Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › pomysł na mnie? pleaseeeee
-
AutorWpisy
-
Anonim
12 października 2008 o 20:48Liczba postów: 20551Witam! Mam ze sobą wielki problem. Jeśli znalazłby się ktoś, kto mi coś poradzi, to byłabym bardzo wdzęczna i z góry dziękuję mojemu wybawcy potencjalnemu… po stokroć. Obiecuję wziąć wszysko do serca i przmyśleć, może nawet zastosować.
Przejdę do rzeczy! Mam siebie dość. Wydaje mi się czytając Wasze wypowiedzi, że jestem przypadkiem beznadziejności tak głębokiej, że nawet wyśmienity nurek dna jej nie dostrzeże…choćby w najlepszym sprzęcie w nią dał nura. Wasze posty związane z terapią i jej efektami są bardzo zachęcające, pozytywne i niesamowite. Mówicie w nich jak pod wpływem terapii z takiego "DDA robi się człowiek zdolny do funkcjonowania wsród ludzi". Ja poszłam na terapię zainspirowana waszymi wypowiedziami i lipa. Chodziłam 4 miesiące, na terapię indywidualną i się skończyło. Miałam poczucie, ze terapeutka mnie nie chce, nie lubi, ma mnie dość. Byłam zła na nią, że nie jestem dla niej tak ważna, jak chciałabym. Ze jestem tylko kolejnym pacjentem do odbębnienia. Nie uważałam też, że tak młoda osoba (przed 30) może mi pomóc (aha ja mam 25). To co ona mówiła do mnie nie miało dla mnie większej wartości, bo ja to wszystko wiedziałam wcześniej. Wiedziałam co, dlaczego i jak. Znałam mechanizmy swoich irracjonalnych myśli, uczuć zachowań. Chciałam czegoś więcej. Intelektualnie przygotowana byłam prefekcyjnie ze swojego zaburzonego funkcjonowania. I wkółko kręciłyśmy się na tej karuzeli. Ona coś mi wyjaśniała, ja przytakiwałam, ze to wiem i tyle. Zapytała mnie kiedyś czego własciwie oczekuję DOKLADNIE po terapii. Czym jest to więcej. Jakie są moje cele. Nie potafiłam na to odpowiedzieć. Bo nie wiem kim jestem,.W moim życiu panuje istny chaos, więc skąd mam wiedzieć jakie są cele mojej terapii? Coś próbowałam wymyślić, czego chcę może….ale ona powiedziała, ze nie tak się formuuje cele. Poczułam się jak idiotka. Potem powiedziała mi, że chyba nie możemy pracować jeśli nie mam tych pi****celów i zaproponowała przerwę bym miała czas na przemyśłenie czego chcę właściwie od niej. Mam wrócić jak już bedę nieć CELE!!!!!!! Nie chodzę do niej od 4 mies. Nie mam dalej CELÓW!!!! I co dalej? Wrócić? poszukać kogoś innego? Jest sens terapii dla mnie? Może się nie nadaję wogóle, bo jestem jakaś pusta? Moje życie nie wygląda wesoło, nie mam bliskich przyjaciół, tylko płytkie znajomości, które szybko zrywam. Nie mam, ani nigdy nie miałam bliskiego mężczyzny na dłużej niż tydzień. Jestem samotna bardzo! Często nie radzę sobie z własną melancholią- żeby tego dosadniej nie określić. Nie chce mi się żyć. Więc co dalej? Jestem z Krakowa? Może jakiś konkretny pomysł? Konktetny magik dla mnie?Krako, gdzie i do kogo chodzilas na terapie? Polecam Wielicka, pania kierowniczke 😉 Jest swietna.
Moze byc tak, ze akurat ten terapeuta CI nie przypasowal, moze sie zdazyc, wiec warto zmienic i sprobowac jeszcze raz.
