Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nie mam z kim pogadać, a czuję się fatalnie – czy można tutaj?

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
  • Autor
    Wpisy
  • LauraLa_
    Uczestnik
      Liczba postów: 10

      Cześć.

      Mam 25 lat i od mniej więcej trzech „leczę się” z DDD. Mam za sobą bardzo wiele różnych dziwnych przejść. Zorientowałam się, że moi rodzice są toksyczni, kiedy zaczęłam podejmować swoje w pełni samodzielne decyzje. Moi rodzice zaczęli wtedy zachowywać się wobec mnie histerycznie i obrażali mnie. Wtedy też zdecydowałam się pójść na terapię grupową, dzięki której stopniowo odzyskiwałam równowagę i zaczęłam rozumieć w jakim momencie życia się znajduję.

      Niestety w międzyczasie okazało się, że partner, z którym jestem, jest alkoholikiem. Postawiłam mu warunek – ma przestać pić i iść na terapię – i w ten sposób żyłam przez długi czas z agresywnym, trzeźwiejącym alkoholikiem, terroryzującym i poniżającym mnie, o czym moi rodzice nie mieli pojęcia. Przeszłam z uzależnienia od rodziców w uzależnienie od uzależnionego.

      W końcu facet wyrzucił mnie z domu w przypływie złości i wróciłam pod skrzydła rodziców. Szybko chciałam się jednak uniezależnić, co mi się udało po kilku miesiącach. Wróciłam na terapię – tym razem indywidualną i po kilku miesiącach ją zakończyłam, bo uznałam, że czuję się już dobrze.

      Weszłam w nowy, zdrowy związek, mam fajną pracę. Robię to, co lubię i jestem niezależna finansowo. Myślałam, że życie układa się już po mojej myśli, a tu nagle „wrócili” rodzice. Zaczęli mieć wobec mnie oczekiwania, których ja nie chcę spełnić. Znowu zaczęliśmy ze sobą walczyć, oni zaczęli mnie obwiniać o swoje niepowodzenia. Próbują znowu zarzucić na mnie sieć. Ja jednak bardzo się opieram, co skutkuje tym, że po prostu się na mnie obrażają i urywają ze mną kontakt. Reszcie rodziny mówią, że to ja się na nich obraziłam i to ja się nie odzywam, podczas gdy to oni cały czas mają do mnie o coś pretensje.

      Nigdy nie usłyszałam od nich, że dobrze sobie radzę, że są ze mnie dumni. Nigdy nie usłyszałam, że współczują mi tego, co przeżyłam, nie pochwalili mnie za to, że na nowo ułożyłam sobie życie, nie cieszą się moim szczęściem. Dla nich to w ogóle nie jest ważne, a przez to ja czuję się nieważna. W zamian za to otrzymuję od nich naprawdę ogromne ładunki depresyjnych myśli, próbują mną manipulować, obrażać mnie, obwiniać o wszystko. Wszystko postrzegają pesymistycznie, zabierają mi energię do działania. Myślałam, że mogę porozmawiać o tym ze swoim partnerem, ale z moich obserwacji wynika, że on w ogóle nie rozumie mojej sytuacji.

      Czuję się całkowicie niepotrzebna nikomu. Nie mogę przez to nic robić, nie mogę się na niczym skupić. Porzucam wszystko na rzecz… Siedzenia i gapienia się w telewizor.

      Wiem, że może powinnam udać się na mityng, ale nie mam odwagi. Dopóki chodziłam na terapię wiedziałam, że tym ludziom mogę ufać – boję się, że na mityngu spotka mnie coś, co znowu mnie przybije. Pomyślałam, że może Wy będziecie wyrozumiali i będę mogła tutaj napisać o swoich uczuciach. Nie mam pojęcia jak się zachować. Z jednej strony wiem, jacy są moi rodzice i wiem, że nie mogę ich zmienić, a z drugiej mam tyle niezaspokojonych potrzeb, że totalnie mnie to rozbija. Chyba cały czas mam nadzieję…

      putler
      Uczestnik
        Liczba postów: 3

        Odrazu rzuca się w oczy to że jesteś bardzo uzależniona od tego co rodzice myślą o twoich powodzeniach. Nie jest więc dziwnie że partner nie rozumie cie – to ty jesteś tą osobą która miała by szantażować swoją rodzinę porzuceniem, a wychodzi dokładnie odwrotnie…

        LauraLa_
        Uczestnik
          Liczba postów: 10

          Dokładnie tak jest. I nie wiem za bardzo co z tym zrobić. Ciężko pracuję nad tym, żeby w końcu podejmować własne decyzje bez zastanawiania się „co rodzice powiedzą”. Czasami mi to wychodzi, ale jeszcze nie we wszystkich dziedzinach życia? Najgorsze są takie okresy jak teraz, kiedy atmosfera jest bardzo gęsta, kiedy albo dzwonią z pretensjami i mnie męczą, albo jest cisza przed burzą i ogromne napięcie. Kiedy próbuję się im postawić, otrzymuję histerię, płacz, manipulacje i końską dawkę poczucia winy.

          alamogordon
          Uczestnik
            Liczba postów: 2

            jesli  moge coś  doradzić  ..WYRZUĆ   telewizor    natychmiast !!!!!  resztę   dopowiedza  forumowicze ,   wiekszośc  rad   ”napewno”sie  przyda.

