Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Knockin' On Heaven's Door…

Przeglądasz 10 wpisów - od 641 do 650 (z 687)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      Jakubek napisał: Jaką rolę odgrywa tu przymus PORÓWNYWANIA SIĘ? Chęć „ocalenia”, zachowania swojego dobrego wizerunku? Dokarmienia ego? Narcyzm?

      Po dwòch ostatnich wpisach ze swej strony odrzuciłbym narcyzm. Autorefleksja, zauważanie, przyznanie, mòwienie o swoich emocjach to są te elementy, ktòre ukazałeś  choćby w dwòch ostatnich postach a osoba narcystyczna nie przyzna się.

      Albo pòjdzie w zaparte albo wejdzie w styl 'narzekajacej osoby’ jaki to świat jest niesprawiedliwy, że jej nie zauważył i ciągle jest uciskana.

      Same rysy narcystyczne mamy podobno wszyscy z ròżna siłą, ale jak rozumiem pytanie było czy to zaburzenie narcystyczne?

       

       

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        @2wp1wt (taki skrót mi się narzuca:)): Dzięki, za zwrócenie uwagi na moje cechy niepasujące do zaburzenia narcystycznego. Faktycznie, to może być jakiś głos odzywający się we mnie tylko od czasu do czasu.

        Co do rywalizacji miałem ostatnio nowy „wgląd”, że jest ona zbudowana na uczuciu lęku. Poniżej refleksje z weekendowej wycieczki rowerowej.

        DDA – blokady komunikacyjne.

        Z kim nie nawiązałem kontaktu podczas wycieczki rowerowej, chociaż pragnąłem?

        1. Facet w zbliżonym do mojego wieku, ćwiczący na tej samej plenerowej siłowni nad jeziorem.
        2. Młoda dziewczyna na rowerze spotkana na demonstracji antyrosyjskiej, w której przypadkowo wziąłem udział.

        Co mnie zablokowało przed nawiązaniem kontaktu? NAPIĘCIE WEWNĘTRZNE wynikające z poniższych stanów emocjonalnych:

        1. Nastawienie rywalizacyjne podczas ćwiczeń wobec faceta + lęk, że zignorowałby mnie lub wyśmiał, gdybym wyszedł z jakąś przyjazną „gadką”.
        2. Podekscytowanie seksualne bliskością tej rowerzystki + lek przed odrzuceniem (uznaniem za nieatrakcyjnego), gdybym okazał zainteresowanie i sympatię.

        Zatrzymując się na tym pkt 1 i podejściu rywalizacyjnym wobec mężczyzny (i mężczyzn w ogóle), widzę, że wiąże się z tym lęk przed mężczyzną, który może skrzywdzić (fizycznie, ale może tez psychicznie). Myślę, że mentalne wejście w stan rywalizacji może być swoistym mechanizmem obronnym, szacowaniem moich i jego sił, badaniem, czy sprostam ewentualnej konfrontacji. Podkreślenia wymaga też to, że na siłowni było tylko trzech facetów, żadnych kobiet (choć były w dalszej odległości), więc raczej nie wchodziła w grę rywalizacja o ich względy.

        RYWALIZACJA = MECHANIZM OBRONNY

        Obserwacja:

        1. Wobec faceta mam blokady związane z jego reakcją na moje zachowania.
        2. Wobec kobiety mam blokady związane z jej reakcją na moją atrakcyjność cielesną.

        A z kim nawiązywałem kontakt spontanicznie i bez oporów?

        • ze straszą parą na rowerach,
        • ze starszą kobietą pod kościołem.

        STARSZE OSOBY NIE PRZERAŻAJĄ MNIE.

        P.S. Starzy ludzie. Po biednych i słabych, pokrzywdzonych i zagubionych, to kolejna kategoria ludzi, których nie boję się. 

