Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Koniec miłości
-
AutorWpisy
-
Masz racje Jakubek na pewno jest wtedy łatwiej jak znajdziemy kogoś takiego. A nawet może się to przerodzić w coś bardzo fajnego w końcu nigdy nic nie wiadomo.
No i nie wiem może masz racje, że nie trzeba się tak cackać z innymi skoro nas tak raniono ale ja mimo wszystko zawsze się mocno zastanawiam czy dać szanse jakiemuś związkowi bo boje się kogoś zranić. Zawsze się zastanawiam czy z mojej strony jest jakieś uczucie czy tylko leczenie ran. Nie chce nikomu dawać zbyt pochopnie nadziei.
Jakubek – Dziękuję za te materiały, są super!!!! Do Alizee – U ciebie ta sytuacja naprawde była ciężka utrzymywać kontakt z facetem twojego dziecka, którego sprzątnęła ci twoja najlepsza kumpela – to chore. Ale myślę, że znajdziesz swoja druga połówkę. Mówisz, że boisz się że kogoś zranisz, ale przecież ty zostałaś zraniona, może to mieć związek z poczuciem winy, może się czujesz winna, że były mąż zostawił cię dla innej? Wogóle jak mówicie, że nie ma co cackać się z innymi bo nas też zraniono. Tak szczerze to mnie teraz na żadnym facecie nie zależy dostałam kopa w dupę od Remika więc nie mam co ładować sie w kolejny chory związek, by móc znowu sie zranić, a może i mocniej…. Teraz mam czas na opłakiwanie i wierze, że będzie dobrze. Teraz nie jestem gotowa na związek, bo mam terapię nie zamkniętą i wiem, że to nie byłby w tej chwili dobry związek z mojej strony. Myślę, że trzeba najpierw zrobić ze soba porządek a potem wchodzic w związki i to na pewno z kimś kogo się dobrze pozna.
Wiesz Manos5 ja już w zasadzie znalazłam swoją drugą połówkę a raczej ona mnie. No i właśnie wtedy musiałam zadać sobie pytanie, czy jest mi z nim cudownie bo zapełnił ból po stracie poprzedniego partnera czy to prawdziwa miłość. W zasadzie to nie spałam po nocach i się nad tym zastanawiałam bo nie chciałam zranić osoby, która chciała się w to zaangażować. Dziś jestem szczęśliwa i widzę znaczną różnicę między tamtym związkiem a tym. Ale kosztowało mnie to dużo stresu. I tak po części czuje się winna za rozpad tamtego związku bo wiem jak bardzo wszystko zawaliłam. Ty na pewno też kogoś poznasz może nawet tak jak ja w najmniej oczekiwanym momencie 🙂 Ale masz racje najpierw trzeba zrobić porządek z samym sobą.
Tak właśnie jest, że w najbardziej nieoczekiwanym momencie zjawia się ktoś, kto może być naszą połówką ja wiem, że on tam gdzieś na mnie czeka…. Alizee – To dobrze, że masz kogoś i jesteś szczęśliwa, to najważniejsze. Myslę też, że nie powinnas sie obwiniać i myśleć, że to ty cos zepsułaś, bo nie zepsułaś. I jeśli będziesz tak sie obwiniac to popadniesz w paranoję i nie będziesz mogła inaczej żyć jak w poczuciu winy. Ja na twoim miejscu bym tego twojego byłego męża znienawidziła i spotykała się tylko jak chce sie spotkac z dzieckiem. Dlatego nie powinnas sie martwic tym, że kogoś poznałaś i jesteś szczęśliwa, twój były mąż nie patrzał na to, że macie dziecko, tylko poszedł sobie z twoja przyjaciółką, nie zważając na to co czujesz. Więc daj se z tym spokój i żyj bo na to zasługujesz po tych koszmarnych przejściach🙂
Tak to były koszmarne przejścia ale też wiele mnie nauczyły. Dostrzegłam pewne rzeczy których wcześniej nie widziałam. Dopiero jak mnie rzucił to jakby wszystko mi się w głowie rozjaśniło i uświadomiłam sobie jak się zachowywałam i jak go raniłam. Oczywiście on nie pozostawał mi dłużny. No ok on mnie jednak bardziej ranił. Tylko, że ja to sobie uświadomiłam a on cały czas nie dostrzega swoich wad. Ja chciałam walczyć a on poszedł na łatwiznę. Ale wiesz przynajmniej przekonałam się, że z jego strony to nie była prawdziwa miłość bo jak ktoś kocha to walczy do końca. Dzięki temu teraz wiem na co zwrócić uwagę w obecnym związku 🙂
Tak jak mówisz na ciebie też tam pewnie ktoś czeka tylko trzeba być cierpliwym 🙂
Może i ktoś czeka, ale ja obecnie czuję się totalnym zerem, sprowadzonym do parteru, skopanym i rozdeptanym na miazgę.
