Drogowskazy to nic innego jak np.: podpowiedzi to i to zrobiłaś błędnie bo to i to źle zinterpretowałaś a rozwiązanie to np.: 1 .. 2… 3.. mając dwie czy trzy możliwości człowiek zaczyna myśleć … otwiera się na różności i dzięki temu można podejmować nowe fajniejsze decyzje … Tak trochę ja podchodzę do tych swoich terapii i do ogarniania się . Życzę Ci i Wszystkim aby choć dali sobie szanse na coś nowego … i życzę Wszystkim spokojnych Świat Pozdrawiam serdecznie Joanna

            wanttobreakthecircle
            Uczestnik
              Liczba postów: 12

              Dobrze, Joanno, bardzo mi miło!

              Czyli widzę, że poszłam w dobrą stronę z takimi moimi codziennymi rytuałami. Mi też to pomaga. Staram się nie wybiegać w przyszłość tylko powoli, dzień po dniu, pracować nad sobą.

              Twoja historia mówi, że przeszłaś już długą drogę i włożyłaś w to mnóstwo pracy. Mam nadzieje, że mi również się uda i zacznę to wszystko „ogarniać”.

              ”… Na życie trochę patrzyłam jak przez okno – niby wszystko na wyciągnięcie ręki … no ale … ta szyba – człowiek czuje zapach, smak , ciepło – gdy słońce świeci lecz nie potrafi ruszyć z miejsca .. to dokładnie tak wygląda.. „

              Pięknie to ujęłaś. Utożsamiam się totalnie z tym co napisałaś! Dokładnie tak się czuje.

              Myślę, że powoli dojrzewam do terapii. Naprawdę chcę się pozbierać do kupy. To forum jest bardzo pomocne, przeglądanie postów i czytanie doświadczeń innych ludzi, daje mi przeświadczenie, że nie jestem sama i że jeszcze może być lepiej!

              Dziękuje Joanno za odpowiedź! Również życzę spokojnych świąt! I życzę powodzenia na dalszej drodze do lepszego jutra!

              joanna.b.g
              Uczestnik
                Liczba postów: 51

                To forum jest bardzo pomocne, przeglądanie postów i czytanie doświadczeń innych ludzi, daje mi przeświadczenie, że nie jestem sama i że jeszcze może być lepiej!

                Dzięki takim miejscom jak to w Internecie można mieć choć namiastkę tego : nie Jestem Sam (Sama ) z tym ogromem różności … (przecież nie fajnych ) na tym Świecie . Tu tez są informacje na temat terapii – w różnych miejscach na terenie Polski no i mityngi … to tez fajowe miejsca (Mityngi – to coś w rodzaju grupy samopomocowej – czyli ludzie tacy sami ja ja czy Ty w różnym wieku i z różnościami z przeszłości i na różnym poziomie ” ogarniania duszy ” Takie spotkania dają właśnie troszkę podpowiedzi – w stylu drogowskazów …

                Tu na forum też jest masa osób piszących … więc samo to, że jest jakiś tam kontakt daje wiele rozwiązań – możliwości rozmowy to jest tak naprawdę ogromny plus … Bo przecież pisanie to forma rozmowy tylko trzeba „chwilkę ” poczekać na odpowiedz…

                Myślę , że małe kroczki życiowe to jest najbezpieczniejsze rozwiązanie bo i kontakty międzyludzkie można ułożyć i powoli bez „szoku termicznego” można ogarniać powoli życie … Kiedyś tam miałam wrażenie że mnie ktoś w gorącej wodzie wykąpał i że muszę wszystko robić na wczoraj … dotarło do mnie – to nie tędy droga – to trochę jak z nauka oddychania : człowiek rodzi się już z tą umiejętnością i później nie myśli nad tym że trzeba oddychać żeby żyć … Tak – tylko jak ciągle się gdzieś biegnie to już nie jest oddech tylko zapowietrzenie z językiem na brodzie … a gdy człowiek ciągle zachowuje się jak na wyścigu nic a nic mu nie wychodzi … bo spieszy się … jakby jutra nie było …

                Tak jutra nie ma lecz jest tu i teraz .. Tu i teraz jak coś ma się zrobić to trzeba do tego przyłożyć się jak należy a nie po łebkach … A jutro rano jak się człowiek budzi to trochę zaczyna się na nowo wszystko … i w tym „wszystkim ” przede wszystkim trzeba pamiętać o sobie o swoim ja … Jeśli samemu się o siebie nie zadba to kto to ma zrobić …. Odrobina egoizmu … w tej kwestii jest ważna . Więc zwyczajnie jak już odkryło się że „ja ” jest pokaleczone to trzeba pozwolić temu „-ja ” na uleczenie … czyli po prostu posłuchać odrobine siebie … Z czasem gdy zaczyna brakować odpowiednich drogowskazów , odpowiednich podpowiedzi człowiek sam z siebie zaczyna szukać odpowiedniej drogi do uzdrowienia . Trzymam za Ciebie kciuki , żeby wszystko dobrze poukładało się …

                dda93
                Uczestnik
                  Liczba postów: 624

                  Droga Autorko tego wątku,

                  Dla mnie wszystko to brzmi znajomo: niski poziom energii, problemy z poczuciem własnej wartości, wrażenie inności, kłopoty z nawiązywaniem bliskich relacji…

                  Brzmi jak klasyczny opis nie leczonego DDA…

                  Przypomina mi to sytuację, gdy do zaprzyjaźnionej z rodziną internistki poszedłem jako nastolatek po lekarstwa na smutek i nerwowość. A ona się tylko uśmiechnęła i nie przepisała mi nic.

