Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Knockin' On Heaven's Door…

Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 687)
  • Autor
    Wpisy
  • Just a girl
    Uczestnik
      Liczba postów: 78

      Dziękuję Ci bardzo za życzenia, a także za wstawione piosenki. Szczególnie dwie pierwsze przypadły mi do gustu, choć nie znam francuskiego. Patrzenie na ZAZ jak śpiewa wywołało duży uśmiech na mojej twarzy, płynie z tego fajna pozytywna energia 🙂 Mam nadzieję, że zdarzyło Ci się już kiedyś mieć przeczucie odnośnie przyszłości i to co dla mnie przewidujesz rzeczywiście się spełni 😉

      Słyszałam, że największe zmiany zaczynają się dziać po terapii, przynajmniej tak zrozumiałam z relacji tych, którzy swoje już zakończyli. Wszystko więc przede mną 🙂

      Kiedyś nigdy nie odwazyłabym się wymieniać tak prywatnych wiadomości na forum, gdzie każdy może je przeczytać. Obawiałabym się osądzenia i pewnie jeszcze kilku innych rzeczy. Teraz zyskałam tę swobodę, która pozwala mi się tym nie przejmować. Bardzo miłe uczucie 🙂

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Do: Just a Girl

        No to jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego:)

        Fajnie, że piosenki ZAZ Ci się spodobały. Nie jestem jakimś znawcą jej twórczości, ale mam taką ogólniejszą refleksję z nią związaną. Utwory z pierwszej płyty z 2010 r. (m.in. te dwa pierwsze), kiedy jeszcze nie byłą wielką gwiazdą, a niemalże dopiero co przestała grywać po barach i na ulicy, tchną jakąś taką autentycznością, pozytywną energią, wywołują uśmiech na twarzach słuchaczy (u mnie też). Późniejsze są bardziej wyrafinowane, mają oprawę, dopracowane teledyski, ona też jest odpowiednio „zrobiona”, poziom artystyczny zapewne też lepszy… ale ta dziecięca radość, która przenosiła się na słuchacza, jakby odpłynęła. Tak jakby „więcej” w jednej sferze, prowadziło do „mniej” w innej. Tak jakby więcej mieć, znaczyło mniej być.

        Co do mojej zdolności przewidywania. W przypadku innych osób trafiam często:)), więc masz duże szanse. Moja „wizja” była naprawdę mocna, więc musisz tylko zaglądać pod te kwitnące kasztany:))

        Nie będę dziś się rozpisywał, bo muszę jeszcze parę rzeczy na jutro przygotować do pracy.

        Pozdrawiam:)

        Just a girl
        Uczestnik
          Liczba postów: 78

          Co dokładnie masz na myśli, mówiąc o tych kwitnących kasztanach? 😉

          Widać w twórczości jest dokładnie jak w życiu, więcej mieć oznacza mniej być. Im bardziej rozprasza nas to co naokoło, ilość bodźców, zadań do wykonania każdego dnia, problemów pietrzących się na codzień, tym mniej jesteśmy obecni w każdej jednej chwili. Czytam teraz książkę „Trening uważności dla poczatkujacych” John Kabat-Zinn, autor bardzo duży nacisk kładzie w niej na przeżywanie chwili obecnej. Momentami jest to dla mnie niezrozumiała lektura, jestem chyba z natury bardzo racjonalna (racjonalizowanie jest też moim ulubionym mechanizmem obronnym, więc właściwie ciężko orzec, czy to moja natura czy wyuczony latami schemat). Mimo to jest w tej książce coś takiego, co inspiruje do spojrzenia na siebie w świecie z innej perspektywy. Kiedy skończę ją czytać pierwszy raz, od razu przeczytam kolejny, może uda mi się zrozumieć więcej 🙂

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Hmm, trudno mi powiedzieć, co to znaczy, bo przecież to była magiczna „wizja”.

            Kiedy czytam, to co napisałaś, myślę sobie jednak, że być może o to właśnie chodzi.

            O nieracjonalność i uważność. Uważnie obserwuj kwitnące kasztanowce, a zmiana przyjdzie. Przyznasz, że to proste i zupełnie nieracjonalne zalecenie:)

            Nie lekceważ „wizji”:))

            Tylko czy te drzewa jeszcze kwitną?

