Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Moje love story

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 26)
  • Autor
    Wpisy
  • Jakubek
    Uczestnik
      Liczba postów: 977

      Trudno się zgodzić z Twoim psychologiem i jego podejście do grup DDA jest chyba jednak odosobnione. Ja spotykam się z życzliwym stosunkiem terapeutów do grup samopomocowych opartych na 12 krokach. Mój terapeuta pokładał wiarę w mojej ocenie sytuacji i mówił, że jeśli uważam, że mi to pomaga, to mam chodzić. Jedną z niepodważalnych zalet pójścia na mityng jest to, że wyjdziesz z izolacji (społecznej, emocjonalnej), w jaką wpędziły Cię doświadczenia dzieciństwa. Przekonasz się, że jesteś jednym z wielu, w takiej sytuacji, usłyszysz, jak inni sobie z tym radzą, spotkasz życzliwych ludzi… Naprawdę warto.

      Cerber
      Uczestnik
        Liczba postów: 160

        Ty masz wątpliwości , ja uciekam ….. uciekłem że wszystkich związków jakie pojawiły się w moim życiu ( i to nie tyczy się tylko związków ,ale i przyjaźni  ) od pewnego czasu …nawet nie wiem jak to nazwać … przypomniałem sobie ,zacząłem myśleć o pewnej dziewczynie z przeszłości z którą spotykałem sie jakiś czas ale uciekłem . Teraz zastanawiam się czego od niej chcę i dlaczego teraz ? Dziwnie to trochę brzmi ale zastanawiam się czy chodzi o to że żałuję że to zakończyłem , czy samotność już tak mi doskwiera , bo nie mogę znaleźć innej z którą dobrze bym sie czuł  ?

        Bremic
        Uczestnik
          Liczba postów: 7

          Trudno się zgodzić z Twoim psychologiem i jego podejście do grup DDA jest chyba jednak odosobnione. Ja spotykam się z życzliwym stosunkiem terapeutów do grup samopomocowych opartych na 12 krokach.

          Mój psycholog przytoczył przykład takiej grupy AA, która doprowadziła jednego z pacjentów do próby samobójczej, ale to skrajny przypadek i inny problem. W każdym razie od tej środy zaczynam uczęszczać na grupę prowadzoną przez panią psycholog.

          Ty masz wątpliwości , ja uciekam ?.. uciekłem że wszystkich związków jakie pojawiły się w moim życiu ( i to nie tyczy się tylko związków ,ale i przyjaźni  ) od pewnego czasu ?nawet nie wiem jak to nazwać ? przypomniałem sobie ,zacząłem myśleć o pewnej dziewczynie z przeszłości z którą spotykałem sie jakiś czas ale uciekłem . Teraz zastanawiam się czego od niej chcę i dlaczego teraz ? Dziwnie to trochę brzmi ale zastanawiam się czy chodzi o to że żałuję że to zakończyłem , czy samotność już tak mi doskwiera , bo nie mogę znaleźć innej z którą dobrze bym sie czuł  ?

          Uciekłem przynajmniej z dwóch szans na związek. To były czasy gimnazjum co prawda, ale dążyłem do czegoś, czego bardzo chciałem i potem od tego uciekałem, unikałem tego kiedy dostawałem zauważalne zainteresowanie ze strony przeciwnej. Od znajomych też w pewnym sensie uciekłem, ale ostatnio odżyły dwie znajomości z podwórka i bardzo się z tego cieszę. Nie mówię o przyjaźniach, bo nigdy nie pomyślałem szczerze, że mam przyjaciela lub że ja nim jestem choć może parę relacji można było tak nazwać.

