Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Obawy przed przyszłością Dziecka Niewidzialnego

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 23)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      Meliska z jednej strony taka czujność jest pochodną tego, że już jakiś czas nad sobą pracujesz (wspomniałaś o terapii dda a podobno to nad czym pracowaliśmy rok temu zaczyna działać dziś) a z drugiej też warto sobie obserwować czy czegoś nie robisz dla samego buntu przez co można stać się taką 'Zosia samosia’ co wiąże się z tym, że możesz odmòwic lub nie poprosić (np. w pracy) pomocy mimo, że obiektywnie w tej danej sytuacji taka pomoc by Ci się przydała ew. coś ułatwiła. Rzecz w tym by tej sprawczości nie ustawić sobie jako bożka-chodzi o wyczucie i balans.

      …ale właśnie gdy już się o ta pomoc zwròcimy i ktoś nam np. coś pokaże ważna jest w takich momentach asertywnośc zwłaszcza gdy ktoś kto udzielil nam pomocy zaczyna to wykorzystywać przez dłuższy czas lub gdy prosi o coś niezgodnego z nami ( mamy prawo odmòwic nawet jeżeli ktoś nam pomògł).

      W całym tym procesie na pewno będą sytuacje i momenty w ktòrych poczujesz, że coś zrobiłaś niezgodnie ze sobą, ale w takich momentach zamiast się biczować warto podejść do siebie z życzliwością.

      Co do lęku osobiście mam odmienne podejście  niż Czerwonewino (chyba, że coś źle zrozumiałem) uważam, że korzystniej jest się z nim zaprzyjaźnić, przyznać się, że jest, posadzić obok na kanapie i sobie z nim porozmawiać niż wypierać.

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
      Czerwonewino
      Uczestnik
        Liczba postów: 99

        2wprzod1wtyl bardzo źle mnie zrozumiałeś. Nie wypieram swoich lęków, wręcz przeciwnie konfrontuję się z nimi. Wlaśnie opowiedziałam o swoim praktykowaniu i stawianiu czoła własnym lękom każdego dnia. O ich oswajaniu. Małymi krokami.
        Jedynie co deprecjonuje, umiejszam i gaszę w sobie (proszę nie mylić z wypieraniem) to moje własne negatywne opinie na własny temat.

         

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Czerwonewino.
        2wprzod1wtyl
        Uczestnik
          Liczba postów: 1177

          Czerwonewino Ok.  i dzięki za wyjaśnienie.

          Odnośnie umniejszania, wygaszania negatywnych opinii o sobie jest to zbieżne ze wspòłczuciem sobie (nie mylić z użalaniem) i rozumieniem, że nasze reakcje mogą być ròżne w zależności od miejsca, osòb, samopoczucia itp.

          Co do lęku to jeszcze taka ciekawostka. Robiono badania wśròd menedżeròw zarządzających dużymi strukturami i praktycznie każdy z nich czuje lęk przy podejmowaniu decyzji jedyne co to to, że niektòrzy ludzie potrafią działać mimo lęku.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
          Czerwonewino
          Uczestnik
            Liczba postów: 99

            2wprzod1wtyl, nikt  poza nami samymi nie ma mocy sprawczej spowodowania, że poczujemy się szczęśliwi w swoim życiu, dlatego też staram się dawać wsparcie i pomoc emocjonalną tej małej dziewczynce, która we mnie jest, a która w jakimś stopniu cały czas siedzi z pijącymi rodzicami w czterech ścianach domu. Staram sie być wobec siebie empatyczna  choć krytycyzm też się lubi załączać 🥰

            Meliska
            Uczestnik
              Liczba postów: 98

              Czytam tak Wasze wpisy i zdałam sobie sprawę z tego, że ja tak naprawdę nie podchodzę do siebie z życzliwością. Nie umiem i nigdy nie umiałam być dla siebie dobra. Chciałabym się tego nauczyć. Zawsze miałam tak, że do innych ludzi byłam aż zbyt wyrozumiała, dobra, wszystkim chciałam pomagać, starałam się ich zrozumieć, ale nie miałam takich odruchów w stosunku do siebie samej, byłam dla siebie surowa. Ostatnio włącza mi się myślenie, że zawiodłam siebie samą, bo miałam być taka fajna, lubiana, rezolutna, a wyszło inaczej… Chciałam być taka dla innych, zaczynam się zastanawiać jaka chciałam być w swoich własnych oczach. Kontakt samej ze sobą jest dla mnie nieco dziwną sytuacją, nie nauczono go mnie wcale, że w ogóle tak można, można mieć kontakt ze sobą.

