Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Mama alkoholik niepatologiczny

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • Francesca
    Uczestnik
      Liczba postów: 11

      Hej wszystkim. Mam 35 lat, nie mieszkam z mama, lata temu w wiekszosci uwolnilam sie od problemu jej alkoholizmu chociaz nigdy sie w 100 procentach nie uwolnie bo to moja mama.. Chcialabym podzielic sie moja historia i pogadac z ludzmi ktorzy maja podobne doswiadczenia. Napisalam w tytule „alkoholik niepatologiczny” bo mama nigdy mnie nie bila, nie chodzila przewracajac sie po ulicy, nie zaniedbywala pracy, takze to nie jest taki typowy alkoholizm o ktorym sie wszedzie czyta. Mama odkad pamietam pila piwo. W duzych ilosciach. Prawie codziennie a jak dzien nie pila to chyba wolalam ja podkrecona bo jak nie pila to miala wtedy taki wisielczy nastroj ze wialo depresja. Jak sie czulam jako dziecko jak ona pila? Jakby jej nie bylo ze mna. Ona sie smiala, przytulala mnie ale jej tam nie bylo. Bylo jej cialo ale to nie byla ona. Wiec czulam sie czesto samotna. Oczywiscie z tata staralismy sie ja przekonac zeby nie pila ale na marne. Chowala butelki, mowila ze ona nic nie pila itd a ja ja od razu poznaje. Nie raz jako dziecko wydzwanialam do niej do pracy, ona odbierala pijana a ja sie balam ze bedzie tak wracac sanochodem do domu. Ma swoja firme, jest b szanowana i mimo ze rodzina widzi jej problem to jakos nie jest to traktowane jak jakas wielka patologia bo ona chodzi do pracy, ciezko pracuje mimo juz wieku 65 lat, wszystko co ma do zalatwienia zalatwia itd. Teraz jestem z nia na miesiac na wakacje, mieszkam z nia. Widze ze picie jest codziennie, mniej lub wiecej. Ja juz nie chce nic mowic bo nie chce sie klocic ale czasem nie wytrzymuje i sir klocimy wtedy.ona mi mowi ze nic nie pije, ze ja mam problem ze soba, ze ja przesadzam, ze robie problem gdzie go nie ma. Czuje wtedy zlosc i zaluje ze cokolwiek powiedzialam. Ona nie potrafi byc „soba” ebz alkoholu. Wydaje mi sie ze jest bez niego b nieszczesliwa i tylko jak wypije to wraca do bycia zadowolona, pozytywna. Widze ze ciezko jest jej juz 1 dzien bez alkoholu wytrzymac. Ma teraz super partnera, szczesliwe zycie. Ktos z was ma podobna sytuacje?

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Mogę tylko powiedzieć, że wysokofunkcjonujący alkoholik, to też patologia. Na dodatek podejrzewasz, że jeździ po pijaku, jak rozumiem. A zatem matka ociera się o dno. Może jak go dosięgnie, to się odbije, gwarancji nie ma. Nie sądzę jednak byś mogła jej pomóc, jedynie możesz zadbać o siebie i o przepracowanie tych doświadczeń.