          To żenujące, ale czasami widzę jakąś kobietę w moim wieku i się zastanawiam czy byłbym szczęśliwy gdybym to z nią był w związku. Nie umiem zrozumieć siebie, ponieważ moja partnerka to, tak jak mówiłem, połączenie szukanych przeze mnie cech w całość, a czuję się tak jak się czuję. Gdyby to był pierwszy związek to może by było łatwiej, ale ja już byłem w związku ponad 4 lata i pamiętam jak zupełnie inaczej się wtedy czułem. Inaczej to wyglądało. Ostatecznie jej wady sprawiły, że nie widziałem z nią przyszłości. Tutaj też było inaczej, tutaj pomyślałem, że to jest osoba, z którą mógłbym wiązać przyszłość. Blisko rok mija, a ja nadal choćbym się starał, nie widzę wad, które by mogły to zmienić.
          Często wyobrażenie mnie z inną budzi we mnie niechęć. Ostatnim razem jadąc do niej akurat, wątpliwości (i może lęk?) tak narosły, że właściwie w głowie już ten związek zakończyłem. Wtedy dzwoni ona i wszystkie złe myśli ulatują. Może brak euforii, która przecież ulatuje zawsze, powoduje moje wahania. Euforii czyli skrajnego uczucia, czasami podczas poważnej rozmowy kiedy myślę, że to może być koniec czuję potrzebę działania, żeby to uratować.

          Nadal wiążę moje samopoczucie i nadzieję na lepsze jutro ze związkiem i tylko z tym. Nie umiem tego zmienić na ten moment…

          Fenix
          Uczestnik
            Liczba postów: 2551

            Witaj

            A jak się czułeś w tym poprzednim związku? Jak to wyglądało w tamtym związku?

            Bo może w tym właśnie tkwi problem. O porównywanie tych dwóch związków, które się różnią, bo może osoby się też różnią.

            A odnośnie zwracania uwagi na inne kobiety, to nie przejmowałabym się tym. Według Pana Lwa Starowicza mężczyźni zawsze mieli i będą mieli różne fantazje. Chodzi o to, żeby zostawić fantazje w sferze fantazjowania i żeby ewentualne fantazje nie stanęły na pierwszym miejscu przed partnerem.  Coś na zasadzie: widzę rzeźbę, stwierdzam ładna ale nie dążę do tego, żeby koniecznie mieć tę rzeźbę w domu. Czyli wywołuje ona u mnie pozytywne odczucia estetyczne ale emocjonalnie pozostaje dla mnie obojętna.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez Fenix.
            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Jeszcze odnośnie Twoich wątpliwości dotyczących zwracania uwagi na inne kobiety.

              Jesteśmy tak stworzeni, że wszystko co nowe wzbudza nasze zainteresowanie. Może to wynika z tego, że nasz mózg cały czas potrzebuje nowych bodźców do rozwoju i to zapobiega stagnacji.

              Nie znam się na biologii, psychologii i genetyce i to co napiszę będą tylko i wyłącznie moje jakieś przemyślenia o zachowaniu człowieka. Mężczyźni chyba genetycznie są tak skonstruowani, żeby zadbać o przekazanie własnych genów co jak wiadomo możliwe jest dzięki potomstwu. A im większa liczba potomków tym większa szansa na przetrwanie własnych genów. Może właśnie dlatego mężczyzną może być trudniej dochować wierności i są tak podatni na wdzięki kobiet. 🙂

              Natomiast kobiety genetycznie są zaprogramowane na ochronę własnego potomstwa i zapewnienie odpowiednie warunki do jego rozwoju. Kobiety w związku jakby z konstrukcją biologiczną mają ograniczona możliwość rodzenia a czas dodatkowo jeszcze tę możliwość skraca. Dlatego może być im łatwiej dochować wierności i bronić danego związku. Podświadomie dążą do zapewnienia i utrzymania „środowiska” umożliwiającego prawidłowy, spokojny rozwój ich własnego potomstwa. A silniejszy fizycznie mężczyzna właśnie taką ochronę zapewniał. Chociaż obecnie sztywny podział ról między mężczyzną i kobietą uległ rozmyciu, to nasze pierwotne instynkty mimo wszystko w nas zostały i w taki czy inny sposób się odzywają.

