Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › odkryam, ze mój chłopak to dda
-
AutorWpisy
-
Anonim
23 listopada 2012 o 17:37Liczba postów: 20551Witam,
Od prawie roku jestem w szcześliwym związku.
Pojawił się pierwszy kryzys, nad którym oboje zamierzamy pracować. I wszystko byłoby super, gdyby nie to, ze mam wrażenie, ze wcale nie uderzyliśmy w sedno sprawy.
Sprawa wygląda następująco: Pozostawaliśmy bardzo bliski przyjaciółmi przez wiele lat i jakiś czas temu postanowiliśmy założyć związek. Jest między nami czułość, bliskość, chemia, łatwość komunikacji oraz mamy podobny pomysł na życie. Gra gitara i szczęście nas roznosi!
Jedyny problem polega na tym, ze moj chłopiec siebie nie lubi. Twierdzi, że lubi mnie i to wystarcający powód, dla którego chce sie starać. Ma bardzo źlą pracę i boi się poszukać lepszejk (w życiu nie wysąłą ani jednego cv), dodam, ze jest to bardzo inteligentny, oczytany, wykształcony chłopak, który ma mnóstwo zdolności. Mówi wielokrotnie, że ma poczucie, ze sie do niczego nie nadaje i że nic nie umie. On chce szukjac nowej pracy, tylko dla mnie! I to jedyny powód dla którego razem napisaliśmy jego cv i zaczynamy powoli rozsyłać. On ogólnie bardzo chce ze sobą walczyć i nad sobą pracować, ale po to, żebym ja była z nim szczęśliwa, a to chociaż bardzo budujący powód, dla mnie niewystarczający.
Kiedy mówi o sobie, czesto twierdzi, ze jest pesymistą, że nie ma od życia żadnych oczekiwań, że jest niesmiały i introwertyczy! To jest zupełnie krzywe zwierciadło, bo widze jak bardzo potrafi błyszczęć w towarzyswie i że jest to mega naturalne, widze jak wiele ma do powiedzenia i jak bardzo ludzie lubią z nim rozmawiać i widzę, ze czuje się w tym jak ryba w wodzie. Pewnie, ze uwielbia też siedzieć w domu i czytać ksiązki, ale każdy ma takie momenty.
Jego niezyjący już ojciec pił, beż żadnych awantur, po pracy. Zwyczzajnie ubolewał nad swoim życiem i niespełnionymi ambicjami i pocieszał się kolegami. Nie była to jakaś straszna patologia, bo nie urządzał awantur i chodził do pracy, ale pił codziennie. Co prawda jego mama, z która ma dobre relacje zawsze była jego wsparciem i zawsze mówił, zę czuł się przez nią kochany.
I teraz tak: nasz związek wygląda jak kult jednostki, bo wiem, że mnie kocha, ale mówi, że to ja jestem w naszej relacji najwazniejsza, że to ja jestem powodem dla którego on chcę poszukać nowej pracy i ogólnie pracowac nad sobą i nad naszym związkiem. Jak mówię, muże jest mądrym i dobrycm człowiek to zawsze przyjmuje to z uśmieszkiem i uważa, że mówię tak, żeby było mu miło. staram sie na kazdym kroku powtarzać, że jestem z niego dumna, że jest świetnym człowiekiem, ale czuję, że on zupełnie w to nie wierzy.
Ostatnio przechodziliśmy mały kryzys. Ok, zdarza się! Nastapiła wielka refleksja i postanowienie poprawy i pracy nad sobą, ale to znowu dla mnie! że zrobi to dla mnie, że wie, że warto sie dla mnie starać. I jak on tak mówi, to ja nie mam wiary w faktyczną poprawę sytuacji, bo wiem, że sie bedzie starał, ale obawiam się, że na tym może sie skończyć. Bo zajmujemy się eliminowaniem skutków, a nie przyczyny.Nawet nie wiem, jak zadać tu pytanie o Waszą pomóc.
Ale wszelkie rady chętnie przyjmę.
Pozdrawiam!Poznałaś konkretnego CZLOWIEKA, zakochałaś się w takim, jakim był. Dlaczego teraz go nie akceptujesz i chcesz zmieniać do swoich potrzeb?
Piszesz, ze związek jest szczęśliwy, a chcesz pełnić rolę nadopiekuńczej mamuśki?
To, że facet mówi, ze to i to robi tylko dla ciebie, mnie by przeraziło. Bo świadczy o tym, że się zmusza, dostosowuje do twoich wymagań, Twojej wizji.
O mein Gott, Ty mu piszesz cv i zmieniasz mu prace, choć on wyraźnie mówi, że nie chce. Czy Ty w ogóle widzisz, co robisz?
