Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Partner z DDA mnie zniszczył. Ostrzegam

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 55)
  • Autor
    Wpisy
  • nie.mam.juz.sily
    Uczestnik
      Liczba postów: 6

      Użyte przeze mnie określenie miało służyć dobitniejszemu uświadomieniu koleżance wyżej, że właśnie czegoś nam brakuje – wzorców, autorytetów. Po dłuższej analizie przyznaję słowo niezupełnie trafione. Niemniej jednak nie uważam przeszłości jako argumentu czy usprawiedliwienia takich czy innych zachowań.

      arielka1991
      Uczestnik
        Liczba postów: 18

        Ja uważam ze egoizm poświęcenie związku i zerwanie w okropny sposób zamiast podjęcia próby naprawienia tego za pomocą terapii. Tak jak pisałam, DDA jest ogromnym nieszczęściem i nie mogę tego zrozumieć jak można niszczyć tak życie swojego dziecka ;/ Uważam, że moja nerwica pochodzi z tego stresu. Próbowałam na milion sposobów mu pomóc, im ja bliżej tym on dalej. Jak dawałam mu przestrzeń a on nadal się oddalał. Czy też masz problemy z relaksem i jesteś pracoholiczką? Myślę, że to był największy problem w naszym związku. Wiadomo, ciężko mi było bez przytulania itp ale najgorsza to ta samotność zarówno emocjonalna jak i hm po prostu zawsze byłam sama, bo ciągle było coś do zrobienia. Szanuj swojego narzeczonego, bo masz szczęście 🙂

        Nowa05
        Uczestnik
          Liczba postów: 317

          Dużo dda rozumuje wszystko dosłownie i zapewne tu nikt nikogo nie chciał obrazić. Ja też teraz mam swój zły okres, kupiłam mieszkanie w kwietniu, jeszcze się nie wprowadziłam ale się wprowadzę jak przyjadę z pracy we wrześniu. I pracę nową przy opiece też mam dziwną. A tak odnosząc się do arielki1991 to powiem ci że ostatnio poznałam takiego chłopaka tylko że on w odróżnieniu od twojego wogóle się nie uśmiechał, był taki oschły, chciał żebym to ja za nim latała i też tak zrobiłam, zaprosiłam go na facebooku i napisałam do niego a on tylko praktycznie odpisywał słowami ,,A co u ciebie słychać?”, więc wyrzuciłam go ze znajomych w wielkiej złości. Rozumiem cię że jest ci przykro czujesz się odrzucona i masz do niego żal to słuszne i dobrze że tak czujesz, bo to znaczy że masz uczucia jak każdy człowiek. Niestety al każdy taki facet który odrzuca dziewczyny i nie chce okazywać uczuć – takiego po prostu trzeba zostawić samego sobie, niech se sam radzi. Powinien się cieszyć że chciałaś mu pomóc i iść z nim na terapię, kiedyś zrozumie co stracił. Rozumiem cię doskonale ale teraz najlepiej jakbyś skupiła sie na sobie i pomyślała o sobie. Trzymaj sie ciepło.

          „Iść w stronę słońca”
          Uczestnik
            Liczba postów: 203

            Pomyśl o przyszłości z człowiekiem, który tak się zachowuje, odrzuca Ciebie, czasem lepiej jest teraz pocierpieć, by potem zbudować związek, który będzie dawał Tobie siłę, pomagał w rozwoju. Każdy jest dorosły i ponosi konsekwencje za swoje zachowania. Nie może tak być, że całe życie będziemy siedzieć w kącie i zganiać winę na rodziców, którzy nam nie zapewnili normalnego dzieciństwa. Od takiej sytuacji jak opisujesz ja bym uciekała daleko. Przecież chodzi o przyszłość Twojej rodziny, z ciotkami nie będziesz żyła.

            Piszę to pozycji DDA. Też, podobnie, jak opisujesz tworzyłam toksyczny związek. Byłam niedostępna emocjonalnie, izolacja, odrzucanie. Parter również z rodziny dysfunkcyjnej więc był to burzliwy czas. Nie znałam emocji, nie potrafiłam ich okazywać, odrzucałam. Natomiast było mi już tak źle, że podjęłam terapię. Trwało to kilka lat, ogrom pracy włożonej. Partner nie chciał leczenia. Rozstaliśmy się po latach, też bardzo burzliwie.

