Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Knockin' On Heaven's Door…

Przeglądasz 10 wpisów - od 671 do 680 (z 688)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      To wyobraź sobie, że jakiś Twòj znajomy, ale nie bliski jest odbiciem Twojego ojca.

      Jakbyś wtedy widział takiego człowieka? Jakbyś na niego reagował wiedząc, że pròbuje zakładać maskę chowając swoje niskie poczucie wartości? I jeszcze przy tym haczy, dowartościowane się na Tobie? (z uwzględnieniem, że nie jest bliską Tobie osobą)

      I inna perspektywa w momencie rozmowy z Twoim ojcem  unosisz się nad Wami i co widzisz? (małego wystraszonego Jakubka, ktòry reaguje zgodnie z tym co wrzuci ojciec tylko, że no właśnie to ktoś o niskim poczuciu wartości co oznacza, że nawet jeżeli inteligentny to będzie chciał udowadniać, budować swoje poczucie wartości na kimś?)

      Bardzo ciekawym rozwiązaniem było spojrzenie z perspektywy partnerki.

      Tacy jako ludzie jesteśmy, że w dwòch podobnych sytuacjach zareagujemy inaczej. Inaczej z ojcem i inaczej ze znajomym mimo, że realnie obydwòm pozostaje wspòłczuć.

      Zauważ ile energii i chęci zrozumienia i może też jakiegoś udowadniania poświęcasz człowiekowi o niskim poczuciu wartości? Głòwnie robimy to, bo to nasz bliski. Obca osoba przy takim zachowaniu i naszym zdrowym spojrzeniu nie mogłaby pewnie liczyć nawet na godzinę uwagi.

      I jeszcze taka myśl, bo to częsty błąd w takich momentach. Warto pamiętać, że bunt, pròba stawania okoniem, udowadniania jest drugą stroną zależności. Rozwiązaniem jest neutralność, ale z bliskimi trudno jest ją uzyskać.

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 967

        DDA – automatyczne reakcje

        To nie takie proste.

        Te mechanizmy są głęboko zakorzenione od czasów dzieciństwa w mózgu. Reakcja na negatywne zachowania jest często automatyczna i następuje zanim pojawi się racjonalna refleksja. To są dosłownie milisekundy. Nie ma znaczenia, czy negatywnie zachowuje się dysfunkcyjny rodzic czy obcy człowiek. W obu przypadkach ich zachowanie jest impulsem, który pobudza mózg do wyuczonych (wytresowanych) reakcji. Aktywują się stare uczucia: lęk, zawstydzenie (ewentualną obecnością innych osób), a potem złość i agresja. To bardzo pierwotne uczucia. Odzywają się w zasadzie niezależnie od tego, od kogo usłyszę, że jestem „głupcem”, „idiotą”, „nieudacznikiem” (czy też zostanę określony innym „czułym” słowem używanym przez ojca). Może jedynie zupełnie obojętna dla mnie osoba nie pobudziłaby mnie w ten sposób.

        Podobnie chyba jest z reakcją na agresję fizyczną. Jeśli wielki koleś idzie na mnie z pięściami, to najpierw czuję się jak mały chłopiec, którego tata zaraz będzie lał. Pojawia się strach, chęć ucieczki, poddania się. Dopiero po szybkim otrząśnięciu się z tych uczuć mogę reagować jak dorosły człowiek. Jest to też kwestia pewnego wytrenowania, pracy nad sobą, medytacji, terapii, itd.

        Również w przypadku słyszanych inwektyw często już potrafię zachować spokój. Pamiętać, że bezradnym dzieckiem byłem dawno temu. Umiem reagować „dorośle”.

        Techniki w rodzaju „spojrzenie z góry na sytuację”, „przeniesienia zachowania rodzica na inną osobę i zbadanie swojej reakcji”, „przyjęcie perspektywy osoby trzeciej” są dobre, jeżeli zachowuje się trzeźwość umysłu. Porwanie emocjonalne, o którym piszę, jest zaprzeczeniem trzeźwości. Jest to wg mnie podręcznikowy przypadek utraty trzeźwości emocjonalnej przez dda.

        Trochę dzisiaj zapomina się, że pojęcie DDA wywodzi się tak naprawdę ze wspólnot 12 krokowych (pierwsze grupy dda zakładali Anonimowi Alkoholicy, będący równocześnie dda). A w tych grupach pojęcie „trzeźwość” odgrywa fundamentalną rolę.

