Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nie chce mi się żyć

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 69)
  • Autor
    Wpisy
  • Rouz
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      Tak mi się życie ułożyło koszmarnie, że nie mam nikogo – żadnych koleżanek, przyjaciółek, znajomych. Mam tylko rodzinę, którą widuję od święta. 3 siostry – jedna ma syna, 3-letniego, a on? Nie wie kim jestem, kim jestem dla niego; z drugą od zawsze się „nie lubimy”? Jest starsza ode mnie i odkąd pamiętam mega mi dokuczała, ba, miałam wrażenie, że mnie nienawidziła. Nawet na cześć mi nie odpowiada i jestem pewna, że nawet na własny ślub nie zaprosi, a młodsza siostra? Ma swoje życie, ot co. Swoich przyjaciół, znajomych.

       

      Ja mam tylko chłopaka. A może aż? Ale on ma swoich znajomych, przyjaciela, którego tak bardzo mu zazdroszczę. Nie traktuję ich jako swoich znajomych, oni średnio za mną przepadają, bo jestem niemiła, uszczypliwa, może nawet chamska? Nie wiem, taka jestem, taką siebie lubię. Jestem w jakimś stopniu taka władcza. Sama bym pewnie takiej osoby nie polubiła.

       

      I tak dzień co dzień, miesiąc za miesiącem – wracam z pracy i marnuję życie. Cała ekipa starsza ode mnie 20 lat i więcej, i choć czasem z nimi rozmawiam to mi to nie wystarcza. To nie to, czego potrzebuję.

      Nie ufam ludziom, myślałam o siłowni, fitnessie z myślą, że kogoś poznam. Ale nie chcę znowu być skrzywdzona. Kiedy zaczął się mój związek z facetem poznałam jego szwagierkę i pomyślałam, że mam jakąś przyjaciółkę. Ale ta krowa mnie oszukała, zdradziła moje zaufanie, wywlokła moje tajemnice innym osobom. Nie chcę już nikomu ufać. Nie chcę nikogo poznawać.

       

      Ale jednocześnie tak cholernie bardzo brak mi rozmów o wszystkim i niczym. Brakuje mi kogoś z kim wyjdę na miasto, na zakupy, z kim pójdę na babski wieczór, albo kogoś kogo zainteresuje co kupiłam na promocji w drogerii. Kolejny wieczór i znów siedzę sama. Mecz się skończył, a mój chłopak wyszedł do kumpla. I znów siedzę sama. Znów sama. Ciągle sama…

       

      Nie mam do kogo otworzyć gęby. Jestem taka młoda, a taka zniszczona życiem. Tak bardzo się nim nie cieszę. Ciągle myślę o ucieczce. Ale dokąd? Nie mam pieniędzy, nie mam wykształcenia, nie mam nic. Mam tylko siebie. I z dnia na dzień coraz bardziej siebie nienawidzę.

       

      Ba! Nawet nie mam żadnego hobby, któremu mogłabym się poświęcić.

       

      Kiedy miałam 16 lat próbowałam popełnić samobójstwo. Byłam gnębiona w szkole, moi rodzice pili, nauczyciele mieli gdzieś wyzwiska kierowane w moją stronę. Poddałam się, bo ludzie widzieli, że sobie nie radzę, ale przechodzili obojętnie.

      Rodzice byli wtedy pijani. Bardzo. Wykorzystałam to, poszłam na piętro, przez belkę w suficie przerzuciłam przedłużacz. Zrobiłam pętlę. Podstawiłam krzesło. Założyłam ją na szyję. I odrzuciłam krzesło. Przedłużacz się rozwiązał. Spadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Nigdy tak nie płakałam. Czułam się okropnie. Jak mogłam chcieć umrzeć?! To była jedyna rzecz, jaką posiadałam! Życie! Nikomu o tym nie powiedziałam. Przez długi czas chodziłam w chustach na szyi. Życie. Do tej pory pluję sobie w brodę, że chciałam się zabić. Ale ciągle o tym myślę. Nie o samobójstwie, ale co by było, gdybym umarła? Gdybym zniknęła? Nie chce mi się żyć…

      jest super
      Uczestnik
        Liczba postów: 32

        To smutne co piszesz , nikt z nas nie zasłużył na odebranie dziecinstwa , brak milosci , odrzucenie.

        Dobrze ze jestes , masz druga szanse i czas, czas w ktorym odnajdziesz siebie powoli bedziesz ukladac swoje zycie.

        Ja coraz bardziej sie izoluje , w pracy siedze jak odlud , jakby mnie nie bylo … Tez ciagle uciekam … tak jak piszesz , nie mam celu tej ucieczki.

        Chodze na terapie , tylko zaczynam watpic ze w ogole wytycze sobie cele do ktorych bede darzyl.

        Jednym z celow bylo/ jest to zeby smierc mojego brata nie poszla na marne.

        Byl dla mnie wzorem normalnosci , przyrownujac do ojca alkoholika. Miał zone , utrzymywal  sie mial znajomych … niestety nie udalo mu sie udzwignac ciezaru bycia synem alkoholika i uciekal w alkohol .Teraz moge go tylko wspominac . Za szybko odszedl. Nie dal sie przekonac do leczenia.

        Trzymam za Ciebie kciuki Rouz ze znajdziesz w sobie sile i odwage do zmian , ze zaczniesz siebie cenic bo kazdy z nas jest wartosciowa osoba.

