Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Już tu byłem…

Otagowane: 

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
  • Autor
    Wpisy
  • 0utsid3r
    Uczestnik
      Liczba postów: 17

      Cześć

      Jestem DDA, o czym wiem od kilkunastu lat. Nawet dawno temu zrobiłem tu wpis, ale nie mogę go znaleźć. W sumie wszystko co czuję już zostało opisane, z tym, że moja historia ma jakiś tam aspekt osobniczej unikalności. Pijąca, ale funkcjonująca matka, ojciec który nie pomagał swojej żonie, nieogarnięcie rodzeństwa, które jest DDA ale nie widzi tego problemu i nie chce sobie pomóc. No i dobrnięcie z tym w emocjonalnym bagażu do momentu, w którym chciałoby się wreszcie czuć i powiedzieć, że ma się swoją rodzinę. Dlatego widząc dużo wątków o samotności chciałem powiedzieć, że ze wszystkich złych czynników/skutków DDA to samotność jest tym najgorszym. Życie w dysfunkcyjnej rodzinie sprawiło, że izolowanie stało się dla mnie komfortem. Niestety jak człowiek wydoroślał to ten komfort stał się przekleństwem.

      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 628

        Witaj,

        Być może nasz problem wiąże się z tym, że poruszamy się od jednej skrajności do drugiej?

        Ja wychowałem się w dość dużej na dzisiejsze standardy rodzinie na metrażu, który dziś wiele osób nazwałoby kawalerką. Brak miejsca na spokój podczas odrabiania lekcji. Zasypianie przy głośno grającym telewizorze. Ognik papierosa ojca na sąsiednim łóżku w nocy, który w dupie miał to, że wszyscy inni są niepalący, bo przecież „on jest u siebie, więc może”.

        Teraz, gdy od dawna mam już lat nie kilkanaście ani nie dwadzieścia parę, mogę czytać książkę kiedy chcę, obejrzeć film kiedy chcę, włączyć muzykę kiedy chcę, siedzieć w ciszy kiedy chcę (nie licząc nieprzewidywalności zachowań sąsiadów). Tyle, że teraz mnie to nie cieszy, bo gdy spadła adrenalina walki i opadł dym, zostało miejsce na pustkę i samotność, poczucie niebytu i życia przeciekającego bez sensu przez palce.

        Jeszcze niedawno mieszkałem w innym niż mój rodzinny domu pełnym ludzi. Gdzie każda chwila samotności i spokoju dawała uspokoić emocje. Praca, w której siedzę sam, była wtedy wybawieniem. Teraz jest przekleństwem. Kilka lat temu, pracując w obsłudze klienta, wśród ludzi, nabawiłem się nadciśnienia, nadwagi i prawie cukrzycy. Teraz znów szukam pracy… w obsłudze klienta😉

        A może by tak jakoś „po środku”?

        0utsid3r
        Uczestnik
          Liczba postów: 17

          Dzięki za odzew @dda93

          Trafiłeś w sedno. Od skrajności w skrajność. Niestety druga osoba nie zawsze ma na to siłę, co doświadczyłem na własnej skórze, gdzie z poczucia bycia kochanym i jedynym zostałem tym najbardziej znienawidzonym. A przynajmniej takie napisy końcowe zobaczyłem, gdy szczęśliwsze czasy minęły. Tu w pewnym sensie zazdroszczę tym, którzy doczekali się potomstwa. Coś po nich na tym świecie zostanie.

          rafik54321
          Uczestnik
            Liczba postów: 8

            Co tu dużo mówić? Ludzie są okrutni, bezwzględni i egoistyczni.
            Nikogo nie można być pewnym na 100%, nawet rodziny czy przyjaciół których znasz całe życie.

            Czasem mam wrażenie że tzw „karma” działa odwrotnie. Im gorszym człowiekiem jesteś, tym lepszych ludzi spotykasz na swojej drodze. Im jesteś człowiekiem lepszym – tym gorszych ludzi spotykasz.
            Dlatego właśnie, najgorsze męty żyją sobie jak królowie, a ludzie którzy zasłużyli na dostatnie życie – klepią biedę.

             

            Nie wiem jak wy, ale mi wygląda to wszystko na po prostu nienaprawialne.  Bo oczywiście, my jako DDA, możemy się starać, możemy walczyć i się naprawiać, tylko że problem w tym, że zawsze ktoś inny przyjdzie i to zniszczy. Więc albo możemy się pozamykać w najciemniejszych dziurach, albo to po prostu się nie uda.