              Bez względu na jakim etapie związku jesteśmy pokusy i wątpliwości zawsze będą się pojawiać. A im dłużej z kimś się jest tym większa może być ich ilość, bo nie unikniemy prozy życia, nie unikniemy nieporozumień z partnerem. Uważam jednak, że w takich momentach dobrze jest się zatrzymać i przypomnieć sobie dlaczego zdecydowaliśmy się być właśnie z tą osobą, jakie jej cechy nas urzekły i czy te podstawowe cechy, które dla nas są ważne nadal w tym kimś są. Dlatego tak ważne jest, żebyśmy my sami najpierw wiedzieli co dla nas samych jest ważne, jakimi cechami powinien się charakteryzować nasz partner. A przy poznaniu kogoś stopniowo tę osobę poznawać, żeby stwierdzić czy między nami nie ma zbyt wielkich rozbieżności i czy przypadkiem nie kierujemy się przede wszystkim pożądaniem i chemią, które mogą nam przysłonić faktyczny obraz człowieka.

              Pozdrawiam

              Bremic
              Uczestnik
                Liczba postów: 7

                A jak się czułeś w tym poprzednim związku? Jak to wyglądało w tamtym związku?

                Bo może w tym właśnie tkwi problem. O porównywanie tych dwóch związków, które się różnią, bo może osoby się też różnią.

                Poprzedni związek, patrząc na całość to pewnego rodzaju huśtawka. Najpierw wielka dość długa euforia (normalne) chociaż bardzo szybko pierwszy mocny zgrzyt, ponieważ któregoś razu nie chciała bym przyjechał, bo się ze znajomymi umówiła na imprezę w klubie (których nie lubię) i odprowadzał ją do domu jej były, z którym rzekomo chciała zrywać kontakt. Więc szybko pojawiła się pierwsza duża złość, zawód i zranienie. Z innym jej byłym też zdarzały się jakieś sytuacje nieprzyjemne, które burzyły zaufanie. Zawsze jednak chcieliśmy to naprawiać i być razem dalej. Na dowód zaufania przekazaliśmy sobie hasła do swoich kont na facebooku i tutaj chyba był początek końca, ponieważ nie ufałem jej do końca i sprawdzałem to konto (o ironio). I wyczytałem kilka rozmów, które mogły mi podpowiedzieć, że chyba nie jest mi wierna do końca. Zresztą ona też mnie sprawdzała i miałem awantury o koleżankę sprzed lat, że się podrywamy wzajemnie.  Prawdę mówiąc nie umiem podrywać, nie znam się. Tzn wychodzi na to, że robię to nieświadomie, że podrywam osobę, którą chcę poznać. Chociaż to była taka znajoma, od której miałem pewne oczekiwanie. Chyba tego uczucia poznawania i fascynacji więc może faktycznie mój sposób rozmowy nie był typowo koleżeński, nie wiem. Nawet się z nią w tajemnicy spotkałem na spacerze.
                Generalnie miałem wyrzuty o każdą znajomą, z którą rozmawiałem więcej niż na płaszczyźnie np. szkoły czy pracy. Pewnego razu wyczytałem dotkliwą dla mnie rozmowę na jej koncie, która jej zdaniem była testem dla mnie. Wychodzi na to, że nie zdałem i wtedy się rozeszliśmy. Nawet mi wtedy ulżyło. Miałem już wcześniej wrażenie, że odszedłbym, ale poznałem tam paczkę znajomych, którzy dla mnie byli taką ekipą jakiej nigdy nie miałem. Do kieliszka, spacerów, wycieczek, poważniejszych rozmów. Może to za nimi tęsknię tak na prawdę. W partnerce widziałem wady, które mocno mi przeszkadzały i nie umiałem ich w niej zmienić, każda krytyka kończyła się jej nerwami, że się czepiam albo ostatecznie pocieszaniem po jej stwierdzeniu jaka to ona jest beznadziejna. Były to np. nieodpowiedzialność, skłonność do awantur po alkoholu, życie „na pożyczce” i jakaś dziwna zależność od rodziców, uleganie ich szantażom, że np. jak ona się wyprowadzi, czyli wg nich odizoluje to oni też się od niej odizolują.

