Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Joga kundalini a PTSD
Otagowane: joga kundalini, PTSD
-
AutorWpisy
-
A nie lepiej zapisać się na masaż relaksacyjny zamiast te kuntacośtam? Albo jeszcze lepiej poprosić żonę?
Albo po prostu przytulać się więcej z żoną i czułości więcej? To też sprzyja zdrowieniu.
Albo jazda dopasowanym rowerem, do tego jedzenie więcej cukru/węglowodanów, mniej białka i tłuszczu, i dobre nawodnienie poprawi krążenie, dotlenieni, zredukuje kortyzol przez co sen będzie głęboki.
Ale tak naprawdę to do zdrowia organizm wraca dopiero, gdy zaczyna się żyć w prawdzie, czyli m. in. zaczyna się od zawierzenia Bogu w Trójcy Jedynemu. Inaczej to wszystko płytkie i na chwilę.Ramoiram, cześć!
Moje doświadczenie z joga kundalini jest ograniczone – byłam na wyjeździe z grupą jogi kundalini i ćwiczyliśmy tam parę razy dziennie. Na co dzień uprawiam jogę Iyengara – spokojne, niedynamiczne ćwiczenia, skupione na oddechu podczas trwania danej asanie.
Joga kundalini zaskoczyła mnie swoją zwyczajnością (spodziewałam się większego odjechania w stylu new age’u). Odrobina klimatu była faktycznie przy śpiewaniu mantr – mnie osobiście wyprowadzały one z głowy i kierowały w stronę wspólnoty (podobnie jak śpiew w kościele), nie powodowały natłoku myśli. Każdy ma inaczej.
Rytm tych ćwiczeń mi sprawiał przyjemność. Faktycznie można lekko przy młynkach odlecieć , układ nerwowy działa tutaj intensywnie. Ćwiczenia dawały mi też niezły wycisk fizyczny. Jednak po wyjeździe nie wróciłam do jogi kundalini – bardziej przekonuje mnie spokój trwania w asanach, jest mniej cukierkowy dla mnie. Chodzi o to, że w kundalini miałam muzyczkę, rytm nadawany sztucznie i wiele takich ozdobników jak mantry etc. Iyengar ze swoją asceza jest dla mnie bliżej ciała i duszy, a mniej efekciarski.
Natomiast co do ptsd i innych przypadłości – na pewno padły tu już wartosciowe rady co do działania pod kierunkiem terapeuty. Można z nim dokładnie omówić też zajęcia jogi i Twój stan wtedy, poszukać rozwiązan. Na pewno dobrze że siebie w tym obserwujesz. Np. otwarte oczy czy gotowość do przerwania ćwiczenia żeby nie narazić się na silny flashback – to brzmi rozsądnie.
Moim zdaniem ćwiczenia fizyczne są bardzo ważne i jeśli znalazłeś sposób ćwiczenia który Tobie odpowiada to świetnie. Zwłaszcza jeśli dostosujesz go do Twoich potrzeb. Z pewnością porozmawialabym też z prowadzącym, że masz taki wgląd i trochę odmienne potrzeby (otwarte oczy, potrzebę pauzy, picia wody w trakcie – cokolwiek co pomaga ci zostać tu i teraz czy uziemić się).
Przytulanie do żony jest trochę z innej dziedziny – buduje bliskość i poczucie oparcia, ale nie zastąpi ćwiczeń fizycznych. Zwłaszcza w depresji to ważne że masz kotwicę jaką jest wysiłek fizyczny – w dodatki regularny.
Nie wiem czy dobrze słyszę ale mam wrażenie pewnej oceny u Ciebie – czy to ok że ćwiczę jogę kundalini a mam trudności psychiczne? Czy nie zrobię sobie krzywdy? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi – trochę musisz ocenić sam lub najlepiej z terapeutą. Bo nawet jeśli komuś to zaszkodziło kiedyś albo pomogło – trzeba się wsłuchać w siebie. A zarazem śmiało modyfikować praktykę i mówić o swoich potrzebach prowadzącemu. Próbowałeś tego? Chyba że cwiczysz sam?
Hej Kurianna,
Bardzo dziękuję Ci za odpowiedź. I pozostałym osobom również.
