Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Ojciec alkoholik, babcia sadystka, matka za granicą- o moim pięknym dzieciństwie

Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
  • Autor
    Wpisy
  • Suzy
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Hej,

      Jestem Suzy. Mam 27 lat- ten wpis traktuję jako wstęp do terapii, na którą planuję się zapisać. Nie wiem czego od was oczekuję- oceny, współczucia, zrozumienia…? A może po prostu chcę się wygadać…?

      Jestem DDA i DDD. Moja rodzina i otoczenie zgotowali mi straszne gówno, z którym do dziś muszę się zmagać.

      Zacznę od szkoły- zawsze byłam nielubiana i wyśmiewana. Byłam najgrubszym dzieckiem w klasie, a inne dzieci nie miały dla mnie litości. Ciągle słyszałam za swoimi plecami przezwiska typu: „spaślak”, „fabryka tłuszczu”- niejednokrotnie wykrzykiwane przy całej szkole. Często nawet nauczyciele nie reagowali, tylko sami się z tego śmiali, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że inni mają rację- jestem nikim, bo jestem gruba. Na zajęciach WF zawsze byłam wybierana do drużyny jako ostatnia, co było dla mnie okropnym upokorzeniem. Na przezwiska nawet nie potrafiłam reagować- kuliłam się jeszcze bardziej w sobie i nie odzywałam ku uciesze moich oprawców. Do dziś mam problemy z odnalezieniem się w grupie i z poczuciem własnej wartości, bo przecież kto się będzie chciał zadawać z tą grubą…? Gruba byłam m.in. przez zajadanie swoich stresów- więc zaczynając…

