Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Nerwica
Otagowane: JJ
-
AutorWpisy
-
Może jak się z Fenix weźmiemy się za ciąg dalszy tego opowiadania to wyjdzie czy Leśna Czarownica jest dda czy nie 🙂 Myślę , że na razie to może zbyt mały materiał, żeby ją diagnozować.
Magda z własnego doświadczenia, w oderwaniu od postaci Czarownicy, napiszę Ci tak: bycie DDA i syndrom DDA, to są zupełnie odrębne kwestie. Są ze sobą powiązane, ale nie jest to powiązanie sztywne i na całe życie. Bycie DDA to jest tożsamość. Syndrom DDA to jest choroba ale uleczalna. Jej wyleczenie zależne jest jedynie od chęci i determinacji osoby nią dotkniętej. Paradoksalnie bycie DDA może stać się źródłem wewnętrznej siły, woli walki, mądrości, wrażliwości, empatii. 🙂
Czytałam Fenix, że zrezygnowałaś z terapii grupowej? Dlaczego?
Tam gdzie było napisane, że zrezygnowałam z terapii grupowej, było również wyjaśnione dlaczego. 🙂
Wybrałam samotną podróż w poszukiwaniu siebie, bo podświadomie czułam, że jest ona dla mnie najwłaściwsza. Tylko w ten sposób mogłam poznać siebie. Z perspektywy czasu z pełnym przekonaniem stwierdzam, że był to doskonały wybór. Jestem świadoma siebie, coraz lepiej znam siebie. Moja droga cały czas trwa. Tylko teraz jej głównym celem jest rozwój a nie leczenie się z syndromu DDA. Rozwój to nie kończący się proces, z początkiem i bez końca. Rozwój to wędrówka w nieznane. 🙂
A po jakim czasie zrezygnowałaś?
Ja skończyłam terapię dla współuzależnionych i terapię dda. I jedna i druga mi pomogły. Z tej drugiej mogłabym wynieść więcej gdybym się tak nie broniła. Człowiek posiada rozbudowany system zaprzeczeń bo niektóre prawdy bolą i trudno je zaakceptować. Ale to musi boleć. Terapia to nie może być zebranie towarzystwa wzajemnej adoracji. Z takiej za wiele się nie wyniesie.
Szybko zrezygnowałam, bo odniosłam wrażenie, że jeżeli zostanę, to będę tkwiła w tym samym miejscu. W miejscu ciągłego użalania się nad tym, jakim się jest biednym, pokrzywdzonym i bez szans na zmianę. Może to było pierwsze, mylne wrażenie. Miałam właśnie wrażenie, jakbym trafiła do towarzystwa wzajemnej adoracji. Nie wiem. Ja bardzo chciałam się zmienić, zmienić swoje życie.
A może zdecydował mój indywidualizm. 😀
Masz rację, że terapia musi boleć. W końcu jej celem jest uporanie się z tym, co nas boli i co staramy się od siebie odsunąć. Gojenie się ran jest bolesne i skuteczna rehabilitacja również. 🙂
Dużo zapewne zależy od grupy i prowadzącego ale tak czy inaczej to w grupie człowiek dowie się jak funkcjonuje w relacjach międzyludzkich. Nie wiem jak było/jest u Ciebie ale ja właśnie z nimi mam największy problem.
Długo trwała Twoja autoterapia?
Jak długo trwała moja autoterapia?
W pewnym sensie cały czas trwa. 😀
Jak gdzieś przeczytałam, jeżeli zaczniesz terapię, to z czasem zaczynasz dostrzegać różne obszary, nad którymi warto popracować. Chociaż ja bym tego nie nazwała już może terapią, a raczej zmianą zachowań.Ostatni najcięższy dla mnie etap trwał rok, najgorsze było pierwsze pół roku. Później już poszło z górki.
😀O co Ci dokładnie chodzi z funkcjonowaniem w relacjach międzyludzkich?
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.