A czytajac Twoj post mysle, ze chyba chcesz w terapeucie znalezc kogos wiecej niz po prostu osoba ktora ma Ci profesjonalnie pomoc rozwiazac twoj problem. Nie masz wrazenia,z e szukalas u niej akceptacji, sympatii z tego powodu, ze zalezalo Ci na nawiazaniu z nia relacji bliskosci? Ja doszukiwalabym sie tutaj, tego ze chcialas, zeby traktowala Cie wyjatkowo jak mama dziecko. Moze chcialas w tym pokoju terapeutycznym znalezc mame, a nie terapeute? Takie podejscie moze od razu sprawiac,z e uruchamiaja sie u Ciebie mechanizmy takie jak w kontakcie z rodzicem i tym sposoboem utrudniaja prace, bo przeceiz z rodzicem nie da sie rozpracowywac spraw dziecinstwa.
Z ty6mi celami to troche dziwne, bo chyba terapeuta powinien pomoc znalezc te cele. Ale tez jest tak, ze ktos podsiwadomie nie chce wspolpracowac z terapeuta i terapeuta to wie, to nie ma sensu prowadzenia dalej takiej terapii.
A dlaczego sprawia Ci tyle problemow znalezienie celow?
Anonim
13 października 2008 o 01:03Liczba postów: 20551Dziękuję za odpowiedz. Chodziłam na radomską, bo było blisko i były miejsca. Bardzo chciałam coś zmienić. Masz rację, ja poszukuję pewnie takiego opiekuna, który pokazałby mi drogę do wyjścia.Coś czego mogę się chwycić. Pewnie jestem typem zależnym. Tylko co z tym zrobię? Co do bliskości z terapeutką? Nie chodziło mi o coś więcej niż relacja terapeutyczna. Napewno nie. Ale chciałam widzieć, że to coś dla niej ważnego. Nie takie …dzień dobry, do wiedzenia…Dla mnie było nijak. Miło, ale nijak! Aha…a jeśli nie w gabinecie to gdzie można szukać akceptacji? To miejsce gdzie człowiek powinien poczuć, że można go lubić czy akceptowć takim jakim jest, by uwierzyć, że jest to możliwe i przenieść to na życie. Tak mi się wydaje. Chciałam czuć, ze coś się dzieje, ze ona pracuje ze mną, a nie ja sama i sama i sama….:( To było frustrujące i nie mogłam tego znieść. Nie wiem na ile moje odczucia wynikają z mojego dziwnego podejścia do ludzi, a na ile z tego że to nie była ta osoba. W każdym razie wydawało mi się, ze mnie olewa i tyle. I że mnie nie chce tam, bo jestem dziwakiem, a ona nie wie co ze mną zrobić. I nie wiem czy wrócić do niej jak proponowała z czy iśc do kogoś jeszcze czy dać sobie spokój i nauczyć się jaokoś zaciskać zęby, by żyć? Co do celów? moim celem było odnalezienie siebie i poznanie własnych potrzeb, nawiązanie dialogu wewnętrznego, by móc się zrozumieć. Dla niej to nie był cel. Ale jak określić cele w terapii jeśli w życiu się ich nie ma.? Jeśłi człowiek czje się pusty i nie wie czego właście chce. I czy w takim wypadku terapia jest możliwa?
Anonim
13 października 2008 o 01:05Liczba postów: 20551Dziękuję za odpowiedz. Chodziłam na radomską, bo było blisko i były miejsca. Bardzo chciałam coś zmienić. Masz rację, ja poszukuję pewnie takiego opiekuna, który pokazałby mi drogę do wyjścia.Coś czego mogę się chwycić. Pewnie jestem typem zależnym. Tylko co z tym zrobię? Co do bliskości z terapeutką? Nie chodziło mi o coś więcej niż relacja terapeutyczna. Napewno nie. Ale chciałam widzieć, że to coś dla niej ważnego. Nie takie …dzień dobry, do wiedzenia…Dla mnie było nijak. Miło, ale nijak! Aha…a jeśli nie w gabinecie to gdzie można szukać akceptacji? To miejsce gdzie człowiek powinien poczuć, że można go lubić czy akceptowć takim jakim jest, by uwierzyć, że jest to możliwe i przenieść to na życie. Tak mi się wydaje. Chciałam czuć, ze coś się dzieje, ze ona pracuje ze mną, a nie ja sama i sama i sama….:( To było frustrujące i nie mogłam tego znieść. Nie wiem na ile moje odczucia wynikają z mojego dziwnego podejścia do ludzi, a na ile z tego że to nie była ta osoba. W każdym razie wydawało mi się, ze mnie olewa i tyle. I że mnie nie chce tam, bo jestem dziwakiem, a ona nie wie co ze mną zrobić. I nie wiem czy wrócić do niej jak proponowała z czy iśc do kogoś jeszcze czy dać sobie spokój i nauczyć się jaokoś zaciskać zęby, by żyć? Co do celów? moim celem było odnalezienie siebie i poznanie własnych potrzeb, nawiązanie dialogu wewnętrznego, by móc się zrozumieć. Dla niej to nie był cel. Ale jak określić cele w terapii jeśli w życiu się ich nie ma.? Jeśłi człowiek czje się pusty i nie wie czego właście chce. I czy w takim wypadku terapia jest możliwa?
