Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Miłość warunkowa a DDA

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Witam wszystkich serdecznie, jestem DDA i mam wrażenie, że bardzo skrzywdziłam pewnego człowieka, ale rozpocznę od początku.
      Odkąd pamiętam karmiłam się wizjami pięknej miłości. W domu niestety był alkohol i w dodatku tato często był agresywny. Przez długi czas nie spotykałam się z chłopakami, ale trwało to tylko do czasu. W wieku 17 lat poznałam chłopaka, w którym zakochałam się bez pamięci. Szybko też pojawiły się zazdrość, zastraszanie, poniżanie. Nie potrafiłam stawiać żadnych granic. Wydawało mi się, że tak jak moja mama w imię miłości muszę decydować się na wszystko. Potem partner namówił mnie na dziecko, miałam już dość wszystkiego, czułam do niego nienawiść za to, że mnie tak traktuje. Chciałam uciekać, ale nie potrafiłam!! Bałam się odejść, bo byłam przekonana, że ON tak bardzo mnie kocha. Oczywiście małżeństwo w bardzo szybkim tempie się rozwaliło, w pewnym momencie nie czułam żadnych pozytywnych uczuć do tego człowieka. Zdaję sobie sprawę, ze ja też go krzywdziłam swoją postawą choć nie chciałam tego widzieć. Wolałam w nim dostrzegać tylko tyrana i potwora (choć w rzeczywistości czasami taki był).
      Po nieudanym małżeństwie poznałam kolejnego partnera, jednak ta znajomość rozpoczęła się zupełnie inaczej. Nie idealizowałam partnera, wręcz przeciwnie od razu zauważyłam pewne wady. Przede wszystkim okazało się, że jest między nami duża różnica w wykształceniu. Niemniej jednak uważałam, że nie mogę się tym sugerować, bo można mieć niskie wykształcenie a bardzo wiele zainteresowań. Bardzo przeszkadzała mi ta wada, ale zaczęłam czuć przymus angażowania się w ten związek. Pragnęłam pokochać człowieka takim jaki jest. Potem okazało się, że partner jest na moje oko troszkę leniwy, np . z oporem szuka pracy, ponieważ jemu się nie spieszy. Było to dla mnie troszkę dziwne (i dla rodziców też), ponieważ choć dom był bardzo "nieidealny", to jednak praca zawsze była jedną z priorytetowych wartości. Nie mogę powiedzieć, że partner wcale nie pracował, ale jednak miał pewne przerwy, poza tym pracował przez długi okres czasu "na czarno".
