Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Knockin' On Heaven's Door…

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 687)
  • Autor
    Wpisy
  • Jakubek
    Uczestnik
      Liczba postów: 931

      Oczywiście, że obawiam się zacząć. Do tej pory tylko jednej osobie opowiadałem o alkoholu w domu. Nadal nawet nie jestem pewien, czy akurat ten problem jest wart aż takiej uwagi. Doceniam jednak samą ideę DDA (która jak doczytałem jest niekiedy kwestionowana), bo opiera się na bardzo konkretnej, dość łatwej do stwierdzenia przesłance – alkohol w domu.

      Próbowałem terapii, ale brakowało mi w niej właśnie jakiegoś namacalnego źródła problemów, jakiegoś niepodważalnego faktu. Interesowałem się teoretycznie takimi zagadnieniami jak depresja, borderline, Zespół niezaspokojenia emocjonalnego i inne kategorie psychiatryczne. Wszystkie one wydają mi się dość nieprecyzyjne, objawy przenikają się nawzajem, w gruncie rzeczy nie wiadomo, nad czym pracować.

      W przypadku DDA nie tworzy się takich rozmytych definicji. Jest co prawda jakiś test objawów, i faktycznie, wielu ludzi może się w nim odnaleźć. Jednak ten test traktuje trochę pobocznie. Postanowiłem skupić się na ustaleniu konsekwencji obecności alkoholu w moim rodzinnym domu. Jakie to są konsekwencje i jak dezorganizują mi życie?

      Mam wiele oczekiwań. Tak więc masz rację, obawiam się:) Jednak nauczyłem się pokonywać takie lęki. Właśnie pisanie tu to jeden ze sposobów:))

      Dopisek: ale masz jeszcze w czymś rację, lepiej się czuję z przygotowaną drogą ucieczki, unikam rzucania się w wir wydarzeń z zamkniętymi oczami i okrzykiem „niech się dzieje co chce!”, niestety takie podejście dotyczyło też związków. Takie zachowawcze podejście, nieufność, odbiera życiu radość.

      Dzięki za uwagi i pozdrawiam:)

      Just a girl
      Uczestnik
        Liczba postów: 78

        Być może w trakcie terapii okaże się, że nie kwestia alkoholu w domu jest najważniejsza, a ważniejsze okaże się to, co dzieje się w twoim wnętrzu dzisiaj i co działo się kiedyś, ale nie mogłeś prawidłowo tego przeżyć, bo nie miałeś odpowiedniej wiedzy i umiejętności. Dobrze jest zrozumieć siebie, także w kontekście swojej rodziny, tego jak funkcjonowała. Zrozumienie, świadomość tego co czujemy i dlaczego, zaakceptowanie tego, daje inne spojrzenie na wszystko. Zmienia się perspekrywa, jesteśmy silniejsi 🙂
        Tak sobie myślę, choć ja kilka miesięcy temu miałam podejście identyczne do Twojego, spróbuj nie skupiać się na oczekiwaniach, które oczywiście masz (ja też miałam). Pomyśl sobie o tym, jako szansie, żeby lepiej zrozumieć siebie. Daj sobie czas, spróbuj być wyrozumiały dla siebie. Nie czekaj na korzyści, nie wyglądają ich, nie wypełniaj planu ani swojego ani kogokolwiek innego. Będzie dobrze, zmiany się pojawią, zapewniam. Nie będziesz żałował włożonego w to wysiłku 🙂

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          Do: Just a Girl
          Bardzo pięknie napisane. Widać, że dobrze wykorzystałaś ostatnie miesiące. Gratuluję, dziękuję i pozdrawiam.

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Znam rodzinę prowincjonalnych lekarzy. W moich najmłodszych latach utrzymywaliśmy z nią kontakty i odwiedzaliśmy ich dom. Przekraczając ich próg wchodziłem do zupełnie innego, nieznanego mi świata. Życie w tym domu toczyło się spokojnym, niezachwianym i regularnym rytmem. Wszystko miało swoje właściwe miejsce, wszystko miało swój właściwy czas. W saloniku stał wielki fortepian. Na ścianach wisiały obrazy. Przeszklone biblioteczki były wypełnione książkami. Obiad podawano zawsze o tej samej godzinie. Po obiedzie obowiązywała półgodzinna sjesta, przeznaczona na czytanie książek, z których dzieci były potem odpytywane. Przekleństwo, gdyby ktoś ośmielił się je wypowiedzieć w tym domu, zabrzmiałoby jak wybuch granatu. Ten dom był precyzyjny jak szwajcarski zegarek. A ja znałem tylko dom chaosu. Zupełnie nie wiedziałem jak się poruszać w tym idealnym domu, co robić, co mówić. Czułem się jak mały, nastoletni słoń w składzie porcelany.

