Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD List do rodziców.

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
  • Autor
    Wpisy
  • Marta_DDA
    Uczestnik
      Liczba postów: 11

      Witajcie, czy także piszecie do swoich rodziców listy, jeszcze nie będąc w stanie się z nimi skonfrontować twarzą w twarz? Ja tak właśnie zrobiłam. Mam chęć podzielenia się tym, więc publikuję poniżej. Zastanawiam się, czy jest ktoś, kto o swoim dzieciństwie, ale i obecnym życiu, myśli, czuje, podobnie jak ja? Napiszcie. A może dodacie swój list? Pozdrawiam Was, Marta.

      LIST DO RODZICÓW

      Zawiedliście mnie. Nie mogę wam wybaczyć tego, kim się przez was stałam. Utknęłam emocjonalnie w rozpamiętywaniu swojej krzywdy, nie potrafię tego przetrawić i iść do przodu. Wiem, jakie stoi przede mną wyzwanie, widzę w oddali ludzi, którzy mu podołali. Dla mnie to jest za trudne. Trawi mnie żal, złość, smutek. Tęsknota za dobrym ojcem i dobrą matką, których nigdy nie miałam i już nie będę mieć. Buntuję się przeciwko temu. Czym zawiniłam, że pozbawiliście mnie fundamentu, na którym mogłabym stanąć, że pozbawiliście mnie moich potrzeb, osobowości? Czuję, że zostałam skrzywdzona bardzo głęboko. Że to, jak wyglądało moje życie w okresie, kiedy jeszcze nie miałam na nie żadnego wpływu, pozbawiło mnie wiary w siebie i wiary w innych ludzi. Wyrosłam w przekonaniu, że ludzie są źli, niegodni zaufania, że tylko krzywdzą i rozczarowują. Czuję, że w naturze mojego wewnętrznego ja jest inne przekonanie, jest chęć dzielenia się dobrem i szczęściem. Nie potrafię tego jednak robić. Nikt nigdy mi tego pokazał. Codziennie cierpię przez rozdźwięk pomiędzy moim prawdziwym ja a wnioskami, które wyciągnęłam, patrząc na was.

      jjola
      Uczestnik
        Liczba postów: 23

        Cześć. Nigdy nie podjęłam się napisania takiego listu, choć czułam podobnie… Twój list jest piorunujący, odważny, pokazuje, że napisała go dzielna kobieta, która ma odwagę przyznać się do bezsilności i mimo wszystko ma siłę, by uzewnętrznić swój ból. Jestem pod wrażeniem. Jak się czujesz po jego napisaniu, po podzieleniu się z innymi?

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          To już piąty rok mojej pracy nad sobą, a wciąż nie zdobyłem się na podobny list. Przypomniałaś mi o tym zaniechaniu. Moi rodzice żyją. Nie chodzi o to, by się z tym listem zapoznali. Mam po prostu wewnętrzny opór przed przystąpieniem do tego terapeutycznego aktu. Planuję napisanie osobnych listów do matki i ojca, ale Twój post podsunął mi myśl, że może łatwiej będzie zacząć od listu do obojga, bez wchodzenia w niuanse, różnice w ich zachowaniu, itp. Każde z nich jest inne i inaczej mnie wychowywało, ale mieli ten sam podstawowy rodzicielski obowiązek, więc faktycznie list do rodziców (zamiast osobnych listów do matki i do ojca) może być może być dobry na początek. Liczę na to, że w obecnej terapii znajdę w sobie siły na to wyzwanie.