      Zaczęło mnie to bardzo denerwować. Zauważyłam, że partner nie czytał wcale książek, choć chciałam mu pokazać poradniki o wychowywaniu dzieci (mam synka z małżeństwa). Partner jednak nie miał na nie ochoty. Poradniki te mu chciałam przekazać, ponieważ był to człowiek czasami zbyt nerwowy względem dziecka. Tę nerwowość zaczęłam przypisywać brakowi wiedzy. Zaczęłam denerwować się coraz bardziej tym, że partner się nie interesuje pogłębianiem swojej wiedzy. Rozmawiałam z nim o tym. On tylko denerwował się, że sam wie co jest dla niego najlepsze. Męczyło mnie, ale dalej angażowałam się w związek. starałam się dobrze wywiązywać ze swoich obowiązków. Wymyślałam dobre obiadki, starałam się w miarę ładnie wyglądać, kiedy partner o coś mnie prosił starałam się z tego wywiązywać choć pewne rzeczy mi się nie podobały. Dodatkowo zauważyłam, że partner nie dba o swoje zdrowie (duże zaniedbanie hieny jamy ustnej było dość uciążliwe, nieświeży oddech). Namawiałam żeby poszedł do dentysty, ale nie chciał. Frustracja we mnie rosła. Mężczyzna zaczął mnie denerwować, ale dalej postanowiłam kontynuować związek.
      Miałam taką potrzebę aby od czasu do czasu porozmawiać z partnerem o jakiejś przeczytanej książce lub bardziej poważnym filmie (partner preferował lekkie kino: komedie, filmy sensacyjne). On tego nie lubił więc dałam sobie spokój choć czegoś mi brakowało i w dodatku czułam się z tym podle.
      Po pewnym czasie okazało się, że partner stał się troszkę wybuchowy. (on też jest DDA). Wybuchy złości kierowane były do moich rodziców, siostry, czasem do mnie). Względem synka partner też nie zawsze był wystarczająco cierpliwy. Ja jako rasowe DDA także miałam ostre zaburzenia emocjonalne, czasami miałam wahania uczuć i płakałam przed partnerem – tak się męczyłam. Jednak starałam się go szanować, bo wiem jakie to ważne.
      Około miesiąc temu rozstaliśmy się. Zrobiliśmy sobie wypad, ja z siostrą on z kolegą. Potem dowiedziałam się od siostry, że tego wieczoru oni byli w klubie nocnym. Siostra jeszcze troszkę ubarwiła wersję i powiedziała, że mój partner został w klubie chwilkę dłużej, a kolega wyszedł wcześniej. Oczywiście następnego dnia zalałam się łzami i zaczęłam do niego krzyczeć "Kłamco!"
      Wtedy on nie wytrzymał i mnie szarpnął i powiedział: "Jak do mnie mówisz, to się patrz szmato". Odeszłam.
      Czuję pewne poczucie winy, że ta miłość z mojej strony była jakaś taka warunkowa. On każdego dnia po kilka razy mówił, że mnie kocha. Ja jednak byłam znacznie bardziej zdystansowana, ciągle czegoś oczekiwałam, ale przecież nie można człowieka kochać warunkowo. Nie można powiedzieć kocham cię bo przeczytałeś książkę lub bo znalazłeś pracę. Ciągle chciałam go zmienić i teraz widzę, że ja także nieświadomie wyrządziłam mu krzywdę. A chciałam go kochać w pełni dojrzałą miłością. Czy przeżyliście podobne historie?