        W takich sytuacjach nie jestem w stanie przeprowadzać złożonych procesów intelektualnych. Nie jestem jednak bezradny. Czegoś się nauczyłem. Odwołuję się do ciała. Porwanie emocjonalne zawsze wiąże się z powstaniem napięcia w ciele. Zaczynam do uspokojenia oddechu. Potem lokalizuję te napięcia. Zwykle napinają się łydki, uda, brzuch, klatka piersiowa, ramiona, plecy… Sięgam do nich myślą i rozluźniam te miejsca, relaksuję je, uspokajam, mówię do nich czule, z miłością. To da się zrobić nawet, kiedy umysł szaleje. Zawsze warto zacząć od oddechu. Nawet, gdy nas totalnie nosi, jesteśmy w stanie wpłynąć na rytm naszego oddychania. Od tego warto rozpoczynać proces wracania do równowagi.

        Na pewno dużo energii poświęcam rodzicom. Wynika to główne z tego, że odwiedzam ich kilka razy w miesiącu. Widzę jednak, że moje reakcje są coraz spokojniejsze. Coraz więcej we mnie zrozumienia dla nich, współczucia, akceptacji. Coraz mniej walki o ich zmianę.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez Jakubek.
        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 967

          DDA – dar dla Rodziców.

          Smutna refleksja.

          Przez całe moje życie, to Rodzice byli osobami, którym poświęcałem najwięcej myśli. Wśród tysięcy moich dni, chyba nie było ani jednego, w którym Rodzice „nie przychodziliby” do mnie, czy to osobiście, czy jako myśli i wspomnienia, czy pod postacią innego człowieka, który aktywował we mnie „dziecięce” sposoby reagowania. Oddałem Rodzicom większość swego życia. To ogromny dar. Najpewniej przez nich niechciany, więc nie będzie podziękowań. To dar zupełnie bez wzajemności.

          2wprzod1wtyl
          Uczestnik
            Liczba postów: 1177

            Ok, masz inaczej niż ja i inaczej niż czytałem o tym, że ogòlnie jest czymś naturalnym dla człowieka, że w zależności np. od ważności danej osoby czy własnego samopoczucia w bardzo podobnych sytuacjach możemy zareagować inaczej (doprecyzuję, że temat był ogòlny i nie zajmowano się szczegòłowo dda- chodziło o wspòłczucie dla siebie, że tak bywa)

            Zgadzam się co do tego, że w danej sytuacji jest bardzo trudno nie reagować mechanizmem, ale właśnie po pierwsze takie spojrzenie z innej perspektywy jest pomocne do analizy 'po czasie’, bo tak naprawdę po długiej pracy najpierw sukcesem jest wyłapanie mechanizmòw i analiza po czasie (na tym.etspie nie ma co sobie zarzucać, że w bezpośredniej reakcji poszedł mechanizm) , dopiero pòźniejszym etapem jest właśnie przejmowanie kontroli w rozmowie np. z ojcem przez dorosłego dojrzałego Jakubka co powoli przekłada się na nie reagowanie mechanizmem(oczywiście nie zawsze, nie wszędzie i nie do zera, ale znośnie i cały czas z wyjściem awaryjnym czyli analiza po czasie)

            Akceptacja myślę, że jest o tyle trudna, że każdy syn i każda còrka chciałaby mieć rodzica jako wsparcie, czasami autorytet, partnera do rozmòw i żeby byli traktowani stosownie do wieku a u rodzin dda takiej dynamiki brak wręcz bywa odwrotnie jest podcinanie i trudno to zaakceptowac stąd często w takim momencie dda  wybierają drogę zmieniania kogoś, złości lub uległości, ogòlnie drogę zależnosci a tak naprawdę chodzi aby zmieniać to co zmienić możemy czyli siebie i z czasem przełoży się to też na relację z rodzicami mimo, że oni już się nie zmienią.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 967

              „.. czytałem o tym, że ogòlnie jest czymś naturalnym dla człowieka, że w zależności np. od ważności danej osoby czy własnego samopoczucia w bardzo podobnych sytuacjach możemy zareagować inaczej.”

