Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Poczucie bycia gorszą

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Szpilka666
    Uczestnik
      Liczba postów: 18

      Hej! Dorastałam w domu, gdzie ojciec pił. Ciągłe awantury, ojciec nie bił nas ani matki, ale nie raz wrzeszczał, że ją zabije. Brat znikał wtedy z domu, a ja się bałam, że jej coś zrobi, więc godzinami podsłuchiwałam ich i w razie czego próbowałam łagodzić konflikt. Generalnie, wstyd zaprosić było kogoś do domu, bo nigdy nie było wiadomo czy jest pijany czy nie.

      Od 9 lat nie mieszkam z rodzicami, bo wyprowadziłam się na studia, mam narzeczonego, pracę i tak z zewnątrz jest ok. Byłam 3 razy na terapii i coś tam pomogło, ale mam wrażenie, że musiałabym być pod stałą opieką psychologa, bo trochę w tym dorosłym życiu jestem jak dziecko we mgle, nie zawsze umiem się po nim poruszać. Ale wiadomo – kwestie finansowe, terapia jest strasznie droga.

      Dorosłe dziecko to jest dla mnie idealne określenie właśnie. Czuję się wśród innych osób jakaś inna, jakby coś mnie ważnego w życiu ominęło, jakbym coś przespała, nie dojrzała do dorosłego życia.  Konkretnie – brak mi odwagi, pewności siebie, odporności psychicznej, asertywności (choć i tak jest już lepiej), nie umiem głośno mówić o uczuciach, jak ktoś mnie krytykuje, to automatycznie biorę winę na siebie. Tak jest szczególnie przy „obcych” osobach, dokładnie mówię o pracy, bo np.  narzeczonemu potrafię stawiać granice, a wręcz wjeżdżam na niego nie raz niesłusznie i zbyt gwałtowanie.

      Ale w pracy NIE POTRAFIĘ STAWIAĆ LUDZIOM GRANIC, jak ktoś mnie o coś obwinia niesłusznie albo prosi o coś czego nie muszę robić, to ja się zgadzam, bo wydaje mi się, że nie mogę się sprzeciwić… W tym danym momencie mam takie zamroczenie i nie myślę logicznie, tylko się zgadzam albo przepraszam i obiecuję poprawę… A potem w domu się wściekam na siebie, ale dopiero jak jestem sama ze sobą albo gadam z narzeczonym.

      W dodatku mam okropną szefową i ciągle byłam pod jej butem, ale ostatnio się zbuntowałam, bo chciała mi narzucić coś co nie należy do moich obowiązków – tylko mi, bo pewnie wiedziała, że nikt inny się nie zgodzi! Ale mimo to wszystkie dziewczyny mi gratulowały, że się postawiłam, bo mówiły, że być może same nie miałyby tyle odwagi! Czyli w ważnych kwestiach umiem odmówić, ale na co dzień mam problem z tym ogromny.

      Czuję się z tym fatalnie, bo mało, że w pracy mają mnie (poza tą sytuacją) za uległą, to jeszcze jakoś w ogóle na spotkaniach integracyjnych się za bardzo nie odzywam i jakoś mi  głupio być sobą. Nie wiem czy to wynika z tego, że nie czuję się dobrze przy koleżankach z pracy czy z jakiegoś lęku… U mnie jest w pracy dużo mocnych osobowości i ja się przy takich ludziach kulę… Ale poza tym one w kółko obgadują kogoś, jakbyśmy nie miały innych tematów.

      Przy swoich znajomych  spoza pracy jestem raczej kontaktowa, ale też tam nie ma takich ekspresyjnych osobowości. Najbardziej boję się, że na takim spotkaniu z dziewczynami z pracy ktoś mnie wyśmieje, że jestem za spokojna, za cicha, za mało asertywna i zalękniona… Bo moja szefowa mnie tak pocisnęła na początku samym 🙁 Tzn. powiedziała, że jestem przestraszona i niekomunikatywna 🙁 A ja po prostu dostałam na początku dość trudne zadania, a jeśli chodzi o komunikatywność, to nie lubię kłapać dziobem, jak nic do powiedzenia sensownego nie mam. A ona gada o wszystkim, choć się na niczym nie zna! Ale wtedy wzięłam to baaardzo do siebie i do teraz to siedzi we mnie, jakby było prawdą objawioną. Wszystko przez te kompleksy związane z nerwicą i lęk przed wystąpieniami publicznymi i że ktoś to zauważy… Pracowałam nad tym długo z moją psycholog i ona mi uświadomiła, że każdy się denerwuje, że lęk szybko przechodzi, że nic się nie stanie jak ktoś zauważy nawet, że się trzęsę ze strachu… A szefowa sprawiła w sumie jednym zdaniem, że znowu się tego zaczęłam bać. I przez tą szefową też poszłam po raz kolejny do psycholog, w sumie ona mi uświadomiła, że to z tą panią jest coś nie tak, a nie ze mną, ale zobaczcie… Ja nie umiem się sama obronić, zatroszczyć o siebie, postawić komuś granice, muszę do obcych osób się zwracać, żeby potwierdzili to, że ktoś jest niedobry dla mnie.