A może przydałyby Ci się zajęcia psychoedukacyjne.
Co to są potrzeby, wartości, granice, jak jest zbudowana rodzina po co i jakie są emocje.
próbka jest tutaj
http://www.poradnikmedyczny.pl/mod/sklep/816//2Wtedy Tobie może być łatwiej określać swoje cele. Nikt za Ciebie tego nie zrobi bo jesteś dorosła. Z prośbami "domyśl się czego potrzebuje" zwracają się niemowlęta…
Wiem co piszę, też tak mam 😉
Gonzo 25 lat 🙂kraksa powiem Tobie, że jak 2 lata temu zaczynałam terapię i na pierwszym spotkaniu moja terapeutka zadała mi pytania po co do niej przyszłam? Jaki mam problem? Czego spodziewam się po spotkaniach z nią? To mnie poprostu zatkało.
Powiedziałam jej wtedy, że nie wiem co ja u niej robię i że nie wiem czy dobrze trafiłam i że wogóle to ja nic nie wiem….:)
Powiem Tobie, że to ona doprowadziła mnie to stanu w którym po woli zaczęłam rozumieć o co mi chodzi. Więc zastanawiam się czy to faktycznie nie jest kwestia Twojej za młodej terapeutki… Bo jeśli mówisz, że czujesz się na terapii nijak to coś to musi znaczyć, bo domyślam się że pewnie nie chce Ci się za bardzo do niej chodzić w takiej atmosferze.
Może faktycznie poszukaj innej tarapeutki, która pomoże Ci ustalić, odszukać, stworzyć Twoje cele, bo masz rację z tym, że jeśli nie masz celu w życiu to jak masz rozpoznać soje cele dotyczące terapii.Ja jednocześnie miałam spotkania indywidualne i grupę. Myslę, że właśnie grupa wiele mi dała. Proste ćwiczenia, które sprawiały wiele trudu i powodowały łzy, uzmysłowiły pewne schematy które mną rządzą.
Myslę że warto zastanowić się nad zmianą terapeutki i może wybrać miejsce gdzie są spotkania grupy?W kazdym bądż razie najgorsze co możesz zrobić to zrezygnować.
Pozdrawiam
amJa własnie miałam tak, że do grupowej terapii musiałam dorosnąć na indywidualnej:) Ale fakt jest taki, że terapia grupowa naprawdę pomaga spojrzeć na problem z innej perspektywy.
Tylko faktycznie nie rezygnuj.
Anonim
13 października 2008 o 18:41Liczba postów: 20551Hej! dziękuje Wam bardzo za odpowiedzi. Bardzooooooo 🙂 Kiedy czytam, "zywych ludzi", którzy mówią, ze można i trzeba coś dalej próbować…., to mnie to jakoś mobilizuje. Tyle, że nie wiem czy akurat chcę wrócić na terapię DDA. W każdym razie umówiłam, się do mojej byłej terapeutki, by się pozeganć z nią- bo chyba tak wypada ? ;)…a poza tym i przedewszystkim, by nie zostawiać urwanej sprawy w połowie. Bo to niby było tak, ze nie chodziłam, ale i nie zakończtyłam tego- co mogło być jakąś barierą, by poszukać czegoś innego. Może lepszego? A gdybym spróbowała czegoś innego? Terapii oczywiście, ale innej. Nie w ośrodku uzależnień. Ja czuję pustkę i to mi dolega. Pustka, nicość i napady melancholii. Czy to nie wymaga głębszego podejścia i innego, niz praca u terapeuty uzależnień??? Myslicie, że to dobry pomysł? Wiecie coś moze o DDA, którzy chodzili na terapię poza ośrodkami uzależnień? Jakaś zorientowana analitycznie lub gestaltowska?
