Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Nie potrafię ufać
-
AutorWpisy
-
Przepraszam, że tak z grubej rury wykładam karty na ławę – jestem w potrzasku, zapędziłam się w róg, osaczają mnie wilki, wszystkie mosty są poza moim zasięgiem – nie mam pojęcia, jak to wyrazić…. w każdym razie – wszystko zawdzięczam sobie, swojej głupocie. O naiwności nie można już mówić, bo skoro parokrotnie zostałam wykorzystana, powinnam nauczyć się być ostrożniejszą – nie nauczyłam się. To po pierwsze….
Po drugie – NIE POTRAFIĘ zaufać! I nie mam pojęcia, czy wynika to z faktu nabytych i posiadanych uprzedzeń, czy to słuszny głos intuicji, czy może kompletny (i słuszny) brak zaufania do własnej osoby… A może to już – choroba psychiczna. Nie potrafię tego trzeźwo i z dystansem ocenić. Nie potrafię nawet zbliżyć się do tego tematu… Niszczę tym swoje i czyjeś życie.
mnie się podoba mówienie wprost, z grubej rury, bez owijania w bawełnę.
to jest chyba dla nas typowe – być ufnym jak dziecko i jednocześnie nie ufać. Sama się na tym łapię, że kiedy ktoś sobie żartuje, to już sama nie wiem, czy on sobie żartuje ze mnie, czy nie. a kiedy już powiem, że nie podoba mi sie ten żart, bo naprawdę mnie troszkę zranił, to ten ktoś mówi "no coś Ty, przesadzasz". To w końcu gdzie są granice? Wiem, że sama musze nauczyć się je ustalać, żeby nie pozwolić sobie wejść ludziom na głowę, ale czasem zdarza mi się, że jestem czujna i nieufna w sytuacjach zupełnie niepotrzebnych. I to mnie męczy, bo z drugiej strony lubię ludzi i chętnie poznaję nowych, lubię z nimi przebywać.
Ostatnio przeczytałam książkę "Lęk przed bliskością". Bardzo mi pomogła i wyjaśniła wiele spraw. Jest też mowa o dziecięcej naiwności DDA: otóż dziecko w naturalny sposób ufa wszystkiemu i wszystkim, wszystko chce poznać; i w normalnych domach rodzice wręcz oduczają dzieci, że nie można ufać obcym, że nie wolno wkładać ręki do gorącego. Natomiast w naszych domach wpojono nam nienaturalną dla dziecka zasadę "nie ufaj nikomu". Być może dlatego teraz, kiedy już jesteśmy "na wolności", kiedy już nikt nam krzywdy nie zrobi, dziecko nadrabia zaległości? I to chyba nic złego! Tylko że ludzie czasem zachowują się nie fair.
Jeszcze mały cytat, który sobie zanotowałam: "Zaufaj wszystkim, a potem odrzucaj tych, którzy zawiodą zaufanie. To wymaga mniej wysiłku. Co to szkodzi z góry komuś zaufać? Skutek będzie taki sam. Jeśli będziesz nieufny i ktoś będzie się zachowywał w sposób niebudzący zaufania, potwierdzisz swój pogląd. Jeżeli komuś zaufasz, a on okaże się niegodny zaufania, będziesz naturalnie rozczarowany, ale nie zdruzgotany. Z uczuciem zawodu umiesz sobie dobrze radzić. Jednak potwierdzenie opinii, że nie należy nikomu ufać, nie uchroni Cię przed rozczarowaniem." – pomyślałam, dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?
Przeczytaj sobie tę książkę, jest bardzo fajna.
Edytowany przez: binka, w: 2011/03/26 10:21
lanserek zapisz:
”
czy może kompletny (i słuszny) brak zaufania do własnej osoby…”ja nie ufam sobie w sytuacjach, których nie znam, po prostu boję się swojej reakcji, boję się sobie zaufać, bo to by oznaczało skok na głęboką wodę, wielkie ryzyko, nie wiem jakby zareagowało moje ciało, co bym np powiedziała. I to by oznaczało utratę tej 'slodkiej’ kontroli… nikt mnie nie nauczył ryzykować, brać to, czego naprawdę chcę. A bardzo bym się chciała nauczyć.
śmieszny przykład: oglądałam serial "Ugly Betty". Otóż Betty pewnego dnia postanowiła robić rzeczy, których nikt by się po niej nie spodziewał. W opinii wszystkich ludzi była zawsze poukładana, opanowana, spokojna, nie ryzykowała. Ale stwierdziła, że pokaże wszystkim, że potrafi ryzykować, bo tak naprawdę też taka była. Robiła rzeczy na przekór samej sobie. I zaczęła się świetnie bawić.
Heh, mój problem jest trochę ironiczny, ponieważ nieumiejętność ufania komukolwiek z sobą włącznie to jedno a drugie – nie potrafię być sama. Na palcach jednej dłoni policzyłabym miesiące, gdy byłam sama w trakcie mojego 30-letniego życia. Najdłuższy staż – 2,5 lata… Załosne…
niewiarygodne…
ta nieumiejętność zaufania robi się problematyczna – przyłapuję się coraz częściej na myślach typu: ciekawe, co robi (pewnie mnie obgaduje, zdradza itp…)
boję się, że popadnę w obłęd…
jeszcze nie sprawdzam poczty, gg, telefonu ale jestem tego bliska
przerażające 🙁
ufać… co to znaczy?? Ja dopiero do tego dochodzę… znam to uczucie…"… co on teraz robi?? może mnie zdradza…"doszło do tego że zaczęłam czytać jego sms-y i gadu (chore!!) i wyczytałam… efekt jestem teraz sama… a on z inną…
I jak tu ufać… kolejnemu facetowi… kolejnemu człowiekowi…
A z drugiej strony..…Chcę do jednego miejsca na ziemi
Gdzie problemy przestają mieć znaczenie
Do objęć, które akceptują me słabości
Do nich pragnę, tylko do mej miłości…Ale powiedz mi proszę, czy coś przeczuwałaś wcześniej? Czy sugerowałaś się jego przeszłością? A może własnymi uprzedzeniami?
A co jeśli wchodzą w grę wszystkie te czynniki?
I jak sobie radziłaś z wyrzutami, że tak postępowałaś?
ja cały czas powtarzam, że jeśli coś robi 'za moimi plecami’ ma to robić tak, że nigdy się mam tego nie dowiedzieć… ale bo co? sama mam tym bardziej podejrzenia… a co jeśli? heh, ironią jest to, że za każdym razem pakuję się w coraz bardziej skomplikowane relacje, np. z żonatymi mężczyznami… jakbym celowo prowokowała sytuację, które i tak doprowadzą do mojego cierpienia… jakbym z góry zakładała, że związek z 'normalnym’ mężczyzną nie dla mnie…
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam – czy Ty uważasz, że to Twoja wina że jest teraz z inną?Sprawdzałam go ponieważ ojciec matkę też zdradzał…chyba traktowałam to "sprawdzanie" normalnie( rodzice też się sprawdzali).
Zyłam tak przez rok…a byłam z nim przez ten czas tylko dlatego że bałam się samotności…wiem chore teraz też mnie to szokuje:ohmy: Co do zaufania nigdy mu nie wierzyłam!!Nikomu nie wierze to jeszcze mój problem.
A to że szukał sobie innej …gdzieś to moja wina…zawsze mi mówił że nie umiem okazywać uczuć…że ma dosyć tego że raz się cieszę a raz płacze ze do ludzi nie wyjdę itd.
W tej sprawie teraz wiele zrozumiałam…ale to i tak mało przede mną jeszcze wiele pracy -
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.