        Francesca
        Uczestnik
          Liczba postów: 11
          1. Hej. Mama kiedys jezdzila po pijaku jak bylam dzieckiem, teraz juz nie bo nie jest glupia, boi sie ze ja zlapia. Ona wie ze pije, ze jest alkoholiczka, zdaje sobie z tego sprawe ale swiadomie tak chce bo to lubi za bardzo. Pije codziennie i wykorzystuje zawsze jak nas nie ma np pojedziemy na rowery albo gdzies na troche to ona juz wtedy pije. Nie jest jakas bardzo pijana ale musi byc podchmielona. I to jest codziennie. Ostatnio juz nawet widze ze popija wodke co kiedys to gadala ze ona wodki nie, popija ja bo latwiej butelke schowac, piw to by musiala cala zgrzewke kupic i potem je gdzies wyrzucac. Tutaj u jej partnera z ktorym mieszka jest pelno wodek wszedzie wiec jak ma potrzebe to zawsze cos znajdzie. A udaje ze nie pije bo niby co skoro nie kupuje przy mnie teraz piwa i wina ze sklepu. A wodki ona nie pije. A przeciez ja to wszystko wiem i widze. Pije wodke mietowa, chyba sobie tlumaczy ze to nie wodka skoro mietowa. Ja kiedys jej powiedzialam kategorycznie ze ma do mnie nie dzwonic po alkoholu (od tej pory praktycznie do siebie nie dzwonimy tylko piszemy whatsapy i ze jak do mnie przyjezdza to ma nie pic (musialam oproznic dom ze wszystkich trunkow) ale teraz mieszka z partnerem (cudowna osoba niepijaca) i ma wolna reke bo ja tu nie moge u niego powylewac wodek. Nie chce tez przy nim nic mowic (chociaz czasem nie wytrzymuje) bo nie chce jej sklocac z nim. Wiem ze popija mietowa i wiem skad, chcialam dla jaj nalac soku jablkowego tam ale chyba dam spokoj bo jeszcze sie wkurwi chociaz to by znaczylo ze sie prtyznaje do popijania wodki Ma ostatnio straszny kaszel, podejrzewam ze od tego bo jak bylysmy w hotelu i pila mniej (tylko 1, 2 piwa wieczorem) to nie miala tego kaszlu. Eh ciezko mi jest, bylo b ciezko jak bylam mlodsza, mialam nerwice i ataki paniki, teraz staram sie zaakceptowac ze tak jest i tyle. I tak tego nie zmienie chociaz nie potrafie czasem trzymac jezyka za zebami i zrobie jakas uwage ale zaraz tego zaluje bo jestem arakowana ze sie czepiam. Mysle ze z takim „wysokofunkcjonujacym” jak to nazwales alkoholikiem czasem jest tak ze z zewnatrz ludzie nie widza problemu i jak ja czasem robilam/robie awantury o to albo mam zly humor przez to, to ludzie mysla ze to ja przesadzam albo jestem jakims mrukiem niezadowolonym bo widza mame ze moze tam sobie w danym dniu kiedy ja widza wypila ale przeciez nie szlaja sie po przystankach i moze sobie wypic piwko. I to wtedy nie dosc ze juz cierpie z powodu jej alkoholizmu to jeszcze mysle o sobie zle ze moze przesadzam. A ja jestem taka uczulona ze mnie juz denerwuje i w srodku mam zlosc jak ona zaczyna tylko pic, jak jesszcze nikt nie widzi a ja juz widze ze cos wypila. Nie wiem czy to jest normalne dla dda.
          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Pierwsze wrażenie mam takie, że jesteś mocno uwikłana w nałóg mamy.  To zresztą „normalne” u dda, ale niszczy nam życie.

            Francesca
            Uczestnik
              Liczba postów: 11

              Wiesz co ja mieszkam na stale w innym kraju, ucieklam od tego moze tez. Uwiklana jestem bo to moja mama, bylysmy zawsze bardzo zzyte z mama, duzo mniej z moim tata. Teraz jestem u niej miesiac na wakacjach i znowu odzywa we mnie problem. Szkoda mi ze musi byc ciagla na haju, ze nie moze cieszyc sie po prostu z tego ze jestem ja z moja coreczka.do tego martwie sie o jej zdrowie. Z 2 strony jestem swiadoma ze powinnam od tego sie oddzielic bo nic nie poradze a sama mialam i mam jeszcze troche nadal problemy nerwicowe

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Cześć, Franesca!

                Widzę te obie strony, ale mnie się wydaje ważniejsze jak ty o siebie zadbasz. Czy poszłaś gdzieś po pomoc ze swoją nerwicą? Czy myślałaś na przykład o jakiejś terapii DDA dla siebie?

                To, że ktoś jest wysoko funkcjonujący, to znaczy tylko tyle, że głębiej ukrywa swoje problemy. Słuchałem kiedyś audycji Krzysztofa alkoholika i jak ktoś mu mówił, że jeszcze ma pracę, dom, rodzinę itp., to podkreślał to „jeszcze”, bo wystarczy tak robić dalej i można to wszystko stracić. HFA to nie jest żadne usprawiedliwienie, uspokojenie ani powód do dumy, to jest tylko inny „kolor” tego samego dramatu.

                Ale jak tak dobrze się zastanowić, to nie chodzi o to, czy ktoś jest podchmielony czy pijany, ani jak często. Nawet nie ma znaczenia czy to jest alkohol – jestem DDD, alkohol nie odgrywał w moim domu roli, ale mechanizmy w mojej rodzinie były takie same i tak samo cierpiałem, a na terapii nie widziałem różnicy między kilkoma osobami DDD i większością DDA. Bliskie mi jest to, co napisałaś o sobie – że byłaś samotna. I to jest właśnie prawdziwy skutek uzależnień – brak żywych więzi z bliskimi, niezaopiekowane psychicznie dzieci (choć mogą być też fizycznie zaniedbane, ale wcale nie muszą)…

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  Mimo wszystko to fobrze, że mieszkasz w innym kraju. Samo fizyczne oddakenie pomaga zdrowieć. Choć emocjonalne współuzależnienie często trwa mimo odległości.

