Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Mój mąż dda – zblokowanie uczuć , odkochanie

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • dda93
    Uczestnik
      Liczba postów: 621

      Nie posądzam Cię o złe intencje, tylko apeluję o nie nazywanie mianem DDA czegoś, co DDA nie jest.

      Z mojego niewielkiego doświadczenia postępowanie z osobą lękliwą jest trudne. Jeśli się jest dla niej szorstkim, wycofuje się. Jeśli się jest dla niej łagodnym, także chowa się do swojej skorupy. Może to owocować pójściem takiej osoby w farmakoterapię jako jedyne wyjście z sytuacji.

      Osobiście sądzę, że przyjmowanie leków – tak – ale żeby umożliwić psychoterapię, a nie zamiast rozwiązywania przyczyn lęku, bo bez tego nie będzie postępów.

      Zostawienie takiej osoby samej ze swoimi problemami może pomóc – ale wtedy rosną szanse, że się wyizoluje i nigdy do nas nie wróci. Potrzebny jest dobry terapeuta.

      Ciekaw też jestem, co sprawiło, że Twój mąż „przeistoczył się” tak nagle.

      Pelnanadziei
      Uczestnik
        Liczba postów: 12

        Tutaj zgodzę się z kolegą wyżej. Kiedy ja zaczynałam terapię to najpierw szłam do psychiatry i już wtedy zostały stwierdzone stany lękowe. Także moja terapię zaczęłam z lekami i bardzo z tego się cieszę. Mysle ze gdyby nie leki, z terapii uciekłabym przy pierwszej lepszej okazji.

        Ja123456
        Uczestnik
          Liczba postów: 6

          Farmakologia nie ma być zamiast tylko wraz terapia..terapeuta twierdzi, ze sam musi to odkryć co sprawiło , ze się wycofał „przeistoczył się „ – jak to całkiem fajnie ująłeś..generalnie twierdzi,(terapeuta) , ze mogła spowodowac to normatywnosc , stabilizajca życia, zwykle problemy takie jak docieranie się , dzieci etc, mieliśmy się przeprowadzić (plan zmiany pracy) i może tego nie udźwignął??? Nie wiem , myśle, ze terapia pomoże mu to zrozumieć..

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 621

            Mówisz „tylko” przeprowadzka i zmiana pracy? To dość poważne sprawy, nagła zmiana 2/3 obszarów życia. Nawet dosyć zdrowego człowieka może to sporo kosztować, a niepewny, nie mający oparcia w sobie i „chwiejący się” może tym zostać nieźle przeorany.

            Codzienność też może być cichym zabójcą osobowości. Człowiek (zwłaszcza „obdarzony” syndromem DDA) kojarzy szczęście z emocjonalną góreczką, hajem, adrenaliną. Konieczność biegania z mopem, wymiany akumulatora czy pilnowania ekipy tynkarzy wysysa z niego krew. Trzeba umieć te zwykłe czynności ubrać w „szczęśliwe szaty”. A osobom o „zmniejszonej odporności na szarą codzienność”, ze skłonnościami do lęku i depresji, może być szczególnie trudno to opanować.

            Może być też tak, że mężczyzna próbuje zadowolić ważną dla siebie kobietę (tak jak ja kiedyś swoją żonę, której oczekiwania wciąż rosły). Zaczyna jednak robić coś wbrew sobie i w pewnym momencie dochodzi u niego do „pęknięcia osobowości” i rozwiązania problemu w sposób jaki potrafi (ucieczka w swój świat, rozwód albo szczera poważna rozmowa).

            AniAdda89
            Uczestnik
              Liczba postów: 3

              Jestem z rodziny gdzie tata pił. Niestety mam coś takiego że nie potrafię okazywać może uczuć. Wiem że kocham mojego męża i jest dla mnie wszystkim co mnie w życiu najlepszego spotkało. W sumie bez niego chyba bym nie potrafiła się ogarnąć. Mamy dwoje dzieci, mieszkanie, działkę. Oboje pracujemy. Ale wystarczy że ktoś zwróci na mnie uwagę a ja lecę i poświęcam rodzinę aby się spotkać z drugim człowiekiem (mężczyzna). Wiedział że jestem mężatką i nic więcej między nami nie będzie. Ale mimo wszystko był przez pewien czas ,,najwazniejszy,,. Wracając do wpisu wiem że Cię kocha, ale terapia to rozwiązanie. Musi sobie zdać sprawę że to co ma teraz jest dla niego i powinno być ważne. Może nie czuje się doceniony czy zauważony. Wiem po sobie ze wystarczy inna osoba która Ci powie że jesteś ważny i codziennie życie robi się nunde. To nie o to chodzi. Mam za sobą 10 Lat małżeństwa i naprawdę mam o co walczyć. Trzeba sobie uświadomić że coś się dzieje i naprawiać to. To długa droga i praca. Zobaczymy jak mi pójdzie bo jestem na początku ale chcę i muszę walczyć. Mam wsparcie i motywacja są moje dziewczyny. Stawka jest wysoka i muszę się z przeszłością uporać. Zapiszcie się może na terapię lub on. Powodzenia