          abcd
          Uczestnik
            Liczba postów: 215

            Marta_DDA, chciałbym tylko przypomnieć prawdę o człowieku, że akurat wybaczyć możesz, bo każdy człowiek, nawet najbardziej skrzywdzony jest zdolny wybaczyć. Tylko oczywiście, to nie jest takie łatwe, gdy tkwi się w poczuciu krzywdy nawarstwianej latami i to jeszcze od najmłodszych lat. Wiadomo, trzeba dojrzeć, popracować nad cnotą męstwa, popracować nad zmianą postawy (w sensie żeby nie odbierać wszystkiego przez pryzmat bycia ofiarą). I wtedy może zechcesz wybaczyć rodzicom, którzy może też nie potrafili Tobie okazać miłości? Ale to, że Cię ojciec spłodził, a matka urodziła świadczy, że jednak jakaś tam iskierka miłości tliła się do Ciebie. Niektórzy, a z obecną tendencją myślenia w społeczeństwie chyba nawet coraz więcej będzie takich, co nawet nie będą mieli szansy się narodzić.
            Oczywiście „wygarnąć” (w sensie przeprowadzić rozmowę ultra szczerą, dojrzałą) dobrze by było rodzicom, za to do jakiego stanu się doprowadzili i jak to na Ciebie wpłynęło, ale nie na zasadzie wyrzucenia całego żalu, frustracji, smutku, agresji no… ogólnie tego spustoszenia w którym to wywołało w Tobie, w celu zemsty, a przede wszystkim z miłości i w nadziei na cud pojednania się w rodzinie. Wiadomo, duża praca najpierw nad sobą, by przystąpić do takiej rozmowy, ale jak każda dobra praca procentuje w dalszym życiu. I jak wszystko co dobre- powstaje w trudzie, w znoju, przez pot, krew i łzy.
            Może wygląda na mądrzenie się, ale jeżeli rodzice mieli problem z wychowaniem do dobra, do miłości, to nauka Kościoła Katolickiego jest ratunkiem i polecam się zapoznać. Sam korzystam i u mnie jest o niebo lepiej.
            Powodzenia Marta 🙂

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez abcd.
            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez abcd.
            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez abcd.
            rafik54321
            Uczestnik
              Liczba postów: 8

              Zastanawia mnie sens pisania takiego listu.

              Bo napisałaś go, dałaś/wysłałaś im i co dalej? Bo prawdopodobnie, jeśli wgl twoi rodzice to przeczytają, to zwyczajnie albo się wielce oburzą jak śmiesz im cokolwiek zarzucać, albo po prostu nic nie zrozumieją.
              To trochę otwieranie puszki pandory, bo jeśli udało ci się od nich odciąć, a potem odpalasz taki list, to oni bardzo często będą chcieli wziąć odwet na ciebie. Potrzebne to do czegokolwiek?

              Tacy ludzie nie widzą swojej winy, uważają że wychowali cię w idealnych warunkach, pełnych „miłości” i opiekuńczości. A ty będziesz wyrodna córka, której się w odwłoku poprzewracało…

              Znam to z autopsji. Ba, ileż to razy słyszałem teksty „to wszystko nieważne, masz być za ojcem” – co z tego że chlał, krzyczał itp…

              Bo gdyby twoi rodzice wiedzieli że popełnili błędy, to by ich nie popełniali. Błędy zawsze popełnia się nieświadomie. A gdyby potrzebowali sami wskazówki co zrobili źle – przyszliby do ciebie sami z przeprosinami. A wtedy twój list nie byłby potrzebny.

              Z drugiej strony, forma listu jest dobrą alternatywą rozwiązywania konfliktów w związku.
              Zamiast urządzać awanturę, piszecie do siebie listy. Nie ma krzyku – nie ma awantury.
              U mnie się to sprawdza w takim wydaniu.

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 628

                Taki list ma znaczenie raczej symboliczne.

                Czasem można go użyć jako przygotowania do tego, co później chce się rodzicom powiedzieć twarzą w twarz (co fakt, że rzadko przynosi jakieś pozytywne efekty).

                Częściej służy on jednak do oszacowania strat. Oddzielenia tego, co sami czujemy i myślimy, od często dysfunkcyjnych przekonań, które wpajali nam rodzice. Pozbywając się tego balastu, możemy spojrzeć na siebie i swoje życie na nowo.

                Osobiście nie pamiętam, czy taki list kiedyś pisałem, ale rozumiem, że wielu osobom to pomaga.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez dda93.
                Marta_DDA
                Uczestnik
                  Liczba postów: 11

                  Do jjola.

                  Dzięki za odpowiedź. Jak się czuję po napisaniu tego listu? Czuję głównie smutek, myślę, że to dla mnie taki początek żałoby po nieszczęśliwym dzieciństwie, forma odżałowania tej straty, która mnie wciąż, w wieku 36 lat, boli. Nie wysłałam tego listu i nie wyślę go. Dla mnie to raczej rodzaj ćwiczenia, złapania kontaktu z moimi emocjami, z czym zawsze miałam problem…

                  Marta_DDA
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 11

                    Do rafik.

