Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD neo

Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
  • Autor
    Wpisy
  • dota
    Uczestnik
      Liczba postów: 302

      o neo w sumie nie za wiele moge jeszcze powiedziec,bo jestem tam dopiero od paru tygodni. ale tak jak wszystkie starsze neony, gdy ktos mnie o neo pyta, to odpowiadam bardzo tajemniczo, zdawkowo. nie wiem, to chyba jest zarazliwe.

      ale jezeli chodzi o to, co ma sie w czasie Drogi dziac, to chyba wole pozostac w glebokiej niewiedzy, bo bym sie jeszcze przestraszyla i zwiala czem predzej.

      ciekawa jestem za to jak tam trafiliscie. czy to byla Wasza inicjatywa? czy moze zostaliscie do wstapienia na Droge przymuszeni(jak ja)? jakie byly Wasze odczucia, gdy wstepowaliscie do neo, co sie dzieje w Waszych sercach teraz?
      a Wasze nastawienie do Neo… bo pewnie conieco wiedzieliscie o tej wspolocie przed wstapieniem.odczucia, moze jakies obawy…

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        hmmm… ja mam bardzo mieszane uczucia co do neo… nie widze tam jak na razie siebie, ale widzie mnie tam moj spowiednik, przez ktorego w neo sie znalazlam. oczywiscie, palce swoje w tym mieszal Wiadomo Kto-ten z Gory 😛
        Ow czlowiek twierdzi, ze musze we wspolnocie wytrzymac, bo ma z tego dla mnie wynikanc jakies dobro, ktorego ja w swoim czarnowidztwie absolutnie nie widze :huh:
        juz w czasie katechez mialam straszny kryzys… strasznie mi sie nie podobaly. katchistow uwazalam za ludzi niekompetentnych, zupelnie nie powolanych do tego, co robili. ani wymowy, ani prezencji. i jeszcze jacys antypatyczni mi sie wydali. po 3 katechezie mialam zrezygnowac, ale opowiedzialam o tym przyjacielowi, ktory jest zreszta prezbiterem wspoloty w innym miescie, i obiecalam mu wytrwac i podjac decyzje po konwiwencji. w sumie to ze wzgledu na te dwie osoby, ktore mnie dopingowaly , wytrwalam do konca i podjelam decyzje o wstapieniu. ale co ja przezywalam przy tym… ech

        na konwiwencji wlasnie-to taki wyjazd na zakonczeDroge.nie katechez, na ktorym podejmuje sie decyzje o wstapieniu na Droge-przezylam najwieksze… nie wiem nawet jak to nazwac, bo to bylo bardzo dziwne… czulam taka odraze, taka niechec do tych ludzi, nie tylko katechistow. na pierwszej naszej Eucharystii tak sie we mnie burzylo, ze malo brakowalo, a bym zwiala stamtad z hukiem. do tego jeszcze przez cale 2 dni wyjazdu, na przeciwko mnie siedzial mezczyzna strasznie podobny fizycznie do mojego ojca. taki bunt sie we mnie zrodzil… ze czemu nawet tu musze pamietac o ojcu, przezywac uczucia, ktore w e mnie wzbudza.. straszne to bylo… do tego jeszcze sie bardzo rozczarowalam, bo slyszalam od roznych ludzi jak to ma byc pieknie i wspaniale na Eucharystii, ze to takie niesamowiete spotkanie z Bogiem, ze ta bliskosc z Nim jest taka namacalna…po prostu cudo. a ja nic… zero pozytywnych emocji…tylko niechec, odraz, lek… bardziej emocjonalnie przezywam msze w tygodniu!! a do tego pewne zachowania typowe dla neo, tzw ryt neokatechumenalny. tragedia jak dla mnie.