            Pablos
            Uczestnik
              Liczba postów: 2

              Hej, od razu zwróciłem uwagę na Twoje ogromne oczekiwania wb rodziców. Jesteś dorosła, dobrze byłoby pozbyć się ich. Pomoże w tym terapia. Jeszcze niedawno miałem podobnie: non stop złościłem się, że nie otrzymuję od matki tego, co bym chciał: że nie pochwali, że nie przytuli, że nie powie że kocha, że mnie nie zauważa, itd… No, ale skoro nie otrzymywałem tego będąc dzieckiem, to co, otrzymam teraz jako dorosły? Wolne żarty.

              Poza tym rzuca mi się w oczy że żyjesz z rodzicami w chorej symbiozie. Jedna osoba wchodzi na drugą, wikła, wciąga. Uwolnij się od nich. Oderwij. Bądź sobą. Dorosłą.

              Wiem że to trudne. Ale możliwe.

              Hej.

              LauraLa_
              Uczestnik
                Liczba postów: 10

                Moja terapeutka powiedziała mi, że to, czego nie dostaję od nich, mogę czerpać z innych relacji. I to jest całkiem ok, staram się to robić.

                W zasadzie to nawet nauczyłam się żyć bez rodziców i dobrze mi się tak żyje. Z równowagi wytrącają mnie te momenty, w których oni nagle „wracają” – wymyślają sobie jakiś temat i zaczynają do mnie wydzwaniać z pretensjami, żalami, chorymi insynuacjami. Kiedy angażują w to też innych – mojego partnera, rodzeństwo, dziadków. Teraz właśnie jest taki moment i ja wtedy nie mam pojęcia co robić, nie mam sposobu na radzenie sobie z tym…

                tontinka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 6

                  Witaj. Napisałaś:

                  ,,Wiem, że może powinnam udać się na mityng, ale nie mam odwagi. Dopóki chodziłam na terapię wiedziałam, że tym ludziom mogę ufać ? boję się, że na mityngu spotka mnie coś, co znowu mnie przybije.”

                  Przepraszam, ale czy jak udawałaś się po raz pierwszy na terapię to nie miałaś podobnych odczuć ??? 🙂

                  Tam na mityngu są ludzie z takim samym problemem jak ty, nikt inny nie zrozumie Ciebie lepiej jak właśnie oni. To niby skąd te obawy ??? 😀

                  Oczekujesz zrozumienia od chłopaka??? Jeśli on nie miał tego problemu to w życiu Cię nie zrozumie, tak samo jak niepalący nie zrozumie palącego , nie pijący pijącego itp… Super, że znalazłaś sobie takiego chłopaka.

                  Ja jestem we wspólnocie Al-Anon i nie wyobrażam sobie bym nie chodziła na mityngi. Tam mogę opowiedzieć o wszystkim co mnie boli i mam tą pewność, że jestem zrozumiana. Żałuję, że nie wiedziałam kiedyś o DDA, moje życie pewnie by się potoczyło inaczej.

                  Twój wpis mnie zmotywował by się tu zarejestrować 😉 Dziękuję Ci. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.

                   

                   

                   

                  LauraLa_
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 10

                    Może po prostu boję się nowych ludzi, w grupie po pewnym czasie wszyscy świetnie się znaliśmy. Na mityngi przychodzą różni…

                    tontinka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 6

                      I na mityngu za drugim czy kolejnym razem ty już będziesz wszystkich znała, a ktoś będzie nowy przychodził 🙂 Taka jest kolej. Uczucie strachu jest potrzebne jak każde inne. Ostrzega nas przed niebezpieczeństwem, tak ? Ale lęk już nie jest użyteczny. Przeszkadza nam, doprowadza do chorób.

                      Laura, ci co tam są też się bali 🙂 ale żeby sobie pomóc trzeba przełamać ten strach, uwierz mi.Ja też pierwszy raz się bałam, a teraz sobie nie wyobrażam życia bez wspólnoty. Dzięki tym ludziom odnajduję siebie, pozbyłam się uraz i rany się zagoiły.Czego mogę chcieć więcej?Nie spróbujesz to się nie dowiesz. Masz narzędzia do leczenia. Ale czy zechcesz z nich skorzystać, to już twoja indywidualna sprawa. Jak masz jakieś pytania to po prostu pytaj.

                      .

                      Madlenka
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1

                        Nie mam z kim pogadać…a czuje się fatalnie ….bo mój mąż ma DDA i nie wiem jak mu pomóc. Sytuacja jest tak dramatyczna , że z powodów finansowych jesteśmy zmuszeni żyć z jego rodzicami alkoholikami i jego dwoma młodszymi braćmi aczkolwiek też już dorosłymi którzy też mają DDA. W tym wszystkim ja….Mąż żyje w swojej zamkniętej skorupce i mnie do niej nie wpuszcza ….on nie żyje ze mną tylko obok mnie. Dodam , że jestem głęboko wierząca i praktykująca tak naprawdę tylko Bóg pomaga mi to wszystko jakoś przetrwać ale nie chce w ten sposób przeżyć reszty życia. Dzieci nie mamy. Postawiłam mu teraz wybór albo pójdzie się leczyć,na jakąś terapię albo to dalej nie ma sensu bo ja tak dalej nie dam rady żyć w takiej atmosferze tylko że wiem , że on jest bardzo słaby psychicznie. Ma nieraz dobre przejawy ale kiedy przychodzi do realizacji to tchórzy i zamyka się w sobie znowu i dołuje przypuszczam z tego powodu że nie umie żadnej sprawy doprowadzić do końca. Wydaje mi się , że ma bardzo niską samoocenę. Ślubowałam mu w zdrowiu i w chorobie …nie chce go w tym wszystkim zostawiać ale błagam dajcie jakieś porady jak do niego dotrzeć….jak się tam do niego przebić…PO_MO_CY

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.