      Mój ojciec był alkoholikiem- był, ponieważ od blisko 10 lat nie żyje. Cukrzyca 2 typu- nie brał leków, pił alkohol- zabił się na własne życzenie. Oprócz tego, że był alkoholikiem był także uzależniony od seksu- na każdym kroku w szafach walały się gazety i filmy pornograficzne. Nie jeden raz nakryłam go na oglądaniu porno- dla kilkuletniego dziecka był to ogromny szok i niezrozumienie- dlaczego on to ogląda? Uzależnienie od seksu objawiało się także w posiadaniu kolejnych kochanek. Tragedią dla mnie było to, że (z racji tego, że wychowałam się na wsi, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzieli) wszyscy moi znajomi ze szkoły wiedzieli o tym, że ojciec ma kochanki. Z racji tego wszystkiego towarzyszyło mi ogromne poczucie wstydu. Wieczny wstyd za ojca, który każdego wolnego dnia był pijany, ciągle siedział „na piwku” pod sklepem lub na stacji, i o którym ciągle dowiadywałam się czegoś nowego- to kogoś po pijaku zaczepił, to okazywało się, że pił ze znajomym starszym ode mnie o 5 lat, a potem on mi opowiadał na imprezie, że „mam spoko ojca”. Dramat- jedyne co pamiętam to jego wiecznie zmieniony „po 2 piwkach” głos, ześwidrowane spojrzenie, głupawy uśmiech i chwiejąca się sylwetka. Miał także napady agresji- nieraz byłam wyzywana za jakieś błahe rzeczy, typu nieposprzątanie w pokoju. Czasem próbowałam dyskutować, ale po jakimś czasie przestałam się bronić, bo każde moje słowo przeciwko niemu skutkowało jeszcze większą agresją słowną. Pamiętam taką sytuację kiedy wracaliśmy skądś samochodem- oczywiście ojciec pijany, bo alkohol nie przeszkadzał mu w prowadzeniu samochodu. Pamiętam, że w miejscu z którego wracaliśmy ojciec narobił mi wstydu i byłam na niego zła. W drodze zapytał co będziemy jeść na obiad, ja obrażona powiedziałam, że „ja się już najadłam”. Ojciec gwałtownie zatrzymał samochód i krzyczał „co kurwa?!” i ja wówczas na prędce zaczęłam wymyślać, że jadłam lody u kuzynki, bo bałam się, że coś mi zrobi. Nie była to pierwsza sytuacja kiedy próbowałam wyrazić swoje zdanie, w ojcu to powodowało jeszcze większą agresję w moją stroną, więc ja ze strachu zaczynałam się tłumaczyć. I tak mi zostało do dziś- ilekroć coś powiem i zobaczę, że ktoś się ze mną nie zgadza to nawet wbrew sobie zaczynam się tłumaczyć, że to nie tak- że chodziło mi o coś innego- byle tylko uniknąć braku akceptacji i „wpierdolu słownego” jak to miało miejsce za dzieciaka. A’propos wpierdolu- raz wykręcił mi rękę i przeciągnął mnie za tę rękę po podłodze, bo nie posprzątałam na biurku- nie ma to jak wyżyć się na słabszym. Najlepiej mój strach przed ojcem uwydatniła jedna sytuacja- jako 9-10-latka nie zrobiłam czegoś co kazał mi zrobić. Widziałam z daleka, że zaraz wpadnie w furię, zwłaszcza, że wrócił do domu pijany i postanowiłam uciec do stodoły, aby się przed nim schować. Weszłam po drabinie na piętro, aby ukryć się za stertą blachy. Spędziłam tam ok 30 min. Jak wyszłam okazało się, że wbiłam sobie w nogę kawał blachy na głębokość ok 2 cm. Byłam tak zestresowana ojcem, że nawet tego nie poczułam. Zorientowałam się dopiero jak zobaczyłam zakrwawionego buta… Wracając do urazów psychicznych wrażenie, że zachowanie ojca zabiło we mnie kiełkującą kobiecość- starałam się zachowywać jak chłopak i zostało mi to do tej pory. Ojciec zawsze podrywał wszystkie kobiety wokół siebie- uśmiechał się, prawił komplementy- często robił to w mojej obecności, a mi było głupio, że mój ojciec, który ma żonę adoruje inne kobiety. Pamiętam też jak w obecności moich znajomych skomentował przechodzącą kobietę „ale laska”, szukając uznania w oczach moich kolegów- młodszych o 20 lat od niego. Niby nic wielkiego, ale przyniosło mi to wstyd. To zainteresowanie ojca innymi kobietami spowodowało, że robiłam wszystko, żeby tej kobiety we mnie nie było widać- ubierałam się jak chłopak, zachowywałam jak chłopak. To się później zmieniło, ale np. do tej pory nie potrafię przyjmować komplementów, peszę się kiedy jakiś mężczyzna usiłuje nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, czasem bardzo denerwuję się kiedy wiem, że ktoś mi się przygląda- nie potrafię spojrzeć w oczy, odwzajemnić uśmiechu, raz nawet zareagowałam agresją jak jakiś gość patrzył na mnie w tramwaju. Wydaje mi się, że kobiecą reakcją powinien być uśmiech i zadowolenie z tego, że się ładnie wygląda i podoba otoczeniu- nie u mnie. Tyle o ojcu.

