Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Milczenie
-
AutorWpisy
-
Byłbym ostrożny z łączeniem dwóch kwestii:
- zamiłowania do milczenia,
- unikania wchodzenia w relacje z ludźmi.
Bycie „milczkiem” może być wrodzoną cechą charakteru. Po prostu nie lubimy trwonić słów na rozmowy typu small talk czy omawianie tego, co omówienia nie wymaga. Chyba trzeba sobie zadać w duszy pytanie, czy chcę więcej rozmawiać z ludźmi (lecz np. boje się), czy raczej tyle rozmów ile mam mi wystarcza. Przy czy nie należy od razu utożsamiać rozmów z wchodzeniem w relacje. Większość rozmów między ludźmi nie odbywa się w ramach relacji. Choć w prawie każdej relacji są obecne rozmowy. Jeśli wystarczają mi te rozmowy, które mam z otaczającymi ludźmi, to po co zmieniać taki stan zadowolenia i stawać się na siłę gwiazdą wieczoru, wodzirejem czy liderem. Chyba, że ambicja pcha nas wyżej w hierarchii społecznej, do czego potrzebujemy wsparcia ze strony innych ludzi – wtedy możemy z premedytacją popracować nad rozwojem technik interpersonalnych, sposobem wysławiania się, autoprezentacją, itp.
Natomiast ta druga kwestia może już wynikać z naszych dysfunkcji. Unikanie zbliżania się do ludzi, lęk przed szczerym i otwartym kontaktem, ucieczka w samotność i izolację… To mogą być dysfunkcyjne skrypty działania, autodestrukcyjne kody i mechanizmy. Warto je rozpoznać. Też może pomóc pytanie, czy czuję się dobrze i bezpiecznie z tymi ludźmi, którzy mnie otaczają. Może mi to wystarcza? A może nie czuję się dobrze z tymi ludźmi albo z moją samotnością i chcę czegoś/kogoś innego?
@Jakubek Twoje ciekawe spostrzeżenia/pytania zainspirowały mnie do kolejnych, ktòre bywają przyczyną milczenia/ wycofania (w tej części gdzie powodem nie jest introwertyzm a jakieś inne blokady).
1. Czy jestem zadowolony ze swojego życia osobistego, zawodowego, społecznego? Jeżeli nie to co robię aby coś drgnęło? Czy to niezadowolenie powoduje, że koloryzuję lub unikam rozmòw ludzi?
2. Czy umiem powiedzieć prawdę na pytania o życie zawodowe, osobiste, rekreacyjne, pasje (to są takie najczęstsze)
3. Czy czuję się niedopasowany do danej grupy np. koleżanki rozmawiają o rodzinie a Ty nie masz rodziny, rozmawiają o muzyce a Ty nie znasz się na muzyce, rozmawiają o podròzach a Ty nie byłeś/aś nigdzie albo inne wartości, inny typ humoru itd. (prawda czyli odpowiedzenie sobie co zrobiłeś aby gdzieś pojechać, pòjść a pòźniej z kimś się tym podzielić i wcale nie musi to być podròż do kurortu ale może jednodniowa lub kilkudniowa wycieczka pociągiem w inne miejsce? albo przeczytanie książki -z doświadczenia wiem, że inspiruje i samo napędza, rozmowę)
Odpowiedzenie sobie na te pytania według mnie daje fundament pod to co chciałbym rozwijać w swoim życiu a co jest ok. i mimo, że grupa ma inne podejście/moment w życiu to nie wstydzę się tego a wręcz umiem rozmawiać w prawdzie (przy czym jest to autentyczne tylko gdy faktycznie tak chcę-ludzie wyczują brak spòjnosci).
Prawda i rozwijanie deficytòw, uczenie się relacji, rozpoznawanie i uczenie rozładowywania emocji, przyglądanie się swoim reakcją, szanowanie granic swoich i innych, poszukanie zainteresowań to nie slogany to codzienność..
Wcale nie ma potrzeby być przebojowym czy duszą towarzystwa wystarcza te elementy plus spòjność.
Warto się też przyglądać wymòwką typu nie jestem jak ten ogłupione tłum, bo prawda jest taka, że z czasem idąc konsekwentnie coraz więcej napotkamy ludzi z ktòrymi będzie się nam chciało przebywać a im z nami.
