Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Mąż DDA
Otagowane: #09
-
AutorWpisy
-
<p style=”text-align: left;”>Cześć.</p>
Pisze tutaj, bo chyba nie mam nikogo innego. Mam męża DDA 10 lat po ślubie i dwójka dzieci.On jest po terapiach, zmienił się jest bardzo nerwowy. Nie stara się w związku prawie w ogóle, ogólnie czuje, że coś się skończyło pomimo tego, że chyba jeszcze go kocham.
Mam pytanie do partnerów DDA. Jak sobie radziliście z tym wszystkim? Przetrwaliscie, odeszliscie? Poświęciłam wiele dla związku, ale czuję że już dość. Czuję się niedoceniona i niekochana. Bardzo mi tego wszystkiego brakuje. Dałam wiele nie otrzymując praktycznie nic. Proszę pomóżcie mi.
Smutne.
U mnie jest odwrotnie… Ja przyznaję się do DDA, żona nie (choć jej ojciec był ewidentnie przemocowy). W efekcie mam dokładnie to, co Ty, i podobne myśli.
No i wielką przykrość, że w trudnym dla mnie momencie nie mogę liczyć na jej obecność (wyprowadziła się). Czy trwam? Chyba już tylko siłą inercji, cóż to jednak znaczy, gdy człowiek czuje się nieważny, niekochany i w zasadzie zbędny? Co mi z tego, gdy wychowawczyni córki pisze, że nie zna drugiej takiej osoby, która by równie zaciekle walczyła o normalność swojej rodziny? Mam wrażenie, że tą walkę przegrałem. Walkę o miłość, żonę, rodzinę, dzieci (bo też albo idą swoją drogą, albo wybierają matkę).
Nawet terapia małżeńska nic nie dała. Co Pani zamierza zrobić, aby mąż odczuwał Pani wsparcie? – „Nie zamierzam go wspierać”.
Nie wiem, czy próbowałaś wszystkiego. Ja chyba tak i czuję się bezradny… Chciałbym, aby było jak dawniej, nie rozumiem, dlaczego nie jest to możliwe. I nie wiem, czy odejście nie jest jedynym sensownym wyjściem z tej sytuacji, w której ode mnie nie zależy już nic.
Niektórzy ludzie po prostu są takimi egoistami i pustymi osobnikami – że sami palcem nie kiwną, ale do Ciebie pretencha jest – no na terapie nie pójdzie, wspierać nie będzie – ale psy wieszać chętnie i narzekać. (Albo idą na terapię, żeby mieć wymówkę, lub żeby społeczeństwo dało spokój – a nie z wewnętrznej potrzebby zmiany czegoś)
Terapia nie jest dla każdego, jak ktoś nie chce się zmienić i patrzy tylko na swój czubek nosa, jest nieempatyczny, niewspierający i tylko bierze, to nic się nie zmieni.
Są DDA i DDA, niektórzy są po prostu sp!@#$% charakterkiem i tyle, szkoda czasami do tego dodrukowywać historię. Też jestem DDA, ale wspierać np. potrafię, rozmawiać o emocjach, wysłuchać bez pitu pitu.
Ci którzy tego nie potrafią są po prostu jakby niepełnosprawni. – I w sumie nic w tym złego, tylko zło jest w tym, że nie chcą nic z tym zrobić, a jeszcze innych zarażają. Czasami mam takie myśli, że tych wszystkich ludzi bym zesłał na 1 wyspę, gdzie mają te swoje wspólne wartości, gdzie nie muszą nikogo wspierać, gdzie sobie żyją sami dla siebie, mogą unikać części emocji – i sobie żyć. Podobni – z podobnymi, ale nie – że teraz on maskę założy i sobie będzie wygodnie żył. Póki nie zrozumie – na poziomie intelektualnym (już nie musi nawet czuć) to nie powinien reszty zarażać swoim destrukcyjnym myśleniem, która być moze życzy sobie zrozumieć więcej i być życzliwym dla innych.
Najgorzej że ci ludzie uczą potem innych swoim postaw, przekonań, wizji świata i to się ciągnie cały czas – jak wedle przysłowia z kim się zadajesz takim się stajesz. Można być życzliwym – ale trafisz na 1 taką osobę i jak nie masz w sobie nieco ogłady, odporności, samo-świadomości, dozy asertywności – to taka osoba Cię potrafi nieźle „przetargać”, bo sama np. nie wie że wykorzystuje, że czegoś się nie powinno, że jakieś zachowanie może ranić.
Wystarczy przejrzeć wątki z forum, z 20-30% DDA, to nie jedynie DDA, a tam się „grubo kotłuje” w głowie :p
DDA to pikuś przy jakiś ostrzejszych jazdach i zaburzeniach. Jakby oni się z samym DDA mierzyli to byłoby kolorowo.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez Yamyam.
Po terapiach bardziej nerwowy i mniej dbający? Jakaś to musi być dziwna ta terapia. Albo terapeuta rozgrzebał, a nie naprawił. Albo… Twój mąż doszedł w trakcie terapii do jakichś wniosków, którymi się nie chce z Tobą podzielić…
Małżeństwo to jak zaprzęg który ciągną dwa konie, w teorii i sprawieliwie dobrze jak ciągną tak samo , w praktyce różnie to bywa…. Jeden ciągnie mocniej, a drugi ma w nosie…..
Czuję się niedoceniona i niekochana. Bardzo mi tego wszystkiego brakuje. Dałam wiele nie otrzymując praktycznie nic. Proszę pomóżcie mi……
Trzeba mu powiedzieć….., o tym…..
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.