            Poznałam po latach kogoś z kim dobrze mi się funkcjonowało, kilka spotkań, wtedy nastąpiło bum, umówił się i nie przyjechał. Potem były przeprosiny, że nie wie dlaczego itp. Zaczęliśmy odbudowywać ,rozmawiać, by nastąpiło kolejne bum, jeszcze gorsze Rano miał wyjechać do mnie i nie dojechał, telefon wyłączony, myślałam, że coś się stało, by rano dostać e-mail, że nie wie dlaczego tak zrobił, że się boi. Jak gdyby nigdy nic, gdzie czekałam z kolacją, mieliśmy plany. Po paru dniach kolejna prośba, by dać szansę i rozpocząć od nowa, by pomóc mu, bo on wie dlaczego tak postępuje. I wiesz co zrobiłam? zakończyłam tę relację. Cierpiałam bardzo, ale kolejne życie „na lodzie” to nie dla mnie. Jestem wolna od wszelkich uzależnień. Uważam, że każdy ponosi odpowiedzialność za własny los, życie. Bohaterem rodzinnym już byłam, troszczyłam się o wszystkich wokoło, dziś ciągle uczę się zdrowego egoizmu, uczę sie odmawiać. Wiem jak ma wyglądać moje życie, ale destrukcyjnym związkom „mówię nie”.

            Może zostanę skrytykowana, ale jestem DDa i wiem jak potrafią ranić ,bo sama tak robiłam. Natomiast jeśli on nie chce szukać pomocy, na Twoim miejscu szukałabym innej drogi, co Ci dał ten związek, oprócz chwilowego uniesienia? w jakim jesteś teraz stanie emocjonalnym? zdrowy związek nie na tym polega. W końcu chodzi o Twoje życie. Czy pzowoliłabyś, by Twoją córkę tak traktował mężczyzna? zapewne nie. Więc nie pozwól, by Twoje poczucie wartości legło w gruzach.

            Kociks
            Uczestnik
              Liczba postów: 8

              Arielka.. Czytam to wszystko i mam wrazenie jakbym opowiadala swoja wlasna historie. Chyba w tej kwestii mamy dosc podobne doświadczenia. Piękne początki,a potem zupelnie niezrozumiale dla mnie zachowania wlacznie z odtraceniem czy ignorancja. Przez to wszystko zaczęłam doswiadczac stanow lękowych i bylam w kiepskim stanie psychicznym. Jest juz troche lepiej, staram sie zrozumiec ta osobe ale wiem ze chyba sama sobie robie tym krzywde. Nie wiem dokąd to zmierza i jak dlugo jeszcze w tym posiedze. Nikt nie jest niezniszczalny. Mysle ze decyzja o rozstaniu to najlepsze co moglo cie spotkac bo na jakiekolwiek zmiany nie liczylabym w najblizszej przyszlosci. Wiem jak sie czujesz potraktowana, bo czesto takze czuje sie podobnie. Cieżka sprawa. Moze masz ochote porozmawiac?

              Chłopiec Papuśny
              Uczestnik
                Liczba postów: 3706

                On cię sprawdza na każdym kroku. Czy potraktujesz go tak jak jego rodzice. W ten sposób szuka miłości i zbliżenia. Ty mnie kochasz, to zrobię coś źle i sprawdzam jak daleko mogę się posunąć.

                arielka1991
                Uczestnik
                  Liczba postów: 18

                  Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Macie 100% racji, ten związek mnie nie uszczęśliwiał, zamiast się rozwijać to się cofał. Ostatnie dni były dla mnie bardzo ciężkie. On sam napisał… zupełnie wyparł to co mu mówiłam o DDA. Powiedział, że ja „wymyślam problemy”, że „nie byliśmy dopasowani”, i że „jakbym go kochała to bym go nie chciała zmieniać”, dodał jeszcze, że wierzy, że jak się szczerze zakocha to znajdzie czas dla tej jedynej, i jeszcze kilka rzeczy które mnie bardzo dotknęły. Myślę, że on się boi prawdy, i powiedzenie, że to przez różnice charakterów pomoże mu się podnieść. Może tak kłamać, ale w kolejnym związku będzie to samo. To nie jest już moja sprawa. To on ma problem, a ja muszę się z tej toksycznej relacji jak najszyciej wyleczyć. Obcięłam dziś włosy i czuję się lepiej ^^.

