Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Knockin' On Heaven's Door…

Przeglądasz 10 wpisów - od 401 do 410 (z 687)
  • Autor
    Wpisy
  • Jakubek
    Uczestnik
      Liczba postów: 931

      DDA – czego nie żałować umierając.

      5 najczęstszych przedśmiertnych „żalów” dotyczy przede wszystkim zaburzonych relacji z ludźmi.

      Próbuję przypomnieć sobie, ile takich relacji było.

      ad 1) Głównymi osobami, których oczekiwania starałem się spełnić, byli matka i ojciec (w tej kolejności). Potem ważniejsi dorośli krewni. Potem koledzy w okresie dorastania. Potem moje partnerki życiowe. Potem przełożeni. Potem klienci. Potem współpracownicy. Nie wiem gdzie umieścić swoje młodsze rodzeństwo, ale też bardzo chciałem być dla niego bohaterem, obrońcą i autorytetem. Moja zależność od tych osób daleko wykraczała poza wiążące mnie z nimi zobowiązania. Stawali się arbitrami mojej wartości, jako człowieka.

      Czy istniała jakaś ważna dla mnie osoba, której oczekiwań nie starałem się spełnić?

      ad 2) Nie przepracowywałem się, a praca stawała się dla mnie działalnością zmierzającą do potwierdzania własnej wartości w oczach innych. Miała za zadanie nie tyle przyniesienie pieniędzy i kariery, co zdobycie uznania w ludzkich oczach.

      Czy udało mi się kiedykolwiek pracować tylko po to, żeby zarobić pieniądze, bez równoczesnej walki o ludzką atencję, podziw, akceptację?

      ad 3) Nie wyznawałem szczerze ani swoich uraz, ani pozytywnych uczuć. Wybierałem zamknięcie uczuciowe, dystans, ostrożność, brak jednoznacznych deklaracji emocjonalnych. Często działałem w sposób niezrozumiały dla innych – bo nie wiedzieli, jakie motywacje uczuciowe (emocjonalne) mną miotają.

      Czy, gdybym potrafił otwierać się emocjonalnie przed kobietami, mógłbym do dziś wieść udane życie z pierwszą, którą poznałem?

      ad 4) Miałem sporo kolegów, od których odsunąłem się z powodu lęku przed porównywaniem się (oceniałem się jako „gorszy”), z powodu pielęgnowanych uraz, z powodu popadnięcia w opartą na chorym narcyzmie splendid isolation. Miałem sporo obiecujących zalążków przyjaźni męsko-damskich, które obumierały przez niepowstrzymaną seksualizację.

      Czy rozpoznałem już moją potrzebę kontaktów międzyludzkich?

      ad 5) Przez większość życia z uporem powtarzałem te same schematy (skrypty) życiowe. Od niedawna widzę ich powtarzalność. Robiłem wciąż to samo, nie odczuwając szczęścia – ale wciąż mając nadzieję, że nadejdzie. Racjonalność osła.

      Czy wystarczająco często opuszczam swoją strefę komfortu, by móc z całkowitą pewnością twierdzić, że zdrowieję?

      Napisałem też wcześniej, że źle się czuję z powodu deficytów w trzech obszarach, o których w ogóle nie wspominają umierający (pieniądze, partnerki, kariera). Coraz bardziej jednak uświadamiam sobie, że uznawanie mojego status quo za deficyt, bierze się głównie z porównywania się. Wystarczy przestać myśleć, o tym, że ktoś ma więcej pieniędzy, miał więcej kobiet, zrobił większą karierę i problem znika. Kiedy zaczynam mierzyć siebie swoją miarą, naraz okazuje się, że wszystko w moim życiu jest tak, jak ma być. Akceptuję to, co mam, miałem i zrobiłem.

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        DDA – czego nie żałować umierając.

        Zdobywanie pieniędzy.