                    Dzięki za odpowiedź. Wiesz, ja tego listu nie wysłałam i nie wyślę. Raczej bardzo powoli zaczynam przygotowywać się do konfrontacji z rodzicami twarzą w twarz. Znalazłam zachętę do takiego działania w książce „Toksyczni rodzice” Susan Forward, przekonały mnie zawarte tam argumenty. Generalnie nie chodzi o to, żeby rodzicom urządzić awanturę. Ich było wiele i już dość wiele… Chodzi o to, aby, rozmawiając z nimi szczerze i otwarcie o moich uczuciach, pewnie pierwszy raz w życiu, raz na zawsze uwolnić się od ich destrukcyjnego wpływu, zaznaczyć prawo do własnych emocji, odczuć, ocen, zaznaczyć swoją siłę jako osoby dorosłej. Perspektywa takiej rozmowy budzi we mnie ogromną niechęć i strach, może właśnie dlatego powinnam to zrobić? Jeśli zrobimy coś, czego w pewnym sensie najbardziej się boimy, to domyślam się, że zyskujemy dzięki temu jakąś ogromną wolność i siłę… Fakt, reakcja rodziców pewnie będzie negatywna. Susan Forward, która jest doświadczoną terapeutką pisze, że tak rzeczywiście dzieje się najczęściej, ale to właściwie nieważne. Bo nie chodzi o ICH reakcję. Chodzi po raz pierwszy o MNIE. Już sam fakt odwagi do takiej konfrontacji jest zwycięstwem. Co o tym myślisz?

                    Marta_DDA
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 11

                      Do jakubek.

                      Dziękuję za Twój wpis. Taki list to faktycznie spore emocjonalne wyzwanie. Ja wiele przy tym płakałam. Ale przede wszystkim nie można żyć w fałszu, tak uważam. Tę prawdę, choćby nie wiem, jak była bolesna, trzeba sobie uświadomić ze wszystkimi konsekwencjami. Chyba tylko na tym można budować swoją lepszą przyszłość…

                      rafik54321
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 8

                        Tylko do czego potrzebne ci te zaznaczanie prawa do własnych emocji itd akurat u rodziców? Oni się nie zmienią. A tobie nie ulży, bo właśnie taka konfrontacja nic nie zmieni, co najwyżej właśnie zostanie uznana jako atak.

                        Ludzie o inteligencji orzecha włoskiego, wszystko co niezgodne z ich wizją świata, uważają za personalny atak.

                        Przełamać strach to bardzo prosta sprawa. Zaciśnij zęby i wal jak taran. Przy odrobinie szczęścia przebijesz się i tyle. Chodzi o to aby nie skupiać się na tym ŻE się boisz, tylko na tym CO masz zrobić. Jak robot. Mówić, skup się na wymawianych słowach, a nie tym, kto patrzy.

                        Dziwna ta terapeutka i wg mnie to właśnie błąd. Bo pobawmy się sytuacją.
                        Przyjeżdżasz do rodziców, mówisz „chciałabym wam coś powiedzieć” i załóżmy że wgl będą ciebie słuchać, a potem walisz monolog podobny jak z listu. Oczywiście (na 99%) rodzice będą ci non stop przerywać, a ty uparcie będziesz chciała dokończyć. W efekcie twoi rodzice odbiorą to jako atak, urządzą z tego awanturę, obwinią CIEBIE o całą sytuację i obwiniona, okrzyczana wyjdziesz od nich. Jaki masz z tego profit? Jak dla mnie, jesteś wręcz na minusie.
                        Raczej to ty sama musisz przed samą sobą udowodnić że masz prawo do własnych ocen. Nauczyć się walnąć pięścią w stół, kiedy uważasz to za koniecznie. Przestać po prostu się cofać. Nie odnośnie rodziców – bo to po prostu beton, ale wobec innych ludzi.
                        Zauważyłem jedno – obcy ludzie są jak hieny (zwykle). Nie kąsają, jeśli nie widzą twojej słabości. Okaż ją, a zjedzą cię żywcem.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.