            Mary Yellan
            Uczestnik
              Liczba postów: 63

              Albo odgrodzić się murem od tych toksycznych złych. I cenić sobie tą garstkę dobrych, choćby to miała być mała liczba. 1 czy 2 przyjaciół, partner/partnerka – i na nich się skupić. By relacje z nimi, życie były dobre.

              Nie da się naprawić całego świata, można jego wycinek. Dla siebie, dla swoich najbliższych. Od złych trzeba uciekać, a nie liczyć na ich poprawę.

              Nie chodzi o taką karmę. A raczej o silną osobowość – tacy zawsze przyciągają przeważnie „słabszych”. Ci źli sami poszukują kogoś pod kogo mogą się podpiąć by wyssać energię, więc jak spotkają dobrego człowieka (to spore uproszczenie – dobrego akurat dla nich) to go niszczą. To chyba tak bardziej działa. Szkopuł w tym, żeby w porę widzieć czyjeś intencje, z czym osoby dda miewają kłopoty, bo mają problem z odczytywaniem emocji. Nie wszyscy są źli, a to, że paru okazało się takimi nie znaczy, że pozostali też tacy są, trzeba szukać całe życie i otaczać się tymi dobrymi.

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 628

                Niektórzy terapeuci używają w terapii czegoś takiego jak arkusz przekonań (na temat ludzi, świata, mężczyzn, kobiet, rodziny, związków…). Moim zdaniem bardzo przydatne narzędzie.

                Osobiście mam wrażenie, że na samych negatywnych przekonaniach daleko bym nie zajechał. Kiedyś myślałem, że wszyscy ludzie są do d… Teraz w takich sytuacjach myślę raczej, że może za słabo szukam😉

                @Outsid3r

                Czy mógłbyś rozwinąć ten temat z drugą osobą – na co nie ma siły? Bo chyba nie do końca zrozumiałem…

                 

                0utsid3r
                Uczestnik
                  Liczba postów: 17

                  Bardzo Wam dziękuję za odzew.
                  Widzicie jak to wszystko pięknie i niesprawiedliwie wygląda z jednej strony. Nie byłem i nie jestem łatwy w obyciu. Nie mam fajnego i do rany przyłóż charakteru. Z początku oczywiście, wiadomo jak wygląda początek miłości. Później, czyli po kilku miesiącach nie było już tak sielankowo. Wyszły wszystkie schematy, które nabyłem w domu rodzinnym, czyli funkcjonujący narkoman (po mamie), wybuchy agresji (po tacie). Do tego było też uciekanie z domu (czyli wrócenie do swojego lokum na noc) – w tym sensie, że mieszkałem z kobietą w mieszkaniu, które faktycznie nie było jej – co ja postrzegałem za pomieszkiwanie u niej, gdyż nie mogłem sprowadzić się ze wszystkim co posiadam. Gdy się pokłóciliśmy, coś mnie dotknęło lub zmęczyło w kłótni to po prostu ubierałem się i wychodziłem. Znaczy chciałem wyjść, a ona mnie powstrzymywała, co też prowadziło do przepychanek i sytuacji przemocowych. Pomiędzy tym wszystkim frustracja, że muszę wynajmować i płacić za inne lokum, w którym faktycznie nie mieszkam – to przekładało się na niemal obsesyjną chęć wyprowadzenia się razem z nią pod wspólny i własny dach – żeby nie mieć tej furtki, że gdy mnie coś wkurzy to nie wychodzę, bo już jestem w swojej strefie komfortu i nie mam dokąd iść. Tu oczywiście kwestia teorii, bo w praktyce mogłoby być także źle. Wkurzało mnie, że ludzie po 3 miesiącach znajomości zamieszkują ze sobą i żyją, a tutaj 3 lata i końca nie było widać patowej sytuacji. I piszę to tylko dlatego, bo szczerze do niczego innego nie mogę się przyczepić. A złe słowa które usłyszałem i przeczytałem ? Zasłużyłem sobie na nie. Choć czuję, że najgorsze nie były szczere, a pojawiły się dlatego by mnie totalnie zniechęcić i zranić tak mocno, bym już nie chciał wrócić. Rozumiem, że można było mieć mnie dosyć. Z tym też się wkurzam, że ludzie żyją ze sobą mimo nieporozumień, przy których moje wyczyny wypadają blado, ale jednak robiłem to. A teraz mogę tylko siedzieć na dupie i nieustannie ruminować na temat tego jak zniechęciłem do siebie i sprawiłem, że życzy mi najgorszego jedyna kobieta na tym świecie, która okazała mi prawdziwą miłość.