Chodziłem regularnie 7 lat na terapię i z niej zrezygnowałem.
Ćwiczę sam i też wolę ascetycznie, bez żadnej muzyki, w domowym zaciszu, bez mantr, zamków i medytacji. Same dynamiczne krije.
A ćwiczę dlatego, że czuję 24 godziny na dobę strach i przerażenie, i tak mam już od blisko 50 lat, więc żeby do końca już nie zwariować i nie oszaleć, a nie chcę też brać lekow psychotropowych, to właśnie ćwiczę jogę kundalini.
Joga kundalini wciągnęła mnie bez reszty. Ale po długim okresie regularnych ćwiczeń, oprócz efektu fizycznego, zaczęły pojawiać się własne te „dodatkowe” aspekty, o których napisałem powyżej.
P.S.
Przytylenia czy modlitwa w Kościele nic nie da, jeśli człowiek jest skrajnie przerażony 24 godz na dobę od blisko 50 lat.
Wydaje mi się, że yoga kundalini, to jednak praca z bardzo silnymi energiami siedzącymi w ciele. Przy rozchwianej, niestabilnej i straumatyzowanej psychice, myślę, że może to nawet doprowadzić do stanów psychotycznych. Dziwię się, że samotnie rzucasz się na takie wyzwania. Bez doświadczonego i zaufanego nauczyciela, czy przewodnika. Same Youtuby (jeśli się wspomagasz) nie zastąpią bezpośredniego kontaktu z kimś, kto ma doświadczenie. Już chyba znacznie bezpieczniejszy jest popularny mindfullness, to raczej nie może zaszkodzić, nawet jeżeli nie pomoże.
Emdr czy brainspotting też słyszałem, że w traumach pomaga, ale szczegółów nie znam.
Zobacz: piszesz że pojawią się objawy w ciele gdy ćwiczysz i fleshbacki. I to jest dobre, bo traumy masz w uwięzione w ciele i one chcą być uwolnione/ przeżyte. ALE. Jeśli masz PTSD to nie zrobisz tego sam, bo właśnie Twoje mechanizmy obronne zadziałają i zablokują Twoje ciało (gdy zaczniesz czuć coś „dziwnego” w ciele zablokuje to Twoja najbardziej instynktowna część mózgu- tzw gadzi mózg) To jest bardzo mądre, bo chroni Cię przed retraumatuzacją. Dlatego potrzebny jest tu ktoś zaufany z zewnątrz, kto zna się i pracuje z traumą. Bo w terapii samo gadanie nic nie da- musisz to w bezpiecznych warunkach uwolnić z ciała. Stąd przy PTSD zaleca się terapię polegającą na pracy z ciałem np EMDR, Somatic E. A jakie terapie przeszedłeś?
Jeszcze dodam, że bardzo ładnie ten proces opisałeś w tym fragmencie:
„<i>joga kindalini wyrywa z umysłu > to daje powrót do ciała > to daje odczuwanie ciała > szybki ruch ćwiczeń jogi kundalini powoduje pojawianie się emocji w ciele > zaczynam odczuwać mnóstwo ciężkich emocji z różnych okresów mojego życia > im dłużej ćwiczę jogę kundalini, tym emocje pojawiają się z coraz wcześniejszych etapów mojego życia > część emocji jestem w stanie przejść w czasie ćwiczenia jogi kundalini > pozostałe emocje pozostają „ </i>
I o to chodzi. Jeśli doznałeś mocnych zranień to przez ciało przejdzie fala, którą jesteś w stanie unieść w danym momencie. Próba przekroczenia siebie, zrobienie na siłę procesu (w terapii prowadzący nigdy nie powinien naciskać na więcej niż klient jest w stanie unieść) nie doprowadzi do niczego dobrego. Może dojść do retraumatyzacji, przygnębienia.
I niestety, ale u mnie nie zdarzyło się jeszcze aby pracując ciałem (ale także jednocześnie pracując z dzieckiem wewnętrznym) jednorazowo uwolniła się trauma. Czasami kilkukrotnie muszę podejść do jednej sytuacji, bo wypływają różne emocje, jakie były wtedy: np. złość, potem żal, później smutek. I to jest wg mnie ok. Ale fakt- jest to żmudna, codzienna praca. Ale co nam pozostaje? Czuję się lepiej, więcej we mnie radości a więc jest to skuteczna metoda, choć powolna. Ważne jest też to, że z jednymi zranieniami możemy samodzielnie pracować a z innymi potrzebujemy drugiej osoby.