              Mood91
              Uczestnik
                Liczba postów: 4

                Można spytać jak to się wszystko u Was skończyło? Jestem teraz w podobnej sytuacji, związek z dda, 2 lata razem, tylko że bez ślubu ale zaczęły się pojawiać już pytania o przyszłość, na co partner opornie reagował. Reszta dokładnie jak opisała autorka wątku. Kochający, inteligentny facet, masa wspólnych zainteresowań, wyjazdów itp ale od jakiegoś czasu czułam lekkie wycofanie, unikanie kontaktu i odpychanie mnie, co sprawiało mi przykrość. Były jednak też nadal normalne sytuacje, wyjścia, rozmowy i nawet planowanie przyszłości. Dawało mi to nadzieję, że to przejściowe problemy związane z początkiem terapii, którą zaczął, ogólnego nagromadzenia się rzeczy do ogarnięcia, więc na wiele przymykałam oko. I nagle on przychodzi i z dnia na dzień oznajmia, że już nie wie czy mnie kocha, że nie zasługuję na takie traktowanie, że jest przytłoczony i ogólnie musi sobie wszystko przemyśleć i nie może mi nic obiecać. Przeżyłam szok, bo wydawało mi się, że przez 2 lata go w miarę poznałam i to ostatnia rzecz jakiej bym się po nim spodziewała. I tak sobie tkwimy teraz w dziwnym zawieszeniu, kontakt inicjuję tylko ja, bardzo za nim tęsknię, czekam na jego ostateczną decyzję jak na ścięcie i całkowicie nie wiem czego się spodziewać. Cała sytuacja jest dla mnie absurdalna ale boli bardzo.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Mood91.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Mood91.
                Makadamia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 35

                  Ogólnie rzecz biorąc osoby DDA i DDD mają w życiu przechlapane jeśli terapia czy leczenie farmakologiczne nie wyprowadzi ich na prostą. A i to nie zawsze pomaga. Nie dość, że sami mają małe szanse na szczęście, bo zawsze przeszłość, chore emocje i schematy będą się za nimi ciągnąć to jeszcze unieszczęśliwiają innych. Może to jednak dobrze, że związki rozpadają się (zwłaszcza te, które nie trwały długo). W ten sposób takie osoby mogą uchronić innych przed konsekwencjami bycia razem. Chociaż  rozstania są bolesne.

                  Mood91
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 4

                    Wydaje mi się, że obecna wiedza i terapie mogą wiele zdziałać, a przynajmniej warto spróbować. Najłatwiej jest uciec, a nie pracować nad problemem. Do tego przy takiej ucieczce nie biorą pod uwagę zdania partnera, który często chce im pomóc – prowadzi na terapię, kocha, wspiera, bo rozumie problem.

                    Mimo że właśnie zostałam porzucona przez dda, nie skazywalabym ich na samotność do końca życia, bo raz że to nie jest ich wina tylko ich rodziców (a często sięga to jeszcze wcześniejszych pokoleń i jest przekazywane z pokolenia na pokolenie). A po drugie są super wartościowe, wrażliwe, często bardzo inteligentne i tak jak każdy zasługują na miłość. Jedyne czego nie umiem zrozumieć to dlaczego takie mądre i ogarnięte życiowo osoby nie chcą korzystać z psychoterapii mimo że np kolejny związek im się rozwala albo męczą się bo nie potrafią korzystać z życia i wyluzować.

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Mood91.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Mood91.
                    dda93
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 621

                      Myślę, że nagłe ostygnięcie uczuć i równie nagłe rozstania dobrze wpisują się w dynamikę stanów emocjonalnych DDA/DDD, ale nie są ich wyłącznym przywilejem. Czasem po prostu chemia opada, coś się wypala i… następnego dnia czy tygodnia jedna lub dwie osoby budzą się w innym świecie.

                      Zdrowe jest wierzyć, że aktualny związek jest na zawsze. Ale warto też wiedzieć, że może mieć on określony termin ważności. I cieszyć się tym, że jest, dopóki jest, tu i teraz.

                      Poza tym każdy związek jest jak rzeka – oprócz tego, co na powierzchni, jest także głębszy nurt na dnie. Czasem ludzie się zapominają i chcą widzieć tylko to, co na powierzchni, gdy tam na dnie woda już chłodniejsza i płynie w innym kierunku.

                      Makadamia
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 35

                        Co do niechęci do terapii mogę napisać tylko na własnym przykładzie. (Terapia przerwana z braku funduszy). Brak motywacji, obojętność na wszystko. Strach i niechęć do rozdrapywania i przerabiania wszystkiego od nowa. Lęk, że można dowiedzieć się o sobie czegoś co może być trudno zaakceptować. Poczucie, że to nie ma sensu, bo to przeszłości nie wykreśli z pamięci. Zbyt wiele straconych, najlepszych lat, których nic nie wróci, czasu nie cofnie. Może gdybym była 10 lat młodsza, a teraz nie ma już o co walczyć… Obawa, że terapia jeszcze pogorszy niż poprawi samopoczucie. To może niektóre z przyczyn niechęci do terapii, każdy ma inne.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 22)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.