                Obecną partnerkę poznałem kiedy byłem na etapie „już nie będę się zakochiwał (jakkolwiek to nazwać) tak szybko, bo to znowu może zaboleć”. To było podejście niemal na zasadzie odpychania tych kobiet, nie dopuszczania ich blisko siebie oraz nie zbliżania się za mocno. Nie zawsze wychodziło. Mimo próby podejścia na luzie i ze spokojem, zdarzył się miedzy związkami dość bolesny i niezrozumiały dla mnie zawód.
                Starałem się podejść do obecnej partnerki chłodno w miarę możliwości i dostrzegać pożądane przeze mnie cechy. Ona je ma. Tak jak mówiłem, do tej pory twierdzę, że nie ma znaczących dla mnie wad. Chyba, że rok to nadal za mało czasu. Zabrakło mi tylko jednego. Tego, czego chciałem się pozbyć czyli wielkiego zakochania. Chociaż zastanawiam się, czy może po prostu o tym zapomniałem przez ten trudny okres, przez który przechodzę. Może ono było, ta euforia i zauroczenie. Chociaż pamiętam jak rozmyślałem, że tym razem zakochałem się inaczej, tak dojrzale, nie oszalałem na jej punkcie. Aż wyobrażałem sobie jak mówię swojemu dziecku właśnie to.

                Byłem dziś na grupie. Na razie bardzo kameralna, bo poza dwiema paniami prowadzącymi były ze mną dwie kobiety. Prawdę mówiąc nic nie wyniosłem konkretnego stamtąd, ale może pierwsze spotkanie takie jest. Jestem ciekawy i pełny nadziei przed następnym spotkaniem.

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Witaj

                  Zacznę od tego jak ja rozumiem stan zakochania. Jest to stan, który wzbudza pewną niepewność ale niepewność związaną z poznawaniem nowego a niepewność wynikającą ze stanu zagrożenia. Dla mnie zakochanie oznacza przede wszystkim radość. Radość na sama myśl, że z tym kimś się spotkam, radość, że ta osoba w ogóle jest w moim życiu. Jest to stan, w którym tzw. „motylki w brzuchu” sprawiają, że ma się ochotę latać.

                  Natomiast to co napisałeś na temat swojego pierwszego związku, wywołało u mnie jakiś taki stan napięcia i niezdrową nerwowość. Nie wiem jak Ty się czułeś. Nie wiem ile w tej relacji z  czasem było euforii i fascynacji drugą osobą a ile niepewności i strachu przed odrzuceniem, które mogły powodować niezdrowe przywiązanie i w jakimś stopniu uzależnienie od emocji na wysokich obrotach. Wiesz, chyba sporo mówi Twoje stwierdzenie o uldze po rozstaniu.

