Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Poczucie samotności z powodu braku przyjaciół

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • marta0006
    Uczestnik
      Liczba postów: 56

      Jestem DDA. Przeszłam długą drogę terapeutyczną. Dziś inaczej myślę niź kiedyś. Moje życie zdecydowanie się zmieniło. Jednak nie w każdym obszarze… całe życie spotykałam ludzi którzy wydawałoby się że byli moimi przyjaciółmi a jednak…  zdradzali mnie ( z innymi koleżankami), zostawiali bez słowa wyjaśnienia albo zmieniali zdanie i już nie mieli ochoty na dalszą znajomość ze mną… ciągle myślę,że coś jest ze mną nie tak z kolei terapeutka uważa, że trafiałam zazwyczaj na toksyków, ludzi którzy raczej nie zasługiwali na przyjaźń ze mną. Nie chce mi się w to wierzyć, przecież tyle ludzi wokół bardziej toksycznych ma długoletnich przyjaciół i pomimo, że są trudni w relacjach  jednak ich przyjaźnie się nie kończą tak nagle… a moje.. niestety tak. I tak po prostu. Jest na początku super zaangaowanie i wsparcie a potem coś idzie nie tak i ci ludzie znikają. Dosłownie znikają. Przestają się odzywać. Blokują znajomość… Nigdy nie miałam szansy pokłócić  się, zawalczyć o te przyjaźnie bo nie starczyło mi na to przestrzeni..

      Dzisiaj bardzo brakuje mi kogoś bliskiego, na kim  mogę polegać. Niestety po wielu porażkach przestałam się starać o tych przyjaciół. O relacje. Bo jeśli nawet jakaś ma potencjał to ja uważam, że ta osoba i tak ma tyle już wokół siebie przyjaciół więc ja dla niej nie będę na tyle ważna ile ona dla mnie. I  odpuszczam, nie pcham się na siłę. Terapeutka powiedziała, że dobrze iź mam listę wymagań od takiego  potencjalnego przyjaciela. Na przykład przyjaciel musi być lojalny i można na nim polegać. Jest szczery i chce dla mnie dobrze. BIERZE W TEJ RELACJI ALE TAK SAMO DAJE OD SIEBIE. Ja chyba w wielu relacjach bardziej dawałam od siebie. Ostatnia moja „przyjaciółka” dostawała wsparcie mentalne, czas na rozmowę, urządziłam jej przyjęcie urodzinowe, pomagałam opiekować się córką a nawet zdarzyła się pomoc finansowa… i co? Zostawiła mnie. Olała tak po prostu z dnia na dzień przestając pisać. Pomimo prób pisania do niej nie widać było chęci w ogóle na wyjaśnienia.. Przykre bo wydawało mi się, że udało mi się stworzyć prawdziwą relację z kobietą ( zawsze miałam problemy z przyjaźniami z kobietami). Boję się kolejnych relacji i porażek. Z drugiej strony wiem, że jeśli sama nie zawalczę, nie poszukam, nie postaram się  ( znowu…) to będę miała ogromną potrzebę którą nie mogę spełnić. I będę atakować siebie. Będę smutna i będę płakać. I przede wszystkim będę czuła się gorsza od innych, którzy mają stado przyjaciół lub chociażby jedną bardzo bliską przyjaciółkę, taką na dobre i złe…

       

      Ktoś ma tak samo i chce się tym podzielić?

       

       

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Pewnie wielu tutaj tak ma. Sedno probkemu może leżeć nie w braku przyjaciół, ale wtym stwierdzeniu „będę się czuła gorsza od innych”.

        „GORSZY” to dość naturalny stan dda. Bo nie mam chłopaka, dziewczyny, przyjaciół, inteligencji, urody, pieniędzy… itd. Brakowało na w dzieciństwie poxytywnych wzmocnień, które pozwoliłyby zbudować wewnętrzne (duchowe) poczucie wartości (nie oparte na „zewnętrznych” atrybutach). Takie duchowe poczucie wartości nie znika pod wpływem zewnętrznych okoliczności. Jestem wartościowy. Kocham tę osobę, którą jestem. Zawsze i wszędzie.

        Z „gorszym” trudno się przyjaźnić, być w związku, podejmować różne przedsięwzięcia. Takie osoby często mają skłonności do emocjonalnego oplatania innych, jak bluszcz owijają się wokół innych i z czasem ich duszą, pochłaniają. Przy tym często same pragną dać się pochłonoć, zjednoczyć, scalić z drugą osobą, zniknąć w niej, bo  w ten sposób zmniejszą własne poczucie bólu i pustki.