                  Francesca
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 11

                    Truskawek a jakie u ciebie dysfunkcje byly? U mnie poza alkoholem mamy tez jeszcze inne rzeczy sie dzialy. Czulam sie samotna chociaz mama ze mna byla, kochala mnie, przytulala ale ja czulam jakby to byl manekin a nie prawdziwa ona. Pamietam jak marzylam o takim spokojnym woeczorze bez alkoholu gdzie moja mama jest zadowolona i np gramy sobie w monopol. Pamietam tez jak moj tata chorowal i w koncu po roku walki z choroba odszedl. Mama w tym okresie nie pila duzo bo musiala byc na warcie jakby trzeba go bylo samochodem zawiezc do szpitala. Panietam w tej wielkiej tragedii ja znalazlam namiastke normalnosci. Przynajmniej moi rodzice siedzieli razem przy stole i sie nie klocili a mama mniej pila. Jakie to smutne!

                    Kiedys chodzilam do psychologa ale krotko, sama zrozumialam swoje problemy i wtedy wlasnie wyjechalam, rzucilam prace ktora robilam tez po niej i dla niej i odnalazlam siebie.

                    Jakubek ja jak jestem u siebie to teraz jest mi duzo lepiej od kiedy ona jest ze swoim nowym facetem bo wiem ze jest pod opieka i ze jest szczesliwa. Najgorzej bylo jak umarl moj tata(z ktorym wogole sie nie godadywala i klocila ciagle) i ona zostala sama. Staram sie myslec ze jezeli ona jest taka szczesliwa to powinnam ja byc tez spokojna bo ona jest zadowolona i szczesliwa nawet z alkoholem. Oczywiscie inaczej jest jak z nia jestem fizycunie i musze to widziec no to wtedy jeszcze czuje czesto duzo zlosci w sobie. Ty tez jestes dda? Jak to u ciebie bylo?

                     

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581

                      Rzeczywiście, mnie się też zrobiło smutno jak to napisałaś…

                      Mama była domowym tyranem, bardzo dbała o sprawy fizyczne, ale nie okazywała za dużo ciepła, raczej zadowolenie lub niezadowolenie. Była niestabilna emocjonalnie, i nawet jak się cieszyła, to bałem się, że coś jej zakłóci przyjemność i wtedy wpadnie we wściekłość, łatwo też chowała się za maskę zadowolenia, że „wszystko jest dobrze” i oczekiwała, że wszyscy będą udawać razem z nią. Tata z kolei był wycofany i do pewnego czasu okazywał nam ciepło, ale jak zaczęliśmy wyrastać i potem przeszedł na emeryturę, to powoli się zapadał w sobie, więc mam też inny wzorzec (tylko te moje wzorce męskości i kobiecości są z grubsza odwrotne od stereotypowych). I tak się chowałem między strachem przed wściekłością mamy a strachem przed światem, jaki emanował z depresyjnej postawy ojca (może nawet po prostu depresji, ale nikt o tym nie myślał). Nigdy nie miałem wrażenia, że się mogą rozstać czy rozwieść, raczej żyli tak symbiotycznie zrośnięci ze sobą, więc miałem poczucie, że tak wygląda życie i związki: przymus połączony z brakiem nadziei, czyli trzeba ciągle coś robić, ale nie wiadomo po co właściwie…

                      To, że masz świadomość to jedno, a pochylenie się nad tym i zaopiekowanie to co innego. Ja nigdy nie miałem wątpliwości, że w domu jest mi strasznie i że oboje rodzice są temu winni (a nie tylko jedno z nich), ale to nie spowodowało, że czułem się bezpiecznie i wesoło, także gdy się wyprowadziłem. Problemem DDA/DDD nie jest złe myślenie, tylko automatyczne schematy i bolesne emocje, tego się nie załatwia przez głowę i samą świadomość.

                      Staram sie myslec ze jezeli ona jest taka szczesliwa to powinnam ja byc tez spokojna bo ona jest zadowolona i szczesliwa nawet z alkoholem. Oczywiscie inaczej jest jak z nia jestem fizycunie i musze to widziec no to wtedy jeszcze czuje czesto duzo zlosci w sobie.