      Inny problem przez który czuję się „wyobcowana” w pracy to brak umiejętności szybkiej analizy czy brak dobrej orientacji w terenie… Czasem  takich prostych rzeczy nie ogarniam jak coś szybko trzeba zmienić czy decyzję podjąć. Albo na wiele tematów nie potrafię się wypowiedzieć, bo się nie znam.

      Nie wiem, czego oczekuję od Was pisząc ten post… Trochę chcę się wygadać, ale też Was zapytać czy macie podobne problemy? Bo czasem myślę, że ja taka oferma jestem, choć się staram na maksa… Macie takie poczucie wyobcowania, jakiejś niedojrzałości, bycia niezaradnym życiowo? Też macie problem ze stawianiem innym granic albo brak umiejętności zadbania o siebie?

      Ja zachowuje się czasami tak, jakby nic w życiu ode mnie nie zależało, jakbym nie miała w ogóle kontroli nad życiem, A CHCĘ MIEĆ KONTROLĘ I MAM DOSYĆ CHORYCH LUDZI, KTÓRZY MNĄ MANIPULUJĄ DLA SWOICH KORZYŚCI I JESTEM GENERALNIE WŚCIEKŁA I JAK TEGO NIE ZMIENIĘ, TO ZWARIUJĘ, WRRRRRRRRR!!!!

      Amen.

      Będę wdzięczna za każdą odpowiedź, miłej niedzieli 🙂

      Malami37
      Uczestnik
        Liczba postów: 5

        Kurcze,czytam Twoj opis i mam wrazenie,ze czytam o sobie.Identyczna sytuacja w pracy,tak samo sie zachowuje.Mam szefiwa,ktora podcina mi skrzydla zamiast popierac,nie umiem sie przeciwstawic,walczyc o swoje.Pozniej czuje zlosc na sama siebie i frustracje.

        W kregu swoich znajomych rowniez umiem byc wyluzowana,natomiast gdy wyczuje silna osobowosc,podkulam ogon i zamykam sie w sobie.

        W mojej pracy mam wciaz kintakt z ludzmi,niestety otwartosc i pewnosc siebie nie sa moimi mocnymi stronami.Zamykam sie w sobie,przez co czesto jestem odbierana za osobe wyniosla i gburowata

        Malami37
        Uczestnik
          Liczba postów: 5

          Bywaja sytuacje,ze tez umiem sie postawic szefowej,wtedy widze,ze zmienia nastawienie ale niestety nie na dlugo,za jakis czas znow jest podla baba,ktora sukcesywnie pokazuje kto jest gora,zupelnie jakby testowala moja cierpliwosc o determinacje.Mam „dobry fach” w reku,wiem,ze jestem dobra w tym co robie,ale czasami odpuszczam,bo zwyczajnie nie mam ochoty,ani sily walczyc z nia.Robie to,co do mnie nalezy,ale to odbija sie bardzo na mojej pewnosci siebie

          Szpilka666
          Uczestnik
            Liczba postów: 18

            U mnie zachowuje się szefowa podobnie – zmienia nastawienie jak się postawię, a potem to samo… A ja nie mam siły z nią walczyć w każdej sytuacji, bo mnie męczą tacy toksyczni ludzie. Tylko mam wyrzuty sumienia, że inne dziewczyny lepiej sobie z nią radzą… Albo wchodzą jej w tyłek jak nikt nie widzi, a ja nie znoszę lizusostwa… ech.

            zytka
            Uczestnik
              Liczba postów: 156

              Hej Szpilka666 i Malami37 🙂

               

              Czytając te posty czuję dokładnie jakby było o mnie-tylko nie mam takiego problemu z szefową-a bardziej z brygadzistka ,która mi dowala jakieś dodatkowe prace ,bo wie ,że się nie sprzeciwię-pomimo ,że jestem „dojrzałą”34 latką ,nieśmiałą,nieasertywna przez innych odbieraną jako dziecko.Koleżanki przebojowe ,lepiej sobie radzą itd. Najbardziej denerwuje mnie to jak mówią ,bo Ty nie masz dzieci tzn.że nie masz obowiązków,stresu i ogólnie nie znam się na życiu…Czasem chce odpowiedzieć ,że mam te same obowiązki w domu co one,tylko nie odrabiam zadań domowych z dziećmi…Na każdym kroku dostaję do zrozumienia ,że jestem „nie taka” .Ostatnio byłam na integracji pracowniczej i koleżanka strzeliła hasłem” dziecko podejdź tylko do mnie” .Podeszłam do niej  faktycznie jak takie małe skulone dziecko …Nie mam osobowości ,którą by się szanowało.Nie umiem do tego dojść ,żeby tak było…

              Pozdrawiam Was serdecznie 🙂

              Kasia

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.