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
        2wprzod1wtyl
        Uczestnik
          Liczba postów: 1177

          Przyjazna gadka też może być elementem rywalizacji, wyczucia kogoś i w zależności od  wybadania,wysondowania odpowiednia strategia 😉

          Facet z siłowni mògłby wyczuć Twoje intencje i przed tym odkryciem może być ten pierwotny lęk?

          Na zasadzie:

          Ja Jakubek osoba wrażliwa zaraz go wyczuję i sprowadzę do parteru. Uwypukle jego słabe strony.

          To nie musi być ten scenariusz, ale wewnętrzne poczucie, że nie mam czystych intencji podchodząc i może to zostać 'wyczute’.

          Moją ciekawość wzbudza jaki cel? Podchodzenia to tego faceta? Chciałbyś się szczerze czegoś dowiedzieć, pouczyć? Chciałbyś tak po prostu luźno pogadać, bo widzisz kogoś o tych samych zainteresowaniach? czy jednak 'wybadanie’ terenu?

          Przy osobie starszej możesz się odkryć i pokazać swoją dobrą, wrażliwą, opiekuńczą i troskliwą część, ale przed facetem na siłowni? Czy przed kobietą? Może pojawić się lęk przed oceną jako 'pi.zda’ ktoś słaby.

          A cała rzecz polega na tym aby na tyle pokochać siebie i swoją osobowość by nie tylko w ukryciu widzieć jej atuty, ale w każdej sytuacji.

          W związku z tym czy aby na pewno chodzi o lęk przed odrzuceniem za atrakcyjność cielesną czy może bardziej lęk przed odkryciem np. wrażliwości?

          Tak jakoś nie przekonuje mnie, że Jakubek w wieku xxx poczuł lęk (o sile tak decydującej) przed odrzuceniem z powodu atrakcyjności cielesnej

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            W sytuacji  samotnej przejażdżki rowerowej, kiedy spotykam nad podmiejskim jeziorem na otwartej siłowni dwóch ćwiczących gości naturalnie odzywa się we mnie chęć nawiązania przyjaznego kontaktu. Nie ma w tym porywie złej czy ukrytej intencji, lecz zdrowa chęć interakcji, zbliżenia się do ludzi. To jakby koleżeństwo we wspólnej aktywności.

            Uważam, że na poziomie pierwotnych instynktów ludzie ciągną do siebie. Pragną czyjejś obecności. Pragną kontaktu. Wspólnoty. Relacji.

            Jeśli podczas samotnej wędrówki zobaczysz w dali ognisko, podejdziesz i będziesz chciał się przysiąść. I jeśli tam będzie siedział inny samotny wędrowiec, z pewnością zaprosi cię, abyś się ogrzał i poczęstuje kawą.

            Takie, mniej więcej, mam zdanie o ludziach. Nie takie, że są sobie wilkami.

            W głębi duszy bardzo lubię ludzi. Ciekawią mnie. Chcę być z nimi blisko i poznawać ich. Doceniam ich indywidualność i nie wystawiam im generalizujących ocen.

            Niestety, doświadczyłem w przeszłości sytuacji, które doprowadziły do powstania lęków i blokad. To bagaż DDA.

            Dlatego teraz trudno mi podejść do człowieka, do którego chciałbym się zbliżyć. A im bardziej chciałbym, tym trudniej.

            Odbudowanie zaufania do ludzi, to poważne wyzwanie stojące przede mną, jako DDA.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Podobną, naturalną chęć kontaktu czuję wobec kobiet. Tu jednak czystość intencji zostaje zaburzona przez seksualizację. Tak jak mężczyzna staje się potencjalnym agresorem. Tak kobieta staje się potencjalnym obiektem seksualnym. W obu przypadkach uniemożliwia to nawiązanie kontaktu opartego na bezinteresowności, życzliwości i otwartości.

