Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Odzyskać żonę DDA

Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
  • Autor
    Wpisy
  • Maciej_Kasia
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Witajcie,

      Moja żona jest DDA. Ja pochodzę ze zwyczajnej rodziny, chociaż mój tata też dorastał w rodzinie alkoholowej i też jest DDA. Wiele jego zachowań nie podobało mi się i dlatego nie powieliłem wielu z nich. Z Kasią byliśmy małżeństwem przez 4 lata. Początkowo było bosko. Później zaczęły się problemy na tle konfliktowości, dążenia do perfekcji, zalegającego żalu i gniewu, pamiętliwości i braku wybaczenia, lęku przed bliskością i uzależnienia od zakupów. Jej terapeutka powiedziała jej po analizie jej wszystkich związków, że ma bardzo dobrego męża, sama dochodziła do podobnego wniosku wiele razy… nawet po rozwodzie powiedziała mi: „NIKT NIGDY NIE BYŁ DLA MNIE TAKI DOBRY JAK TY”. Faktycznie nasze małżeństwo było udane pod wieloma względami. Żonę zawsze ceniłem i wspierałem. Te słowa dają mi dzisiaj siłę do walki o nią.

      Od roku jesteśmy po rozwodzie. Ja porzuciłem ją, dlatego że czułem się niekochany i odrzucony, nie byłem też przyzwyczajony do życia w takiej ilości żalu i wrogości do innych ludzi. Ona walczyła o nas, wtedy uważałem że niewystarczająco, dzisiaj wiem że musiało jej bardzo zależeć skoro robiła „aż tyle”. Ostatecznie dość „szybko” pogodziła się z moją decyzją. Ja byłem zaślepiony przez swoją „krzywdę”. Na pół roku przed rozwodem nie mieszkaliśmy już razem. Gdy się wyprowdziła poczułęm ogromną ulgę, jednak na miesiąc po rozwodzie oboje stwierdziliśmy, że zrobiliśmy błąd. Zasugerowałem nieśmiało powrót, płakała, ale odmówiła: „nie mieszaj mi w głowie”. Potem jeszcze kilka spotkań według tego samego scenariusza, aż w końcu padły najpiękniejsze słowa jakie – uważam – DDA może powiedzieć drugiej osobie: „NIKT NIGDY NIE BYŁ DLA MNIE TAKI DOBRY JAK TY”.

      Dziś na 1,5 roku po rozstaniu i rok po rozwodzie, po lekturze wielu książek wiem, że te wszystkie jej zachowania to nie były jej złośliwości, ani nie była to jej wina. Z chwilą, gdy do mnie dotarło jak wielką krzywdę jej zrobiłem postanowiłem to wszystko naprawić.

      Żona miała przy sobie od wielu lat pewnego adoratora. Był to facet, z którym spotykał się kiedyś 8 lat i na dwa miesiące przed ślubem zdecydowała się nie wychodzić za niego. On był jej niewierny, cenił bardziej kolegów niż ją, potrafił zostawić ją w trakcie spotkania samą… Poza tym krąży plotka, że złapała go na gorącym uczynku z inną… przed ślubem! Nie pomógł nawet wspólny wyjazd na wykupione wcześniej wakacje. Chłopak ten do dzisiaj nie ułożył sobie życia – być może z miłości do niej, być może dlatego że lubi spontaniczny tryb życia. Nie wiem! Z racji wykonywanych zawodów często spotykają się. Gdy oświadczyłem jej, że się z nią rozwiodę powiedziałem jej, że może sobie wrócić do tego faceta. On jest sam, ona sama. Mówiłem tak z błędnie rozumianej troski o nią. Może będzie im dobrze, a ja sobie poradzę. Dzisiaj są razem. Ona mieszka u niego od pół roku, starają się o dziecko, gdyż dla niej to ostatni dzwonek. Poza tym ona nie miała się gdzie podziać. Chęć posiadania dziecka wynika raczej z tego, że „wszyscy mają przecież”. Dodam, że jej mama zawsze bardzo chciała, żeby wyszła za tego chłopaka, co było powodem wyprowadzki żony z domu rodzinnego. Było to chore, bo jej mama spotykała się z nim na kawę długo po ich rozstaniu i utrzymywała z nim kontakt na facebooku po naszym ślubie. Jej mama również pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej- dziadek żony był alkoholikiem. Dopatruję się tutaj schematu, „żebyś czasem nie miała lepiej niż ja- miałam tatę i męża alkoholika to ty miej niewiernego.” Być może chodzi też o finanse, gdyż chłopak ten pochodzi z dość bogatej rodziny.