            Just a girl
            Uczestnik
              Liczba postów: 78

              Zgodnie z informacjami uzyskanymi w internecie, kasztanowce kwitną w maju. Stąd mam nadzieję, że twoja wizja jest jedynie symboliczna, bo wizja spędzenia kolejnego całego roku w pojedynkę, nie jest dla mnie specjalnie przyjemna.

              Co do całej reszty, mam problem z osiągnięciem czegoś w rodzaju wewnętrznej harmonii, pomiędzy tym co w sercu, a tym co mówi rozum. Lubię wyobrażać sobie to jak w reklamach TP SA, serce i rozum prowadzące wieczny dialog, ale o porozumienie między nimi bardzo ciężko. Może powiesz coś na ten temat, jak to wygląda u Ciebie? Czuję, że odebrałam Ci wątek, wcześniej pisałeś na wiele różnych tematów, a teraz wszystko zaczęło się kręcić wokół mnie, co było zupełnie niezamierzone 🙂

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                W maju… no to faktycznie trochę czasu masz do maja. Chyba że jakiś spóźnialski kasztanowiec gdzieś się ostał:)
                Z kwitnących w czerwcu znalazłem: jarząb pospolity, katalpa, robinia akacjowa i wiśnia pospolita. Może spróbuj pod nimi? Zwłaszcza katalpa brzmi obiecująco. Chociaż nie wiem, czy „wizja” da się tak łatwo oszukać:))
                Pozdrawiam

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  Co do współpracy serca z rozumem, to moim zdaniem u niepoukładanego DDA nie są w stanie współdziałać te organy nad produkcją zdrowego i dojrzałego uczucia. Wszystko rozmywa się pod wpływem niekontrolowanych emocji. Jednak sądzę, że poukładana osoba (nawet DDA) ma duże szanse na świadome i konsekwentne przejście drogi od zauroczenia (zakochania) i pożądania do dojrzałej wypracowanej miłości – przy wzajemnym przenikaniu się tych stanów. Trudno to jednak osiągnąć bez terapii i tej uważności, o której czytasz.

                  Just a girl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 78

                    Wiesz, ja nie tylko miłość miałam na myśli, w takim znaczeniu, o którym pisaliśmy. Zauważyłam, dzisiaj chyba tak naprawdę zdałam sobie z tego sprawę, że w moim sercu mieszka dużo strachu. To jest strach przed niespełnieniem marzeń, przed samotnością, przed tym, że stracę to wszystko co osiągnęłam i wrócę do punktu wyjścia, który nie był przyjemnym miejscem. Ten strach odbiera mi spokój, dziwne, że dopiero dzisiaj to zauważyłam, wcześniej nigdy nie wiedziałam dlaczego jestem tak niespokojna, choć zawsze czułam, że jestem, nawet kiedy nie ma ku temu żadnych zewnętrznych przyczyn. Moja głowa stara się uspokajać moje serce, powtarzając ciągle mądre rzeczy wyczytane w książkach, usłyszane od innych i te, które wymyśliłam sobie sama. I ja w to wszystko wierzę, myślę o tym z przekonaniem. Ale mimo wszystko, nie potrafię przepędzić tego strachu, który mieszka w moim sercu 🙂

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Jakiś czas temu zadałeś tu na forum a raczej sobie dwa pytania :
                      Co zrobić z wewnętrznym, nieutulonym dzieckiem ?
                      Jak oprzeć się pokusie zamaskowania go różnymi sposobami ?

                      I sam sobie odpowiedziałeś na pierwsze z nich : „Chciałbym wreszcie uciszyć to dziecko, uspokoić …”

                      Jak to zrobić ?

                      Stań się dla tego wewnętrznego, skrzywdzonego dziecka takim rodzicem, jakiego cały czas pragnie. Rodzicem troskliwym, wyrozumiałym, akceptującym to wewnętrzne dziecko takim jakie jest. Pozwól poczuć mu się zaopiekowanym i bezpiecznym.

                      Bardzo często oczekujemy od osób, które nas skrzywdziły słów przeprosin. Niestety najczęściej nigdy się tego nie doczekamy. Dzieje się tak z różnych względów, a największe znaczenie ma to, że ciężko jest dostrzec własne błędy i przyznać się do nich. W relacji rodzic – dziecko dodatkowo dochodzi chyba jeszcze obawa przed utratą autorytetu.