        Wyjście jest tylko jedno: POKOCHAJ SIEBIE, taką, jaką jesteś w obecnej chwili (nawet z tym swoim lękiem, samotnością, poczuciem odtrącenia przez ludzi – zaakceptuj i ukochaj czule te uczucia). Ludzom nic do Twojej miłości wobec siebie samej. JESTEŚ WARTA tej miłości, którą sobie możesz dać.

        Bądź pewna, że Świat od razu widzi, kto kocha siebie i lgnie do takich osób.

        Nie czytałem, ale koleżanka polecała książkę o tytule chyba brzmiącym: Kobiety, które kochają za bardzo.

        Pracuj nad miłością do siebie.

         

        patricken
        Uczestnik
          Liczba postów: 5

          Też mam podobnie. Obecnie w mniejszym już stopniu pod wpływem terapii, ale wciąż mam takie myśli: że nie mam kogoś bardzo bliskiego koło siebie itp. Nawet założyłem ostatnio temat z poruszonym podobnym problemem (tam chodzi bardziej o relację damsko męską). W moich przyjaźniach zawsze od samego początku mam z tyłu główy że ta przyjaźń i tak się kiedyś skończy i że warto być od początku ostrożny. Staram się wyciągać z nich jak najwięcej dla siebie, ale często jest tak że to ja też bardzo dużo daję od siebie. Czasami po fakcie wydaje mi się że za dużo. Tak chyba już DDA mają, jednak warto się łapać na tym i próbować to dawkować gdy przesadzamy.

          Po dość długim wyczekiwaniu na swoich przyjaciół, udało mi się znaleźć takich, z którymi zbliżyłem się bardzo blisko i zaakceptowali jakieś 80% tego jaki jestem. To mi bardzo pomogło. Przynajmniej tak czuję w tym momencie, bo ciągle jestem z nimi blisko. Nie wiem co będzie jak ich zabraknie, pewnie będę miał podobne stany emocjonalne do Ciebie, bo już podobnie miałem nieraz w chwilach samotności. Ważne jest żeby znaleźć taką pokrewną duszę, która będzie lubić podobne rzeczy co ty, ale też żebyście się w pewnym stopniu uzupełniali a nie wchodzili sobie w drogę.

          Co mogę dodać w tym temacie.. wciąż szukam tych 20%, czyli kogoś kto w 100% zaakceptuje mnie takim jaki jestem i będę wiedział że do końca życia, co by się nie działo ten ktoś będzie za mną. Nie wiem czy to w ogóle jest realne.  Temat związków to już troche inny temat 🙂

          Suzy
          Uczestnik
            Liczba postów: 4

            Moim zdaniem Twoja terapeutka nie mówi wprost. Myślę, że ludzie mają tendencję do przyciągania osób podobnych do siebie- np. z problemami i po części mogłaś właśnie trafiać na toksyczne osoby, natomiast nie mógł być to każdy przypadek.

            Ja widzę problem gdzieś indziej- od samego początku oczekujesz od ludzi 100% lojalności i oddania, ponieważ sama od początku im to dajesz. Traktujesz też przyjaźnie zero- jedynkowo- albo ktoś przyjaźni się tylko z Tobą, a jeśli ma też inne koleżanki to Cię zdradza- wychodzi tutaj w Tobie zaborczość. @Jakubek bardzo dobrze napisał- my- DDA mamy tendencję do pochłaniania drugiej osoby i oddawania się jej, a potem oczekujemy tego samego i w momencie kiedy tego nie dostajemy lub przytłaczamy tym drugą stronę, która odchodzi, czujemy się rozczarowani.

            Relacje międzyludzkie to pewien proces- zaczynasz od zwykłej znajomości, a potem przeradza się to w koleżeństwo i w przyjaźń. Mówisz, że czasem nie starasz się o znajomość, bo osoba, która potencjalnie mogłaby być Twoim przyjacielem ma dużo przyjaciół i Ty mogłabyś nie być tak ważna dla niej, jak ona dla Ciebie. A skąd Ty to wiesz? Przecież zawsze można zacząć od znajomości i zobaczyć jak to się rozwinie- może akurat w dość krótkim czasie zdołacie awansować na poziom przyjaźni? Sama mam wiele relacji, które nie wybiegły poza koleżeństwo. Mam też kilka takich, które w bardzo krótkim czasie ewoluowały w przyjaźń, ponieważ nadaję z tymi ludźmi na tych samych falach.

