Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD praca – jak sobie radzicie

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • Makenzen
    Uczestnik
      Liczba postów: 219

      Mam pytanie, jak bardzo stresujace zawody wykonujecie i jak sobie radzicie w pracy? Ja jestem dziennikarka (w branżowym czasopiśmie turystycznym). Aby dziennikarz mogł działać skutecznie i docierać do potrzebnych informacji, powinien się wykazać spora otwartościa i śmiałościa, a mnie tego brakuje… najtrudniejszy jest dla mnie moment, kiedy muszę gdzieś zadzwonić, aby o coś zapytać lub na żywo przeprowadzić jakiś krotki wywiad, co potem wykorzystuję w artykule. Odwlekam jak mogę moment, w ktorym sięgnę po telefon lub podejdę do osoby, z ktora muszę porozmawiać, a nie daj Boże jeszcze zrobić jej zdjęcie… lecz kiedy już to zrobię, wszystko jakoś toczy się wartko i zapominam o gęsiej skorze i stresie. Branża turystyczna jest dość bezpieczna i jak na razie spotykam się z niesamowita życzliwościa ze strony osob, ktore "magluję", ludzie sa skłonni mi pomagać, nie mam żadnych kłopotow z uzyskaniem potrzebnych informacji. Mimo to za każdym razem paraliżuje mnie strach przed pełnieniem "obowiazkow slużbowych"…
      To, co robię, może nie jest ¼rodłem kokosow, ale jest na pewno wartościowe i rozwijajace osobowość, mam nadzieję, że się jakoś otrzaskam i stanę się śmielsza i bardziej otwarta.
      A Wy jakie macie wrażenia?

      Edytowany przez: makenzen, w: 31.10.2005 19:43

      anis79
      Uczestnik
        Liczba postów: 203

        Jestem humanistka i też miałam przygodę z "dziennikarstwem". To co Tobie sprawia największy problem, mnie też gnębiło. Także w pracy etatowej nie bardzo mogłam się przełamać w kontaktach z lud¼mi, ale paradoksalnie zabawa w dziennikarstwo mnie zmusiła do przełamania się. Teraz jest lepiej, ale nie wiem, czy potrafiłabym się tym zajmować na stałe. Na razie wolę swoj etacik. Też stresujacy, wymagajacy odpowiedzialności, samodzielności i jeszcze mnostwa innych zdolności. B)

        najlachim
        Uczestnik
          Liczba postów: 34

          telefony, telefony to problem, kory mnie zadziwia nie od dzis. Wykonuję zawod wręcz na telefonie a często robię wszystko by z niego nie korzystac. Do ludzi w sasiędnim pomieszczeniu często pisze emaile i to nie z powodu by miec pewne ustalenia na piśmie. Na zewnatrz z telefonem jest jeszcze gorzej szczegolnie gdy sprawy sa nowe, ludzie nowi, nowe okoliczności. Sa dni kiedy tego problemu nie ma a sa takie gdy nie moge podnieść słuchawki. Telefonowanie nie jest rzecza, ktora lubię robić, na przypomnienia że gdzieś mam/ miałem zadzwonić reaguję strasznie nerwowo.
          Ale generealnie w pracy nie jest nagorzej :laugh:

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            A ja pracowałem przy reklamacjach, czaicie dda przy reklamacjach. Sytucje stresowe na codzien. NIe powiem stalem się że tak powiem twardy. Wydrzeć na kogoś się to teraz nie problem. Ale jest też druga strona tego, od jakiegos czasu zauważyłem, u siebie postawę obronna, w sumie zawsze była ale teraz jakos wyra¼niej. Myślę że może ta praca spowodowała zaostrzenie tego że jak ktoś nie robi bardzo pozytywnego albo ma jakieś sugestie od razu zachowuje się obronnie albo bronię sie atakiem. A jak ktoś się do mnie uśmiecha, to myślę że pewnie coś ode mnie chce. I już sie bronie żeby nie dać się naciagnać. Szlag mnie trafia z tego powodu. Obrona trzeba czy nie. Dystans trzeba czy nie. Zablokowanie empatii. Normalnie do pupy.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              moja praca polega na m.in.wspolpracy z mediami, uklon w strone kolezanek, ale nie jestem dziennikarka, wspolpracy z klientami zagranicznycmi, organizacja imprez, czyli 95% czasu na najwyższych obrotach, ciagle usmiechnieta bez wzgledu na nastroj osobisty stosunek do ludzi, to bez znaczenia, no i oczywiscie nacisk na wyglad zewnetrzny, kiedys myslalam, ze to super, teraz mam dosc, w tamtym roku, po kolejnej imprezie nie wyrobilam mialam tak dosc, moj ex wywiozl mnie na weekend do znajomych zebym odpoczela, pomogla na chwile, pozniej bylo juz tylko gorzej. Gdyby nie wyrozumialosc szefa, ktory chyba nie zdawal sobie nawet sprawy z tego co sie ze mna dzieje, tzn.podstaw-depresja, przetrzymalam i nie wylecialam na wlasne zyczenie, to chyba nazywa sie kosztami spolecznymi depresji.Ale czegos mnie to nauczylo, teraz nauczylam sie szanowac swoj wlasny czas, nie zapedzac, kazda wolna chwile spedzac najczesciej na spacerach, powoli ucze sie przestac pedzic.Nabralam dystansu do mojej pracy i wiecie wcale swiat sie nie zawlil