              Z tym się całkowicie identyfikuję. Podatność na „bodźce” wyzwalające  porwanie emocjonalne zależy od tego, w jakim stanie psychicznym już wchodzę w kontakt z Rodzicem lub inną osobą.

              Przykładowo, kiedy jestem bardzo spokojny po udanej sesji medytacyjnej i potem świadomie pielęgnuję ten spokój w obecności rodzica, wtedy stare mechanizmy nie uaktywniają się tak łatwo. Zachowuję uważną postawę. Widzę, kiedy te mechanizmy się budzą i uciszam je. Czasem, jedynym sposobem na utrzymanie tego spokoju jest przemilczenie, niezaangażowanie się w spór, niewyrażenie swojego zdania, a nawet po prostu oddalenie się, odizolowanie od rodzica. Aby jednak właściwie ocenić sytuację muszę już wcześniej mieć zachowaną równowagę emocjonalną. Wiadomo jednak, że nie tylko rodzice są źródłem naszego stresu. Nie zawsze wchodzimy w kontakt z nimi lub z innymi ludźmi, będąc idealnie spokojnymi. Aczkolwiek, warto świadomie zadbać o taki spokój przed każdą ludzką interakcją. Dlatego tematem większości przedświątecznych sesji terapeutycznych jest wyjazd na święta do rodziny:))

              Przypomniałem sobie, że innym bodźcem wywołującym u mnie automatyczny odruch „dziecięcego” strachu jest pełen wściekłości i agresji krzyk. Slyszałem dziś w nocy, jak jakiś mężczyzna tak wrzeszczał na kobietę. Przez chwilę poczułem się, jak przerażone i zdezorientowane dziecko.

               

               

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez Jakubek.
              2wprzod1wtyl
              Uczestnik
                Liczba postów: 1177

                W święta w jednej sytuacji rodzinnej zażegnałem konflikt. Początkowo poczułem ulgę i satysfakcję, że tak sprawnie odwròciłem uwagę i mogliśmy siąść do kolacji Wigilijnej. A jednak na drugi dzień wszedłem w rolę sprawcy i zrugałem jednego uczestnika niedoszłego konfliktu za to, że prowokuje.

                Aż dwa dni a być może i kolejne temat by się ciągnął no ale właśnie siadłem sobie i przeanalizowałem 'po czasie’ Jakie wnioski?

                1. Uruchomił mi się mechanizm rozjemcy – błędem było odwracanie uwagi, trzeba było im (dwòm dorosłym osobom) dać się 'poszarpać’.

                2. Ok, w danej sytuacji poszedł automatycznie mechanizm, ale już przynajmniej działa 'analiza po czasie’ i spojrzenie z innej perspektywy. W tej sytuacji siedziało to we mnie 2 dni (tylko dwa), ale gdybym nawet nie był na etapie zauważania po czasie to byłby to kolejny ściek, ktòry zostałby w środku a setki takich drobnych spraw powodują z czasem ciężar  – podejście do siebie ze zrozumieniem

                Chcę przez to powiedzieć, że oczywiście dobrze jest (choć wymaga to dużo czasu i pracy) reagować bezpośrednio, ale gdy jednak zareagujemy mechanizmem to warto podejść do siebie ze zrozumieniem i wspòłczuciem i warto też przyglądać się po czasie, bo najczęściej przyczyny są w nas, bo inni nie są odpowiedzialni za nasze emocje (moja agresja rosła, bo w danym momencie nie zareagowałem w zgodzie ze sobą a nie zareagowałem, bo bałem się konfliktu- pierwotnie zadziałał lęk)

                 

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 967

                  Mediator. Rozjemca. To także jedna z moich dziecięcych ról. Bardzo trudno uwolnić się od niej nawet w dorosłym życiu. Przecież ja tylko dbam o spokój, o wygaszanie konfliktów, żeby wszyscy żyli w zgodzie. To takie chwalebne zadanie. No właśnie nie! Czasem trzeba im pozwolić „poszarpać się”. Jeśli nie można się powstrzymać od godzenia ich – to trzeba wyjść z domu na długi spacer. Wrócić, kiedy oni się uspokoją. Dorośli ludzie są za siebie odpowiedzialni również podczas kłótni, nie musimy wkraczać między nich niczym zbawca ratownik, orędownik spokoju. Oni sami wybrali swoja sytuację. Przypomina mi się, że jako dziecko często wkraczałem między kłócących się rodziców i zawsze w obronie matki. Dopiero dziś rozumiem, że to matka była wtedy za mnie odpowiedzialna (również za zapewnienie mi bezpiecznych warunków do rozwoju emocjonalnego), a nie ja za nią.

