Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nowotwór złośliwy

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • Tektohhat
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Cześć,

      Opowiem przez 17 lat swojego życia byłem wychowywany przez matkę alkoholiczkę. To były najgorsze lata mojego życia. W wieku 17 lat poszedłem do internatu, usamodzielniłem się. I zerwałem zupełnie kontakt. Minęło 10 lat. W życiu wszystko zaczęło się układać skończyłem studia, znalazłem pracę i zbudowałem związek. Musiałem dużo nad sobą pracować – kompleksy, ataki paniki, stres. I po wielu latach pracy czuję że jest ze mną na prawdę dobrze. Do ostatniego czasu kiedy ktoś z dalszej rodziny powiedział mi że zdiagnozowano u niej nowotwór złośliwy i chciałaby przeprosić.

      Od tamtej pory jestem wściekły – nie chcę. z nią kontaktu, nie chce jej w swoim życiu. Dla mnie to tylko rozdrapywanie starych ran. Najbliższą osobą w mojej rodzinie jest babcia, która na to naciska. Ale ja nie chcę tego robić – tyle przez nią wycierpiałem, przez tyle musiałem przejść. Mam swoje życie, chce to po prostu zostawić za sobą…

      Nie wiem, zarejestrowałem się tu bo miałem nadzieję że znajdę tu kogoś kto mnie zrozumie.

      abcd
      Uczestnik
        Liczba postów: 217

        Cześć

        Jeżeli kierujesz się w życiu miłością, a w sumie człowiek został powołany do życia w miłości (ale w pojęciu prawdziwym czyli Chrystusowym) to jest powodem do radości, że matka chce przed wielce prawdopodobną śmiercią Cię przeprosić, pogodzić, pojednać. Ze względu na Boga powinieneś przyjąć przeprosiny i pojednać się z matką. Spróbuj się wznieść ponad urazy i blizny z przeszłości i nie kierować się negatywnymi uczuciami, bo jeżeli wzniesiesz się ponad stare rany, to urośniesz, a jeżeli ulegniesz wściekłości i unikniesz spotkania to skarlejesz, proste, bez zbędnego smęcenia- powodzenia.

        To_nie_ja_M
        Uczestnik
          Liczba postów: 18

          Może abcd ma rację. Widziałam na tym forum kilka głosów w podobnym tonie (o pogodzeniu, pojednaniu).

          Ale ja Cię rozumiem. Rozumiem, dlaczego nie chcesz i tu i teraz do tego wracać.

          Pytanie, czy nie będziesz tego w przyszłości żałować. Gdy już jej nie będzie, a ty będziesz mieć 20 lat więcej.

          Ale to chyba TY musisz siebie samego o to zapytać.

          2wprzod1wtyl
          Uczestnik
            Liczba postów: 1177

            Ogòlnie wybaczenie jest oczyszczające w tym przypadku przede wszystkim dla Ciebie jednak 'toksycznych rodzicach’  autorka Susan Forward mòwi o przed wczesnym wybaczeniu efektem czego może być np. złość skierowana na siebie lub przeniesiona na innych w stylu 'Twòj ojciec był potworem nienawidzę go’ gdy gdzieś usłyszysz o jakimś toksycznym ojcu (podświadomie ukrywając  złość do swojego ojca i nazwania tego co robił w imię 'przeciez przebaczyłem to już nie wracam).

            Susan sugeruje aby przebaczenie było zwieńczeniem procesu a nie początkiem emocjonalnego oczyszczenia.

            Chodzi w tym, że ludzie potrzebują wściekania, rozpaczania się na to co się wydarzyło, niepomniejszania krzywd, nazywania a nadto rodzic/rodzice robią coś aby zasłużyć na wybaczenie.

            Z tego co słyszę w tym momencie czujesz złość do swojej mamy i wydaje się, że jesteś na początku drogi do ponazywania tego co czujesz. Twoja mama jest chora i nie wiadomo czy czas jest ròwny temu ile Ty potrzebujesz, ale według mnie zamiast 'uniknąć tematu’ zmierzyłbym się z nim być może przy wsparciu z kimś, ale pòki co przy takiej skali złości, gniewu bym jeszcze poczekał z wybaczeniem aby nie było puste.

            Wszedłbym w to i zobaczył czy na końcu (teraz nie jesteś) jesteś wstanie szczerze wybaczyć.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
            dda93
            Uczestnik
              Liczba postów: 628

              Ja bym odstawił na bok tezy, że musisz się spotkać ze swoją matką i MUSISZ jej przebaczyć, bo tego oczekują od Ciebie Twoja babcia i Bóg, a raczej zastanowił się co może w tej sytuacji stać się dobrego dla Ciebie i dla świata.

