Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Mąż DDA który odszedl

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
  • Autor
    Wpisy
  • Szwaczka
    Uczestnik
      Liczba postów: 7

      Cześć,

      prosze o radę mój mąż jest DDA. Przez 3 lata małżeństwa bardzo zakochany, uczuciowy, jednak w tym roku zaczął się odsuwać. Mieliśmy problem z zajściem w ciąże, nieudane invitro. Na tym skupiła się cała uwaga, a mąż uciekł w prace. Od jakiegoś czasu mąż mówił ze jest nieszczęśliwy, w listopadzie powiedział ze chce rozwodu, mówiąc mi wszystkie przykrości świata, ze nie kocha, ze nie szanowalam, ze nie doceniałem, ogólnie koja wina itd. Próbuje mnie całkowicie wyrzucić swojego życia, za wszystko mnie obwinia i jest bardzo zawzięty. Wszystkim  mówi ze podjął już decyzje, chodzi przybity i odciął się od całej rodziny. Chciałby uratować to małżeństwo ale nie wiem jak się zachowywać. Od 3 tyg nie mamy ze sobą kontaktu. Bije się z myślami i zastanwiam się czy on faktycznie przestał mnie kochać. Wczesniej potrafił budzić się w nocy i mówić mi ze mnie kocha. Pomóżcie mi. Jak powinnam się zachować? Czy dać mężowi czas żeby ochłonął z negatywnych emocji. Wiem ze bez terapi się nie obędzie, ale teraz na pewno się na nią nie zgodzi.

      Czerwonewino
      Uczestnik
        Liczba postów: 99

        Droga Szwaczko, nie otrzymasz ode mnie rady, rozwiązania, nawet nie będzie to sugestia, ponieważ nie czuję się kompetentna w tym zakresie. Poza tym, jestem kobietą dda, a mężczyźni dda różnią się od kobiet dda, tak samo jak kobiety i mężczyźni bez tak negatywnych doświadczeń różnią się od siebie (role społeczne, uwarunkowania płciowe, praca półkul mózgowych).

        Dlatego też mój wpis postrzegaj tylko jako kilka słów nakreślonych przez kobietę dda…

        Dorastanie w rodzinie alkoholowej zapewne powoduje takie same deficyty u kobiet i mężczyzn. Zaniżone poczucie własnej wartości z jednoczesnym dążeniem do bycia najlepszym, ciągłe przeglądanie się jak w lustrze w opiniach innych osób na własny temat, ciągłe oswajanie lub walka z własnym wewnętrznym krytykiem, pragnienie miłości przy jednoczesnym braku wiary w to, że można być kochanym nie za coś, tylko pomimo wszystko… a to tylko początek wierzchołka góry lodowej…

        Piszesz, że przeszliście przez in vitro… Podziwiam, bo jest to bardzo duże wyzwanie, zwłaszcza dla dda. Znam kobiety dda, które nie zdecydowały się na dzieci (sama do nich należę), gdyż w głębi czują, że przeniosą na swoje dziecko własny bagaż, że się nie sprawdzą. Znam też takie, które za wszelką cenę chciały mieć dzieci, po to, aby dać im to wszystko czego w życiu nie miały. Przy założeniu, że podobnie jest u mężczyzn (tutaj musiałby głos zabrać mężczyzna), to jeżeli twój mąż nie był jeszcze gotowy na dziecko, a na tak piękną, aczkolwiek często ubraną w ból i smutek, jak również ciężką ekonomicznie drogę – zdecydował się ze względu na Ciebie – to, niestety, rezultat negatywny, mógł rozwinąć w nim przeświadczenie, że nie jest w stanie Cię zadowolić, że nigdy nie sprosta twoim potrzebom i oczekiwaniom. Mógł za ten skutek obarczyć winą siebie.
        Jeżeli, zaś, bardzo mocno chciał mieć dziecko, to rezultat negatywny mógł obniżyć jego poczucie własnej wartości jako mężczyzny i jako człowieka. Mógł podciąć jego wiarę w to, że kiedykolwiek będzie mógł sprawdzić się w roli ojca. W każdym z tych przypadków może chcieć się odciąć, ucieć. Wówczas może stosować różne środki.

        Tylko Ty wiesz co między Wami zaszło przez ten trudny rok. Czy padały jakieś gorzkie słowa czy też nie. Mogło być tak, że Ty w tym czasie potrzebowałaś dużego wsparcia, a, o paradoksie, nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że on mógł potrzebować znacznie większego niż Ty. Mogło być tak, że smutek w twoich oczach twój mąż odbierał jako niezakomunikowaną pretensję do niego.

