Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Potrzeba akceptacji, potrzeba miłości

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Fenix
    Uczestnik
      Liczba postów: 2551

      Całe życie czułam się niewystarczająca pod różnymi względami. Wynikało to z tego, że nie widziałam się w oczach mojej matki wystarczająco dobra, zawsze robiłam coś nie tak. Nie czułam się przez nią akceptowana a wręcz miałam wrażenie jakby żałowała, że urodziłam się dziewczynką. Z całych sił pragnęłam poczuć się kochana i akceptowana.

      Z czasem zrozumiałam, że jej zachowanie wynikało z własnej niskiej samooceny oraz frustracji wywołanej nieszczęśliwym związkiem z alkoholikiem. Dotarło do mnie, że moim największym problemem jest brak akceptacji samej siebie.

      Jakiś czas temu usłyszałam słowa, których tak bardzo pragnęłam.

      I wiecie co ?

      Zrobiło mi się miło i tylko tyle.

      Stało się tak dlatego, że już wcześniej udało mi się zaakceptować i pokochać siebie taką jaką jestem. Teraz już wiem, że jestem wrażliwą, inteligentną osobą. Mam własne wartości, którymi kieruję się w życiu. Mam własne cele i marzenia do spełnienia, których dążę. I mam przekonanie, że zawsze jest nadzieja.
      A tego nikt mi nie zabierze !!!

      To jest chyba właśnie szczęście 🙂

      „Iść w stronę słońca”
      Uczestnik
        Liczba postów: 203

        U mnie ojciec nie chciał mieć córki. Czekał na syna, potem jak popił w chwilach złości mi o tym mówił, że wolałby mieć 5 synów niż mnie. Często w mojej obecności chwalił brata, adorował go. Jak byłam mała nie kazał mi wskakiwać do nich do łózka, ponoć pytałam czy już pojechał do pracy i dopiero wskaiwałam do mamy. Nie pamietam by mnie tulił, za to wymagał, zakazywał, bił. Wbrew temu wszystkiemu wyrosłam, na ciepłą osobę, ale szukałam długo drogi do siebie, czułam się bardzo źle ze sobą, miałam kilka lat bulimię, niestety nawet mama tego nie zauważyła, zajęta była ojca piciem i ratowaniem go. Tułałam się po ludziach, dom nie był moją przystanią. Potem poznałam kalkę mojego taty, który mnie podobnie traktował. Zaczęła się walka o siebie i dziecko, które miałam. Lata pracy nad sobą. Dziś poukładane emocje, swój kąt, spokój, czuję miłość i ciepło. Ojcu wybaczyłam, niech sobie spokojnie odpoczywa, jest kilka dobrych słów od niego, które pielęgnuję niczym skarb. Jestem zaradną, wykształconą kobietą, ładną, atrakcyjną, a środku zżera mnie głód ojcowskiej miłości. Nigdy nie będę już małą dziewczynką, nigdy tato nie weźmie mnie na kolana, nie zatańczy ze mną, nie powie do mnie „moja mała księżniczko” To moje marzenia, które nigdy się nie spełnią i muszę żyć z tą bolesną prawdą.

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          Wiesz, ja też już nie usłyszę pewnych słów, które chciałaby może usłyszeć córka od ojca. Ale czasem myślę sobie, że jeżeli zobaczyłby co udało mi się w życiu osiągnąć, jakim stałam się człowiekiem, jaka drogę przeszłam, mógłby poczuć się dumny.
          Ale tego też nie potrzebuję.

          I o to mi chodziło w pierwszym poście, że tak naprawdę potrzebujemy SAMI SIĘ ZAAKCEPTOWAĆ I POKOCHAĆ SIEBIE.

          „Iść w stronę słońca”
          Uczestnik
            Liczba postów: 203

            Ja siebie akceptuję i kocham, co też przedkłada się na moje relacje z ludźmi. Natomiast ciągle gdy przychodzą wspomnienia o ojcu czuję wielką gulę, wiem, że to ciągle nieprzepracowane pewne sprawy, które utknęły we mnie, raczej już tego nie ruszę, nie poczuję ulgi. Potrafiłam przebaczyć, nie czuje żalu, pamiętam co dobre było. Natomiast zabrakło mi tego by pokazał mi świat, ostrzegał, chronił, gdy byłam dzieckiem. Ja byłam bohaterem rodzinnym, nie mogłam pozowlić sobie na słabość, uczyłam się dla siebie, moje sukcesy były moimi sukcesami. Czuję się uboga jeśli chodzi o relacje z ojcem, myślę, że każdy odgrywa swoją role w naszym życiu, rola ojca jest bardzo ważna w życiu córki. Niespełniona ciągnie się latami. Dla mnie jest powodem braku nawiązania relacji z mężczyzną, mam przeczytane mnóstwo książek, terapie, warsztaty i cóż rzeczywistość mnie przerasta. Czasem myslę, że szukam czegoś czego nie ma, nie istnieje i obudzę się z tą świadomością w wieku 80 lat na przykład…bolesne jest to.

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              A czy to nie jest tak, że negatywne zachowanie ojca zadecydowało o dzisiejszych problemach w relacjach z mężczyznami ? Może przez to, jak Cię traktował, masz głęboko zakorzenione, że nie jesteś wystarczająco dobra, aby zasłużyć na miłość.

              Swoja drogą ciekawe, że bardzo często DDA mówi o zasłużeniu na miłość. Do choroby co to znowu za określenie „zasłużyć na miłość”.
              NA MIŁOŚĆ SIĘ NIE ZASŁUGUJE, KOCHA SIĘ KOGOŚ ZA TO JAKI JEST – PROSTE

              Czytanie książek, terapie, warsztaty to jedno ale podjęcie ryzyka to drugie,
              Ludzie mają głęboko zakorzeniony lęk przed zmianami i wyjściem ze swojej strefy komfortu, chociaż czasem uwiera. Nie jestem zwolenniczką rzucania się w ważnych sprawach na głęboką wodę, ale uważam, że należy przełamywać strach. Robiąc małe kroki nie narażamy się aż tak bardzo a jednak możemy daleko dojść. Zdecydowanie dalej niż gdybyśmy biegli, nie mówiąc już o staniu w miejscu.
              Bądźmy zatem jak tarany, które są wolne ale skuteczne.

              Pozdrawiam 🙂

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.