              2wprzod1wtyl
              Uczestnik
                Liczba postów: 1177

                Meliska są trzy dynamiki współczucia. Współczucie komuś, przyjmowanie współczucia innych wobec nas ( co też u dda nie jest takie łatwe, bo często jest odbierane jako litość)  i współczucie nas do siebie samych. Życzliwość i takie zrozumienie np. położenia jest jedną z cech, ale inną i to taką niezbędną cechą współczucia jest działanie.

                 

                A więc np. zachowałem się źle wobec kogoś. Nie katuję się z tego powodu, zastanawiam się co takiego się zadziało, że tak się zachowałem (może miałem zły dzień, może stres, może lęk, może wstyd, może jakieś mechanizmy się uruchomiły) i ok. podchodzę do tego z życzliwością tyle, że jest jeszcze trzeci ruch działanie. Zachowałem się nie ok. przeproszę. (nie tłumaczę się, nie katuję, przeproszę)

                truskawek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 581

                  Hej, Meliska,

                  Nie bardzo rozumiem pytania jaka chciałabyś być we własnych oczach, choć trochę się domyślam. Kojarzy mi się to trochę z niebezpieczeństwem kreowania sobie jakiejś wewnętrznej „maski”. Ja staram się po prostu siebie słuchać, tego, co czuję i czego potrzebuję, czyli jak jest naprawdę, i sprawdzam co chcę z tym zrobić.

                  Trochę w temacie tego wątku: próbuję nastawić ucha na to wewnętrzne, niewidzialne i niewysłuchane dziecko. Ono jest jakie jest i nie zastanawiam się jakie właściwie, tylko szukam co z jego potrzeb jestem gotowy (jako dorosły) zrealizować, a czego nie. Na przykład ono chciałoby być lubiane przez innych, ale tego nie jestem mu w stanie zapewnić, tzn. są tacy ludzie, ale ciągle jest mu za mało i staram się mieć z nimi kontakt, ale mówię mu wprost, że nie będę za nimi chodził i wyczekiwał, bo z doświadczenia wiem, że to wywołuje tylko więcej tęsknoty i cierpienia. I dziecko jakoś to akceptuje tę jasną decyzję, choć nadal ma takie potrzeby i żal mu. Po prostu się nie kłócimy o to – jako dorosły nie usiłuję go napominać, że ma przestać tęsknić, a ono nie wyje z żalu i wściekłości, że mu coś zabieram.

                  Za to kupuję sobie na przykład jakieś fajne książki bez mrugnięcia okiem, bo wiem, że mnie na to stać, nawet jeśli zakup będzie nietrafiony albo dziecko się nią znudzi. Czasem sprawdzam, czy nie chce może jakiejś powieści, ale jemu zależy wyłącznie na tych popularnonaukowych, i ja to dla niego realizuję, choć trochę mnie dziwi i niepokoi co z literaturą piękną. A kupuję zamiast wypożyczać, bo bardzo się to czytanie rozciąga (też nie wiem czemu) i zamiast poganiać siebie, żeby zdążyć na czas, mogę czytać tyle, ile zechcę, i nie muszę uważać, żeby nie pobrudzić. Dziecko zadowolone i ja dorosły nie mam z tym problemu.

                  To tylko dwa przykłady, ale tego słuchania i decydowania jest dużo. Mam czasem wrażenie, że to jest tak, jakbym miał pod opieką cały czas jedno dziecko, i ta opieka nigdy się nie skończy. Trochę mnie to z początku przygniatało, bo brzmiało jak jakiś straszny obowiązek, teraz się do tej sytuacji przyzwyczaiłem i skupiam się na chwili bieżącej. I kiedy coraz więcej jest takich sytuacji, że dziecko czuje się zaopiekowane, a dorosły ma więcej spokoju, radości i satysfakcji zamiast walki wewnętrznej, to widzę sens tego i rzadko myślę o tym, że tak już do końca życia.

                  Mnie bardzo dziwiło na terapii gdy była mowa o tym, że można mieć emocje i nie mieć z nimi kontaktu. Wydawało mi się to niemożliwe, ale przekonałem się, że tak rzeczywiście bywa. I staram się ten kontakt codziennie sprawdzać, słuchać siebie, niezależnie czy to jest łatwe czy trudne. Czasem go tracę i nie wiem czemu, czasem wolę się zapchać byle czym i wejść w stare mechanizmy, żeby tylko uniknąć zbyt intensywnych emocji, ale w większości się udaje.