        Jestem z mężem od 23 lat (20 lat po ślubie). Przez ten czas niejednokrotnie zdarzało mi się krzyczeć w przypływie bezsilności, że chcę rozwodu. My Dda odczuwamy emocje bardziej, bardziej wszystko bierzemy do siebie. Dla nas porażką może być coś co ktoś inny postrzega jako mały sukces. Nie zrozum mnie źle. Nie staram się tłumaczyć Twojego męża, bo każdy z nas (tak samo jak alkoholik) musi ponosić konsekwencję swoich czynów. Szkopuł w tym, że jeżeli człowiek nie zdaje sobie sprawy z własnych deficytów, wypiera przeszłość lub ją bagatelizuje, to w momencie kiedy zderza się z murem własnej bezsilności, często pozostaje tylko ucieczka. Ucieczka przed konfrontacją z rzeczywistością, przed rodziną, przed sobą samym. Dlatego jedyną drogą na ozdrowienie jest terapia.

        Wydaje mi się, że dobrze by Ci zrobiła rozmowa z doświadczonym terapeutą. Dowiedz się więcej sama o sobie. Trzymam kciuki

        Szwaczka
        Uczestnik
          Liczba postów: 7

          Dziękuje Ci za odpowiedz. To wiele tłumaczy i wiele w tym widzę zachowań męża. Jest teraz do mnie albo bardzo negatywny albo obojętny. Dowiedziałam się właśnie ze jako pracoholik który na każde wakacje zabierał laptopa teraz planuje kilka tygodniu odpoczynku i wyjazd. Już sama nie wiem co mam myśleć czy to DDA czy on faktycznie przestał mnie kochać i woli być sam. Mieszam się w tym wszystkim, boje się bo każdy kontakt z nim mocno mnie krzywdzi. Ponoć nie ma żadnej Kowalskiej ale pewności nikt nie ma. Czy mogłabys mi tylko doradzić w oparciu o swoje odczucia czy powinnam zostawić go samemu sobie czy może powinnam jakoś go zapewniać ze mi na nim zależy i chce z nim być mimo wszystko.

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Może warto wrócić do tego, co Was łączyło zanim podjęliście starania o ciążę. Czy sami dla siebie nie stanowicie wartości? Czy tylko wizja rodzicielstwa nadaje sens Waszej wspólnej egzystencji? Myślę, że takie pytania (nawet po ślubie) nie są od rzeczy: dlaczego chcę spędzić przy tym człowieku całe życie?

            Nieudane in vitro to może pierwsza trudnośc życiowa. Za chwilę mogą przyjść kolejne. Dalsze starania o ciążę. Jakieś tąpnięcia ekonomiczne. Choroba jednego z Was. Nie chodzi o czarnowidztwo, tylko o wizję związku. Czy to jest małżenstwo tylko na DOBRE, czy także na ZŁE. Czy dajecie sobie wzajemnie wsparcie w chwilach trudnych dla jednego lub obojga? Uważam, że takiego partnera DDA, który nie przepracował swego syndromu (a więc – w sensie 12 krokowym – nie kieruje swoim życiem) wyszukuje jednak osoba, której łatwo dopasować się do jego dysfunkcji. Moim zdaniem mówienie w środku nocy „Kocham cię.”, wcale nie musi być przejawem zdrowej i świadomej miłości. Równie dobrze może kryć się za tym myśl „Wiem, że chcesz, abym cię nieustannie w tym utwierdzał.”. Bardziej jednak liczą się czyny i dostępnosć emocjonalna.

            Moim skromnym zdaniem warto by podzielić się z mężem swoimi lękami – o oddalenie się od siebie i  rozpad związku. Powiedzieć mu co czujesz w związku z tą sytuacją (ale bez atakowania i ulegania pokusie przerzucenia na niego odpowiedzialności) – w uproszczeniu „wali się Twoj/Wasz świat”. Może też warto jeszcze raz spróbować pogadać o tym, co Was dzieli i łączy, żeby poszukać kompromisu.

            Chyba musisz teraz przyjąć rolę tej dojrzalszej i bardziej świadomej.