Co Ty o nim wiesz, tak naprawdę, nie ze swoich wyobrażeń i stereotypów?
Pewnie ceni spokój, lubi tę swoją pracę, ale czuje, że kobieta chciałaby Mercedesa.
Masz rację, kult jednostki, tylko z jakiego powodu?
No i jako DDA wchodzi w jedyna rolę, jaką zna z dzieciństwa i zmusza się do tego czego nie chce, bo Ty tego oczekujesz.
Pewnie, że dobrze byłoby, gdyby podjął terapię, akceptował siebie, czuł sie swobodnie. Byc może kiedys do tego dojrzeje, ale, na Boga, nie na twoje polecenie…Weszłaś na forum, by się dowiedzieć, jak zmienić swojego chłopaka. Fajnie by się zmieniało innych, co? Ale niestety, wielkiego wpływu na to nie masz. I raczej długo nikt tego nie wytrzyma. Zmienić możesz (ja także, i każdy z nas) jedynie siebie.
I to bym sugerował, zacząć od siebie, pomyslec, czego oczekujesz od związku, od partnera, od człowieka.Pozdrawiam.
M.EDIT: Nawet lepiej od niego wiesz, czy lubi bywac w towarzystwie, czy nie, czy go to meczy, czy czuje się zmuszany czy nie….
Edytowany przez: Gonzopl, w: 2012/11/23 18:19
Niestety muszę Cię zmartwić, on niczego nie robi dla Ciebie, a te wpadki, jak to nazywasz, będą coraz częstsze.
nie zrozumiałeś do końca.
ja nigdy mu nie wspomniałam o jego pracy! a już zwłaszcza o konieczności zmiany.
on chcę ze mną zamieszkać i sam wyszedł z taką inicjatywą. po jakimś czasie sam (!) powiedział, że nie ma sensu liczyć na jego obecną pracę bo nigdy nie bedzie w stanie się wyprowadzić od rodziców ze wzglęu na finanse. To rodzinna firma jego ojczyma, która radziła sobie całkiem nieźle, ale dopadł ją kryzys i on tam tkwił bo miał nadzieję na lepszą passe.
pieniądze to ostatnia rzecz, o która mi chodzi! Niech sobie ulice zamiata, jeśli bedzie go to cieszyło. On sam nie lubi swojego zajęcia i źle się z tym czuje, ale ma poczucie, że się do niczego lepszego nie nadaje i dlatego nie szuka niczego innego. Razem napisalismy jego cv, tylko dlatego, że o to porosił, bo nie miał zielonego pojęcia jak sie do tego zabrać.
On jest super i go uwielbiam i nie mam zamiaru zmienieć, a widze jak się meczy i zmaga ze sobą. A te jego "wpadki" polegają na tym, że przez 8 pierwszych miesięcy żylismy w związku na odległość i on ani razu mnie nie odwiedził bo nie mógł dostac urlopu oraz miał mało kasy. I zwyczajnie zaczęłam watpić, w to, że mu zależy, bo oczywiście zapraszałam go kilka razy, ale potem się poddałam. Wiedział, że mi to stało ością w gardle, ale liczył, że przełknę żabę i ze mi wynagrodzi jak już wrócę (pracowałąm za granicą).
Moj problem wygląda tak: kocham go i nie mam zamiaru go zmieniać, ale kiedy on jest nieszczęsliwy to ja też. I zastanawiam się, czy nie wchodze w toksyczną relację.
Wiem, że każdy ma problemy, jeśli on mówi, że jakiś tam moje zachowanie go boli to robię wszystko, żeby to zmienić. Jego pewne zachowania też mnie bolą (jak ten brak odwiedzin) i on tez stara się nad tym pracować. Tylko boję się właśnie, ze te jego starania to zamiatanie brudu pod dywan. że bedzie szukał nowej pracy, ale tylko dlatego, że mu na mnie zależy, a nie dlatego, że ma poczucie, że może robić coś bardziej interesującego. Ogólnie używam tego przykładu pracy, bo wydaje mi się , ze dobrze obrazuje sytuacje. i nie o pieniądze tu chodzi na boga!Krystynooo tłumaczenia zawwsze są takie same… to jest takie usprawiedliwianie samej siebie… trafiłam tu na forum z podobnym problemem… tylko już bardziej zaawansowany był mój stan… tak jestem współuzależniona od faceta DDA… chciałam zbawiać, ratować jego, jak mu było źle to mi też, też czułam się bardzo przez niego zaniedbywana, tez wydawało mi się że jest niezaradny, też 'ciągło go do rodziny, bo to albo mama nie daje sobie rady w firmie, wcześniej bo tata zrobi mamie krzywdę… itd… hmmm 12 rok żyję z facetem DDA… i co się okazało? że tak się zatraciłam w tym związku, że nie było już mojego życia… tylko był on… tak trafiłam na terapię w ciężkiej depresji… hmmm dziś nie powielam schematów współuzależnienia… puściłam wolno ( co nie znaczy, że się rozstaliśmy)… jesteśmy razem… i dziwo! on świetnie daje sobie radę w swoim życiu, stałam się nr 1 w jego rankingu 😛 , aaa ja odzyskałam siebie… fakt duzo musiało się wydarzyć w naszym życiu, lekko nie byłooo, są dziecii… aby sytuacja w miarę się unormowała…
hmmm myślę, że nawet w związku trzeba samego siebie postawić na pierwszym miejscu ….Ps. Cześć Pszyklejony 😉 :kiss: :kiss: :kiss:
Hej Krsytyno:)
Jeśli on będzie tak robił wszystko tylko i wyłącznie dla Ciebie a nic dla siebie to możliwe że zajdzie u Was następująca sytuacja:😉
Co miałem zrozumieć, to zrozumiałem.