      Teraz babcia. Razem z ojcem mieszkaliśmy w domu jego rodziców- wraz z babcią i dziadkiem. Babcia jest chora psychicznie- choroba nie została stwierdzona, natomiast jak inaczej można wytłumaczyć to, że prawie 70-letnia kobieta znęcała się psychicznie nad swoją wnuczką, doprowadzając ją do próby samobójczej w wieku 14 lat? Jak można wytłumaczyć to, że babcia celowo przekarmia swoją wnuczkę, żeby była gruba, bo ona „lubi takie tłuściutkie dzieci”, powodując tym jej problemy z wagą przez całe życie? Odkąd pamiętam- babcia zawsze była agresywna. Drażniło ją wszystko- nawet to, że po powrocie ze szkoły chciałam odpocząć. W jej mniemaniu każdy kto odpoczywał, a nie pracował przez cały czas- czy to w polu, czy w domu, czy przy książkach był „próźniokiem”, czyt. próżniakiem. Ta kobieta nienawidziła ludzi i ogromną przyjemność sprawiało jej zawsze dręczenie innych- jeśli wyczuła w kimś słabość to od razu atakowała i próbowała zrównać z ziemią. Nade mną znęcała się głównie psychicznie- wyzywała mnie, ciągle mówiła, że się do niczego nie nadaję, jestem niedomyślna, nie jestem ambitna. Ciągle szczuła mnie na moich rodziców mówiąc, że ojciec to wykolejeniec, pijak, babiarz, że pójdzie do piekła, o matce mówiła, że to suka, niewdzięczna, dziadówa, bo wniosła do rodziny ojca żadnego „wiana” po ślubie, że mnie zostawiła na pastwę losu itp. Pamiętam też, że bardzo dużo ode mnie wymagała i wiecznie była niezadowolona- w 2 klasie dostałam świadectwo z wyróżnieniem i do tego książkę. Babcia była na uroczystości zakończenia roku i zobaczyła, że koleżanka z klasy (która najlepiej się uczyła) dostała większą i grubszą książkę niż ja. Po powrocie do domu ja byłam zadowolona, że mam wyróżnienie i książkę, a od babci dostałam opieprz, że moja książka jest gówno warta, bo koleżanka dostała większą, a to znaczy, że się źle uczyłam. Babcia nigdy nie doceniała tego co robię- pewnego razu dostałam na odpust własne pieniądze i za część z nich kupiłam ozdoby na okna z wizerunkiem Matki Boskiej. Wydawało mi się, że zrobiłam dobry uczynek, bo nie wydałam wszystkiego na zabawki, tylko zatroszczyłam się o to, żeby kupić coś do domu. Po powrocie dostałam opieprz, że to kupiłam, bo ja za sztukę zapłaciłam 2 zł, a jakaś ciotka ma takie i sprzedaje po 1 zł. Do tego oczywiście mnie zwyzywała i powiedziała, że nic nie myślę itp. Z babcią mam bardzo wiele złych wspomnień- wiecznie wszczynała w domu awantury- często nawet nie wiedziałam o co jej chodzi, bo nagle zaczynała trzaskać w domu drzwiami, drzwiczkami od szafek, rzucała rzeczami wokół siebie i nie odzywała się, a potem nagle się okazywało, że była wściekła, bo czegoś nie zrobiłam, nie domyśliłam się, że należy coś zrobić, albo za długo siedziałam przed telewizorem po szkole. Mnie zbiła 1 raz, ale mój ojciec na moich oczach dostawał od niej często wszystkim co było w zasięgu jej ręki- pamiętam, że raz zaczęła okładać go stalowym pogrzebaczem do pieca, raz wylała na niego pomyje, a potem rzuciła w niego garnkiem. Kilka razy doszło do tego, że była u nas policja, bo babcia do tego stopnia się awanturowała. Pamiętam sytuację, kiedy w moje urodziny babcia wyskoczyła do ojca z nożem. Jakimś cudem udało nam się ją wepchnąć do pomieszczenia gospodarczego, które mieliśmy w korytarzu na przeciwko drzwi wejściowych, przytrzymując drzwi- po kilku sekundach siłowania się z nami przez te drzwi, kilka cm obok mojej twarzy przeszło ostrze siekiery. Okazało się, że babcia zaczęła od środka rozwalać drzwi siekierą. Dodam, że za kilka godzin mieli do mnie przyjść znajomi ze szkoły na imprezę urodzinową, a tu na wprost rozwalone siekierą drzwi. Z ciekawszych rzeczy- pewnego razu kiedy byłam dzieckiem babcia rozpięła przede mną koszulę pokazując stary obwisły biust i zapytała czy może tak iść do ojca (nawiązując do tego, że lubił oglądać porno). Ja wówczas zaczęłam zakrywać oczy rękoma, krzycząc, żeby się ubrała, a ona zaczęła się głośno i przerażająco śmiać, bo przecież genialnym żartem jest okaleczenie dziecku psychiki. Kiedy zmarł mój ojciec 10 lat temu to „kochana babcia” powiedziała mi, że to wszystko moja wina, bo nie chciałam chodzić do kościoła. Generalnie babcia specjalizowała się we wzbudzaniu we mnie poczucia winy za sytuacje, z którymi nie miałam nic wspólnego. Pamiętam także, że byłam zawsze u „tej” babci najgorszą z wszystkich wnuczek. Oprócz mnie były jeszcze 2 kuzynki- córki siostry mojego ojca. Ciotka- córka babci- wyszła dobrze za mąż i obecnie jej rodzina jest bardzo bogata- kilka sklepów, restauracji, własne centrum handlowe. Babcia zawsze uważała tamtą ciotkę i kuzynki za lepsze od nas (mnie, mojej matki i ojca), ponieważ tamci mieli pieniądze. Dla tamtych wnuczek była miła, pomocna- jak prawdziwa babcia, a nade mną się znęcała. Wiecznie też mi powtarzała, że mój ojciec jest nikim, i że robi „za parobka” u ciotki (bo pracował w firmie swojej siostry). Kilka miesięcy po śmierci ojca wyprowadziłam się od babci. Przez jakiś czas utrzymywałam z nią kontakt, odwiedzałam ją, ale od 5 lat nie mam z nią żadnego kontaktu. Coś we mnie pękło kiedy pewnego razu siedząc u niej napomknęłam, że czuję, że przez nią, ojca i matkę miałam zniszczone dzieciństwo, i że muszę się z tym borykać do tej pory, na co ona wybuchnęła przerażającym śmiechem i skwitowała „a cóż ja żem ci winna?”, widząc, że jestem bliska płaczu i głos mi się łamie. Po kilku tygodniach zadzwoniła do mnie i zwyzywała mnie i moją matkę za to, że sprzedałyśmy działkę, odziedziczoną po ojcu i nie dałyśmy jej za to pieniędzy- to przelało czarę goryczy i od tamtego momentu się od niej odcięłam.