      Na prośby o powrót bez żadnych żali, gniewu, złości itd. z mojej strony odpowiadała używając argumentów (w kolejności od początku do końca):

      – nie chce mi się znowu przeprowadzać
      – sam powiedziałeś, żebym się do niego odezwała
      – nie mieszaj mi w głowie, chcę mieć spokój
      – zostałam sama z tym wszystkim
      – nie mam gwarancji, że nam (jej i jemu) się uda, ale mimo to nie wrócę
      – wszystko mi się tam źle kojarzy
      – wyrzuciłeś mnie ze swojego życia, nie pamiętasz
      – rozwiodłeś się ze mną
      – nie podoba mi się jak urządziłeś nasze mieszkanie
      – nie podobają mi się fronty od kuchni
      – wiesz, nie wiem co będzie za rok czy dwa… (może wtedy wrócę)
      – nie chcę być w rodzinie z takimi ludźmi jak Twoja matka i ojciec
      – zaczyna przypisywać mi winę za rozwód
      – teraz jest szczęśliwa powiedziane ze smutną poważną miną, co należy rozumieć jako „mam spokój”, bo odizolowałam się od świata w swoim rytmie tygodnia i jego czterech ścianach (takie są fakty)

      Moja motywacja to:
      – „miłość cierpliwa jest, nie unosi się gniewem…”
      – kocham ją miłością troskliwą i boję się o nią
      – nie mógłbym się z nikim związać, gdy dowiem się że ona jest gdzieś sama porzucona sam mogę porzuć moją nową partnerkę
      – przysięga przed ołtarzem,
      – „NIKT NIGDY NIE BYŁ DLA MNIE TAKI DOBRY JAK TY”
      – podobna ocena rozwodu jako błąd
      – to, że jej terapeutka powiedziała jej kiedyś, że lepszego faceta nie mogła trafić, a mówiła to pewnie w oparciu o historię jej życia, czyli również tamtego faceta, z którym teraz jest
      – każdy mówi unieważnij małżeństwo, ale ja nie chcę

      Walczę od lutego, to bardzo krótko. Wysłałem 50 róż, kilka listów „dziękczynno-błagalnych”, kontaktowałem się przez sms i facebook. Teraz kontaktu już między nami nie ma – nie narzucam się. Ona wie jaka jest moja ocena sytuacji i odpowiada na to jak powyżej cytowałem. Widzę po niej, że wierzy w szczerość moich intencji, jest już jednak w innym domu…

      Faktem jest, że został nam jeszcze majątek do podzielenia, więc tutaj będziemy się „spotykać”. Ostatnio oświadczyłem jej, że to co mamy jest bezcenne i nie da się tego podzielić, po czym ponownie złożyłem jej przysięgę małżeńską. Chciałem, żeby inicjatywa podziału majątku była po jej stronie, dlatego chcąc- nie chcąc będzie musiała o mnie jeszcze trochę pomyśleć. Jest obecnie zimna i cyniczna, zbudowała wokół siebie mur, ale ja wiem że to tylko reakcja obronna.

      Co robić? Jak z nią rozmawiać? Co jej komunikować? Pomóżcie, proszę!

      Maciej

      nitula
      Uczestnik
        Liczba postów: 12

        Witaj Macieju.
        Piszesz o sprawie dla Was obojga bardzo trudnej i prywatnej. Osobiście nic Ci nie doradzę. Podobnie jak twoja żona jestem DDA ale to co mnie różni to pomyślne relacje z mężczyznami. Jestem w związku już 10 lat i pomimo wielu trudności wynikających z moich deficytów jako DDA oraz także z wad mojego męża jesteśmy razem z jedynego powodu jakim jest wzajemna miłość. Według mnie łatać związek po rozwodzie to może być trochę za późno i niewątpliwie potrzeba chęci z obu stron aby ocalić to co Was jeszcze łączy. Poza tym piszesz że Twoja żona pragnie mieć dziecko. Doskonale ją rozumiem i wiem że nic bardziej nie zbliża dwoje kochających się ludzi niż wspólne dziecko. No cóż. Pozostaje mi życzyć Wam obojgu powodzenia i przede wszystkim miłości, tej na całe życie. Pozdrawiam

        pszyklejony
        Uczestnik
          Liczba postów: 2948

          Pomóc możesz tylko sobie sam, ale widzę, droga daleka.

        Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.