Oczywiście, ze nie znam was, ani waszego życia.
Nie zrozumiałem do końca, jak twierdzisz, więc jeszcze coś mi dołożyłaś.
Wyobrażam sobie jaki ktoś (obojętnie czy mężczyzna, czy kobieta) ma zgryz, ze nie może dostać urlopu, a co gorsza nie ma kasy na wojaże zagraniczne.
Sądzisz, że tym,co mu jest najbardziej potrzebne, jest naciskanie, wpędzanie w poczucie winy i wątpienie w jego uczucia?
On chce na Ciebie "zasłużyć", ale wątpię, bu to się kiedyś udało.
Nie sądzę byś "wchodziła" w toksyczny związek.
Ty, razem z partnerem ten toksyczny związek tworzysz.
I tak to jest, że jak ktoś powie, że jest DDA, to oczywiście wszystko do zmiany, terapia, bo to jego wina.
Gdyby osoby zdrowe chciały tyle nad sobą pracować i starać się w związku, jak DDA.
Ale przecież nie muszą, po co, one są normalne.
Związek tworzą dwie osoby i dwie osoby są za niego odpowiedzialne, nie jedna.
A błędne zachowania widzę u was obojga. pewnie u Ciebie nawet bardziej, bo w końcu Ty piszesz i Twoje myślenie poznaję, nie jego.chciałam napisać podobnie jak Gonzo, ale pomyślałam sobie, że to za wcześnie jeszcze…;) już jest opór psychiki i bunt… za dużo na raz…
no ale jak już Gonzo zaczał tooo napiszę, o sobie… w moim mniemaniu ja byłam "normalna", z "normalnej" kochającej się rodziny bez problemów żadnych… i co się okazało… ale bardzo długo z dwa lata musiały upłynąć jak do mnie dotarłooo, jak wreszcie przyznałam się sama przed sobą… jestem DDD… i moje życie wcale nie było kolorowe… stąd takiego wybrałam sobie podświadomie partnera… itd… ale to problem bardziej złożonyyy…
Krystyno, dziwnie to wygląda np z tym, że to nie on przyjeżdżał…….Zauważyłam, że jak mężczyźnie zależy to czas i pieniądze wykopie spod ziemi i jeszcze będzie udawał, że ma kupę czasu dla kobiety i że jest krezusem (nie żebym pochwalała taką postawę, ale pewnie wiesz o co mi chodzi…;) ) Dziwne to więc, że niby jesteś najważniejsza i wszystko dla Ciebie, a jednocześnie nawala w podstawowych kwestiach…..Nie jest tak, że Ty odwalasz w takim razie całą emocjonalną robotę w związku? Bo on tak może mówić, że Ty jesteś najważniejsza i jasne, ze to łechce (chociaż ja bym się bała gdybym to ciągle słyszała, bo jak co np jeśli zniknę to mu się świat zawali? to niebezpieczne w dłuższej perspektywie….) Dziwne też, ze jako mężczyzna nie ma jakichś ambicji konkretnych. Można zauważyć, ze męzczyźni lubią coś robić, rozwijać się, nie lubią też chyba za mało zarabiac;) Uogólniłam teraz oczywiście, bo są różne przypadki, ale nie jest tak, ze to typ faceta, który więcej gada niż robi??
Czy Ty kiedykolwiek pojmiesz, że jedni lubią, drudzy nie lubią? Jedni majsterkują, drudzy nie? jedni czytają, drudzy nie?
Pozbędziesz się kiedys tych stereotypów, zwłaszcza swojego wyobrażenia, co mężczyzna "powinien"?
Ale świetnie, że to napisałaś, doskonale pasuje do tematu.
🙂 -
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.