            Reasumując- nie poddawaj się! Spotykaj się z ludźmi, zawieraj znajomości i przede wszystkim NIE CZUJ SIĘ GORSZA. Daj nowo poznanym osobom trochę przestrzeni i zobaczysz, że ludzie przy Tobie zostaną.

            Najlepszego!

            marta0006
            Uczestnik
              Liczba postów: 56

              Dzięki wszystkim za wypowiedzi! @Suzy masz dużo racji- ja tak nadmiernie starałam się w tych relacjach, że ludzie mogli się czuć przytłoczeni, możliwe że byłam zbyt intensywna, co mogło niektórych odstraszyć. Mogłam również znajdywać te przyjaźnie wśród osób z dużymi problemami- na mojej pierwszej terapii jedną z obserwacji terapeutek był fakt, że mocno empatyzuje ze skrzywdzonymi… to mi dało wiele do myślenia, ponieważ wszystkie późniejsze próby przyjaźni były z osobami z problemami, często DDA  ( nie będące w terapii lub dopiero zaczynające) lub osoby uzależnione. Nigdy nie zawarłam znajomości trwałej na płaszczyźnie pozytywnej sytuacji- zawsze to była albo impreza albo grupa wsparcia. Teraz wiem, że to mogło przyczynić się do nie udanych relacji. Najprawdopodobniej zdrową trwałą relację mogę odnaleźć w sytuacjach dość typowych dla „normalnych ludzi” jak np. jakieś kółka zainteresowań bądź podczas jakieś podróży. Nie złapę wtedy „przyjaciół” na moją przeszłość jak to miało miejsce do tej pory. Nikt się nade mną nie zlituję tylko pozna mnie z tej pozytywnej strony jako człowieka który jest teraz- a nie kiedyś. Prawdę mówiąc chyba już na tyle przerobiłam swoją przeszłość że wolałabym już nigdy o niej nie mówić a na pewno nie chwalić się na lewo i prawo. Do dziś mój partner nie wie wszystkiego o mnie z tamtych strasznych lat, kiedy upadałam na same dno.

              Reasumując – terapia we mnie wciąż trwa, jak jak pisałam wyżej wiele już przepracowałam ( równieź udało mi się zapanować nad atakami paniki i lękami- już ich praktycznie nie mam! 🙂 ) ale są jeszcze rzeczy których muszę się nauczyć. Chociażby nowe relacje. Obecnie mam dwóch przyjaciół ( są to mężczyźni) z którymi mam dobry kontakt i mogę na nich liczyć jednak nie mogę się im tak wyżalić jak kobiecie. Chwilowo relację damską-damską zastępuje mi moja teściowa ( to jest niesamowite, że spotkałam taką osobę na mojej drodze!) z którą jestem dość blisko. Pomimo to, czasem dopada mnie ogromny smutek, że nie ma obok mnie przyjaciółki której mogłabym pochwalić się, że jestem w podróży wysyłając zdjęcia albo coś kupiłam sobie fajnego. Brakuje mi w takich subtelnych momentach właśnie takiej osoby… Z teściową niestety nie stworzę takiej relacji. Jednak własna przyjaciółka to przyjaciółka. Po prostu mam czasem potrzebę taką mieć…

              marialidka
              Uczestnik
                Liczba postów: 392

                Dzień dobry

                Ja też mam podobnie. trudno mi mieć przyjaciół. Po pierwsze moje oczekiwania, po drugie poczucie, że nie mam nic im do zaoferowania, po trzecie strach przed odrzuceniem powoduje, że sama wolę odrzucić sprowokować coś, taki mój sabotaż. Bo mniej boli jak ja zerwę kontakt niż gdyby ktoś zerwał kontakt ze mną.  Takie trudne relacje z drugim człowiekiem.   A ostatnio usłyszałam Maria by mieć przyjaciół najpierw zostań swoim przyjacielem i to jest najtrudniejsze. Bo jak mnie ma ktoś polubić być moim przyjacielem jak ja się siebie tak bardzo źle oceniam, jak ja się sama w swoim bagienku tarzam bo  za dużo myślę o tym co było a nie o tym co jest,

                A jak jest dobrze jak nigdy w życiu. Jest tak jak chciałam chlipiąc jako dziecko po pobiciu przez ojca, a jednak nie potrafię być szczęśliwa, coś mi bardzo przeszkadza, coś męczy coś co ktoś z boku nie rozumie.

                a i usłyszałam przyjaźń to nie że się będziesz komuś żaliła jak trudno ci było albo jak trudno ci jest, bo można zniechęcić sobą nawet świętego. Ja już kilku świętych odstraszyłam.

                Maria DDA

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.