Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Lęk przed bliskością a orientacja

Otagowane: , ,

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Melinda
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Cześć.
      Na wstępie bardzo przepraszam za długość posta. Mam w sobie od kilku miesięcy tak ogromny ciężar, że muszę się z kimś tym podzielić… Czy ktoś z was czuje/czuł podobnie?
      Jak większość z nas jestem DDA, mam 26 lat. Nigdy nie byłam w poważnym związku.Pił ojciec, zmarł jak miałam 12 lat. Mama emocjonalnie niedostępna, w sumie też ma problem z alkoholem, pracowała na nasz byt, mam starszą o 3 lata siostrę, którą trochę traktuję jak mamę. Zawsze byłam wycofanym, przygnębionym dzieckiem żyjacym w swoim świecie. Mama jest dla nas bardziej siostrą…Piszę tutaj na forum, bo od kilku miesięcy jestem w pierwszej, można powiedzieć poważnej, relacji z chłopakiem. Dwa lata starszy, też DDA, ale bardzo osadzony i pewny tego, czego chce, stały w uczuciach. Miał poważne i długoletnie związki, w przeciwieństwie do mnie. Zawsze uciekałam. Jak zaczynało się od przyjaźni, to nie czułam podniecenia. Łatwiej było mi czuć popęd do chłopaków, którzy w jakimś stopniu mnie nie szanowali lub mieli ze sobą problem (narkotyki, alkohol…). Często czułam pustkę, seks był tylko fizyczną przyjemnością, szybko rezygnowałam (miesiąc, dwa). Jak słyszałam zapewnienia o uczuciu od kilku chłopaków, którzy mnie szanowali, przerażałam się, albo czułam głęboką niechęć (irracjonalną, często też lęk przed dotykiem czy zamrożenie), „to nie to” myślałam i znów – uciekałam. Często też zabiegałam o uwagę facetów, którzy nie byli zainteresowani. Byłam chyba zakochana w jednym chłopaku, właściwie wiele lat. Bardzo przypominał mi mojego tatę. Do niego czułam ogromny pociąg, ale w końcu przejrzałam na oczy. Wykorzystywał mnie i miał problemy z alkoholem. Ciężko było zakończyć tę relację, po „zerwaniu” przez 2 lata tęskniłam, wchodziłam na jego profil na fb, szukałam śladów jego obecności, w sumie nie pozwalałam sobie na zapomnienie. W ciągu tych dwóch lat poznawałam sporo facetów, ale jak coś miało się wydarzyć to właśnie uciekałam, a potem przychodziła obojętność. Zwyczajnie nie czułam potrzeby kontaktu z tymi chłopakami, irytowała mnie bliskość. Zaczęłam też myśleć o dziewczynach, czy coś jest ze mną „nie tak” (czy przypadkiem moja orientacja się nie zmieniła?). Zaczęłam zauważać, że zwracam większą uwagę na dziewczyny, na ich wygląd. Rozładowywałam napięcie seksualne oglądając pornografię… Miałam związane z tym poczucie winy. Oglądałam filmy heteroseksualne, ale jednak to na kobiety zwracałam uwagę. Początkowo myślałam, że to dlatego, żeby bardziej „wczuć” się w ich położenie albo, że to kwestia filmowania z męskiej perspektywy. Na tinderze zaznaczyłam orientację biseksualną, żeby zobaczyć, czy któraś dziewczyna mnie zainteresuje, ale nie podjęłam z żadną kontaktu. Nie wyobrażałam sobie tego. Jak śledziłam swojego byłego zauważyłam, że też bardzo często wchodzę na profil dziewczyny, w której był bardzo zakochany. Początkowo, żeby znaleźć chyba to, co on w niej widział, potem już sama nie wiem dlaczego…
      Chłopak, z którym weszłam teraz w relację, jest pierwszym, który mnie zainteresował na poważnie od bardzo dawna… Inteligentny, wrażliwy. Zaczęło się od długich rozmów. Podobał mi się fizycznie. Nawet myślałam, że chciałabym z nim założyć rodzinę. Ale praktycznie od początku jak coś między nami się wydarzyło (pocałunek) zaczęłam zadawać sobie pytania. Któregoś razu mieliśmy zbliżenie, on krzyknął w taki sposób, który przypomniał mi kobiecy krzyk i poczułam odrzucenie. Następnego dnia czułam pustkę i złość i pojawił się we mnie taki krytyczny głos „No bo pewnie jesteś lesbijką!”. Od tamtej pory zaczęła się batalia w głowie, porównywanie kto bardziej mi się podoba, analiza czy dana kobieta mnie podnieca czy nie. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Ciągle spałam, płakałam i nic nie jadłam. Jak wcześniej dotyk chłopaka wywoływał przyjemny dreszcz w brzuchu tak po tych myślach nic nie czułam, straciłam ochotę na jakiekolwiek zbliżenia. Po kilku miesiącach nie wytrzymałam napięcia, „zerwałam” z chłopakiem. Wpadłam w jeszcze gorszy stan, uwierzyłam w to, że mam schizofrenię. Po prostu próba odpowiedzi na pytanie jak się czuje, przekopywanie forów, codzienna zmiana decyzji na temat orientacji wykończyła mnie. Straciłam zainteresowanie ludźmi…