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez 0utsid3r.
                  dda93
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 628

                    A próbowałeś z nią porozmawiać, przyznać się do błędów, posłuchać co ona myśli i czuje, uzgodnić, co możecie zrobić, żeby niektóre akcje (w znaczeniu zdarzeń szkodliwych dla Was obojga) się nie powtarzały? Może jeszcze nie wszystko stracone…

                    0utsid3r
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 17

                      Próbowałem. Było kilka powrotów. Obietnice poprawy i szczera chęć by to uczynić. W tym sensie też moja obecność tutaj jest jednym z kroków ku zmianie i likwidacji złych nawyków. I może nie wszystko stracone, ale to nie ode mnie już zależy, gdyż ja boję się jej reakcji na wiadomość ode mnie, a także boję się narażać ją na kolejne nerwy, jeżeli faktycznie wszystko stracone. Nie jest łatwo napisać, hej czy nadal mnie nienawidzisz, gdy ma się wizję otrzymania pozdrowienia w stylu, że miałem się już nigdy nie odzywać, a moja sytuacja jest jej tak obojętna, że poezja 😉 I tak tu się mogę nerwowo uśmiechnąć, bo naprawdę dotarłem do absolutnego pozbawienia się godności byle tylko porozmawiała ze mną normalnie.

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez 0utsid3r.
                      Cerber
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 142

                        dda93

                        Teraz, gdy od dawna mam już lat nie kilkanaście ani nie dwadzieścia parę, mogę czytać książkę kiedy chcę, obejrzeć film kiedy chcę, włączyć muzykę kiedy chcę, siedzieć w ciszy kiedy chcę (nie licząc nieprzewidywalności zachowań sąsiadów). Tyle, że teraz mnie to nie cieszy, bo gdy spadła adrenalina walki i opadł dym, zostało miejsce na pustkę i samotność, poczucie niebytu i życia przeciekającego bez sensu przez palce.

                        Jeszcze niedawno mieszkałem w innym niż mój rodzinny domu pełnym ludzi. Gdzie każda chwila samotności i spokoju dawała uspokoić emocje. Praca, w której siedzę sam, była wtedy wybawieniem. Teraz jest przekleństwem. Kilka lat temu, pracując w obsłudze klienta, wśród ludzi, nabawiłem się nadciśnienia, nadwagi i prawie cukrzycy. Teraz znów szukam pracy… w obsłudze klienta😉

                         

                        Kiedyś pracowałem jako kierowca , sądziłem że odcięcie się od ludzi (całe dnie sam w kabinie ) tylko sporadyczne kontakty , myślałem że to będzie to ! Niestety ale nie , taka samotność i godziny na myślach które same pchały mi się do głowy , do tego stres który w znacznej większości sam sobie fundowałem niepotrzebnie , doprowadziły do tego że prawie zwariowałem . Okazało się że najlepszą pracą jest chyba dla mnie obecna (magazynier gdzie spotykam pewną ograniczoną liczbę tych samych osób  ) albo jak kiedyś pracowałem pod pewną betoniarnią (też kierowca ) gdzie byłem codziennie w domu i też ciągle te same osoby , choć tamtej i obecnej pewnych osób nie lubię i ciężko mi się z nimi dogadać , ale to chyba poczęści dobrze bo uczę się radzić w takich sytuacjach nie uciekając i nie poddając się im .

                        0utsid3r

                         

                        <div class=”bbp-author-role”>Tu w pewnym sensie zazdroszczę tym, którzy doczekali się potomstwa. Coś po nich na tym świecie zostanie.</div>

                        <div>mam podobne odczucia , bo wtedy masz dla kogo się starać . Mam znajomą która ma już dorosłego syna (znamy się z przerwami parę lat ) kiedy wyprowadził się od niej zaczęła zauważać to o czym nie raz jej opowiadałem tj. o rodzaju apatii , bezsensu działania tylko dla siebie , i wynikającego po części marazmu i zmęczenia .</div>
                        <div>A co do związków , nie miałem tak długiego jak ty , były one krótkie (najdłuższy niecały rok ) . W trzech przypadkach żałuję że nic z nich nie wyszło . Jeden (najdłuższy ) wydaje mi się po czasie że można było naprawić , w drugim przypadku …uciekłem , o trzeci za słabo walczyłem , a wydaje mi się że była tego warta .  Ostatnio …ale to gdzieś tam pisałem .</div>
                        <div></div>
                        <div>chciałem zacząć mój wpis , ale zakończę go tym że mam pewną obsesje na tle swojej samotności , ciężko mi ją znieść ale i boje się ją przełamać bo w pewnym sensie jest bezpieczna . Ale i ciągle o niej mówię , myślę … nie wiem jak to określić ale opanowała ona moje myślenie a to męczy innych i odstrasza , jak ciągłe narzekanie ( a to chyba robię )</div>

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez Cerber.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.