                      Jak się nie zajmie swoimi emocjami, to one i tak nadal są, ale pod spodem, zwykle jeszcze przykryte wstydem, a jak widzisz mamę, to tylko wychodzi na wierzch to co i tak masz w sobie. Słyszę też, że twoje życie krąży wokół mamy, a jej życie wokół alkoholu, i uważasz, że coś powinnaś czuć. Emocji się nie da wymusić: albo jesteś spokojna, albo nie jesteś. Terapia ich nie wycina, tylko ułatwia zdjęcie z nich grubej pokrywy lęku i wstydu, łatwiej mi teraz przeżywać emocje i je puszczać, zamiast próbować je zatrzymywać i milczeć, żeby nikt nie wiedział co się ze mną dzieje.

                      Co do choroby i śmierci taty – na terapii nam tłumaczyli, że nie tylko w ogóle nie musi być alkoholu, ale przyczyny dysfunkcji w rodzinie nie muszą być nawet świadome. Śmierć rodzica, kalectwo albo choroba w rodzinie też mogą to wywołać. Dla emocji dziecka nie ma znaczenia, czy rodzic coś wybrał czy nie, tylko że nie dostało tego, co powinno. To nie znaczy, że rodzice byli źli itp., tylko nie dostaliśmy od nich takiej opieki, jaka nam była potrzebna. Dla dziecka zaniedbanie to coś zupełnie innego niż dla dorosłego, bo zupełnie realnie nie ma innego oparcia na świecie, nie zarabia itp., dlatego to zostawia tak głębokie ślady.

                      Ciekaw jestem co masz na myśli, że odnalazłaś siebie?

                      Francesca
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 11

                        A ile masz lat? 

                        Piszesz ze twoja mama byla niestabilna i nie wiedziales jaka bedzie w danym dniu, to tak samo jak z alkoholikiem.

                        Moja mama z ojcem powinni sie rozwiezc dawno temu, wogole nie powinni ze soba byc od poczatku. Byly ciagle klotnie a moja mama wiecznie nieszczesliwa w tym zwiazku wiec ja dzwigalam bardzo jej „szczescie”. To ja z nia jezdzilam na wakacje, wychodzilam do kina, ja i tylko ja. Moj tata tez pozostawial wiele fo zyczenia, zawsz3 bylam bardziej zzyta z mama.

                        To co piszesz o tlumieniu emocji, bardzo je w sobie tlumilam kiedys, nie mialam z kim pogadac, jestem jedynaczka. Dopoki nie wyjechalam i nie uwolnilam sie od jej wplywu i zaczelam sama myslec (nie stalo sie to od razu po wyjezdzie, trwalo kilka lat bo miala na mnie taki sam wplyw tylko przez telefon), dopoki sie nie uwolnilam to nie rozumialam mojej zlosci, moich odczuc, czy powinnam tak czuc czy to ja jestem zla.

                        Odnalazlam siebie… Moja mama poza tym ze pije, jest b dominujaca osoba, zawsze mysli ze ma racje, lubi dyktowac innym co maja robic. Np jak mialam problem to wysluchala problemu ale od razu mowila „co ty nie przejmuj sie” (nie dawala mi prawa byc z powofu czegos smutna) i co najgorsze, naprawiala ten problem za mnie albo mowila mi co mam robic. I fakt ze zawsze problem rozwiazywala bo jest b inteligentna i pewna siebie ale ja czulam si3 ze mam super mame i rozwiazany problem a powinnam czuc ze sama dalam rade go rozwiazac. Mowila mi co bedzie mi sie podobac z ubran itd. I popchnela mnie na studia ktorych nienawidzilam i do tego panstwowe bbb ciezkie i potem jeszcze w tym pracowalam kilka lat. Wtedy dostalam strasznej nerwicy, nie bylo w moim zyciu wogole mnie. Mialam kilka atakow paniki dziennie, czulam ze wariuje. Wtedy wyjechalam, moj chlopak, teraz maz mi bbb pomogl. Po jakims roku rzucilam ta prace i ten zawod, bylo mi b ciezko bo stracilam wiele lat na to a tu zaczynac od nowa. Porobilam kursy, certyfikaty, znalazlam prace w innym zawodzie ktory lubilam/lubie (ale teraz go zmieniam trzeci raz hihi) i poznalam siebie, zobaczylam ze umiem sama isc do pracy, sama ja znalezc, ze ludzie mnie lubia, ze jestem zdeterminowana, poznalam moje wady i zalety. Zobaczylam ze nie jestem takim niezdacznikiem jakim myslalam. To wszystko moja mama robila bo myslala ze dobrze robi, ze ona wie co dla mnie dobre, jest b dobra osoba z dobrym sercem, ale ma taki charakter jaki ma i nieswiadomie ja wlasnie tak sie czulam. Nie wiedzialam kim jestem, czego chce i czy wogole jestem czegos warta.

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.