                  Bo na tą chorobę są inne lekarstwa 🙂

                  joanna.b.g
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 51

                    Właśnie bo to nie jest CHOROBA – tylko „choroba ” a tak naprawdę to tylko syndrom …, zaburzenia … wszystko tylko nie choroba …

                    Z jednej strony fajowo … bo to nie choroba – ale z drugiej na grypę – jest lek , nawet na Alzheimera – pracują usilnie nad lekiem , na część nowotworów – też … lecz na leczenie duszy – leku brak .. bo DDA/DDD to jest chora dusza …- pamięć tego co było nieszczęściem i tego jak unikać tych nieszczęść …a nie tego co fajowe i dobre… W dorosłym , życiu już człowiek nie wie często co to taka zwykła radość …. Kontakty międzyludzkie to powielanie jakiś chorych scenariuszy – bo … brak zdrowych fajnych rozwiązań ….

                    Nauka życia na nowo – czyli „osławione ” terapie – to pozbycie się złych nawyków i nauka nowych zdrowych . Tu niestety nie ma miejsca na leki czy „złotą tabletkę ” na wszystko ale za to jest miejsce na masę pracy nad sobą .. Gdy praca zaczyna przynosić efekty , wtedy człowiek zastanawia się nad tym jak zorganizować sobie bezpieczną przestrzeń dla siebie samego … bo niechcący odkrywa, że miejsce w którym jest nie koniecznie jest git – dla niego samego … I znów odwieczne pytanie : gdzie do licha jest to moje miejsce w Świecie ….?

                    Pelnanadziei
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 12

                      Kochana, a może warto zacząć od książek? Kiedy ja w wieku ok 25 lat zdałam sobie sprawę że coś jest nie tak ze mną, pod względem relacji z partnerem, zaczęłam o tym czytać. Najpierw w internecie, a później znalazłam wiele świetnych książek związanych z DDA, z powrotem do swojego wewnętrznego dziecka. Kiedy zobaczyłam że faktycznie jest to mój problem, zdecydowałam się na terapię, której nie żałuję, a wręcz mam żal do siebie że zbyt szybko ja przerwałam, bo poczułam się „zdrowa”. Właśnie czekam na termin do terapeuty i nie moge się już doczekać wizyty 🙈🤭

                      joanna.b.g
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 51

                        Warto wspomnieć – poza materiałami teoretycznymi – czyli książki (tu na forum są info. gdzie i co jest dostępne na rynku ) , poza terapia (psychologowie , psychoterapeuci) są jeszcze grupy wsparcia – co prawda przez pandemię jest ich naprawdę bardzo mało … Kiedyś … w takiej Warszawie (mieszkam pod W-wą i na grupy jeździłam do W-wy ) takich miejsc było bardzo dużo – każdy mógł znaleźć odpowiednią grupę dla siebie : były takie ,

                        • w których przewodnią myślą była wiara , (niestety opacznie zrozumiana wiara w Boga…czyli cos w stylu kółka różańcowego … – przepraszam za porównanie ale spotkania przypominały wręcz sektę ….)
                        • były takie , które przerabiały 12 kroków ( te grupy, też za bardzo mi nie pasowały – kiedyś zastanawiałam się dlaczego grupy wsparcia i terapie DDA są tak silnie powiązane z AA – bo terapią dla DDA to najpierw ustalenie nałogów i pozbycie się ich później dopiero zaczyna się centralny „program ” Ogarnianie” dotyczące DDA – czyli sedno spraw wszystkich jest na samym końcu terapii … Kiedyś tam trafiłam do takiego miejsca – terapia dla DDA –  nie mam nałogów w stylu alkohol , narkotyki … Nigdy nie cięłam się … więc po prostu dobiło mnie to co było w trakcie … lecz co nieco zostało w głowie bo dzięki temu załapałam dlaczego inni wpadają z deszczu pod rynnę … Tylko w takim razie powstało pytanie dlaczego ja uchroniłam się … jakim cudem nie wpadłam w uzależnienia .. tylko tak wszystko na żywca … – niestety nie dotrwałam do końca … terapii z powodu: nie mogłam zwalniać się ciągle z pracy na spotkania ..z psychoterapeutą .. Lecz sporo z tamtego czasu wyniosłam dla siebie .
                        • były grupy wsparcia – mieszane towarzystwo i wiekiem i płcią ..bardziej te spotkania przypominały po prostu spotkania w grupie znajomych … – to najbardziej było fajowe … bo można było pogadać (oczywiście jakieś ramy były zachowane i porządek spotkań )… Ludzie czuli się nieco swobodniej … 

                        Teraz po pandemii wiele miejsc zniknęło … nawet Poznańska – W-wa tam były grupy dla DDA i AA nawet to miejsce znikło … więc teraz tak naprawdę zostało tylko forum .. no i tyle … 

                        Mam nadzieję że może grupy wsparcia odrodzą się … bo to były fajne dobre rzeczy … bo spora gromada z Nas funkcjonowała właśnie dzięki grupom … troszeczkę to były stałe punkty spotkań … a teraz znów wielkie nic … i tylko „pisadełko” zostało 

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.