      Przechodząc do matki- zostawiła mnie i wyjechała za granicę jak miałam 3,5 roku. Twierdzi, że było to spowodowane pijaństwem i zdradami ojca, tym, że wyżywał się na niej psychicznie i nie dawał jej pieniędzy. Do tego opisana wyżej babcia też dokładała swoje trzy grosze szczując mojego ojca na moją matkę. Matka wyjechała 24 lata temu, żeby spełniać swoje marzenia- zarobić pieniądze na własny dom oraz wygodne życie i udało jej się. Ma własny dom, w wykończenie którego władowała setki tysięcy- nikt w tym domu nie mieszka, a ona ciągle pracuje za granicą, żeby zarobić na kolejne remonty domu, w którym spędza max 2 miesiące w roku. Z dzieciństwa, jeśli chodzi o matkę, pamiętam jedynie płacz kiedy wyjeżdżała za granicę i trzeba było się z nią żegnać, wiedząc, że się nie będziemy widzieć przez kilka miesięcy oraz ogromną radość i „święto w domu” kiedy miała zza tej granicy wrócić. Byłam dzieckiem, więc cieszyłam się jak dziecko na jej powrót- rysowałam laurki, robiłam samodzielnie prezenty. Mama przyjeżdżała do Polski na 2-3 tygodnie i na 3 miesiące wracała za granicę- tak jest do tej pory. Nie było jej przy mnie nigdy kiedy jej potrzebowałam, a w świetle tego, że wychowywałam się z agresywnym ojcem alkoholikiem i „psychiczną” babcią, potrzebowałam jej ciągle. Jestem pewna, że gdyby była przy mnie w tamtych opisanych sytuacjach- mogłaby mnie ochronić przed całym gównem jakie na mnie spłynęło. Mam do niej ogromny żal, że zostawiła mnie w tej patologii, samej zabierając tyłek i uciekając w bezpieczne miejsce. Kiedy byłam dzieckiem to miałam z matką świetny kontakt- mogłam zawsze pogadać z nią jak z przyjaciółką, z wszystkim mi pobłażała i miałam wrażenie, że mnie rozumie. Świetnie mną manipulowała, mówiąc mi cały czas, że jest skrzywdzona przez ojca, bo on ma inne kobiety. Po latach okazało się, że za granicą też miała kochanków- przedstawiała mi kiedy przyjeżdżałam do niej na wakacje jako swoich „kolegów”- jako dziecko nie widziałam niczego dziwnego w tym, że obcy facet „kolega mamy” zgadza się na całodniowe pilnowanie mnie, kiedy matka była w pracy. Niejednokrotnie ojciec mówił mi o tym, że matka za granicą wcale nie jest święta, bo donoszą mu o tym ludzie, którzy mieszkają w tym samym mieście co ona- nie wierzyłam mu. Ufałam matce bezgranicznie, a ona niejednokrotnie zawiodła moje zaufanie- pamiętam sytuację kiedy, będąc dzieckiem, podsłuchałam jak „po winku” opowiada ciotce o moich sprawach, o których powiedziałam jej w sekrecie- teraz mam problem, żeby jej zaufać- o swoich problemach wolę rozmawiać z obcymi ludźmi niż z nią, bo wiem, że nawet nieświadomie może wynieść to dalej. Wracając do dzieciństwa-ogromnym bólem dla mnie- jako dziecka- było to, że rodzice nie są razem. Największym moim marzeniem było to, żeby mama wróciła do Polski, zeszła się z tatą i, żebym w końcu miała rodzeństwo. Miałam wrażenie, że cały czas jestem kartą przetargową w rękach moich rodziców i każde z nich próbowało we mnie wzbudzić poczucie winy, kiedy tylko skłaniałam się w stronę któregoś z nich. Przykład: mama wróciła do