            Może najpierw warto samemu udać się do dobrego terapeuty, żeby poukładać sobie te sprawy. A następnie może zaproponować mężowi wspólną wizytę u kogoś pracującego z parami

             

            Szwaczka
            Uczestnik
              Liczba postów: 7

              Tylko problem polega na tym, ze on jak najszybciej chce się pozbyć mnie ze swojego życia, obwinia mnie za wszystko i nie mieszkamy ze sobą od 2 miesięcy. Wiem ze musz być ta dojrzalsza i muszę zacisnąć zeby bo czeka mnie ciężka praca i duzo negatywnych emocji. Wymyślałam sobie żeby pisać do niego 2 razy w tyg za co go doceniam i co dobrego o nim myśle. Mam nadzieje ze może tym sposobem skrusze lod. Mąż jest na etapie „chce rozwodu” ale z tego co wiem jeszcze nie złożył pozwu. Pamietam ze kiedyś mi powiedział, ze wszystkie kobiety w jego życiu za szybko odpuszczały i ze dla niego ważniejsze są czyny wiec nie wiem czy dobry ale taki mam pomysł. U terapeuty mam jutro wizytę.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Szwaczka.
              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                „Pamietam ze kiedyś mi powiedział, ze wszystkie kobiety w jego życiu za szybko odpuszczały[…]”.

                Brzmi jak skarga niedopieszczonego Piotrusia Pana. DDA i narcyzm często idą w parze. To dla dziecka szansa na przetrwanie w dysfunkcyjnym domu.

                Szwaczka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 7

                  Czy masz dla mnie może jakaś radę? Jak mogłabym się zachować ? Czy mój pomysł jest dobry? Przez 3 lata mój mąż był innym człowiekiem, dopiero w tym roku uaktywniło się jego DDA.

                  dda93
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 628

                    Szwaczko, przepraszam, że się wtrącę, ale ja bym się powstrzymał od zbyt daleko idących wniosków na temat Twojego męża, zwłaszcza, że usłyszeliśmy o nim od Ciebie póki co niewiele (i może więcej nie trzeba…).

                    Obawiam się, że nie chcę tutaj słyszeć po raz kolejny, jak to wszystko było doskonałe i piękne, gdyby nie to, że jedna z osób okazała się być obarczona syndromem DDA „gorszym niż wszystkie klęski żywiołowe i wojny światowe razem wzięte”.

                    Wierzę jednak, że nie jest to tego typu przypadek 🙂

                    Myślę, że przypadkiem napisałaś na forum dla DDA dlatego,  że po prostu szukasz pomocy.

                    Proponuję Ci spróbować spojrzeć na to, co się stało, jak na problem w relacji między Wami, co bardzo ładnie opisała już Czerwonewino.

                    Z perspektywy mężczyzn kobiety bywają czasem tak zaślepione pragnieniem posiadania potomstwa, że zapominają o wszystkim innym. Także o tym, że aby dziecko pojawiło się na świecie konieczne są przede wszystkim dwie osoby i miłość między nimi. Żadne cudowne medyczne zabiegi nie pomogą, kiedy ktoś zyska upragnione potomstwo jednocześnie tracąc swój związek.

                    Problem z posiadaniem potomstwa jest trudny dla wielu par i albo przejdą przez to razem, albo to sprawi, że pójdą odrębnymi drogami. Czasem po prostu warto wyrzucić na luz i zadbać o związek, a dziecko… jeśli ma być, to i tak w swoim czasie się zjawi! Silne pragnienie posiadania potomstwa i związana z nim presja odnoszą zwykle odwrotny skutek i zrujnowały już niejedno małżeństwo.

                    Z innej beczki, piszesz raz, że Twój mąż „uciekł w pracę”, a innym razem, że jest pracoholikiem. Przyjrzałbym się temu. Czy zaczął za dużo pracować w momencie, kiedy pojawiły się problemy? Czy problem z „nałogiem nadmiernego pracowania” miał już wcześniej? Może to być forma ucieczki. Ale jeśli pracuje od lat po kilkanaście godzin na dobę, jest to pewien rodzaj nałogu.

                    Kolejna sprawa, piszesz, że przez 3 lata było dobrze, a teraz się zepsuło. Nie wiem czy wiesz, ale właśnie te 2-3 lata to okres największego zakochania, kiedy małe znaczenie jeszcze ma czy ludzie się nawzajem szanują, czy czują przywiązanie, czy są dla siebie przyjaciółmi. Przez pierwsze lata związek „leci” na hormonach i wzajemnej fascynacji, która się potem kończy i wtedy zostaje tylko naga prawda: czy tych dwoje ludzi rzeczywiście coś więcej łączy.