        Przypomniały mi się sytuacje, w których podejmowałem starania o pieniądze, bez równoczesnej walki o ludzką atencję, podziw, akceptację. Miało to miejsce wtedy, kiedy pożyczałem pieniądze od rodziców. Prosząc ich o pożyczkę, narcystyczna część mojej osobowości przeżywała prawdziwe męki upokorzenia. W tych działaniach nie było nic uwznioślającego. Moje poczucie wartości spadało na dno psychicznego rynsztoka. A jednak wyciągałem rękę po kasę i to była tak naprawdę jedyna moja działalność zarobkowa, pozbawiona tych dodatkowych aspektów nadymających Ego. Niesamowite, że dopiero teraz to dostrzegam. Tu naprawdę liczyły się tylko pieniądze, żadnych psychologicznych bonusów. Psychologiczne bonusy następowały potem, wobec innych ludzi, kiedy za te pieniądze kupowałem coś atrakcyjnego.

        Osiatyński* ciekawie pisał o mentalności niewolnika. W totalitarnym ustroju, gdzie panuje podział na niewolników i wszechwładnych właścicieli niewolników – o czym w takim ustroju marzy niewolnik? O szczęściu? O wolności? O samorealizacji? Nie! On marzy o tym, żeby stać się właścicielem niewolników. Nie wiem, czy to ma jakieś przełożenie na mentalność DDA, ale wydaje mi się, że widzę związek.

        *Zapewne już wcześniej pisał o tym jakiś grecki myśliciel.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
        2wprzod1wtyl
        Uczestnik
          Liczba postów: 1177

          Branie odpowiedzialności za cudzy stan psychiczny np. w przeszłości ojca, matki oraz strach przed podległością i  oddaniem kontroli.

           

          Nawet na sesjach psycholog mòwi mi, że czyje z mojej strony pròbę dominacji i rywalizacji.

          Taka pròba z mojej strony narzucenia przebiegu sesji czyli kontrolowanie przebiegu i blokada przed poddaniem się uległości wobec terapeuty. Zaufanie, że jest tam po to aby mi pomòc a nie wykorzystać, że wie co robi, ma doświadczenie, zna moje predyspozycje, moment itp.

          U mnie nieumiejętność poddania się podległości jest związane z utartym przeświadczeniem, że takie podejście wiąże się ze skrzywdzeniem, wykorzystaniem, wyśmianiem itp.

          To spojrzenie terapeuty o przejmowaniu kontroli i dominacji otwarło mi oczy na wiele innych sytuacji to była nawet nauka języka. Przypominam sobie już kupę lat temu jak pròbowałem ustawiać tryb i zakres zajęć zamiast oddać się w ręce lektorki. (teraz to dopiero widzę)

           

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Ja na przykład miałem duże problemy z poddaniem się dłoniom masażysty lub osteopaty. Wydawało mi się, że lepiej od tych profesjonalistów znam swoje ciało i bałem się, że mogą mi coś uszkodzić nieświadomie.

            Jeszcze gorzej czułem się jako pasażer na szybkim motorze kuzyna. Kiedy pędził wiejskimi asfaltowymi alejami czułem, że zupełnie nie mam kontroli nad sytuacją. On jeździ na motorze od kilkudziesięciu lat. Zaczynał jako wczesny nastolatek. Mimo to nie umiałem mu zaufać. Wtulałem się w jego plecy i modliłem, żeby to już się skończyło.

            Czasem też w bliskiej relacji z drugą osobą, kiedy wyczuwam, że robi się zbyt przyjaźnie i u tej osoby rodzi się wobec mnie autentyczna sympatia (dotyczy to również męskich przyjaźni) „lubię” wprowadzić jakiś element dystansujący, odsuwający tę osobę ode mnie, wyznaczający granicę bliskości  – jakiś chłodny komunikat na kształt ostrzegawczego smagnięcia szpicrutą. To też forma zachowania kontroli.

            2wprzod1wtyl
            Uczestnik
              Liczba postów: 1177

              Zwròcę jeszcze uwagę na podejście do pieniędzy i pracy.
              O ile znane jest zagrożenie chciwości i takiego ciągłego nienasycenia lub ucieczkowo albo dla nieczystych intencji np. chęci kontrolowania czegoś lub kogoś o tyle przegięcie w drugą stronę i takie podejście na zasadzie fałszywej pokory a nawet można by powiedzieć takiego ukrytego narcyzmu gdzie dla ukrycia i wytłumaczenia braku wzięcia odpowiedzialności lub zwykłego lenistwa takie osoby stosują wytrychy na zasadzie- nie będę jak oni (wywyższanie) goniące szczury (dehumanizacja).