Polski, od kilku godzin była w domu, siedzieliśmy wszyscy razem w pokoju- ja u ojca na kolanach. Potem matka powiedziała mi, że było jej przykro, bo „jestem bardziej ojca”, bo siedziałam u niego na kolanach, a przecież ona niedawno przyjechała, więc powinnam siedzieć z nią. Takie próby wzbudzenia we mnie poczucia winy były na porządku dziennym- dzięki temu teraz odczuwam winę zawsze kiedy odmówię komuś pomocy, chociaż słono by mnie to kosztowało, kiedy najpierw pomyślę o sobie, o tym, żeby mi było wygodnie, a potem o tym, aby komuś dogodzić, a przecież to chore, żeby stawiać innych wyżej od samej siebie i czuć winę zawsze kiedy chce się coś zrobić dla siebie. Przez lata moje relacje z matką bywały lepsze i  gorsze- w okresie nastoletniego buntu wyrzucałam jej to, że mnie zostawiła, po 20-tce uznałam, że należy odciąć przeszłość grubą kreską i starać się o dobre relacje z matką, choć wiele mnie to kosztowało-  zawsze jak mama przyjeżdżała do Polski to starałam się wracać do domu chociaż na 1 dzień, żeby się z nią zobaczyć, przyjeżdżałam na święta, czasem brałam nawet wolne w pracy, żeby się z nią zobaczyć, a oprócz tego wiele razy gryzłam się w język podczas naszych rozmów. Dodam, że nasze spotkania i rozmowy nie wyglądają najciekawiej- mama dzwoni do mnie po to „byle pogadać”, nie słucha co mam jej do powiedzenia, tylko głównie opowiada o sobie. Kiedy jestem w domu to cały czas spędza przed TV lub tabletem i potrafi przerwać naszą rozmowę, bo ktoś do niej napisał na messengerze i ona musi od razu odpisać. Mam poczucie takiego olewactwa z jej strony- niby cały czas mówi, że mnie słucha i rozumie, ale ja tego nie czuję. Do tego matka ma niespełniony instynkt macierzyński- zostawiła mnie jak byłam dzieckiem; za granicą żyła jak nastolatka- pracowała, imprezowała, nie czuła, że ma dziecko, bo widywała je kilka razy do roku- a po 40-stce odezwał się jej instynkt macierzyński i zaczęła go spełniać na mnie- blisko 30-letniej babie, która już nie potrzebuje opieki matki. Objawia się to m.in. tak, że jeśli ona do mnie napisze, a ja nie odpiszę lub nie oddzwonię w krótkim czasie to zaczyna wydzwaniać, bo jest pewna, że coś mi się stało; wiecznie chce wciskać mi pieniądze nawet gdy tego nie potrzebuję, bo „jak będziesz potrzebowała, to wiesz, że ja Ci zawsze pomogę” przez co wywołuje we mnie poczucie, że ma mnie za łamagę życiową, która sobie nie radzi; chce wnikać w moje finanse dopytując, skąd mam na coś pieniądze, albo tłumacząc mi, że powinnam oszczędzać, chociaż już od dawna mnie nie utrzymuje; oczekuje, że będę na każde jej zawołanie i będę pędzić na zbity pysk do domu, tłukąc się 2 godziny autobusem i potem pół godziny na piechotę, bo ona przyjechała do Polski, a kiedy tego nie robię to się obraża. Obecnie moja relacja z matką jest bardzo słaba- mam do niej żal, że ciągle traktuje mnie jak dziecko, chociaż mówiłam, że mi to przeszkadza; coraz częściej też powraca do mnie dzieciństwo- zaczynam sobie uświadamiać jaką krzywdę między innymi ona mi wyrządziła i odczuwam złość- najchętniej wykrzyczałabym jej to wszystko.