Tak, to jest praca na lata, w zasadzie do końca życia.
Mirka,
I napisałaś bardzo ważne rzeczy,że próba przechodzenia na siłę przez swoje traumy kończy się retraumatyzacją i przygnębieniem.
Tak, teraz widzę to też po sobie, mimo olbrzymiego czasem stresu, kontynuowałem dużą ilość ćwiczeń jogi kundalini i doprowadzałem siebie do tych 2 powyższych stanów. Jednak trzeba wszystko robić w jakimś chociaż minimalnym szacunku do siebie. A nie na siłę.
I bardzo mądre było to, co napisałaś wcześniej, że w ostatecznym kontakcie z traumą, gdy chyba zagrożenie dla ukladu nerwowego jest już zbyt duże, mózg gadzi chroni przed retraumatyzacją.
To rzeczywiście, jeśli sam siebie przekraczałeś, to niepotrzebnie naraziłeś się na to . Jeśli to robimy samodzielnie to musimy mieć wewnętrznego dorosłego lub inaczej mówiąc obserwatora. W terapii tym dorosłym jest terapeuta- to on tego wszystkiego pilnuje. A gdy robimy to sami- to w swoim wnętrzu musimy mieć taką część siebie, która widzi co przeżywa dziecko ale tym dzieckiem nie jest. Na początku to może być trudne, ale mistrzami stajemy się po iluś powtórzeniach- podobnie jest w każdej innej dziedzinie życia 🙂
Zobacz, nawet jak piszesz o tych ćwiczeniach że robiłeś na siłę to pokazuje jak zostałeś „wytrenowany” do przekraczania samego siebie. Najpewniej już dzieciństwie zostałeś nauczony nie słuchać siebie i przekraczano Twoje granice.
I tak, ja też mam wrażenie że swoje zranienia będę opatrywać do końca życia. Jednak widzę drobne zmiany, które dają mi nadzieję gdy przychodzą myśli, że mam dość. Bo ten ból- on zawsze wróci, ale szybciej minie.
Trzymaj się ciepło 🙂
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 miesięcy, 3 tygodni temu przez
Mirka 221.
Dzisiaj rano już nie wytrzymywałem tych emocji, które pojawiały się w ogromnej ilości podczas ćwiczenia jogi kundalini z otwartymi oczami.
I chyba po 2 tygodniach, dzisiaj znowu ćwiczyłem z zamkniętymi oczami. I wstąpiła w mnie jakaś przeogromna siła, może to do jutra ustąpi. Ale po ćwiczeniach z zamkniętymi oczami stałem się jak robot, a przestałem być człowiekiem.
Owszem, w ten sposób lepiej sobie radzę w życiu, ale to jest jakieś sztuczne ta ogromna siła, jakieś nienaturalne. Nie ludzkie.
Bez ćwiczeń jogi kundalini lub z jej ćwiczeniami z otwartymi oczami nie jestem już w stanie wytrzymać i poradzić sobie w życiu. Tyle wtedy wychodzi ze mnie nieśmiałości, strachu, wstydu.
Więc zamykam oczy, ale wtedy tak jakoś skrajnie pompuję się nienaturalną dla mnie energią, że przestaję być sobą, a staję się jakimś cyborgiem. To chyba nie jest dobre, ale dzięki temu cyborgowi jestem w stanie pójść do pracy i stawić czoła trudnościom.
Ale dopiero gdy jestem człowiekiem, mogę czuć życie, ale z ogromnej paniki nie jestem wstanie puścić kontroli i ZAUFAĆ życiu, bez względu na to co ono mi przynosi.
Więc kolejnego dnia z tego niewytrzymywania swoich emocji i tego, co mi życie niesie, staję się cyborgiem. Wówczas sobie radzę, ale to nie jest życie.
Ehh…
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 miesięcy, 3 tygodni temu przez
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.