              Dlatego jak ze wszystkim balans między ukrywaniem nieumiejętności wzięcia odpowiedzialności a chciwością.

              Wczytując się Jakubek w Twoje wpisy na temat pracy nie przekonało mnie uzasadnienie głòwnej motywacji do Twojego podejścia. Bo ok. czas przeznaczony na pracę i sama praca nie musi być priorytetem (nawiasem mòwiąc dla mnie jest wyłącznie narzędziem a nie wartością może też dlatego, że nie realizuję w swojej pracy żadnej misji) to jednak gdy w innym miejscu piszesz, że bierzesz zlecenie i z niego się nie wywiązujesz, bo Ci się nie chciało jest na poziomie odpowiedzialności i w mojej ocenie kamuflowanie tego podejściem i dystansem do pracy nie da się uzasadnić. Dałoby się gdybyś np. na natłok zleceń odstawiał pracę, bo np. chcesz więcej czasu spędzić z rodziną, jakieś przyjemności, obowiązki. Wzięciem odpowiedzialności w tym przypadku byłoby odmòwienie zlecenia a nie przyjęcie, niezrealizowanie z powodu odkładania i jeszcze nadpisywanie o luźnym.podejściu do pracy, bo nie.jest ona najważniejsza co.dowodzi (uzasadnienie) artykuł o rozmowach pielęgniarki z ludźmi.na.łożu śmierci. (ze swej strony wyczuwam.tam ogrom kamuflażu)

              Jest taki dobry w mojej ocenie przykład o. Zatorskiego o pysze i fałszywej pokorze gdzie ktoś chcąc pokazać pokorę staje ostatni w kolejce, ale.robi to w sposòb teatralny tak by wszyscy widzieli, że on taki pokorny i nie.pcha się jak 'motłoch’ (on lepszy, bo stanął ostatni 😉 tyle, że przy tym.zrobił teatr by wszyscy widzieli i najlepiej jeszcze pochwalili)

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                Dziękuję za opinię. Jest cenna, bo pokazuje jak mogę być odbierany.

                Czuję też lekkie rozdrażnienie, więc zapewne trafia w czuły punkt.

                Piszę z przekąsem o tym, że „nie przepracowuję się”.  Nie ma w tym wyznaniu samozadowolenia. To bardziej coming out. Ujawnienie jak rozkładam akcenty w działalności zawodowej. Że bardziej dokarmiam swoje ego, niż swój żołądek. Nie o to chodzi w pracy.

                Dlatego nie bardzo odnajduje się tych charakterystykach DDA, które podkreślają, że są to osoby:

                • sumienne,
                • odpowiedzialne,
                • pracowite.

                O sumienności pisałem już, a do dwóch pozostałych cech wrócę.

                Pisałem też o głównych motywacjach, kierujących moimi działaniami. Nie są one szlachetne:

                • poczucie winy,
                • lęk przed karą,
                • walka o akceptację.

                 

                 

                 

                 

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
                2wprzod1wtyl
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1177

                  Odpowiedzialność rzuca mi się w oczy, bo sam mam/ miałem z nią problem. Odpowiedzialność to bardzo szeroki temat i też związany z ego. W kròtkim okresie wszyscy mamy lepsze i gorsze chwile więcej i mniej chęci jednak w długim okresie bardzo łatwo wychwycić czy to byla tylko kròtkoterminowa słabość czy jednak mowa o powtarzalności.

                  Odpowiedzialność jest drażliwym tematem, bo bywa bezwględna dla nas samych trzeba mieć na nią zgodę na zapoznawanie się z tematem w innym razie najczęściej ego nam nie pozwoli.

                  Jeszcze sporo przede mną w kwestii odpowiedzialności, ale powiem Ci że odkąd zbiłem ego i podchodzę bardziej odpowiedzialnie do ròżnych zadań to w okresie roku widzę przełożenie.