      ultrasony
      Uczestnik
        Liczba postów: 2040

        takasobie zapisz:
        „Czy przeżyliście podobne historie?”

        Nie.

        Gonzopl
        Uczestnik
          Liczba postów: 2160

          Nie jestem Pigmalionem, który stworzył sobie Elizę.
          Nie szukałem też żadnej Lolity, żeby ją sobie wychować.
          Człowiek to nie plastelina.
          Lepiej poszukac gotowego "tworu", który mi odpowiada.

          takasobie
          Uczestnik
            Liczba postów: 17

            Gonzopl zapisz:
            „Nie jestem Pigmalionem, który stworzył sobie Elizę.
            Nie szukałem też żadnej Lolity, żeby ją sobie wychować.
            Człowiek to nie plastelina.
            Lepiej poszukac gotowego "tworu", który mi odpowiada.”

            Wiem dlatego teraz czuję ogromny ból i poczucie winy, które mnie pochłaniają.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              a ja Cie niesetety doskonale rozumiem. przezywam cos takiego juz od dawna. nie akceptuje mojego m takiego jaki jest – egocentryczny, ktos dla kogo zycie jest zabawa- nie akceptuje go, ale jednoczesnie nie umiem sie od niego oderwac. nieznosze tej jego lekkomyslnosci, braku poczucia obowiazku, ale zamiast pojsc zupełnie własna droga, chciałabym go zmienic i byc nadal z nim. synka własciwie od zawsze wychowuje sama, on uczestniczył w tym sporadycznie, wtedy kiedy miał na to ochote tylko. nie potrafiłam nalezycie ocenic tego co mnie moze czekac- oboje lubilismy sie bawic wychodzic gdzies dopoki nie bylo dziecka, ale kiedy sie pojawilo oczekiwałam wsparcia, proporcjonalnego podziału rol itp. ignorowałam jego bardzo swobodne podejscie do pracy- chwile pracowal, pozniej przerwa i tak w kółko, to ze rzucił studia i takie tam- przeszkadzało mi to, ale zawsze sobie to jakos tłumaczyłam i brnełam w to dalej, a teraz mam to co mam i probuje go zmienic, zeby miec rodzine, zeby młody mial ojca,a on chyba coraz bardziej dziecinnieje… z ksiazka to go nie widzialam chyba nigdy, najwyzej etykiete na butelce z piwem jak czyta;) w dodatku szuka pocieszenia i dowartosciowani- kuzwa zawsze byl flirciarzem, a u innych kobiet- malolat nawet kiedy wychodzilismy gdzies razem to on flirtował przy mnie i to tez mi sie nie podobało, ale myslałam, ze to nic groznego- czego ja sie spodziewałam – wiernosci az po grób!? ale z drugiej strony- on juz taki jest, a ja probujac go zmienic- tez czesto przekraczam granice dopuszczalne w zwiazkach i tak jak ja sie mecze- mecze tez jego

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                hej takasobie,

                Uderzyło mnie w Twoim poście wypowiadanie się o Twoim chlopaku per partner , tzn, nie samo słowo , ale ilość tego słowa. Zaczęło mi to przypominać jakby opinię o pacjencie:P "Zauważyłam , że partner … partner nie czytał książek, parner nie dbał o higienę itd. właściwie to nie mam żadnej puenty , po prostu zwróciło to moją uwagę 🙂

                hmm, ja to widzę tak, post – 70 procent piszesz o tym, co Ci w nim przeszkadzało , denerwuje. pod koniec piszesz , że nazwał Cię szmatą . Po czym przychodzi rozgrzeszenie pt "powtarzal ze mnie kocha kilka razy dziennie” i kara dla siebie w postaci poczucia winy, ze nie kochalas go takim jakim jest.

                do tego karcisz siebie ze nie potrafilas go kochac dojrzala miloscia. A czym wg Ciebie jest dojrzała miłość? (Bo zazwyczaj mocno rózni sie od wizji pieknej milosci , ktora sie karmimy bedac nastolatkami 🙂

                Napisalas , ze poczulas przymus angazowania sie w ten zwiazek ( przymus..dojrzala milosc .. to raczej nie idzie w parze… )

                zgadzam sie, z wczesniejsza opinia, ze lepiej znalezc 'gotowca’. nie Pana Ideała, ale czlowieka, ktory Ci leży, ma te fundamenty ktore sobie cenisz (np. swietny kontakt z Twoim dzieckiem ,cieprliwosc..to , co jest dla Ciebie fundamentalne w zwiazku…). Dojrzala milosc to nie taka, ze akceptujesz wszystko, byle byc kochana.

                Ha, ja osobiscie tez karmilam sie wizja pieknej milosci jedynej itd. , naginalam sobie partnerow do granic mozliwosci, zeby tylko wpasowac ich w te milosc od x bolesci itd… niezaspokojone pragnienie milosci , bliskosci to studnia bez dna.

                czego potzebujesz w zwiazku, co bys chciala dostac , co daloby Ci bezpieczenstwo, co bys chciala uslyszec , ile uwagi potzrebujesz … wypisz to sobie, konkretnie wypisz 🙂 jasna wizja pozwala wyeliminowac pomylki 🙂 a w tzw miedzyczasie pomysl o sobie :DD Rozumiem Cie przez pryzmat wlasnych doswiadczen i wirtualnie wspieram.. a z wlasnego doswiadczenia dobrze jest zadac sobi epytanie CZEGO JA POTZEBUJE W ZWIAZKU ZEBY MI BYLO DOBRZE i czy potrafie dac to drugiej osobie .

