Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Miłość warunkowa a DDA
-
AutorWpisy
-
samamama zapisz:
„witaj takasobie. nasi faceci owszem roznia sie, nie zamierzałam ich porównywac. za to nas łaczy conamniej kilka spraw- obie widzac ich wady, takie które nam naprawde przeszkadzaja dalej brnełysmy w zwiazek.
obie próbowałysmy ich zmienic, przerobic tak, zeby nam pasowało
i wreszcie obie mamy do nich zal, ze sie nie zmienili, obie ich obwiniamy o to, a przeciez oni tacy sa- dorosli i ukształtowani faceci zle czy dobrze ale juz ukształotowani, my tylko mogłysmy na starcie widzac te wady, szukac dalej innego gotowca.”A ty ze swoim już nie jesteś? Podobno zmiana u kobiety może (choć nie musi) spowodować zmianę u mężczyzny. Próbowałaś? Są dwa wyjścia albo faceta sam zrozumie i się zmieni albo rozstanie, u mnie skończyło się rozstaniem, partner miał dośc mojej manipulacji, jestem miesiąc po rozstaniu a nadal płaczę…
gdybysmy nie mieli dziecka nasze rozstanie byłoby definitywne, rok temu wyprowadzilam sie, ale nie ułożyłam sobie zycia ani sama ani z nikim innym, on cały czas byl gdzies pod reka. chyba nawet cos zrozumial bo spedzal wiecej czasu z małym niz kiedy bylismy razem, ze mna tez duzo rozmawial, nawet pracy od pol roku nie rzucil, a to długo jak na niego i z tego co wiem to nie zamierza, wiec brawo, zmiana jest. kiedy zaproponowal spróbowac jeszcze raz, pojsc na terapie, to ucieszyłam sie bardzo. tylko ze zanim to zaproponowal poznał kogos, niby niewinna znajomosc,ale miala byc skonczona. niedawno dowiedzialam sie, ze ostatecznie byla, tylko ze pozniej duzo pozniej niz on twierdzil, w dodatku wcale nie taka niewinna, bo sypiali ze soba, podobno nawet mowil, ze ja kocha. wtedy kiedy my juz chodzilismy do terapeuty, kiedy czesto zostawal u mnie na noc. oj bolało i boli nadal, chociaz on sie wypiera, ale z drugiej strony, nie ma zadnej konfrontacji, zadnej rozmowy, traktuje mnie jak powietrze. a ja czasem sobie mysle, ze moze sama wepchnełam go w ramiona tamtej laski. najgrosze, ze gdybym rok temu wiedziala to co wiem dzis, gdybym wtedy poszła na terapie, dzis nie cierpaialabym tak bardzo. wczesniej nie łaczyłam swoich zachowan i niepowodzen tak bardzo z przeszłoscia. stosowałam manipulacje, ale nie widziałam w tym nic złego, balalm sie samotnosci wiec pozawalałam sie upokazac, nie potrafilam ocenic zagrozenia- wiarzac sie z nim wiedzialam, ze to nie jest moj wymarzony ksiaze, ale mialam nadzieje, ze sie zmieni, ze ja go zmienie bla bla bla teraz chce zmienic siebie, tylko siebie, szukam terapeuty dla siebie, bylam na 1 mitingu, ale po nowym roku zamierzam chodzic nadal. mam nadzieje ze odnajde wewnetrzny spokoj. a jak on na to zareaguje, czy widzac moje zmiany-jesli takowe beda- zmieni cos w sobie nie wiem, nie robie tego dla niego tylko dla siebie dla syna, nie wiem czy jeszcze wtedy bedzie mnie obchodzilo co on robi. narazie szukam swojego miejsca. i placze kurcze niemal codziennie płacze. oczekuje rozmowy co z nami,a z drugiej strony nie wiem czego chce sama. nie umiem z nim byc i nie umiem odejsc. wiem, ze nie jestem szczesliwa przy nim, ale bez niego jest pustka. przy nim jest niepokoj, emocje, a bez niego pustka. nie ma we mnie spokoju, normalnosci
gdybysmy nie mieli dziecka nasze rozstanie byłoby definitywne, rok temu wyprowadzilam sie, ale nie ułożyłam sobie zycia ani sama ani z nikim innym, on cały czas byl gdzies pod reka. chyba nawet cos zrozumial bo spedzal wiecej czasu z małym niz kiedy bylismy razem, ze mna tez duzo rozmawial, nawet pracy od pol roku nie rzucil, a to długo jak na niego i z tego co wiem to nie zamierza, wiec brawo, zmiana jest. kiedy zaproponowal spróbowac jeszcze raz, pojsc na terapie, to ucieszyłam sie bardzo. tylko ze zanim to zaproponowal poznał kogos, niby niewinna znajomosc,ale miala byc skonczona. niedawno dowiedzialam sie, ze ostatecznie byla, tylko ze pozniej duzo pozniej niz on twierdzil, w dodatku wcale nie taka niewinna, bo sypiali ze soba, podobno nawet mowil, ze ja kocha. wtedy kiedy my juz chodzilismy do terapeuty, kiedy czesto zostawal u mnie na noc. oj bolało i boli nadal, chociaz on sie wypiera, ale z drugiej strony, nie ma zadnej konfrontacji, zadnej rozmowy, traktuje mnie jak powietrze. a ja czasem sobie mysle, ze moze sama wepchnełam go w ramiona tamtej laski. najgrosze, ze gdybym rok temu wiedziala to co wiem