                  Chcę tutaj zaznaczyć, że jest mi daleko(nie leży w mojej mentalności) jakieś dyscyplinowanie siebie chodzi wyłącznie o odpowiedzialność w tym gdy nie mogę się z czegoś wywiązać lub opòźnię to nie przeczekuję a mierzę się z tym najczęściej poprzez zakomunikowanie, informację.

                  Podam Ci jeszcze taki przykład gdzie miałem zmieniać jednego usługodawcę, bo podobno najlepszy na rynku pod względem merytorycznym, ale akurat tak się stało, że po kontakcie obiecał w poniedziałek przedstawić ofertę. Nie przedstawił, ale co ważniejsze nie dał żadnej informacji dlaczego lub na kiedy przekłada. W tym momencie niezależnie jak dobry był  nie podpisałem z nim umowy, bo skoro już na początku miał takie podejście to pewnie i przyszłości by tak podchodził. Być może straciłem super fachowca, ale dla mnie ważniejsze jest wywiązywanie się oraz kontakt gdy coś jest przesuwane lub niezrealizowane. I nie zastanawiałem się nad przyczyną czy byłem dla niego kolejnym być może nieistotnym klientem, czy miał wypadek czy może mu się nie chciało.

                  Kiedyś bym nie zwròcil uwagi na takie podejście, olalbym, ale odkąd zacząłem od tego uzależniać relacje przekłada mi się to na efekt. (być może zbieg okoliczności a być może jednak w tym.cos jest, że warto wymagać odpowiedzialności i być odpowiedzialnym-kiedys było mi to obojętne)

                   

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    Deklaracja „zbiłem ego”, zastanawia mnie. O co tu chodzi?

                    A ten dostawca może był DDA i akurat miał gorszy dzień:)

                    DDA jako szef

                    Kiedyś szybko skreślałem ludzi z powodu ich wad. Doświadczenie nauczyło mnie jednak pobłażliwości. Być może wzrastała ona wraz z uświadamianiem sobie moich własnych ułomności. Prowadząc projekty,  w których było wielu zleceniobiorców, w pewnym momencie zrozumiałem, że nie mogę liczyć na współpracowników idealnych. Ludzie są ułomni. Mają swoje słabości i „jazdy”. Potrafią zawalać. Kłamać. Oszukiwać. Naciągać. Wyzwaniem staje się takie ogarnięcie towarzystwa, by projekt szedł do przodu i zakończył się sukcesem. Jeśli coś się poważnie nie sypało, wolałem tolerować niesolidność niż wymieniać człowieka. Najczęściej wystarczyło, że wyraził skruchę i trochę mi „pokadził” (otrzymywałem zysk emocjonalny*).

                    Kosztem takiego podejścia było jednak rozluźnienie dyscypliny. Byłem zmuszony do większej uważności, kontroli, miałem poczucie, że nie mogę w pełni polegać na ludziach. Byłem też zmęczony. Brałem na siebie więcej obowiązków, niż brałbym, mając w pełni zaufaną i lojalną załogę. Przejawiała się w tym również moja niechęć do zmian, o czym pisałem. Jak już kogoś wziąłem, to miał być ze mną  do końca. Wymieniając go na inną osobę, przyznawałbym się przed sobą do nieudolności w wyborze. Poza tym nie umiałem powiedzieć wprost: nie chcę już z tobą współpracować, nie sprawdzasz się, żegnaj. Wiele osób nie rozumiało tej mojej łagodności. A to była nieudolność. Wchodziłem wobec tych ludzi w zależność emocjonalną (chociaż byłem ich szefem) i potrzebna mi była ich akceptacja, wyrazy uznania i wdzięczności. Nie potrafiłem znieść myśli, że mnie „odrzucą”, będą myśleć o mnie źle.

