Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD On i jego rodzina

Przeglądasz 3 wpisy - od 11 do 13 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • Albatros
    Uczestnik
      Liczba postów: 27

      miałem trudne emocje i podobnie jak Ty mętlik w głowie, zrobiłem coś po czym jakby straciłem do siebie szacunek, bo nie powiedziałem w prost co myślę o pewnej sytuacji tylko udawałem, że wszystko jest ok. Postąpiłem jednak zgodnie ze sobą na daną chwilę dopiero później pojawiły się takie myśli co może być przejawem po prostu zbytniej samokrytyki…

      Odpowiadając na drugie pytanie to żyłem projekcją tego jak będzie w pewnym miejscu gdzie chciałem się udać. Myślałem, że pewnie wydarzy się coś złego, że mój nastrój pogorszy się jeszcze bardziej, co wydaje mi się śmieszne pisanie scenariuszy „jak to będzie” albo „co by było gdyby” ,bo przynajmniej ja tego nie potrafię przewidzieć, może dlatego, że nie jestem Bogiem? 🙂

      W tym wszystkim postanowiłem zostać sam ze sobą, dałem sobie prawo do tych emocji i prawo do ich przeżywania w taki właśnie sposób,przyjrzałem się im dokładnie, odczułem samym sobą, a kwestie przyszłości postanowiłem powierzyć mojej sile wyższej, i to mi pomogło…

      Wiesz nostalgia mnie bierze jak to pisze.

      W dniu był też miły aspekt. I to co z tego wyniosłem to refleksja, że dając dobro dobra powraca, dając akceptację dostrzegam, że jestem akceptowany, (w konkretnej relacji) albo na odwrót widząc, czyjeś dobro łatwiej mi dobro dawać, najtrudniej jednak mi to dostrzec, łatwiej mi jest „grać rolę ofiary” i narzekać ,jak to mnie źle traktują zamiast, spróbować zrozumieć drugą osobę i poszukać w niej tych ludzkich cech, nie oceniając… czasem trudno jest zaufać po raz kolejny, czasem bardzo trudno… 🙁 dlatego wszystko rozumiem, skąd tyle niepowodzeń. pozdrawiam.

      „Iść w stronę słońca”
      Uczestnik
        Liczba postów: 203

        Witaj, jak czytam Twoje wiadomości, nasuwa się obraz kobiety, która walczy o swoje miejsce przy mężczyźnie z którym chce być, który siedzi gdzieś ukryty w cieniu, a na pierwszym miejscu jego rodzina martwiąca się na zapas…najgorsze, że nie widzą u siebie problemu i tego nie naprawiają. Zamęczysz się ciągłym myśleniem, czy jestem ważna? Ty masz być ważna. Teraz. Nikt nie wie jaka będzie przyszłość, a co jeśli on zachoruje?

        Pytanie jego siostry przekracza granice…mówią, poznaj przed ślubem rodzinę swojego wybranka, bo jeśli mieszkają blisko z nimi też wiążesz się w pewnym stopniu, potem mogą się martwić o Wasze dzieci, jak je wychowujesz…itp., itd. Tak mniej więcej będzie wyglądało Wasze życie jak jest teraz…i ile partner nie będzie chciał zmian.

        Co będzie dalej…mnóstwo energii poświęcasz na mówienie o jego rodzinie, o tym jak Ciebie ranią, co mówią i robią…gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? mądra kobieta, która chce założyć rodzinę, która ma prawo…Napisałaś, że nie czujesz się warta jego miłości, a w którym miejscu tu widać tę miłość…? bo to nie tylko bycie przy kimś.

        Miłość to przede wszystkim wyciąganie ręki i ciągnięcie do góry, do wzrostu, do rozwoju. Odpowiedzialność za drugą osobę w chwili zdrowia i choroby.

        Czy czujesz, że przy nim wzrastasz, idziesz do przodu, chce Ci się zmian, uśmiechu, czujesz spokój, wsparcie? pamiętaj, że będą dzieci, za które będzie trzeba wziąć odpowiedzialność, tu pomoc drugiej osoby i wsparcie będzie potrzebne…czy będziesz w stanie przestać przejmować się”gadaniem”  i postępowaniem jego rodziny?

         

         

        Dorosladziewczynka
        Uczestnik
          Liczba postów: 13

          Z tych myśli przywołujących różne emocje nie zdołam chyba usnąć. Świetnie to określiłaś- walczę, walczę o swoją pozycję. I chyba gdzieś po drodze zgubiłam siebie. Właśnie to ten czynnik DDA/ DDD, że nie czuję się ważna w takich sytuacjach, że wydaje mi się,że przesadzam, ale potem znowu jest jakaś nieprzyjemna dla mnie sytuacja i koło się zamyka.
          Spokoju na razie nie czuję przez zaistniałą sytuację, ale kocham go za jego dobre serce. Czasem wydaje mi się, że nie dorósł i martwi mnie to. Nie wzrastam, stoję w miejscu jak na razie.
          Nie jestem w stanie zaakceptować ich nadopiekuńczości,ich zamartwień o nasze życie, wywołuje to u mnie wyrzuty sumienia, czy jestem wystarczająca dobra, czy rzeczywiście dam radę. Jakby zapominali,że ja mam prawie 30 lat! Podkopuje to moją wiarę we mnie, w moje plany. Ja po prostu czuję się tam źle. Nie odbieram tego jako ich dobre intencje.
          I powiem szczerze „chęć” na pierścionek już mi przeszła…

        Przeglądasz 3 wpisy - od 11 do 13 (z 13)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.