Kończę jednak szkolenia, na których ją spotykam, więc zniknie z mojego horyzontu. Niestety nie na długo, bo pracując w podobnej branży będziemy znowu na siebie wpadać. Boję się, że przy każdym spotkaniu będę się czuł tak, jakby mi wbijała zardzewiały widelec prosto w serce i obracając nim w prawo i lewo pytała ze słodkim uśmiechem „Co tam u ciebie słychać? Wszystko dobrze?”.
Trochę podnoszą mnie na duchu przyjemne pogawędki z inną dziewczyną, która mi się również podoba, jednak po tak świeżym ciosie, nie mam odwagi, by otworzyć się i zaproponować coś więcej. Drugiego kopa w tak krótkim czasie bym nie zniósł. Myślę zresztą, że kogoś ma.
Wiesz Jakubku chyba każdy po rozstaniu bądź odrzuceniu przez tą drugą osobę czuje się tak jak ty to opisujesz. Ja to nawet niezłe załamanie przeżyłam po ostatnim rozstaniu, a jednak z upływem czasu jakoś doszłam do siebie. Chociaż chyba tak naprawdę zaangażowanie w kolejny związek mnie najbardziej uszczęśliwiło.
A najgorsze chyba co może być to zakochać się w osobie bez wzajemności albo która już kogoś ma. To już prawdziwa udręka. Ale nie jest powiedziane, że nie trafisz na tę właściwą kobietę 🙂
Czasem warto podjąć jakiś konkretny krok, żeby wiedzieć na czym się stoi.
Uważam, że „najgorsza prawda lepsza od kłamstwa”. Wiadomo, że prawda boli ale wykrycie kłamstwa boli jeszcze bardziej. Sama żyłam kiedyś z notorycznym kłamcą a wolałabym, żeby był ze mną szczery od początku, bo nie zmarnowałbym wtedy niepotrzebnie masy swojego czasu.
Lepiej się nastawić na poznanie kogoś nowego, być może bardziej interesującego a nie wmawiać sobie, że wszyscy od razu są do bani. Że ten się taki okazał, to wcale nie znaczy, że inni też tacy są.
I też to nie ma być tak, że za karę to teraz chcę, żeby inni o mnie zabiegali, bo zabiegałam i nie wyszło, to teraz będę ich karać. W związku obydwie osoby muszą o siebie zabiegać. Jak jest chemia, to działa w obie strony, nie jedną.
Ja swojego czasu zauważyłam u siebie, że pociągają mnie mężczyźni niedostępni emocjonalnie (na wzór ojca). Im bardziej był obojętny, tym bardziej mnie do niego ciągnęło. A jak był fajny facet – miły, sympatyczny, rozmowny, to się na niego zamykałam. A tu właśnie chodzi o to, żeby z tymi miłymi wchodzić w relacje.
Czuję się ostatnio zbyt słaby, żeby walczyć o niedostępną kobietę – zbyt boję się porażki i odrzucenia. Kiedyś miałem więcej odwagi. Teraz jestem trochę jak bezradne, wymęczone dziecko. Chciałbym, żeby kobieta sama do mnie przyszła, bez żadnej walki o nią. Żeby pokochała bezwarunkowo, jak matka.
Trochę ironizuję powyżej, ale – to truizm – relacja z matką ma ogromny wpływ na stosunek mężczyzny do kobiet. Dopiero teraz, jako dda, rozbieram to na czynniki pierwsze.
To niedostępna emocjonalnie matka każe mi fascynować się odrzucającymi kobietami.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.