dzis, gdybym wtedy poszła na terapie, dzis nie cierpaialabym tak bardzo. wczesniej nie łaczyłam swoich zachowan i niepowodzen tak bardzo z przeszłoscia. stosowałam manipulacje, ale nie widziałam w tym nic złego, balalm sie samotnosci wiec pozawalałam sie upokazac, nie potrafilam ocenic zagrozenia- wiarzac sie z nim wiedzialam, ze to nie jest moj wymarzony ksiaze, ale mialam nadzieje, ze sie zmieni, ze ja go zmienie bla bla bla teraz chce zmienic siebie, tylko siebie, szukam terapeuty dla siebie, bylam na 1 mitingu, ale po nowym roku zamierzam chodzic nadal. mam nadzieje ze odnajde wewnetrzny spokoj. a jak on na to zareaguje, czy widzac moje zmiany-jesli takowe beda- zmieni cos w sobie nie wiem, nie robie tego dla niego tylko dla siebie dla syna, nie wiem czy jeszcze wtedy bedzie mnie obchodzilo co on robi. narazie szukam swojego miejsca. i placze kurcze niemal codziennie płacze. oczekuje rozmowy co z nami,a z drugiej strony nie wiem czego chce sama. nie umiem z nim byc i nie umiem odejsc. wiem, ze nie jestem szczesliwa przy nim, ale bez niego jest pustka. przy nim jest niepokoj, emocje, a bez niego pustka. nie ma we mnie spokoju, normalnosci
samamama zapisz:
„gdybysmy nie mieli dziecka nasze rozstanie byłoby definitywne, rok temu wyprowadzilam sie, ale nie ułożyłam sobie zycia ani sama ani z nikim innym, on cały czas byl gdzies pod reka. chyba nawet cos zrozumial bo spedzal wiecej czasu z małym niz kiedy bylismy razem, ze mna tez duzo rozmawial, nawet pracy od pol roku nie rzucil, a to długo jak na niego i z tego co wiem to nie zamierza, wiec brawo, zmiana jest. kiedy zaproponowal spróbowac jeszcze raz, pojsc na terapie, to ucieszyłam sie bardzo. tylko ze zanim to zaproponowal poznał kogos, niby niewinna znajomosc,ale miala byc skonczona. niedawno dowiedzialam sie, ze ostatecznie byla, tylko ze pozniej duzo pozniej niz on twierdzil, w dodatku wcale nie taka niewinna, bo sypiali ze soba, podobno nawet mowil, ze ja kocha. wtedy kiedy my juz chodzilismy do terapeuty, kiedy czesto zostawal u mnie na noc. oj bolało i boli nadal, chociaz on sie wypiera, ale z drugiej strony, nie ma zadnej konfrontacji, zadnej rozmowy, traktuje mnie jak powietrze. a ja czasem sobie mysle, ze moze sama wepchnełam go w ramiona tamtej laski. najgrosze, ze gdybym rok temu wiedziala to co wiem dzis, gdybym wtedy poszła na terapie, dzis nie cierpaialabym tak bardzo. wczesniej nie łaczyłam swoich zachowan i niepowodzen tak bardzo z przeszłoscia. stosowałam manipulacje, ale nie widziałam w tym nic złego, balalm sie samotnosci wiec pozawalałam sie upokazac, nie potrafilam ocenic zagrozenia- wiarzac sie z nim wiedzialam, ze to nie jest moj wymarzony ksiaze, ale mialam nadzieje, ze sie zmieni, ze ja go zmienie bla bla bla teraz chce zmienic siebie, tylko siebie, szukam terapeuty dla siebie, bylam na 1 mitingu, ale po nowym roku zamierzam chodzic nadal. mam nadzieje ze odnajde wewnetrzny spokoj. a jak on na to zareaguje, czy widzac moje zmiany-jesli takowe beda- zmieni cos w sobie nie wiem, nie robie tego dla niego tylko dla siebie dla syna, nie wiem czy jeszcze wtedy bedzie mnie obchodzilo co on robi. narazie szukam swojego miejsca. i placze kurcze niemal codziennie płacze. oczekuje rozmowy co z nami,a z drugiej strony nie wiem czego chce sama. nie umiem z nim byc i nie umiem odejsc. wiem, ze nie jestem szczesliwa przy nim, ale bez niego jest pustka. przy nim jest niepokoj, emocje, a bez niego pustka. nie ma we mnie spokoju, normalnosci”Samama nie ma dróg bez wyjścia. Podobno po terapii rozstanie tak nie boli, czujesz się silna i wiesz, że dasz radę, poza tym widzę, że brakuje tobie optymizmu. Nieważne co z wami będzie, ważne co będzie z tobą. Niech on sam zajmie się własnym życiem.
To podstawa w terapii. Walcz o siebie bo zginiesz i ciesz się tą walką. Odkąd rozstałam się z moim partnerem, też codziennie płaczę, bo jestem sama! Jakie to dziwne! Sama! muszę nauczyć się żyć sama ze sobą. Ale wiesz co? Nie dramatyzuję. Jak trzeba to płaczę, jak trzeba śmieję się. Walczę o siebie i myślę pozytywnie.Takasobie, a ja zadam Ci pytanie: czy uważasz, że gdybyś miała po raz kolejny wybierać faceta, wiedziałabyś już na co patrzeć? Wiem, że dziwnie brzmi to pytanie, ale zastanawiam się czy po Twoich przejściach wiedziałabyś co tak naprawdę brać pod uwagę.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.