                  Meliska
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 98

                    Ja trafiłam na idee wewnętrznego dziecka stosunkowo niedawno, ale bardzo mi przypasowała i jakoś pozwoliła mi bardziej rozumieć, co ze mną się działo. Choć nie często sobie o nim przypominam, dziś np. czuję się bardzo źle z samą sobą. Jest mi źle i ciężko. Czuję się gorsza od innych, niechciana, czuję, że nie zasługuje na nic, na miłość, dobro. Dużo we mnie złości na siebie samą, żalu do siebie, za to, że nie potrafię wprowadzić zmian, bardziej konkretnych, bo cały czas ogarnia mnie paraliżujący lęk.  To jakby odbiega od tematu tego wątku, ale wchodzę na forum właśnie w takich chwilach. To forum też daje mi jakąś przestrzeń na swoje myśli. Z drugiej strony, wstydzę  się ich. Choć to dziwne, po paru dobrych latach terapii… Właśnie ja się katuję, bardzo surowo siebie oceniam, dręczą mnie myśli, że nie jestem taka jakbym chciała, nie żyję tak, jakbym chciała. Czuję się z tym źle, ale lęk stwarza zbyt silną blokadę.

                    2wprzod1wtyl, wspominałeś w swoich poprzednich wypowiedziach, że lęk można próbować oswoić, podpowiedz coś, jak to u Ciebie może wyglądało?

                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Meliska są co najmniej trzy nazwijmy to sytuację w moim życiu w ktòrych nie potrafię przeskoczyć lęku.

                      Jak patrzę na siebie to jest wiele sytuacji w ktòrych ponad przeciętnie wchodzę (w moim subiektywnym odczuciu) wręcz podejmuję ryzyko i działanie, ale w tych trzech nie.

                      Jeden jest nawet nieco destrukcyjny.

                      Stąd nie mogę powiedzieć, że znam sposòb, ale przyglądając się swoim reakcjom uważam, że taką najbardziej skuteczną jest metoda małych krokòw, oswajania, przyznawania się do lęku przed samym sobą, rozmawiania z lękiem poprzez pytania i odpowiedzi a następnie nie ma innej drogi niż działanie (choć czasem warto się cofnąć by dać sobie miejsce przy czym po cofnięciu nie oskarżać siebie a podejść ze zrozumienie na zasadzie ok. teraz nie)

                      Czasami muszę sobie uciec np. w pracę, aktywność fizyczną tyle, że mam świadomość, że to ucieczkowe, ale daje sobie na to zgodę by trochę oddalić lęk.

                      Z takich autorskich technik to.

                      1. Przyznanie się do lęku i rozmawianie z nim (czego się boisz, na ile jest to realne, konfrontowanie, ale też nie naciskanie w zależności od momentu i sytuacji)

                      2. Aktywność fizyczna -to jest moje największe antidotum.

                      3. Modlitwa i takie oddanie się Bogu.

                      4. Ostatnio uczę się trochę medytacji, ale w takiej najprostszej formie czyli poprzez głębokie wdechy i kròtką formułkę po to by w danym momencie skupić się na tu i teraz.

                      5. Nie podgrzewanie lęku czyli nie daję mu rosnąć.

                      6. Ostatnio dorzuciłem nucenie jakieś piosenki (zapożyczone z forum).

                      7. Dużo mi też dało spòjne życie z wartościami na tylu poziomach na ilu dałem radę czasami to są drobnostki jak kasowanie biletu na jeden przystanek, ale widzę, że się przekłada.

                      Odnośnie krytykowania siebie, nie robię tego. Z racji, że już z kilku źròdeł uzyskałem te same przemyślenia odnośnie wspòłczucia sobie przekonuje mnie to i w tym kierunku idę. Rosenberg mòwi, że jeżeli ktoś traktuje siebie jak przedmiot poprzez krytykę samego siebie, osądy i żądania doprowadza to nas, że bardziej czujemy się jak krzesła a nie jak ludzie.

                      Droga jest poprzez szacunek i wspòłczucie sobie czasem żałobę oraz choćby pròbę odgadywania swoich potrzeb. Na zasadzie coś mnie irytuje -jaka potrzeba się pobudza i strategia zaspokojenia potrzeby (nie da się tak to pomyślę jak ją zaspokoić inaczej).

                      Na razie wchodzę w to dość nieudolnie, ale czuję, że to dobry kierunek.Zakładam, że z czasem coraz łatwiej będę odczytywał swoje potrzeby.

                      Te wszystkie ruchy widzę, że złagodziły lęk i coraz bardziej buduje mi się obraz, że przeskoczę te trzy sytuacje w ktòrych jest blok.

                       

                       

                       

                       

                       

                       

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat temu przez 2wprzod1wtyl.
                      2wprzod1wtyl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1177

                        W jednej z audycji z blogadda jeden z terapeutòw przedstawił  taką  trafną  metaforę. Gdzie my stoimy na jednym brzegu a lęk stoi na drugim i aby spotkać się z lękiem warto zbudować most. (sprawdzić choćby pytania i odpowiedzi na ile lęk jest realny)

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat temu przez 2wprzod1wtyl.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 23)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.