        jejku, i dalej walcze z tymi negatywnymi uczuciami co do neo, pewnie sie ich dlugo jeszcze nie pozbede. a i jeszcze gorsze momenty tez pewnie przyjda. ale wiem juz, ze to jest moje miejsce. uslyszalam to nie tylko od tych dwojga ludzi dzieki, ktorym w neo jestem, ale i od samego Boga. wtedy na konwiwencji, z samego rana siegnelam sobie po Biblie(a zwykle robie to wieczorem). dostalam takie Slow: "to jest Droga. nia idzcie!!" i wiem, ze to bylo do mnie!! Bog chce mnie na tej Drodze, wiec nia pojde. wiem, ze beda kryzysy, ale ufam, ze obiecane dobrodziejstwa, zaczna mi sie stawac, ze i ja posmakuje wreszcie prawdziwego szczescia.

        a boje sie bardzo. slaba jestem jak ta trzcinka na wietrze. swiatlo mam nikle jak ten knot przygaszony. ale wierze, ze zostane wzmocniona i wreszcie moje swiatlo rozblysnie swoim blaskiem… za lat x , ale w koncu to nastapi!! wierze!! czego i Wam zycze

        dota
        Uczestnik
          Liczba postów: 302

          a! i jeszcze dodam, ze moje wstapienie do neo wprowadzilo duzy zamet w mojej rodzinie. w czasie mojego pobytu w domu dzialo sie tyle niewyobrazalnych rzeczy, zlych rzeczy, ze to az dziwne!!
          zacxzelo sie od mojego wybuchu na ojca, tak gwaltownego, jak nigdy mi sie to nie zdarzalo wczesniej. zreszta zrobila sie z tego awantura na caly dom, tak potezna, ze az mnie to do teraz przeraza. potem byla wilgilia Bozego NArodzenia… przyzwyczailam sie do tego, ze u nas nigdy nie jest spokojnie, ale tego sie nie spodziewalam. tym razem chodzilo o moje rodzenstwo, ktore w czasie skladania sobie zyczen strasznie sie poklocilo, strasznie!! nie widzialam ich w takim stanie. a do tego to byly swieta. czas milosci i radosci. a u nas wrecz przeciwnie… 🙁
          rozne rzeczy sie potem dzialy, ale jeszcze to jest takie niezwykle. akurat miedzy swietami, a Nowym Rokiem pekla rura w kuchni. no niebywale!! przeciez takie rzeczy sie zdarzaja raz na rusk rok, a tu akurat teraz. i przzez 2 dni nam cala kuchnie zalewalo, bo hydraulika zadnego zlapac nie mozna bylo. ojca przy tym wszystkim szlag trafial. rzucal sie jak poparzony, wydzieral, awanturowal sie z sasiadem…i tak bylo przez te 2 dni cale. az tego drugiego dnie wieczorem chwycil sie za serce… ja- totalna panika, przerazenie. dzwonic na pogotowie mi ojciec nie pozwolil. balam sie, ze ma zawal, ale to chyba "tylko" wiencowka byla… pewny nikt z nas nie jest, bo ojciec przeciez do lekarza nie pojdzie. "wszyscy szczesliwi bedziecie jak mnie szlag trafi"",ze pozwole sobie go zacytowac…

          ten zbieg roznych zdarzen mnie naprawde przerazil. na szczescie wyjechalam z domu i dotarlam do mojego spowiednika. wytlumaczyl mi to w ten sposob, ze Zły sie wscieka, ze zblizam sie do Boga i ze on zrobi wszystko, zebym Boga wlasnie oskarzala, zeby tylko mnie od Niego odciagnac,ze miesza i mieszac bedzie dalej, ze beda sie jeszcze rozne dziwne rzeczy dzialy. byle bym tylko w Bogu ufnosci nie pokladala.
          no i dzieje sie wlasnie. ale to juz przemilcze. zacytuje tylko na zakonczenie: "tych ktorych Bog kocha, najbradziej nienawidzi szatan". stad te ostatnie zdarzenia w moim zyciu.

          ale mam Ojca w niebie i jakies podstepy Zlego mnie z Jego Drogi nie sprowadza. MAm wytrwac w neo…. taki jest moj los 😛

        Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.