              2wprzod1wtyl
              Uczestnik
                Liczba postów: 1177

                Ok, dzięki za wyjaśnienie, tak przy okazji wyszło jak bardzo się zapędziłem i tym samym odsłonił się obraz jak ja filtruję ew. spotkania z ludźmi i jak bardzo jeszcze nie wierzę, nie ufam, że ktoś po prostu ma ochotę pogadać bez ukrytego interesu.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  DDA – porównywanie się.

                  Ta wada wciąż uprzykrza mi życie. Bardzo trudno mi się jej pozbyć. Odbiera mi poczucie zadowolenia i zmusza do głupiej rywalizacji.

                  Taki cytat z mjakmama24.pl:

                  Przez porównywanie dzieci nie widzimy w nich osobnej jednostki. „Tego typu błędy wychowawcze polegają na tym, że dzieci bardzo często już od najmłodszych lat są porównywane z innymi dziećmi. Kiedy idę ze swoim dzieckiem na spacer, to porównuję je i zastanawiam się, w czym moje dziecko jest lepsze, w czym gorsze, czy rozwija się prawidłowo, czy może jest jakieś inne. Zapominam o tym, że dzieci są różne, że każde idzie swoim tempem, swoją ścieżką, że w tym samym czasie nie muszą mieć takich samych osiągnięć rozwojowych” – tłumaczy w wywiadzie dla Newserii Lifestyle prof. dr hab. Anna Izabela Brzezińska, psycholog.”

                  „Popełnianie tych błędów wychowawczych przez rodziców utrzymuje też dziecko w przekonaniu, że najważniejsza jest rywalizacja z innymi. Dlatego samo zaczyna tracić czas i nerwy na myślenie o tym, co o nim sądzą rówieśnicy i nauczyciele. Jego poczucie własnej wartości zaczyna zależeć od tego, jak widzą go inni. Skutki takiej rodzicielskiej postawy odczuwają i dzieci, które nie lubią rywalizować, i te, które rywalizację najczęściej wygrywają: nawet im cały czas towarzyszy strach, że ktoś mimo wszystko okaże się lepszy.”

                  Ta ostatnia refleksja o związku porównywania z przymusem rywalizacji jest dla mnie pewnym odkryciem.

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez Jakubek.
                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    DDA – porównywanie się c.d.

                    Osobista dzisiejsza historia.

                    Wybrałem się na mityng w jednej wspólnocie, jednak nikogo nie zastałem. Poczekałem jednak pod drzwiami i po jakimś czasie pojawił się kolega, którego nie widziałem już prawie od roku. Zrobił na mnie wrażenie zabiedzonego i umęczonego. Ubrany w jakieś dziurawe poplamione spodnie, zarośnięty, nerwowy. W tym momencie już porównałem się z nim i zrobiło mi się go żal. Poczułem, że jestem w lepszej sytuacji. Starałem się nie okazywać zbytniego  zadowolenia, żeby go nie urazić. Miałem chęć wykorzystać nieoczekiwane spotkanie na podnoszącą na duchu rozmowę. Próbowałem delikatnie wybadać jego nastawienie do dłuższego spaceru lub wstąpienia do knajpy, jednak nie podchwycił tematu. Poczułem urazę. Mimo chęci przedłużenia spotkania, nie starczyło mi odwagi, by jasno zapytać: Czy chcesz iść ze mną do knajpy? Coś w jego zachowaniu przyblokowało mnie i bałem się, że odrzuci propozycję (co byłoby dla mnie bolesne). Ostatecznie odprowadziłem go do samochodu. Szliśmy wzdłuż zaparkowanych aut, aż zatrzymał się przy luksusowym mercedesie. „To moje auto.”, powiedział. W tym momencie znowu automatycznie porównałem się z nim. Moje poczucie wartości poleciało w  dół. Moje auto nie umywa się do merca, więc tym razem wypadłem znacznie gorzej. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki straciłem zainteresowanie przedłużaniem rozmowy. „Aaa, OK! No to zdrowia i pogody ducha!”, rzuciłem i zmyłem się jak niepyszny. Przegrałem rywalizację (która odbyła się tylko w mojej głowie). Pomyślałem nawet, że pewnie z „wysokości” swojego mercedesa uznał mnie za niewartego dłuższego spotkania.