                pozdrawiam

                takasobie
                Uczestnik
                  Liczba postów: 17

                  samamama zapisz:
                  „a ja Cie niesetety doskonale rozumiem. przezywam cos takiego juz od dawna. nie akceptuje mojego m takiego jaki jest – egocentryczny, ktos dla kogo zycie jest zabawa- nie akceptuje go, ale jednoczesnie nie umiem sie od niego oderwac. nieznosze tej jego lekkomyslnosci, braku poczucia obowiazku, ale zamiast pojsc zupełnie własna droga, chciałabym go zmienic i byc nadal z nim. synka własciwie od zawsze wychowuje sama, on uczestniczył w tym sporadycznie, wtedy kiedy miał na to ochote tylko. nie potrafiłam nalezycie ocenic tego co mnie moze czekac- oboje lubilismy sie bawic wychodzic gdzies dopoki nie bylo dziecka, ale kiedy sie pojawilo oczekiwałam wsparcia, proporcjonalnego podziału rol itp. ignorowałam jego bardzo swobodne podejscie do pracy- chwile pracowal, pozniej przerwa i tak w kółko, to ze rzucił studia i takie tam- przeszkadzało mi to, ale zawsze sobie to jakos tłumaczyłam i brnełam w to dalej, a teraz mam to co mam i probuje go zmienic, zeby miec rodzine, zeby młody mial ojca,a on chyba coraz bardziej dziecinnieje… z ksiazka to go nie widzialam chyba nigdy, najwyzej etykiete na butelce z piwem jak czyta;) w dodatku szuka pocieszenia i dowartosciowani- kuzwa zawsze byl flirciarzem, a u innych kobiet- malolat nawet kiedy wychodzilismy gdzies razem to on flirtował przy mnie i to tez mi sie nie podobało, ale myslałam, ze to nic groznego- czego ja sie spodziewałam – wiernosci az po grób!? ale z drugiej strony- on juz taki jest, a ja probujac go zmienic- tez czesto przekraczam granice dopuszczalne w zwiazkach i tak jak ja sie mecze- mecze tez jego”

                  samamama, mój facet bardzo mi pomagał przy dziecku, jednak ja wyczuwałam troszkę napiętą atmosferę, czasami krzyknął za bardzo. mały zaczął być lekko poddenerwowany. Ja jako humanistka wyznaję złote zasady cierpliwości.Zaczęłam się bać, że kiedyś może być tylko gorzej z cierpliwością – w sensie dziecko rośnie i staje się coraz bardziej pyskate.
                  Kobieciarzem nigdy nie był. Dzięki Bogu.
                  Jeżeli chodzi o książki, to chciałam czasami o nich pogadać, podyskutować. Poza tym namawiałam chłopaka na szkołę, bo z pracą nie miał szału.
                  oczywiście wiem, ze nie powinnam tak robić, tylko on sam ma prawo decydować o własnym życiu. Dlatego nie jesteśmy razem, cierpię jak cholera ale ciągle mam potrzebę obwiniania. Tylko niby o co? Choćby nie wiem jak był niedoskonały nie mam prawa go zmieniać.

                  takasobie
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 17

                    kulfon zapisz:
                    „hej takasobie,

                    Uderzyło mnie w Twoim poście wypowiadanie się o Twoim chlopaku per partner , tzn, nie samo słowo , ale ilość tego słowa. Zaczęło mi to przypominać jakby opinię o pacjencie:P "Zauważyłam , że partner … partner nie czytał książek, parner nie dbał o higienę itd. właściwie to nie mam żadnej puenty , po prostu zwróciło to moją uwagę 🙂

                    hmm, ja to widzę tak, post – 70 procent piszesz o tym, co Ci w nim przeszkadzało , denerwuje. pod koniec piszesz , że nazwał Cię szmatą . Po czym przychodzi rozgrzeszenie pt "powtarzal ze mnie kocha kilka razy dziennie” i kara dla siebie w postaci poczucia winy, ze nie kochalas go takim jakim jest.