      Ale nie straciłam kontaktu z chłopakiem. Po pewnym czasie znów zaczęliśmy rozmawiać i zbliżyliśmy się… Daliśmy sobie jeszcze jedną szansę. Poczułam, że chyba mi zależy, bo po zbliżeniu przez jakiś czas się nie odzywał, myślałam, że to odrzucenie. Wpadłam w szał. To pokazało mi w pokrętny sposób, że jest dla mnie ważny. Były momenty takiego ciepła, kilka razy podczas zbliżenia i przytulenia. Ale szybko uciekały… Po pewnym czasie znów dopadały mnie myśli o orientacji i przygnębienie. I znów jestem zmuszona zakończyć naszą relację, ale chyba już definitywnie. Chłopak rozumie mój problem z zaangażowaniem, jest w tym niesamowity, ale czuję się okropnie. Nie chcę go ranić. Przechodzę od tłumaczeń: lęku przed bliskością, przez narcyzm, dda, wypieranie orientacji, od lęku po totalne odcięcie i obojętność… Nie wiem kim jestem, czego chcę od związku i od życia. Mam poczucie pustki i obojętności zarówno w relacji, jak i gdy jestem sama. Ale tak długo byłam sama, że przestałam zwracać na tę pustkę uwagę. Przyzwyczaiłam się do pragmatycznego działania. Ja naprawdę bym chciała poczuć coś więcej, ale nie umiem tęsknić i czuć takiego ciepła, jakie się chyba czuje… Zawsze w tych emocjach związanych z zakochaniem było dużo niepewności i bólu i przygnębienia… Próbuję sobie tłumaczyć, że z nikim (może prócz siostry) nie czuję takiej więzi. Pomimo, że mam przyjaciół to raczej za nimi nie tęsknie, zawsze byłam raczej samotniczką. Ale jednak mam poczucie, że to nie jest normalne. Mam poczucie winy, nie wiem co powinno się czuć w związku. A chciałabym czuć ten stan, chciałabym czuć pewność… Mam już dość ranienia ludzi, którzy się angażują…

      Czy to może być kwestia zmiany orientacji? Czy może ten lęk przed bliskością? Czy powinnam być cierpliwa i obserwować siebie?

      aktywny187
      Uczestnik
        Liczba postów: 87

        Czy to może być kwestia zmiany orientacji?

        Myślę, że nie moim zdaniem orientacja to nie buty, że od tak można zmienić… Masz 26 lat, pewnie boisz się samotności…

        Małżeństwo, dzieci…., a co jeśli się okaże, że to nie ten właściwy?  I dla tego miotasz się…. Chcesz pewności…

        Czy może ten lęk przed bliskością?

        Raczej to jest lęk przed bliskością…W ogóle bliskość kojarzy Ci się z samotnością….

        Oraz brak poczucia bezpieczeństwa…. Niestety miłością drugiego człowieka go nie wypełnisz?

        Czy powinnam być cierpliwa i obserwować siebie?

        Nie… 😁.

        Cierpliwie znoszenie przeciwności nic Ci nie da…. Trzeba o siebie zawalczyć…. Przestać ciągle uciekać, i podawać się losowi…

        Pójdź na terapię….

        „zawsze byłam raczej samotniczką. Ale jednak mam poczucie, że to nie jest normalne. Mam poczucie winy, nie wiem co powinno się czuć w związku.”

        Ja też jestem samotnikiem…. 😁

        I mi to nie przeszkadza….

        A co to jest normalność?

        Buszmeni w buszu biegają prawie nago i myślą, że to normalne….

        Powinni być, czy nie powinno nie oceniaj tego w tych kategoriach….

        Raczej, czy mi się to pasuje, czy nie pasuje…. Raczej trudno być osobą towarzyską po takim dzieciństwie…. Jak przed każdą konfrontacją się ucieka  i ma się problemy z wyrażaniem złośći….

        dda93
        Uczestnik
          Liczba postów: 621

          Hej, Melinda, myślę, że z tego, co w tej chwili w sobie masz, nie uleczy Cię samo czytanie forów.

          Żeby dojść, skąd to się wszystko wzięło, potrzebne może być dogłębne zbadanie Twojej relacji z ojcem, matką, siostrą. A to najlepiej zrobić z dobrą terapeutką.

          Przykładowo, brak ojca w Twoim życiu może być powodem nieumiejętności nawiązywania przez Ciebie zdrowych relacji ze zdrowymi mężczyznami. Czy Twój tata też pił?

          Poszukiwanie bliskości z kobietami może zaś być u Ciebie próbą znalezienia poczucia bezpieczeństwa, jakie dawała Ci siostra, a jakiego nie była w stanie dać Ci matka – która, jak sama piszesz, chyba najzwyczajniej nie dorosła do swojej roli.