                    Tak oto porównywanie się doprowadziło do rywalizacji, w której raz wypadłem „lepiej”, a raz „gorzej” od drugiego człowieka. Wraz z wynikiem tej rywalizacji moje poczucie wartości wzrastało i spadało. Nie odniosłem żadnej korzyści z takiej huśtawki. Kolega pojechał. Dłuższej i szczerej rozmowy nie było. Pozostała tylko analiza popełnionych błędów.

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez Jakubek.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez Jakubek.
                    Jakubek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 931

                      DDA – przyznawanie się.

                      Na mityngu usłyszałem, że w Programie 12 Kroków:

                      • Kroki 1-3 mówią o nawiązywaniu kontaktu z Siłą Wyższą,
                      • a Kroki 4-5, dotyczą „przyznawania się„…

                      W tym momencie, mniejsza nawet o to, do czego Kroki zalecają „przyznawać się”. Uderzyło mnie samo słowo: PRZYZNAJĘ SIĘ. W mojej psychice dda, to słowo wywołuje sporo zamieszania. Czuję lęk, wstyd, chęć ucieczki, chęć skłamania, zatuszowania prawdy.

                      Przyznawać się, to przecież „wyznawać prawdę„. O tym, co dzieje się w domu rodzinnym. O tym, jak zachowuje się ojciec. O tym, jak reaguje matka. O tym, jak ja się z tym i ze sobą samym czuję.

                      Stawanie w prawdzie, to chyba największe wyzwanie dla dda (ale może i każdego człowieka). Jednak szczególnie dda już od najmłodszych lat uczy się budować swoje fałszywe ja. Uczy się uśmiechać, kiedy wewnątrz umiera z rozpaczy. Udaje obojętność, gdy w środku szaleją emocje. Przybiera groźną minę, w duszy kuląc się ze strachu. Udawać. Utrzymać sekret. Omerta. Nie dotykać rodzinnego „tabu”. Nie oczekiwać niczego. Zachować czujność. Nie dać się zranić.

                      Ogniska tej choroby nadal są we mnie. Najtrudniej stawać w prawdzie wobec siebie. Przyznawać się przed sobą. Choćby do tego, jak marnym się czuję. Tak bardzo chciałbym utrzymać dobre mniemanie o sobie (a tak naprawdę chodzi przecież o ocalenie dobrego mniemania innych o mnie, bo liczy się dla mnie zewnętrzna ocena). Z dzieciństwa wyniosłem przekaz, że jestem „marnym” bytem. Zdefiniował moją tożsamość. Późniejsze życie, to szarpanina w celu zaprzeczenia temu poczuciu marności. Pragnąłem udowodnić („im”), że się mylili.

                      Chyba dlatego tak rezonuje we mnie słowo „przyznawać się”. Jestem już zmęczony udawaniem. Chcę przyznać się do tego poczucia marności. Nie udowadniać. Nie kwestionować. Nie udawać i nie kamuflować. Powiedzieć sobie do lustra „Hej stary! Marny z ciebie gość! Przyznaj się, bo dobrze o tym wiesz! Na nic te twoje wygibasy i sztuczki, pod którymi próbujesz to ukryć!”.

                      I jeszcze dorzucić w stronę lustrzanego odbicia: „Hej stary! Właśnie taki marny, jaki jesteś! Wartościowy z ciebie gość! Kocham cię i chcę być twoim przyjacielem!”.

                      To słowo „przyznawać się” spina chyba cały Program 12 Kroków. Bo jest w nim i bezsilnośc z „1”, obrachunek moralny z „4” i niesienie zdrowieniowego posłania z „12”. W odniesieniu do „12”, nawet jeśli (a może właśnie tak trzeba) zacząć niesienie posłania od swojego lustrzanego odbicia.