                    do tego karcisz siebie ze nie potrafilas go kochac dojrzala miloscia. A czym wg Ciebie jest dojrzała miłość? (Bo zazwyczaj mocno rózni sie od wizji pieknej milosci , ktora sie karmimy bedac nastolatkami 🙂

                    Napisalas , ze poczulas przymus angazowania sie w ten zwiazek ( przymus..dojrzala milosc .. to raczej nie idzie w parze… )

                    Czuję się po prostu winna, że ukształtowanego człowieka chciałam zmienić. To pogwałcenie jego praw. Niestety choć minął miesiąc od rozstania ciągle odczuwam pragnienie obwiniania go.

                    zgadzam sie, z wczesniejsza opinia, ze lepiej znalezc 'gotowca’. nie Pana Ideała, ale czlowieka, ktory Ci leży, ma te fundamenty ktore sobie cenisz (np. swietny kontakt z Twoim dzieckiem ,cieprliwosc..to , co jest dla Ciebie fundamentalne w zwiazku…). Dojrzala milosc to nie taka, ze akceptujesz wszystko, byle byc kochana.

                    Ha, ja osobiscie tez karmilam sie wizja pieknej milosci jedynej itd. , naginalam sobie partnerow do granic mozliwosci, zeby tylko wpasowac ich w te milosc od x bolesci itd… niezaspokojone pragnienie milosci , bliskosci to studnia bez dna.

                    czego potzebujesz w zwiazku, co bys chciala dostac , co daloby Ci bezpieczenstwo, co bys chciala uslyszec , ile uwagi potzrebujesz … wypisz to sobie, konkretnie wypisz 🙂 jasna wizja pozwala wyeliminowac pomylki 🙂 a w tzw miedzyczasie pomysl o sobie :DD Rozumiem Cie przez pryzmat wlasnych doswiadczen i wirtualnie wspieram.. a z wlasnego doswiadczenia dobrze jest zadac sobi epytanie CZEGO JA POTZEBUJE W ZWIAZKU ZEBY MI BYLO DOBRZE i czy potrafie dac to drugiej osobie .

                    pozdrawiam”

                    Czuję się po prostu winna, że ukształtowanego człowieka chciałam zmienić. To pogwałcenie jego praw. Niestety choć minął miesiąc od rozstania ciągle odczuwam pragnienie obwiniania go, że to wszystko jego wina.Tylko, że on ma prawo być leniwy, ma prawo mieć niskie ambicje i wreszcie ma prawo być nerwowym. Nie wiem kiedy to do mnie dotrze.

                    samamama
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 55

                      witaj takasobie. nasi faceci owszem roznia sie, nie zamierzałam ich porównywac. za to nas łaczy conamniej kilka spraw- obie widzac ich wady, takie które nam naprawde przeszkadzaja dalej brnełysmy w zwiazek.
                      obie próbowałysmy ich zmienic, przerobic tak, zeby nam pasowało
                      i wreszcie obie mamy do nich zal, ze sie nie zmienili, obie ich obwiniamy o to, a przeciez oni tacy sa- dorosli i ukształtowani faceci zle czy dobrze ale juz ukształotowani, my tylko mogłysmy na starcie widzac te wady, szukac dalej innego gotowca.

                      drozdzyk
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2536

                        samamama zapisz:
                        „witaj takasobie. nasi faceci owszem roznia sie, nie zamierzałam ich porównywac. za to nas łaczy conamniej kilka spraw- obie widzac ich wady, takie które nam naprawde przeszkadzaja dalej brnełysmy w zwiazek.
                        obie próbowałysmy ich zmienic, przerobic tak, zeby nam pasowało
                        i wreszcie obie mamy do nich zal, ze sie nie zmienili, obie ich obwiniamy o to, a przeciez oni tacy sa- dorosli i ukształtowani faceci zle czy dobrze ale juz ukształotowani, my tylko mogłysmy na starcie widzac te wady, szukac dalej innego gotowca.”

                        popieram 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.