Nie wiem jak to napisać, bo to zabrzmi strasznie, ale terapia, terapeuci DDA budzą w tej chwili we mne złość. A jak mysle o grupie i "zbiorowej spowiedzi", którą kiedyś przechodziłam w ramach zajęć na studiach, to dostaję dreszczy. Wynurzanie na oceny.I rundki :unsure: Grupa w życiu, to inna sprawa, ale ….Wiem, ze to mogłoby być dla mnie dobre, ale jakoś na grupę chyba nie potrafiłabym pójść narazie. Bo ze mną jest jeszcze jeden wielki problem, o czym nie mówiłam. Goznzo mówi mi o psychoedukacji, ale ….ja jej chyba nie potrzebuje. Bo jestem na psychologii i to prawie pod koniec. O ile teorię, którą znam fantastycznie rozumiem na poziomie intelektualnym, o tyle emocjonalnie nie…jakbym zablokowała się na wgląd emocjonalny wobec siebie i nic nie czuła. Aż starch pomysleć. Psycholog wątpiący w siłę terapii :). Ale to też nie do końca tak, ja wierzę, ze innym może ona pomóc tylko nie mnie, bo ja jestem skażona paroma latami studiów i autoanalizy…która większych skutków nie dała . Ale spróbuję jeszcze czegoś….MUSZĘ! Pozdrawiam!Anonim
13 października 2008 o 18:44Liczba postów: 20551Hej! dziękuje Wam bardzo za odpowiedzi. Bardzooooooo 🙂 Kiedy czytam, "zywych ludzi", którzy mówią, ze można i trzeba coś dalej próbować…., to mnie to jakoś mobilizuje. Tyle, że nie wiem czy akurat chcę wrócić na terapię DDA. W każdym razie umówiłam, się do mojej byłej terapeutki, by się pozeganć z nią- bo chyba tak wypada ? ;)…a poza tym i przedewszystkim, by nie zostawiać urwanej sprawy w połowie. Bo to niby było tak, ze nie chodziłam, ale i nie zakończtyłam tego- co mogło być jakąś barierą, by poszukać czegoś innego. Może lepszego? A gdybym spróbowała czegoś innego? Terapii oczywiście, ale innej. Nie w ośrodku uzależnień. Ja czuję pustkę i to mi dolega. Pustka, nicość i napady melancholii. Czy to nie wymaga głębszego podejścia i innego, niz praca u terapeuty uzależnień??? Myslicie, że to dobry pomysł? Wiecie coś moze o DDA, którzy chodzili na terapię poza ośrodkami uzależnień? Jakaś zorientowana analitycznie lub gestaltowska?
Nie wiem jak to napisać, bo to zabrzmi strasznie, ale terapia, terapeuci DDA budzą w tej chwili we mne złość. A jak mysle o grupie i "zbiorowej spowiedzi", którą kiedyś przechodziłam w ramach zajęć na studiach, to dostaję dreszczy. Wynurzanie na oceny.I rundki :unsure: Grupa w życiu, to inna sprawa, ale ….Wiem, ze to mogłoby być dla mnie dobre, ale jakoś na grupę chyba nie potrafiłabym pójść narazie. Bo ze mną jest jeszcze jeden wielki problem, o czym nie mówiłam. Goznzo mówi mi o psychoedukacji, ale ….ja jej chyba nie potrzebuje. Bo jestem na psychologii i to prawie pod koniec. O ile teorię, którą znam fantastycznie rozumiem na poziomie intelektualnym, o tyle emocjonalnie nie…jakbym zablokowała się na wgląd emocjonalny wobec siebie i nic nie czuła. Aż starch pomysleć. Psycholog wątpiący w siłę terapii :). Ale to też nie do końca tak, ja wierzę, ze innym może ona pomóc tylko nie mnie, bo ja jestem skażona paroma latami studiów i autoanalizy…która większych skutków nie dała . Ale spróbuję jeszcze czegoś….MUSZĘ! Pozdrawiam! -
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.