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez Jakubek.
                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        DDA – straty finansowe.

                        Chyba w każdej wspólnocie, działającej w oparciu o Program 12 Kroków zdrowienie rozpoczyna się od uświadomienia sobie strat życiowych, poniesionych na skutek istnienia „problemu” (tu: syndromu dda).

                        Dziś niespodziewanie dotarła do mnie świadomość konkretnej straty życiowej, wynikającej wprost z mojej przeszłości dda. Ta strata dotyczy sfery finansów. Mam dużo lęków i negatywnych skryptów myślowych związanych z finansami. Staram się nie poświęcać wiele uwagi pieniądzom. Nie warunkować nimi moich planów życiowych. Raczej po prostu przyjmuję, że pieniądze „albo mam albo nie mam”. Jest to raczej infantylne niż racjonalne podejście. Generalnie w jakimś sensie „boję się” pieniędzy.

                        Dziś po raz kolejny zauważyłem, jak duże kwoty przechodzą mi koło nosa z powodu takich moich cech/wad charakteru, jak:

                        • niskie poczucie wartości,
                        • lęki społeczne,
                        • nieumiejętność wchodzenia w relacje (zawodowe, towarzyskie, partnerskie i w ogóle),
                        • niechęć do podejmowania ryzyka i sprawdzania się w nowych sytuacjach.

                        Te cechy blokują moją aktywność życiową i „zabraniają” uwalniać wewnętrzny potencjał, który jak wierzę posiadam. Dotyczy to wszelkich sfer życia. Dziś jednak odnoszę to do mojej (nie)zaradności finansowej. Dopadła mnie ta refleksja podczas kontaktu z pewnymi kwotami pieniędzy, które mogłyby być wynagrodzeniem za moją pracę… gdybym tylko odważył się podjąć pewnego zadania, na co jednak zabrakło mi sił psychicznych. Kwoty przypadły moim znajomym, którzy to zadanie bez trudu wykonali. Czułem zazdrość, frustrację i złość. Nawet wobec tych niewinnych znajomych. Dlatego, że są tacy NORMALNI! Nie mają problemu z wewnętrznymi destrukcyjnymi blokadami. Przyjęli zadanie chętnie. Mają stabilne poczucie wartości. Nie dręczą ich lęki społeczne. Potrafią nawiązywać i podtrzymywać relacje. Lubią wyzwania i nowości. W sposób naturalny przyjmują za pracę duże wynagrodzenie.

                        Dlaczego ja tak nie potrafię?

                        Zwykle zaniżam swoją zapłatę. Nie umiem o nią walczyć. Często działam bezpłatnie. Osiągam pewną „korzyść” emocjonalną, wmawiając sobie, że jestem „taki dobry” dla ludzi. Jest to jednak korzyść bardzo nietrwała. Łatwo przeradza się we frustrację, gdy porównam swoje zarobki z zarobkami kolegów. Oni potrafią docenić własną pracę.

                        Ktoś niedawno powiedział mi o wspólnotach zorientowanych na problemy finansowe: anonimowych dłużników i nawet anonimowych uzależnionych od ubóstwa! Ciekawa koncepcja. Pod uzależnienie od ubóstwa podciągnąłbym też nawyk niedoceniania swojej pracy, oddawania jej za darmo oraz przepuszczania w błyskawicznym tempie nawet dużych kwot pieniędzy. Mówi się, że dda zwykle świetnie sobie radzą finansowo, bo są nadodpowiedzialni. Moje doświadczenia z licznymi osobami dda nie potwierdzają tego. Oczywiście pewna grupa dda potrafi zadbać o stabilność materialną. Jednak wiele osób porusza się w sferze finansów chaotycznie i niezaradnie. Zwłaszcza, jeśli poza bagażem dda mają też inne uzależnienia i kompulsje – a są to wcale częste przypadki.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 641 do 650 (z 687)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.