      Strasznie mnie męczy ten powrót do dzieciństwa, ponieważ przez lata te złe emocje były uśpione, ale czuję też, że jest to kop dla mnie, abym poszła na terapię DDA/DDD. Mam problemy z asertywnością, utworzeniem normalnego związku, utrzymaniem przyjaźni, samoakceptacją, poczuciem winy- wiem, że te problemy to pokłosie mojego „bajkowego” dzieciństwa i sama sobie z tym nie poradzę.

      Cieszę się, że mogłam się wypisać, chociaż wypłakałam przy tym morze łez.

      Trzymajcie za mnie kciuki.

      PS: Szacun dla tych, którzy to przeczytali- mi by się chyba nie chciało…

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Przeczytałem. Niestety, jak wiele tu obecnych innych dorosłych dzieci, nie miałaś w dzieciństwie blisko siebie ANI JEDNEGO zdrowego i odpowiedzialnego dorosłego. NIKT nie zapewnił ci koniecznegio poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, miłości. Małe dziecko zbierało na swoje barki „grzechy” całej niedojrzałej emocjonalnie (a może i chorej psychicznie) Trójcy, o której piszesz.

        Pocieszające jest to, że masz bardzo jasne i racjonalne spojrzenie na przeszłość. Widać, że już podjęłaś wewnętrzną pracę nad sobą. To chyba świetny moment na rozpoczęcie terapii.

        Co do mamy można się zastanawiać, czy nawrót jej zainteresowania córką nie wynika z jej własnego poczucia samotności. Nie wiadomo, czy prowadząc takie wesołe życie „dorobiła się” kochającej i oddanej osoby u boku. A młodsza się nie staje.

        I dobrze, że odstawiłaś tę babcię (postać jak z horroru) na bok. Najwyższy czas zadbać o siebie.

         

        travnick
        Uczestnik
          Liczba postów: 56

          Współczuję rodziny.
          Ojciec wyautował się sam. Babkę odstawiłaś Ty i teraz zrób to samo z matką.
          Ona nie martwi się o Ciebie, ale właśnie o to, że jest sama i nie będzie nikt o nią dbał gdy osiągnie wiek starczy.  Ja wiem, że to matka, a matka jest jedna i bla, bla, bla… Jednak ta „jedna matka” nie miała litości dla Ciebie kiedyś i teraz też nie ma. Chcesz żyć szczęśliwa, to pozbądź się ze swojego otoczenia toksycznych ludzi, jak własnie matka. Z czasem sprawy zaczną układać się pomyślnie, złe wspomnienia nie miną, ale nie będą natrętnie wracać i odzyskasz chociaż częściowo spokój.
          Powodzenia. 🙂

          Suzy
          Uczestnik
            Liczba postów: 4

            Dziękuję za odpowiedzi- nie sądziłam, że ktoś przebrnie przez ten elaborat.


            @travnick
            Co do mamy- nie chcę jej odcinać od siebie. Jakiś czas po tym jak napisałam na forum rozmawiałam z nią i opowiedziałam o wszystkim, czego do tej pory nie mówiłam- o tym jak się czuję, jaki mam żal za te wydarzenia, że potrzebuję terapii, bo widzę, że sama sobie z tym nie poradzę. Zrozumiała problem, zaoferowała nawet wsparcie finansowe na terapię- w ramach zadośćuczynienia za to, że po części zniszczyła mi życie. Powiedziała, że po latach widzi jak to wszystko się na mnie odbiło i, że ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Strachu przed samotnością raczej nie ma- niedawno wzięła ślub, więc przysłowiową szklankę wody będzie miał jej kto podać.

          Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
          • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.