        Pozdrawiam

        personaldreame
        Uczestnik
          Liczba postów: 7

          Cześć przeczytałam Twoją historię i ja też jestem chamska, wredna, mało kiedy da mi się coś przetłumaczyć ale to jest moja obrona wolę być taka niż pokazać jak bardzo krucha jestem. Każdy mnie rani dosłownie. A ja żyje w kuli do której mało kto ma dostęp, bo boję się odrzucenia… moi rodzice też piją odkąd pamiętam, też wyzywali mnie w szkole, a nauczyciele nic sobie z tego nie robili. A w ostatnim czasie słyszę, że nie umiem kochać, może to i prawda, ale boję się pokochać … Pozdrawiam Karolina.

          Anonim
            Liczba postów: 29

            Mi też się nie chce żyć, ale wiem że wszystko się zmieni jak skończę terapię i mam nadzieje, że wtedy moje życie będzie radosne

             

            TamtaDziewczyna
            Uczestnik
              Liczba postów: 1

              Twoja wypowiedź daje Mi nadzieje i przekonanie, że nie tylko ja tak cierpię z samotności i nie potrafię znaleźć wyjścia z tej sytuacji… Mnie też nikt lubi nawet rodzina mnie odtrąca chociaż sama gówno warta… Poza tym Ja nikogo nie potrafię polubić, a jeśli już takie coś się zdaży to ten ktoś mnie wykorzystuje. Ja się pytam co złego światu że jest dla mnie bezlitosny od najmłodszych lat…

              fleshandbones
              Uczestnik
                Liczba postów: 2

                Ja również nie widzę w niczym sensu, od jakichś dwóch tygodni kiedy nagle zdechł mi mój ukochany pies, który w najcięższych chwilach w domu zawsze potrafił mnie uszczęśliwić…Żyć się nie chce, nic mi się nie chce robić, w pracy chodzę jak zdechlak a mam taką, że muszę być usmiechnięta. Dziś podjęłam bardzo ważną i bolesną decyzję muszę odejść z mojego domu, nie mam już siły słuchać i oglądać gęby mojego ojca, nawet już mi się z nim nie chce kłócić bo to nic nie daje. Mam wrażenie że juz nic dobrego w zyciu mi się nie przytrafi. Przepraszam za taki chaotyczny tekst.

                Pozdrawiam.

                lastseeds
                Uczestnik
                  Liczba postów: 4

                  To normalne u takich DDowcow jak my 🙂 Ja cale zycie uciekam – to ucieczka od rodziny, to izolacja od znajomych, to zostawianie dziewczyn ktore chcialy sie zwiazac, to zmiana pracy..wszystko oczywiscie bardzo gwaltownie i bez slowa.

                  Ludzie pytaja – co Ty robisz?Czemu taki jestes?Czemu jestes taki smutny?Czemu nie chcesz wyjsc?Co z Toba?Nie patrz sie tak krzywo. Znalazlbys sobie w koncu dziewczyne. Nic ci nie jest, nie masz zadnego dda. Masz jakas gejowska depresje, wez sie w garsc.

                  Rodzice manipuluja, nie rozumieja, wzbudzaja poczucie winy….. masakra.

                  Tez siedze tutaj i czuje sie samotnie.. nie chce uciekac w Boga, bo nie chce byc jakims koscielnym nudnym swirem. Ale tez nie mam sie z kim umowic, spotkac, zewszad jestem odrzucany. Pcha mnie do przodu tylko pogon za marzeniami i wiara w to ze Bog kladzie nam pod nogi klody i ze gramy na levelu hard, ale w koncu zostaniemy sowicie wynagrodzeni. Mysl o tym co teraz, pozdro 🙂

                  tontinka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 6

                    Jak przeczytałam wpis, to cofnęłam się w myślach jakieś 20 lat do tyłu 🙂 Miałam chłopaka, który miał wielu znajomych, a ja swoich wcale.

                    Chciałam się usamodzielnić i wyjechałam za granicę, obiecałam chłopakowi, że przyjedzie do mnie.

                    Setki kilometrów od domu poznałam innego chłopaka. Starszy, zaopiekował się mną. Szybki ślub, potem dziecko. Po jakimś czasie jego uzależnienie od alkoholu. Moja próba wyleczenia go. I ciągle poczucie osamotnienia.

                    Teraz nie żałuję niczego. Odkąd jestem w Al-Anon, mam koleżanki, a nawet przyjaciółkę od serca (kiedyś taka osoba była tylko w moich marzeniach).

                    Nie leczę już męża, leczę siebie 🙂 Chodzę na basen, jeżdżę na rowerze, na rolkach. Dbam o siebie bo należy mi się to. Mam wpływ na to by być szczęśliwą lub nieszczęśliwą. Wybieram to pierwsze. Dosyć użalania się. Muszę brać sprawy w swoje ręce, bo nikt za mnie tego nie zrobi.

                    Dziękuję, że jesteście DDA i Al-Anon 😀

                    Angelz7
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 14

                      Mnie tez sie nie chce zyc…Od ponad roku walcze z depresją….

                      Czereśnia
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 27

                        Ze mną chyba jest jeszcze gorzej bo już czuję się martwa, na niczym mi nie zależy, żyję i działam jak robot. Wszystko jest mi obojętne, nic mnie nie cieszy, czasem coś smuci. Nawet pracę, która była moją pasją wykonuje rutynowo. Czuję się jak pusty człowiek.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 69)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.