Zejście z wyuczonej ścieżki samotności, wytrychy, wymòwki, uczenie się w wieku 20,30..70 lat podstaw relacji na pewno jest bardzo trudne, ale widzę, że robiąc malutkie kroki powoli wstawiamy nowe zachowania.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
2. Czy umiem powiedzieć prawdę na pytania o życie zawodowe, osobiste, rekreacyjne, pasje (to są takie najczęstsze).
Myślę, że ten punkt sprawia najwięcej kłopotów DDA. W końcu tajemnica, ukrywanie domowej dysfunkcji, fałszywe twarze i tłumaczenie przed otoczeniem różnych niedających ukryć się „wpadek”, to był nasz chleb powszedni. Kłamstwo i poczucie niedopasowania przenikały nasze życie.
Przepraszam autorkę wątku, że wtrącę prywatę, ale na tych przykładach czyli życie osobiste i zawodowe pokażę jak człowiek potrafi się zakopać i odcinać.
Jeszcze kilka lat temu na pytanie co robisz? kłamałem albo podawałem trochę prawdy i trochę kłamstwa. Dlaczego? Bo byłem niezadowolony z tego co robię, wstydziłem się tego a w trakcie często robiłem przerwy do tego zawsze znacząco poniżej swoich kwalifikacji i możliwości (tutaj dodatkowo miało wpływ niskie poczucie wartości). Nie umiałem powiedzieć przed znajomymi że robię 'x’ pracę a wykształciłem się w 'y’ zawodzie. – w tej kwestii dużo pomogła terapia, ktòra przełożyła się na umiejętność rozwiązywania trudnych dla mnie spraw, ktòre wcześniej najczęściej olewalem z czego tworzyły się problemy. Efektem tego było podniesienie poczucia wartości, odpowiedzialność i konsekwencja co przełożyło się na efekty i rozwòj i dziś odpowiadam bez problemu co robię mimo, że nadal nie to w czym się wykształciłem.
Druga sprawa sprawy osobiste do dziś dnia wstydzę się odpowiedzi, że nie mam żony ani dzieci, ale dziś nie mataczę, odpowiadam zgodnie z prawdą. Nawet ostatnio jedna kobieta zapytała dlaczego nie masz żony.
W jakim jestem miejscu? przede wszystkim odpowiadam sobie prawdę a nie usprawiedliwiam, ale też innym mòwię prawdę.
Terapia tej sfery nie zmieniła, ale w jednym mi pomogła mianowicie zrozumiałem, zaakceptowałem a nawet jestem wdzięczny za swoją wrażliwość – to daje mi fundament by nie zakładać maski, by nie udawać kogoś kim nie jestem by nie naśladować.
Jestem też przekonany,że nie jestem homoseksualny. Wiem jak reaguję na kobiety a jak na mężczyzn zaròwno w ubraniu jak i nago.
Wiem też, że mam wystarczające zalety aby być mężem.
Mam też sytuacje gdzie widzę i czuję otwierane furtki przez kobiety.
A jednak nie potrafię przeskoczyć i jeszcze nie wiem dlaczego, ale czuję, że choćby te powyższe elementy przybliżają mnie.
I wracając do tematu, nie usprawiedliwiam, nie oskarżam ani siebie ani innych i nie mòwię też, że chcę być singlem staram się powoli krok po kroku zmieniać to co mnie blokuje.
Już te dwie sfery w relacji gdy jestem w nich prawdziwy i mòwię prawdę otwierają mnie na relacje a w momencie gdy koloryzowalem lub unikałem odpowiedzi konsekwencją było urwanie relacji.
Dodam jeszcze, że przez jakiś czas niekoloryzowania biłem się z myślą, że jestem nudniejszy przez co chęć kłamania wracała zwłaszcza gdy do tego dochodzi wstyd lub lęk, ale z każdym dniem podniesienia poczucia wartości i rozwoju zasobòe (nawet niedużego) zaczynam czuć, że jednak nie jestem nudniejszy wręcz czuję, że jestem bardziej atrakcyjny zwłaszcza w swoich oczach i wierzę, że to emanuje na innych i daje zwrotne reakcje co zresztą też odczuwam (moich oczach to już prawie narcyzm 🙂 ale zgodnie z tym co mòwia psycholodzy wysokie poczucie wartości jest tym.własciwym )
I tak w każdej przestrzeni.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
AeB pracuję w DPS-ie i wiem ,że to jest „typowe ” ;). Od dziecka byłam „opiekunem ” czy to rodziców czy chorych ciotek , odwiedzaniem w szpitalach – nie wyobrażałam sobie zostawić kogoś bez pomocy.Mam ogromna wrażliwość na ludzi chorych…Wiem jak smakuje samotność i starałam się w takich sytuacjach pomagać, bo wiedziałam ,że np. nie ma osób, na które mogą liczyć (ciotki).