                  Do dziś nie cierpię konfliktów. Nie mówiąc o krzykliwych kłótniach. A w związku romantycznym to już w ogóle. Wydaje mi się, że to przekreśla związek. Z drugiej strony wiem (rozumowo), że konflikty są naturalną częścią życia, ale nie czuję tego.

                   

                  2wprzod1wtyl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1177

                    Dokładnie tak, ze swej strony w przeciągu sekundy podświadomie wybieram słabszą stronę konfliktu i  czasami gdy odwròcenie uwagi nie działa zaczynam atakować silniejszego nawet jeżeli nie zawsze jest winny.

                    Na szczęście dzisiaj udaje mi się w niektòrych sytuacjach nie wejść pomiędzy a bywało, że nawet gdybym stał w kolejce i klient wszedł w spòr z ekspedientką byłem wstanie z automatu umniejszyć problem, przenieść w żart itp. mimo, że to dla mnie dwie obce osoby a przy tym żadnej ze stron nic nie zagraża (czasami w takich sytuacjach strony konfliktòw podświadomie wyczekują na wsparcie i właśnie gdy masz mechanizm to prawie pewne, że wejdziesz)

                    Pozornie małe sprawy, ale co one ukazują? czujkę, kontrolę  a czujka oznacza, że po imprezie rodzinnej nawet jak jest dobra atmosfera myślisz 'òw… już wyszli… nie było kłòtni’- nie.zaiważanie u siebie takich rzeczy po pierwsze psuje relacje gdy zaczynamy wchodzić pomiędzy osoby, ktòre spokojnie mogą sobie sprawę same wyjaśnić a po drugie powoduje wyczerpanie.

                    Co do technicznego rozwiązania to najlepiej pobyć w sytuacji dla nas niekomfortowej, wytrzymać gdy dwie strony wchodzą w spòr (mam na uwadze takie gdzie nie ma zagrożeń i nasza interwencja jest tam niepotrzebna). Sama terapia tego nie zmieni według mnie trzeba to wytrenowywać na żywo. Problem leży w tym, że mechanizm bywa bardzo często szybszy, ale czasami załapiemy, że to automat w połowie zdarzenia i wtedy też warto się jeszcze wycofać i pobyć i tak trenować.

                    Ze swej strony widzę, że z czasem udaje się kilka razy na 10 wyłapać to i pobyć natomiast po czasie to już chyba prawie wszystkie jestem wstanie wychwycić co też mi jest pomocne, bo skraca okres bycia w lęku lub złości (dlatego, że rozumiem i wiem jakie są przyczyny) i przede wszystkim przerywa przyrost agresji

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 586

                      Jest mi bliskie z tym reagowaniem na cudze konflikty. Faktycznie to kwestia ćwiczenia, bo na terapii w grupie byłem w stanie tylko słuchać i nie wchodzić między ludzi, ale dużo mnie to kosztowało emocjonalnie, a teraz, po paru latach, nawet jeśli samo usunięcie się w takiej sytuacji budzi we mnie niepokój, to potem szybko o tym zapominam i nie wraca już poczucie winy, że nic nie zrobiłem.

                      A jeśli mi się nie uda w porę wyhamować i zacznę kogoś bronić albo atakować, to albo to jest drobiazg i o tym nie myślę, albo widzę po czasie i nie mam do siebie pretensji, tylko sprawdzam co chciałbym rzeczywiście wtedy zrobić. I czasem wychodzi mi, że warto było, nie zawsze wybrałbym wycofanie. Ale tak czy owak nie dręczy mnie to potem, takie kontrolne zastanowienie po fakcie to wszystko czego potrzebuję.

                      Fenixx
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 77

                        Przykro mi z powodu Twojej Mamy. Mam nadzieję, że trzymasz się a to co udało Ci się do tej pory, przez te wszystkie lata wypracować pomoże Ci przetrwać ten trudny dla Ciebie czas.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 671 do 680 (z 688)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.