          Bardzo możliwe, że nie masz żadnej schizofrenii, choć niepokojące mogą być te fazy zobojętnienia. Nie leczony syndrom DDA może hurtem dawać objawy wielu różnych zaburzeń. Natomiast te zachowania i emocje, o których piszesz, trochę mi się kojarzą z borderline.

          Może być tak, że emocjonalnie nie będziesz w stanie wytrwać w żadnym zdrowym związku, dopóki nie pójdziesz na terapię. I nie jest to chyba kwestią Twojej orientacji. Musiało w Twoim życiu stać się coś takiego, co sprawia, że tak się zachowujesz.

           

           

           

           

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 621

            Nazywając rzecz po imieniu, chyba można powiedzieć, że straciłaś oboje rodziców🙁, w Waszym domu były alkohol i przemoc, a ratowała Cię z tej sytuacji i wychowywała Cię siostra. Z tego nie da się wyzdrowieć pstryknięciem palcami. Ale wyzdrowienie często jest możliwe🙂

            Z tego co piszesz, problemem jest, że wchodzisz w toksyczne związki (skłonność do współuzależnienia), śledziłaś swojego byłego (niskie poczucie własnej wartości) i zrywasz związki, które są dla Ciebie dobre i ważne (lęk przed bliskością, potrzeba kontroli). Zwłaszcza ten ostatni mechanizm jest bardzo destrukcyjny, bo nie pozwala Ci zrobić kroku naprzód. Warto go rozbroić…

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez dda93.
            kurianna
            Uczestnik
              Liczba postów: 100

              Hej, Melinda, fajnie, że miałaś odwagę się tu otworzyć:) To jest duża rzecz!

              Nie napiszę pewnie nic nowego, ale podzielę się tym, co mi zarezonowało z Twoim wpisem. Też moim zdaniem czeka Cię terapia, jeśli chcesz zmiany swojej sytuacji w relacjach – bez tego chyba nie ma szans. Podzielę się swoim doświadczeniem – nic dziwnego, że czujesz się zdezorientowana w kwestii orientacji czy pociągu do kobiet. Ale nie na tyle, żeby faktycznie w tym kierunku działać. Mnóstwo osób z trudnych domów tak ma, tym bardziej, jeśli doznało się jakiś traum seksualnych wcześnie (niekoniecznie w domu, ale np. w czasach nastoletnich – wychodzisz z domu, gdzie nie uczą Cię granic, tylko spełniania oczekiwań i wsłuchiwania się w potrzeby drugiej osoby – i już nieszczęście gotowe; nawet możesz nie wiedzieć, że jakaś relacja była naruszeniem – tak było w moim wypadku, gdy wydawało mi się normalne, że po prostu weszłam w związek jako bardzo młoda nastolatka z dorosłym mężczyzną – ponieważ wszyscy w towarzystwie to akceptowali, a gość był miły i byłam zakochana, więc nie przyszło mi do głowy, że coś jest nie OK; Twoje wspomnienie o krótkich relacjach damsko-męskich tak mi zamajaczyło, że może nie w każdej z nich byłaś ze względu na swój dobrostan). Ale to nie znaczy, że „po prostu jesteś lesbijką” i włącza Ci się to w relacji – raczej jest to pewne spektrum, rodzaj otwartości, która często wynika z niezaleczonych ran. Jest to część większego problemu, nie samej zero-jedynkowej orientacji.

               

              Druga rzecz – stalkowanie profilu chłopaka, zainteresowanie zimnymi facetami z problemami, lęk przed bliskością. To wszystko (wierzę w to mocno!) jest do przepracowania z właściwym terapeutą (najlepiej taki, który zajmuje się traumą, uzależnieniami itd.). Moim zdaniem być może po prostu przenosisz – czyli w relacjach szukasz jakby „ojca”, ale takiego, który tym razem nie odejdzie i z którym będziesz mogła „naprawić” to co było w domu (czyli mieć relację). Stąd radar na niewłaściwych facetów. Taka podświadoma nadzieja, że „tym razem się uda” go naprawić itd. A stalking wskazuje być może na tęsknotę właśnie taką przeniesieniową – czyli podświadomie liczysz, że pewne potrzeby niezaspokojone w dzieciństwie tu wreszcie zostaną zaspokojone. Oczywiście nie zdarzy się to w samej relacji damsko-męskiej, ale możesz nauczyć się je zaspokajać w relacji z samą sobą podczas terapii. Najpierw trzeba jednak sobie te potrzeby uświadomić i zobaczyć je pod mechanizmami obronnymi. To jest długi i trudny proces, ale warto. W dodatku bardzo wcześnie się tu zwróciłaś – to niesie ogromną nadzieję. Potem można już zacząć budować prawdziwe bliskie relacje w związku, ale bez etapu uświadomienia sobie pewnych rzeczy – jest to trudne.

              PS. Niepotrzebnie piszę „(Ty) liczysz”, bardziej chodziło mi o komunikat od siebie; sprawdź sobie po prostu, czy coś Ci z tym, co tu napisałam, Twojego zagrało;)

               

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.