            Lekarze mieli kilka córek. Dziewczyny wyjechały do Warszawy do szkół średnich, a po studiach powychodziły za mąż za facetów, którzy mieli problemy z psychiką, narkotykami, alkoholem. Aczkolwiek byli to faceci z bliskiej im klasy społecznej. Rozwodziły się (albo zostawały wdowami, gdy jeden z mężów zaćpał się) i znowu wpadały w niezbyt udane związki. Nadal utrzymuję z nimi kontakt, więc nie raz, nie dwa zastanawiałem się nad tym, jak to możliwe, że wychodząc z tak ułożonego domu, tak nieumiejętnie wybierały partnerów. Dlaczego nie potrafiły zbudować dla siebie szwajcarskich zegarków?

            Trochę inwigilowałem;) historię tej rodziny i ich matka zdradziła mi kiedyś, że kiedy były małe jej mąż zostawił ją z trójką małych córeczek dla innej kobiety. Nie dopytywałem, jak to się stało, że w końcu wrócił. Zastanawiałem się jednak, czy to jedno wydarzenie mogło tak wpłynąć na losy i wybory życiowe dziewczyn. Bo niczego innego się nie doszukałem w tej rodzinie, choć też niezbyt chętnie jej członkowie rozmawiają o przeszłości. W każdym razie one nie są DDA.

            …zapomniałem jaka miała być puenta tego postu, więc na tym kończę:)

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Otrzymałem dziś list, od mojego przyjaciela La Mendozy.

              Co prawda nie potrafię sobie przypomnieć tego przyjaciela, jednak z pewnością nim jest skoro mail do mnie rozpoczął od słów „Witaj Mój Przyjacielu”. W dalszej części wyznał, że potrzebuje mojej pomocy, a ponadto „zaufania, współpracy, szczerości i obietnicy, że go nie zdradzę, jak to mu uczyniono 6 lat temu”. Otrzymałem ten list w najbardziej odpowiednim momencie, właśnie oddanego przyjaciela potrzebuję teraz najbardziej. Nie obawiaj się więc, że Cię zdradzę mój Przyjacielu. Będę Ci wierny bezgranicznie, zwłaszcza po tym, jak już przekażesz mi połowę z tych 10 milionów dolarów, które zarobiłeś w Afryce, inwestując w wydobycie gazu i ropy naftowej oraz rolnictwo a nawet astronomię – co zresztą świadczy o Twoich wielkich zdolnościach, gdyż ta ostatnia dziedzina raczej nie jest najbardziej dochodową. Prosisz zatem, żebym Ci odpisał drogi La Mendozo, gdyż chcesz przekazać mi dalsze wskazówki, abym wkrótce mógł cieszyć się 5 milionami dolarów. Czy dobrze się domyślam mój Przyjacielu, że wśród tych wskazówek zawrzesz także skromną prośbę o przelanie kilkuset dolarów na wskazane przez Ciebie konto bankowe? Nie ma się czego wstydzić Przyjacielu, to oczywiste, że wydobycie z tajnego schowka 5 milionów dolarów wymaga wcześniejszych drobnych nakładów.

              Głód miłości, bliskości, obecności drugiego człowieka, może uczynić z osoby DDA łatwą ofiarę cudzej manipulacji. DDA, w swym pogubieniu, mogą krzywdzić innych, ale równocześnie mogą też zostać wykorzystani przez wyrachowanych ludzi. Przecież tak bardzo chcą komuś zaufać, odnaleźć bezpieczeństwo, odzyskać utraconą niewinność i wiarę w człowieka. Chyba wielu DDA z obawy przed wykorzystaniem wybiera bezpieczną samotność – na przeciwnym biegunie zachowań leży skrajna łatwowierność. Jak znaleźć złoty środek między tymi postawami?