                  Napisałeś o obustronnym dostępie do kont na facebooku, jako dowodzie zaufania. Jednak w moim odczuciu była to bardziej wzajemna chęć kontrolowania drugiej osoby. Zarówno przez Ciebie jak i przez Twoją partnerkę. Jeżeli komuś ufam to nie kontroluję, nie sprawdzam.  Jak dla mnie związek bez zaufania nie ma racji bytu. Tam gdzie wkrada się coraz większa niepewność, tam coraz większymi krokami zbliża się upadek. I piszę to z własnego doświadczenia.  Uważam, że jeżeli ktoś chce nas oszukać, zdradzić, to i tak to zrobi, żadna kontrola z naszej strony temu nie zapobiegnie. Co najwyżej prędzej się o tym dowiemy. A prawda i tak w końcu wychodzi na jaw. Tak było w moim przypadku.  Sama nigdy nie miałam zapędów do kontrolowania partnera i tylko przypadek sprawił, że dowiedziałam się o fascynacji inną kobietą. Z powodu awarii swojego komputera musiałam skorzystać z komputera byłego partnera. Pech chciał, że zostawił otwarta pocztę mailową, w której były wiadomości, których wolałabym nie zobaczyć.
                  Mimo wszystko uważam, że związek to jest pewna część wspólna ale zdrowo jest także zachować pewną część swojego świata, mieć pewną część prywatności. I nie chodzi o ukrywanie czegoś przed partnerem, czy kombinowanie na boku. To chodzi o zachowanie swojej odrębności, bo bardzo niezdrowe jest jeżeli dochodzi do sytuacji, że dwie osoby tworzą jakby jeden organizm, to jest uzależnienie się od drugiego człowieka. W zdrowym związku nie chodzi o uzależnienie od drugiej osoby, w związku chodzi o świadomy i dobrowolny wybór wspólnej drogi.

                  Odnośnie Twojego obecnego związku. Czy to nie jest tak, że po wcześniejszych przykrych doświadczeniach cały czas sam się bronisz przed obdarzeniem kogoś uczuciem? Może właśnie dlatego za wszelką cenę próbujesz doszukać się w tej osobie wad, żeby sobie udowodnić „a jednak miałem rację, nie warto kochać, bo to rani”. Nie ma osób idealnych, wszyscy mamy wady. Dlatego warto jest się zastanowić czy ten ktoś ma w naszej ocenie więcej słabych stron czy więcej mocnych stron i czy jesteśmy w stanie zaakceptować te słabe strony. Bo jak dla mnie np. niewrzucenie skarpetek do pojemnika na brudną bieliznę czy zostawienie szklanki na stole nie jest czymś o co warto kruszyć kopie ale poświęcanie w tajemnicy czasu innym kobietom jest już nie do przyjęcia.

                  A jeżeli chcesz się upewnić w tym co czujesz do tej kobiety, z która teraz jesteś, spróbuj wyobrazić sobie jak byś się czuł gdyby jej teraz zabrakło, bo np. odeszła z powodu Twojej niepewności co do uczuć albo wyjechałaby i kontakt by się urwał.

                   

                   

                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    Jest jeszcze jedna kwestia, która wpływa na to jak odbieramy daną relację i ma bardzo duży wpływ na nasze emocje. Jest to seks.

                    W zdrowym związku seks jest jego ważnym elementem, pogłębiającym bliskość między dwojgiem ludzi. W takiej relacji ludzie potrafią się nim cieszyć bez skrępowania i oboje decydują na co mają ochotę a na co nie.
                    W niezdrowym związku seks służy bardziej przywiązaniu i uzależnieniu od siebie drugiego człowiek. W niezdrowym związku seksem ludzie posługują się w celu manipulacji. Bardzo często osoba, która chce mieć kontrolę nad drugim człowiekiem stara się być „kochankiem idealnym technicznie”, potrafi dostarczyć niezapomnianych doznań, żeby z czasem panować nad partnerem poprzez ich „wydzielanie”.

                    W swoich postach nie pisałeś o tym elemencie i rozumiem to, bo sfera seksualności jest czymś bardzo osobistym. Natomiast ja zdecydowałam się o tym napisać, bo uważam, że jest to również bardzo istotna kwestia, jeżeli ma się jakieś wątpliwości i porównuje się relacje miłosne.

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Wiesz, jeżeli w związku nie ma  chemii, tylko jest chłodna kalkulacja, że ktoś ma cechy, które nam odpowiadają, to taki związek chyba nie ma sensu. Związki z rozsądku może się i sprawdzają ale wtedy jest to tylko porozumienie. Miłość to połączenie przyjaźni z pożądaniem

                      travnick
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 57

                        Fenix – jestem Twoim fanem 😉

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 26)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.