                    Komentarz typu „dla mnie ważniejsze są czyny” i brak podjęcia konkretnych kroków w kierunku rozwodu dla mnie są jasnym komunikatem, że on oczekuje od Ciebie, że coś powinnaś zrobić (nie powiedzieć albo napisać, ZROBIĆ!). Tylko musisz dowiedzieć się co? I zobaczyć, czy to realne i czy jesteś w stanie to zrobić dla Waszego związku.

                    Jeśli Twój mąż jedzie np. na tydzień w Bieszczady, „żeby to sobie przemyśleć” jako facet raczej marnie to widzę, żeby faktycznie jechał tam sam. Chyba, że jest zatwardziałym mega introwertykiem.

                    Jeśli ucieka w swoje rodzinne strony, „do matecznika” być może faktycznie chce się cofnąć o etap wcześniej, żeby z dystansu rozeznać się w obecnej sytuacji i podjąć decyzję co robić.

                    A czy jest możliwość, żebyście choć na chwilę rzucili w kąt te starania o dziecko i zadbali o to, co być może jeszcze jest między Wami? Czy możecie na przykład wyjechać gdzieś na kilka dni wspólnie (na ile pozwalają wirusowe obostrzenia) i przypomnieć sobie o tym, co Was łączy, a nie dzieli i sprawia, że bycie razem robi się trudne?

                    Specjalnie nie oskarżam ani nie wybielam żadnego z Was. Bo nie chodzi o to, żebyście byli doskonali. Chodzi o to, żebyście się dogadali (o ile jeszcze jesteście w stanie).

                    Kiedyś, gdy rozpadał się mój długoletni związek, moja żona poruszyła zdaje się niebo i ziemię – poszła do mojej rodziny i przyjaciół, żeby na mnie wpłynęli, czy nawiązywała ze mną kontakt mailowy podszywając się pod inne osoby. Nie zrobiła tylko jednego – nie przyszła porozmawiać bezpośrednio ZE MNĄ. A to była wtedy jedyna rzecz, jaka mogła uratować nasz związek.

                    Wprawdzie każdy związek jest inny i każda sytuacja jest inna, ale jeśli to miałoby Ci pomóc w tej sytuacji – czemu nie spróbować? Jeśli widzisz w drugiej stronie chęć do rozmowy i naprawy sytuacji, już jest lepiej. Jeżeli druga strona wzbrania się przed kontaktem z Tobą, być może Wasz związek umarł już wcześniej 🙁 Tyle, że dopiero teraz o tym się dowiedziałaś…

                    Czerwonewino
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 99

                      Zacznę od tego, że jestem wdzięczna za wpisy Jakubka i Dda93, gdyż męski punkt widzenia osobiście dla mnie dużo wnosi…

                      Odpowiadając jednak Tobie, droga Szwaczko… trudno jest mi doradzić obiektywnie w tak delikatnej kwestii. Każdy DDA jest inny. Bagaż, który się zdobyło w dzieciństwie warunkuje nas do znanych nam zachowań. To nie jest tak, że DDA wyszło z niego nagle. Prawdopodobnie w jakiś sposób uzupełnialiście się. Mogłaś nieświadomie wchodzić w jego schematy postępowania, co pozwalało mu na funkcjonowanie w znanych mu stanach emocjonalnych. DDA bywają zero jedynkowi. W sytuacji, gdy Wasz wysiłek nie zakończył się sukcesem, on mógł odczuć to jako ogromną porażkę. W tak delikatnej sytuacji, oczywiście tylko domniemywam, Ty skupiłaś się na swoich odczuciach, odeszłaś od dotychczasowego schematu postępowania, a on zderzył się z własną ścianą bezsilności, bezradności i emocjonalności, a z emocjami DDA jest poradzić sobie najtrudniej.

                      Bez względu, jednak, na to czy istnieje jakaś „Pani Kowalska” czy też powodem jest stan emocjonalny DDA – zasługujesz na wyjaśnienie. Jesteście małżeństwem.