                  arielka1991
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 18

                    Bardzo chętnie z Tobą pogadam Kociks, podasz mi na siebie jakieś namiary to napiszę 🙂

                    Kociks
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 8

                      To moj e-mail Grip@op.pl
                      Napisz i mam nadzieje ze uda znam sie jakoś złapać 🙂

                      Homer1982
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 6

                        Witam! ja podobnie jak Arielka1991 mam podobny problem, choć nie aż tak poważny. Chciałbym prosić o opinie. Moja historia z partnerką DDA zaczęła się 3 lata temu. Poznaliśmy się przez wspólną znajomą. Właściwie to moja partnerka poderwała mnie. Widziałem, że ona pochodzi z rodziny gdzie był problem alkoholowy. Mieszkaliśmy w różnych miastach. Po 8 miesiącach związku na odległość i widywania się w weekendy, postanowiliśmy, że ona przeprowadzi się do mnie – głównie ze względów finansowych. Zamieszkaliśmy wspólnie, pomogłem jej w znalezieniu pracy. Moja rodzina bardzo ją polubiła. Niestety już po kilku tygodniach zaczęły się niekontrolowane wybuchy złości, właściwie o drobnostki – głównie, że późno wracam z pracy, że chcę widywać się ze znajomymi. Wybuchom agresji słownej, towarzyszył płacz. histerie, szantaż emocjonalny. W tamtym momencie uznałem, że to może ze względu na nowe środowisko, nowe miejsce, mieszkanie w którym mieszkaliśmy nie należało do najbardziej komfortowych. Bardzo mi wtedy zależało, więc próbowałem jej poprawić humor prezentami, kwiatami. Jednocześnie ograniczyłem znajomych szybciej wracałem do domu. To trwało tak kilka miesięcy. Wybuchy agresji były nadal, średnio tak 2 razy w tygodniu. Dużo rozmawialiśmy ze sobą, spędzaliśmy dużo czasu razem. Wszystko było super, ogólnie sielanka a następnie wybuch. Każdy z kim rozmawiałem o tym problemie mówił dać jej czas. Staraliśmy się wspólne także by moja partnerka znalazła lepszą prace, podniosła swoje kwalifikacje. Sam opłaciłem jej kursy. Po kilku miesiącach nauki – ogólnie rok od jej przeprowadzki udało się jej znaleźć wymarzoną pracę. Wybuchy agresji trwały nadal. 
                        Postanowiłem więc, że może to kwestia mieszkania. Wynajęliśmy komfortowe mieszkanie, żeby niejako odbić sobie miesiące mieszkania w klitce. W końcu myślałem odetchniemy i zacznie być super. Na chwile wszystko się uspokoiło. Niestety nie minął miesiąc, i nastąpił wybuch agresji. Tym razem to i mi puściły nerwy. Powiedziałem, jej że teraz nie wiem o co jej chodzi i mam tego dość. Ona wtedy powiedziała, że jeśli tak to ona wraca do domu rodzinnego i się zapije razem ze swoją matką. Muszę wspomnieć, że w międzyczasie odwiedziliśmy jej dom rodzinny. Powiem tak widok nie do pozazdroszczenia. Mieszkanie zapuszczone, pijąca i niechcąca się leczyć matka, plus mający pretensje dziadek. Wtedy zrobiło mi się jej, żal poprosiłem o to by nie jechała. Na następny dzień powiedziałem, że ja nie daje rady, że teraz nie wiem już co może być przyczyną napadów agresji, że coś we mnie pękło, że ja rozumie wszystko ale kolejna taka awantura i porozmawiamy innaczej. Dwa miesiące było spokojnie znowu sielanka. I nagle, pewnego dnia znowu wybuch. Tym razem powodem było to, że nie odebrałem telefonu.Od tego momentu zacząłem się wycofywać, przestało mi zależeć tak na prawdę. Stwierdziłem, po co mi to. Zacząłem więcej pracować, wróciłem do swoich hobby, które ograniczyłem wcześniej by spędzać czas z nią. Ona pokazywała natomiast że jest jej dobrze, że jest szczęśliwa spokojna. Faktycznie wtedy częstotliwość wybuchów się zmniejszyła. Miałem wrażenie, że