              Postanowiłem pojechać do pobliskiego miasta na spotkanie grupy działającej bez terapeuty. Może spotkam La Mendozę? Doświadczenia opiszę:)

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                Do: Just a Girl
                Hej, hej. Już nie chcesz tu pisać?
                Twoje komentarze były bardzo pomocne, nawet nie wiesz jak:)

                Pozdrawiam

                Just a girl
                Uczestnik
                  Liczba postów: 78

                  Hej, hej 🙂 Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawiłeś mi tym postem! Bardzo dziękuję 🙂
                  Chętnie podyskutuję na każdy temat, każda forma kontaku z drugim człowiekiem jest niezwykle mile widziana 🙂

                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    Jednak nie zdam relacji ze spotkania, to byłoby naruszenie reguł.
                    Powiem tylko, że przypominało bombardowanie puszystymi piłeczkami. Każde wypowiedziane przez innych słowo trafiało mnie łagodnie w brzuch albo w głowę. Czułem, jak od tych delikatnych uderzeń coś we mnie się odlepia, kruszy, wzbiera. Musiałem nieźle się spinać, żeby zachować spokój. Po wszystkim miałem wrażenie łagodnego nokautu. Mogę tylko powiedzieć, że czułem się bezpiecznie. Taka mini relacja.

                    Just a girl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 78

                      Szkoda, że nie możesz napisać nic więcej, jestem bardzo ciekawa. I tak zapytam, najwyżej nie odpowiesz 🙂 To było spotkanie, które ktoś prowadził, czy bardziej coś w stylu samopomocy? Jak Twoje obawy, potwierdziły się? Wybierzesz się kolejny raz? Czy tak to sobie wyobrażałeś?

                      Mi wczoraj wieczorem też przydałoby się takie uderzenie miękką, puszystą piłeczką 🙂

                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        Do: Just a Girl

                        Jeszcze trochę mogę napisać:)

                        Grupę mieszaną i raczej samopomocową prowadziła dziewczyna, będąca jej członkinią. Nie wiem czy miała przygotowanie terapeutyczne. Spóźniłem się, więc byłem trochę zdezorientowany. Jednak nikt nie robił z tego problemu. Nikt nie pytał kim jestem i po co przychodzę. Najbardziej uderzyła mnie panująca tam atmosfera, pełna akceptacji, serdeczności i otwartości. Czułem, że każdy nowy witany jest z przyjemnością i wyłącznie jemu pozostawia się decyzję, czy chcę dołączyć do grupy czy nie. I każdą decyzję grupa zaakceptuje. Nie było żadnego namawiania ani zniechęcania. Tak więc warunki super bezpieczne. Obawy nie potwierdziły się. Wydaje mi się, że każdy DDA może przynajmniej spróbować tej formy pomocy sobie.

                        Gorzej było po spotkaniu, bo poruszyło mnie wewnętrznie i nie wiedziałem co z tym zrobić. W sobotę dopadł mnie prawdziwy kryzys. Nie ma nikogo, z kim mógłbym o tym porozmawiać. Być może członkowie grupy rozmawiają między sobą poza spotkaniami i tak redukują napięcie. Postanowiłem jednak zorientować się co do indywidualnego terapeuty. Takie wsparcie byłoby chyba dla mnie pomocne. Mógłbym z nim ustawiać pewne sprawy, wspierać procesy zachodzące pod wypływem uczestnictwa w grupie. Myślisz, że to wskazane? Czy może grupowa i indywidualna terapia to odrębne etapy, których nie należy łączyć?

                        Chyba wybiorę się kolejny raz, chociaż termin piątkowy niezbyt mi pasuje, bo muszę wtedy wcześniej wychodzić z pracy. Mam jednak ochotę bardziej w to wejść, bo jedno spotkanie to ledwie zajawka, przedsmak możliwych zmian. Kilkukrotnie miałem ochotę popłakać sobie, co chyba jest dobrym znakiem:)

                        Podsumowując, bardzo jestem z siebie zadowolony.

                        Twój post z 7.21 wywołał u mnie w małe poczucie winy. Staram się odpisywać w chwili spokoju, a takie zazwyczaj przychodzą dopiero wieczorem. więc wybacz opóźnienie;)

                        Pozdrawiam:)

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 687)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.