                      Pytasz o moje doświadczenie… Z mojej perspektywy… kobiety DDA (ale jak pisałam nie jesteśmy tacy sami)… Ja, gdy „uciekałam przed konfrontacją” czy to z emocjami, czy z rzeczywistością, czy też z własną wyobraźnią (u mnie oznaczało to mocne zamknięcie się w sobie, potrafiłam w ogóle się nie odzywać), ostatecznie chciałam i potrzebowałam, aby mój mąż zrobił pierwszy krok. Nie oznaczało to jednak, że sytuacja się rozwiązywała. Często pewne sprawy były odkładane na przysłowiową półkę i wybuchały później ze zdwojoną siłą. To jedna z takich kumulacji spowodowała, że poszłam na terapię. Na jakim etapie świadomości na swój temat jest twój mąż, to tylko on wie, albo i nie wie. Czasami zdrowa konfrontacja pozwala na rozpoczęcie nowego otwarcia, jednak warunkiem koniecznym do tego jest to, że dwie strony są na to gotowe i tego chcą. Zdarza się, że mój mąż (do bólu logiczny) nie jest w stanie zrozumieć mnie po 23 latach wspólnego życia (kobieta + DDA to ogromne wyzwanie), wówczas siadamy i zaczynamy rozmawiać… z tym, że i ja i on tego chcemy. Nie ma nic gorszego jak niedomówienia. Może napisz list. Z tym, że musiałby być on do bólu szczery. Takie walnięcie między oczy, ale z szacunkiem i miłością. Z tym, że nie jestem pewna czy jesteś na to gotowa.
                      Nie rób nic za wszelką cenę. Gdy czytam twoje wpisy mam wrażenie, że jesteś blisko zatracenia się, a to nie jest zdrowe.

                      Rozmowa z terapeutą pozwoli Ci się bezpiecznie otworzyć. Omów z nim wszystko co wydarzyło się przez ostatni rok. Nabierz dystansu, spójrz na wszystko z lotu ptaka, jakbyś oglądała cudze, a nie swoje życie.

                      W każdym razie, jeżeli przetrwacie to każdy z Was powinien pójść najpierw na terapię indywidualną, a później ewentualnie dla par.

                      Gdy tulę w sobie tę małą dziewczynkę, którą kiedyś byłam, to sobie myślę, że największą emocjonalną krzywdą jaką można w życiu doznać to poczucie, że nie zasługuje się na miłość. Wówczas, w chwilach trudnych, ucieka się przed tymi, którzy Cię kochają. Niektórzy wpadają w błędne koło. Uciekają, szukają kogoś kto ich pokocha, przestają wierzyć w tę miłość, znowu uciekają, szukają i tak przez całe życie…

                      Szwaczka
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 7

                        Nie chciałam Was zanudzać historia całego naszego życia, dlatego skupiłam się na ostatnim roku. Mój mąż chodził za mną 9 miesięcy zanim zgodziłam się zaufać, bo balam się mnie skrzywdzi ale nie jestem DDA. Jest chodzi o ciąże staraliśmy się 3 lata, mąż za każdym razem się załamywał i to ja musiałam go wspierać ze na pewno się uda. Kiedyś powiedział mi nawet ze nie wyobraża sobie małżeństwa bez dzieci. Niestety spowodowało to u mnie sporo presję i walkę za wszelka cenę, w związku z czy niestety odsunęliśmy się od siebie i mój mąż myśle, ze mógł się poczuć zaniedbany i zacząć się odsuwać. Ja natomiast myslalam ze jak zajdę w ciąże to rozwiążą się wszystkie nasze problemy, ale nie chciałam tego za wszelka cenę. Niestety brakło tez między nami rozmowy, mój mąż jest raczej zamknięty w sobie i nie umie rozmawiać o uczuciach.
                        Bardzo kocham mojego męża i mimo wszystko czuje w sobie sile do walki, wiem ze będzie to walka z góra lodu ale mam nadzieje ze uda mi się przez nią przebić.
                        Wiem, ze mój mąż już wczesniej miał nieudane związki i uciekał, zostawił dziewczynę na kilka miesięcy przed ślubem ale nigdy nie interesowałam się jaki był tego powód. Szanowalam jego przeszłość.
                        On stara się być silna osoba, nie lubi się uzewnetrzniac. Jest Twardy w życiu zawodowym i taki chciałby być w życiu prywatnym ale ja cały czas widzę w nim to dziecko.
                        Myśle ze On nie wie co to jest DDA i nie zdaje sobie sprawy, ze jego to dotyczy. Dlatego zastanawiam się czy to jest czas żebym mu o tym powiedziała, czy on nie odbierze tego negatywnie jako kolejny atak.
                        Czytam uważnie Wasze wiadomości i staram się wyciągać z nich mądrości. Jeszcze nie podjęłam kroku ale się szykuje. @dda93 piszesz ze powinnam się dowiedzieć co mogłabym zrobić ale ja nie mam jak się dowiedzieć bo on mi nie powie, z nim to monolog a z nikim z bliskich nie rozmawia, nikomu się nie uzewnętrznia.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.