jest może poprawa, znowu zacząłem się starać. Minęło kilka tygodni i znowu awantura o błahostkę, wybuch nerwy trzaskanie drzwiami. Czego wtedy jeszcze nie łączyłem ze sobą to, to że każdy taki wybuch był po kilku piwach. Przyznam, że sam często nawet kupowałem jej alkohol. W końcu piwa lub dwóch można się napić. Ona jak sama twierdzi lubi smak piwa ale nie ma problemu alkoholowego. Piwo piła 2-3 razy w tygodniu. Po tej ostatniej scysji zacząłem czuć wypalenie, odechciało mi się czegokolwiek. Od tamtego momentu czułem się pusty, zawalałem projekty w pracy, zauważyłem gorzej się czuję, przestaliśmy się kochać. Któregoś dnia powiedziałem jej o tym wszystkim, że serio myślę o odejściu. Ona obiecała, że się poprawi. Zaczęła z dnia na dzień interesować się rzeczami które ja lubie, mimo że wcześniej tego nie robiła. Stwierdziła, że chce być moim wspólnikiem i partnerem. Ja już podchodziłem do tego z dystansem. Znowu było spokojnie, znowu zaczął wracać spokój tyle , że gdzieś tam w tle było też wypalenie. Taki dziwny stan, niby powinienem być szczęśliwy a nie jestem bo coś nie gra. Znowu minęły miesiące i wybuch tym razem pojawiło się też aktywne picie cieżkiego alkoholu – wódki w mojej obecności co wcześniej nie miało nigdy miejsca. Wybuch był duzo wiekszy i intensywniejszy niż wcześniejsze. W tym momencie stwierdziłem, że mam dość, że muszę ratować siebie. Wyprowadziłem się. Moja partnerka płakała błagała gdy się wyprowadzałem. Ja nie miałem litości, powiedziałem że  to koniec, że to mnie wyniszcza że nie daje rady.
                        Moja partnerka faktycznie poszła do psychologa. Prosi o jeszcze jedną szansę. Pani psycholog powiedziała, że obydwoje jesteśmy wszystkiemu winni. Że to moja wina, że powinienem ja zaprowadzić moją dziewczynę do psychologa. Zostałem nazwany tchórzem, że uciekłem. Że moja dziewczyna nie ma problemu alkoholowego, że te wybuchy to wynik braku kontroli, ale że to można szybko wyleczyć, że to mały defekcik, że to się napewno nie powtórzy w przyszłości. Mimo to nie wróciłem do niej.
                        Moja dziewczyna poinformowała moją rodzinę i mam wrażenie, że od tego momentu jestem wrogiem nr jeden. Że faktycznie dupek ze mnie, że jej trzeba pomóc a ja ją zostawiam, że trzeba jeszcze spróbować, że skoro nic jej nie jest to napewno będzie dobrze i że ja jestem temu w dużej mierze winny.
                        Zastanawiam się czy sam zwariowałem, czy tylko moi najbliźsi chcą mi to wmówić. Mam do was forumowiczów pytania.
                        1. Czy ja na serio jestem temu tak samo winny jak ona? Przecież każdy de facto odpowiada za siebie. Jak jestem chory i nie idę do lekarza to to mój problem. Dla mnie osobiście to rozmywanie odpowiedzialności. Czyto faktycznie tchórzostwo?
                        2. Czy to możliwe, żeby te ataki agresji od tak ustały, po jednym dwóch spotkaniach. Pytam ponieważ zwyczajnie mam swoje lata. Chcę mieć swoje dzieci. Żal mi ostatnich lat, ale zwyczajnie boję się wejścia ponownie w to samo. Przecież jak pojawi się dziecko to problemów będzie o wiele więcej. Wtedy nie będę się mógł od tak wyprowadzić, będę przecież za kogoś odpowiedzialny. Czy tylko mi się wydaje że są tu małe szanse na normalność?
                        3. Z mojego punktu widzenia to moja partnerka sięga po alkohol w stresie. Teraz zarzeka się, że już nigdy więcej nie sięgnie po cieżki alkohol. W przyszłości tych stresów będzie jeszcze więcej. Przecież tego się nie wyleczy od tak a nie ma żadnych gwarancji, że to się nie powtórzy.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 55)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.