                    *emocjonalne zyski, to ważne podłoże moich działań życiowych. To dążenie do osiągnięcia określonego stanu emocjonalnego, często ukryte pod pozorem osiągnięcia jakiegoś widocznego celu materialnego. Na przykład zarobienie większej kwoty nie będzie celem samym w sobie, bo ważniejsze będą związane z tym splendor i podziw otoczenia (co w swym zgubieniu utożsamiałem z akceptacją). Do tych ukrytych celów oczywiście nie będę się przyznawał.

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Mam zgodę na to, że ktoś ma słabszy dzień. Istotniejsze jest, że nie wziął odpowiedzialności  choćby w postaci maila lub smsa. Przepraszam dziś nie dałem rady. Czy moze Pan poczekać tydzień?

                      Tu nie chodzi o skreślanie kogoś pod byle pretekstem, ale o to czy potrafi wziąć odpowiedzialność. Jeżeli nie potrafi już na początku to właśnie pòźniej to już brnięcie.

                      Nawet tą kwestię o doborze ekipy oraz wzięciu odpowiedzialności za rezygnację z tych osòb, ktòre nie realizują. W książce o odpowiedzialności są przykłady gdzie trzeba było wziąć odpowiedzialność i zwolnić bliskich wspòpracownikòw. (ale też to co napisałeś a więc przyznanie się, że błędnie dobrałem ludzi)

                      To się wydaje takie brutalne i bezwględne, ale wbrew pozorom ma to swòj cel i jest nim wzięcie odpowiedzialności np. za osoby angażujące się.

                      Zbić ego. To przede wszystkim zejść do poziomu ucznia, słuchacza i podejścia, że każdy nawet dziecko może dać wartościową informację, ale też nie wstydzić się uczyć, bo często jest tak, że siedząc w danej branży lata ego nam nie pozwala wròcic do podstaw. Zbić ego to analiza błędòw i przyznanie się do nich ròwniez przed innymi. Zbić ego to słuchać i mòwic prostym językiem.

                      Możesz mieć odczucie, że to takie książkowe, ale przerabiając to sobie można zauważyć, że wykładamy się na prostych sprawach.

                      Ze swej strony nie lubię układać planu (mam przeważnie ogòlny zarys) i to już jest brak odpowiedzialności. No bo ego może podpowiedzieć. To takie sztywne, sztuczne, korporacyjne i tak właśnie sobie to obtłumaczam, że plan kojarzy mi się z mentalnością korporacyjną (zauważ ile w tym wywyższania). A wystarczy sprawdzić jak się to (robienie planu) przekłada no, ale nie umiem się do tego zmusić.

                      Niestety lub stety, ale nawet badania bodaj w charakterach były przytoczone, że osoby odpowiedzialne i konsekwentne żyją spokojniej. A wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że to odpowiedzialność wymaga więcej wysiłku. (tak, ale tylko na początku, bo długofalowo jest lżej)

                      Zresztą to dlatego ludzie z nałogami mają problem z odpowiedzialnością, bo pod wpływem nałogu nie wywiązują się, zawalają.

                      I na koniec też tak robiłem, że gdy czegoś nie zrealizowałem to olewałem (na zasadzie rozmyje się po kościach, ale tak naprawdę to nie potrafiłem zmierzyć się z problematyczną sytuacją).

                      Mòwisz dda no tak, ale przecież to w ta osoba jest dorosłą i musi sama chcieć zmieniać.

                      Brzmi to ja gdybym był już taki zasadniczy na każdym elemencie swojego zycia- nie jestem, też mam słabości, ale uczę się co najmniej przygladać i przyznawać przed samym sobą nie przerzucając odpowiedzialności)

                      Czy to już jest gwarancją efektòw? Nie, ale jest jednym z wielu ważnych elementòw.

                       

                       

                       

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                      2wprzod1wtyl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1177

                        I nie piszę tego jako teoretyk, ktòry nakręcił się książką, ale widzę to na poziomie swoich relacji i wymiernych efektach poròwnawczych rok do roku.

                        Może zbieg okoliczności, ale powtarzalność  przekonuje mnie, że jednak obranie kierunku przyglądania się odpowiedzialności a raczej historycznie swojemu braku odpowiedzialności ma w tym duży wpływ.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 401 do 410 (z 687)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.