W pracy nie zajmuje się bezpośrednio opieką nad chorymi ,czasem w czymś pomogę , generalnie sprzątam i nie wstydzę się tego co robię ,lubię to robić i nie mam problemu ,żeby wyznać prawdę. Dla jednej koleżanki jest to wstyd i czasem kłamie,bo bycie sprzątaczka z automatu oznacza bycie ” kimś gorszym ,głupszym itd.” Ja nie czuje jakoś ujmy, mimo to, że mam wykształcenie policealne i mogłabym robić coś bardziej opłacalnego, to nie mam ambicji tego zmieniać…
Też często słyszę, kiedy wyjdę za mąż, kiedy dzieci, a ja tego nie czuje i mówię wprost ,że będę panną.
Dziękuję Jakubek i 2wprzod1wtyl za Wasze przemyślenia.
Zytka, jeżeli chcesz być panną to przy wysokim poczuciu wartości jakiekolwiek pytania i odpowiedzi nie będą Cię odcinały/izolowały. Masz w tym temacie inaczej niż ja, bo gdybym odpowiedział, że chcę być kawalerem to kolejny raz bym kłamał w celu? Ochrony siebie przed konfrontacją, oceną a stawiam na prawdę.
Odnośnie sprzątaczki to akurat ze swej strony mam ogromny szacunek do tej pracy i niezależnie czy ktoś sprząta dla siebie czy zawodowo – pewnie też dlatego, że sam nie lubię sprzątać 😉 ale jednocześnie chcę mieć czysto. Nie kojarzy mi się ten zawòd z byciem kimś gorszym. Natomiast kojarzy mi się z niską płacą (no chyba, że sprzątanie prywatnych domòw) a niska płaca to często u osòb dda życie z toksyczną rodziną i inne zwłaszcza gdy ktoś żyje w pojedynkę. Jednak jak mòwi Rosenberg najważniejsze jest robić to co lubisz ważniejsze niż pieniądze.
Dla naszego społeczeństwa problemem jest, gdy ktoś nie ma męża /żony, dzieci i kredytu. Zresztą chyba nie tylko dla naszego, bo w innych krajach są plany takich ludzi opodatkować. Jakby to była gorsza kategoria ludzi, których jeszcze trzeba ukarać. Tak jakby to był obowiązek konstytucyjny zakładać własną rodzinę. A kto się z tego wyłamuje to jest dziwny, inny, odmieniec. Nikt nie myśli, że może niektórzy nie czują potrzeby bycia w związkach. Jakoś nikt nie dziwi się wegetarianom, że nie jedzą mięsa. To już jest do przyjęcia. Niektórzy pewnie decydują się na związek nawet jeśli tego nie czują, tylko po to, by być jak reszta, by tak nie odstawać. Niewielu ma odwagę się przyznać, że tego nie chcą i zamierzają żyć w pojedynkę.
Nie rozumiem dlaczego się dziwisz Makadamia. Jeżeli ktoś ma popęd seksualny i pociąg na płeć przeciwną, dojrzał i nie ma przeciwskazań psychicznych i fizycznych, to naturalnym i zdrowym jest by zawrzeć związek małżeński. Po prostu jest to w zdrowej naturze człowieka i w związku z tym w zdrowym społeczeństwie i wynika z przykazania miłości. Więc nie ma co się dziwić, że singiel to ktoś dziwny, inny, odmieniec w tym względzie. Ale plany opodatkowania singli, to jakiś chory wymysł.
<p style=”text-align: left;”>Witam, jeśli o mnie chodzi Zytko, to mam chyba bardzo podobnie do Ciebie. Kiedyś w podstawówce byłem bardzo nieśmiały, wystraszony. Prawie z nikim nie rozmawiałem. To co pisałaś o sobie uświadomiło mi to, że chyba zachowuję się bardzo podobnie do Ciebie. Na spotkaniach ze znajomymi albo rodzinnych spotkaniach rzadko zabieram głos. Wydaje mi się, że nie jestem zbyt interesującym rozmówcą. Zapewne tak tylko mi się wydaje, jak zapewne Tobie. Skąd jesteś? Pozdrawiam serdecznie</p>
Arturze1983 jestem ze Śląska 😉
Proszę powiedz mi czy jest Ci z tym źle(milczeniem, nie zabieraniem głosu) czujesz się samotny, wyobcowany? Czy masz przyjaciół czy raczej nie masz głębszych relacji? Ja mam tylko jednego przyjaciela któremu mówię o wszystkim, czuję się swobodnie, bezpiecznie itd. Przy innych osobach tak nie mam… Zauważyłam, że trudniej mi zaufać kobietom( być może dlatego, że nie mam zdrowej relacji z Mamą).
Pozdrawiam serdecznie
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.