              Pierwszym wyjściem jest olać wszystko i nie nawiązywać kontaktu z matką, choćby była umierającą. Po tym, co Ci zrobiła masz do tego pełne prawo.

              Druga możliwość jest taka, że alkoholicy manipulują otoczeniem nawet wtedy, gdy zaczynają trzeźwieć. Wtedy ich nagle napada, żeby wszystkich przepraszać, zadośćuczyniać, jednać się i… żeby wszyscy nagle się zachwycili, jacy to oni są nagle cudowni i trzeźwi – jakby zapominając w sekundę wszystkie wcześniejsze mroczne lata.

              W ten sposób niejeden alkoholik próbuje zrobić dobrze SOBIE. Czy to im pomaga w trzeźwieniu? Pewnie tak. Ale czy mają do tego prawo kosztem innych? Tu już można podyskutować.

              Wreszcie jest trzecia opcja. Twoja matka umarła, a Ty postanowiłeś się z nią nie spotkać. I teraz lata mijają, a Ty jej nadal nie pożegnałeś. Jej już tu nie ma, ale wciąż jest obecna jako upiór Twojego życia. I co wtedy?

              Religie w potocznym, „chodnikowym” wydaniu częściej idą za rękę z patologią niż z psychologią i traktują wybaczenie jako dar dla oprawcy. Dar, który mu się w ogóle nie należy.

              Myślę jednak, że w prawdziwie religijnym, głębszym sensie nie chodzi tu o nagrodzenie kata (który pracować musi sam nad odpokutowaniem zła, które uczynił), ale o uwolnienie Ciebie. Żebyś mógł wieść dobre i szczęśliwe życie teraz i tu, nie myśląc wciąż o dawnych ramach.

              Zamknięcie tej relacji z matką może być dla Ciebie początkiem nowego życia, tego, którego nikt Ci już nie zabierze. Może to być okazja do nazwania po imieniu – i zostawienia raz na zawsze w przeszłości – tego, co Ci zrobiła.

              Czasem też ujrzenie osoby, który Cię krzywdziła, jako zagubionej i słabej może stać się dla Ciebie źródłem wewnętrznej mocy. Świadomości, że Ty wyrosłeś ponad to, przeszedłeś do następnego etapu.

              Jeśli miałbyś okazję obejrzeć, fajnie to pokazuje film „Antwone Fisher”.

              Może też Twoja babcia, która, jak piszesz, jest jedną z najbliższych Ci osób, wcale nie oczekuje tego, żebyś WYBACZYŁ matce, tylko żebyś z nią porozmawiał?… A to, co wtedy stanie się między Tobą a matką to już nie sprawa babci – to już sprawa między Wami.

              2wprzod1wtyl
              Uczestnik
                Liczba postów: 1177

                Dda93, nie zgodzę się z Tobą co do wnioskòw o religii.

                Jak wyjaśnił mi jeden z duchownych już samo rozpoczęcie jest wybaczeniem. Rozładowanie bòlu potrzebuje czasu natomiast chodzenie  z 'pęcherzem’ i unikanie jego dotykania powoduje kumulowanie się gniewu.

                I druga sprawa to o czym piszesz to lustrzane odbicie Pana Jezusa, ktòry wszedł na wyższy poziom i powiedział do kobiet 'nie płaczcie nade mną zapłaczcie nad sobą i swoimi dziećmi, bo nie wiedzą co czynią’ wzniòsł się ponad głowę katòw.

                Wracając do książki Susan Forward toksyczni rodzice warto wiedzieć, że uzależnienie od toksycznego rodzica może trwać ròwnież po jego śmierci i choćby z tego powodu warto opatrzyć ranę zamiast z nią chodzić.

                Z tego co mòwi Susan Forward wybaczenie to nie jedno puste słowo to proces. Puste wybaczenie prowadzi często do zamienienia siebie  z roli ofiary w rolę sprawcy a chodzi o to by schodzić z oddziaływaniem przeszłości o ile nie do zera to choćby do takiego poziomu z ktòrym da się funkcjonować.

                Zgadzam się natomiast co do ew. manipulacji matki, ktòra może nawet prosić o wybaczenie z powodòw egoistycznych z lęku o życie wieczne, ale też  może widzieć korzyści z ew. obecności syna tutaj na ziemi czy nawet jako deski ratunkowej do dbania w chorobie Przy czym w moim mniemaniu pobudki nie mają znaczenia, bo celem jest zmierzenie, dotknięcie i opatrzenie swojej rany. Nie każdy rozpoczęty proces wybaczenia kończy się zbliżeniem. Chodzi o coś więcej.

                 

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.