                      Dla skrzywdzonego przez rodzica dziecko bardzo trudne jest przyznanie przed sobą, że się zostało zranionym przez najbliższe osoby, pozwolenie sobie na złość wobec ojca czy matki.

                      Prawda jest taka, że ma się prawo do gniewu i nie akceptowania zachowania innych, które nas rani, niszczy. Uwolnienie złości tak naprawdę pozwala nam dotrzeć do zupełnie innego, głęboko ukrytego uczucia – BÓLU.

                      I tutaj pojawia się zadanie dla Dorosłego Ciebie. Twoją rolą jest właśnie ukojenie, uspokojenie i zaopiekowanie się własnym Wewnętrznym Dzieckiem.

                      Czy warto usilnie starać się zamaskować wewnętrzne dziecko ?
                      Myślę, ze nie warto. Podobno w każdym z nas jest wewnętrzne dziecko. Ważne, żeby ono było w dobrym stanie psychicznym.

                      Pozdrawiam 🙂

                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        Do: Just a Girl.

                        Hej,

                        We mnie też jest dużo strachu. To chyba objaw braku zaufania – do życia w ogóle, bo przecież jakoś nas zawiodło i to bardzo wcześnie. Czy dobrze pamiętam, że pisałaś gdzieś, że o wszystko co dobre musiałaś walczyć? Wydaje mi się, że DDA przechodzą przez pewien etap zdrowienia, który wymaga walki o siebie, przywrócenia sobie poczucia sprawczości, uwierzenia, że zmiana jest możliwa, że możemy ją sobie wypracować. To etap wzmożonej kontroli uczuć, zachowań, myśli… trzeba to wszystko jakby „na siłę” ponaprawiać, poregulować, zmodyfikować. Trzeba odbywać sesje, spotkania, prowadzić dzienniczki, wykonywać zadania, itd. Może temu towarzyszyć lęk przed utratą kontroli, tego ledwo co odzyskanego wpływu na swoje życie, tego co się już wypracowało.

                        Ale myślę też, że ostatecznym celem jest właśnie odzyskanie zaufania do tego pięknego procesu, jakim jest samo życie. Nasze życie. Twoje życie. Życie każdego DDA. Chyba po to, między innymi, w idei DDA tak podkreśla się istnienie jakiejś wyższej siły (Boga, innej Istoty lub wybranego odpowiednika). Ta wyższa siła jest przeciwieństwem intensywnej autokontroli, jaką DDA musi nad sobą roztoczyć. Ta siła to coś pozaracjonalnego, czemu właśnie trzeba zaufać.

                        Przecież szczęśliwy człowiek, to nie jest człowiek, który wszystko kontroluje. Można by wręcz powiedzieć, że szczęśliwym jest ten człowiek, który wie, że niczego nie kontroluje, a mimo to ze spokojem w sercu oczekuje następnego dnia. I wierzy, że to będzie dobry dzień.

                        Myślę, że ozdrowiały DDA przypomina nieco doświadczonego kierowcę wyruszającego samochodem w daleką drogę. Ten kierowca bardzo dobrze zna swój pojazd, przepisy drogowe, trasę, swoje umiejętności, w tym zakresie nic go nie zaskoczy. Ale równocześnie zdaje sobie sprawę, że w drodze może wydarzyć się mnóstwo rzeczy, na które nie będzie miał żadnego wpływu. I mimo tego przeświadczenia jest pełen ufności, że wszystko będzie dobrze, że cało i zdrowo wróci do swojego domu. Myślę, że podróżowanie przez życie z taka ufnością, to właśnie cel DDA.

                        * * *

                        Spacerowałem dziś kasztanową aleją i zauważyłem, że drzewa faktycznie już przekwitły, są na nich małe zielone kasztanki.

                        Strach czasami może mieć czysto fizjologiczne podłoże. Zdarzały mi się kołatania serca i napady nieracjonalnego lęku np. po opiciu się kawą albo nieprzespanych nocach. Wydaje mi się jednak, że to po prostu etap Twojego zdrowienia i odzyskiwania przez Ciebie zaufania.

                        Pozdrawiam serdecznie:)

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 687)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.