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                A ja jestem windykatorem!!! 🙂

                Negocjuję warunki spłaty,a klimat tych rozmow raczej nie nastraja pozytywnie…Moim zdaniem nie ma lepszej szkoły dystansu i panowania nad emocjami,niestety wciaż jeszcze to poza moim zasięgiem,zarowno w pracy ,jak i w życiu…

                Triss
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8

                  O rany…
                  Telefony to dla mnie tragedia, nie tylko w pracy, ale i życiu prywatnym. Nieraz, kiedy trzeba się czegoś dowiedzieć, sto razy wolę pojechać nawet na drugi koniec miasta i załatwić sprawę osobiście – niż zadzwonić. (Oczywiście maile sa też dużym ułatwieniem). Jak już widzę drugiego człowieka twarza w twarz – mogę załatwić prawie wszystko, wykłocać się o swoje itd. Ale przez telefon zamieniam się w cichutka myszkę… Myślałam, że tylko ja tak mam.
                  A pracuję w bibliotece. Niby taka spokojna praca – ale niekoniecznie wtedy, kiedy jest to biblioteka wyższej uczelni :laugh: Studenci potrafia dać nam w kość…

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    Co do pracy – myslalem ze tylko ja mam takie problemy, jesli chodzi o telefon to strasznie sie denerwuje gdy mam zadzwonic gdzies w obecnosci przelozonego – a jesli chodzi o zalatwienie jakiejs sprawy tzn. nakrzyczec n kogos albo byc twardym to juz calkiem zle – zapominam jezyka w gebie – gdybym przeprowadzal ta rozmowe sam zachowalbym sie inaczej – spokojniej,bardziej opanowanie…
                    a w kwestii "obrony" nieraz gdy ktos tylko wejdzie do pokoju w ktorym siedze odrazu wlacz mi sie odpowiedz nie mam czasu, nie moge too zrobic, – z przeswiadczeniem ze ta osoba musi czegos odemnie chciec

                    Makenzen
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 219

                      Dziś miałam taki dzien, że normalnie nie mogę się dotad pozbierać, najchętniej bym się zapadła pod ziemię i znikła. Moja nerwica i panikarstwo przy nawet duperelnej sprawie mnie chyba wykonczy… choć z drugiej strony takie sytuacje może mnie zmotywuja do wcielenia w życie zasady KONIEC JEZYKA ZA PRZEWODNIKA. Przez moj kosmiczny wstyd, strach przed pytaniem i dażeniem do uzyskania narzędzi koniecznych do wykonania moich zadan (do czego mam takie samo prawo jak każdy inny człowiek) oraz nie czucie się integralna częścia zespołu redakcyjnego mogę zawalić nawet prosta sprawę i zrobić z siebie idiotkę – choć tym ostatnim teoretycznie nie muszę się wcale przejmować, jeśli tak mnie odbierze ktoś, z kim moje drogi teoretycznie nie maja szans się przeciać w realnym świecie. Ale co ja poradzę na to, kiedy nie mogę się oduczyć pozwalania ludziom na decydowanie o moim poczuciu własnej wartości, w dodatku wszystkie moje negatywne uczucia widać po mnie na pierwszy rzut oka. I teraz będę taka duperelę rozpamiętywać przez poł dnia, albo i dłużej. Szkoda, że walenie łbem o ścianę nie gwarantuje pozbycia się złych wspomnien i poczucia totalnego wstydu jako skutek uboczny tak naprawdę byle dupereli… 🙁 :y32b4: :huh:

                      agataD
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 105

                        W te wakacje pojechałam pierwszy raz w życiu do pracy – do Londynu, jak wielu- i sporo barier udało mi się przełamać. Do tego dochodziło porozumiewanie się w obcym języku. Zanim wykonałam pierwszy telefon przesiedziałam cały dzien koło aparatu aż stwierdziłam, że już za po¼no żeby dzwonić :blink: potem było juz trochę łatwiej, ale i tak strach całkowicie zamykał mi uszy i momentalnie nie docierało do mnie żadne słowo..Tak samo zanim weszłam do pierwszego baru z cv, kręciłam się w kołko chyba z godzinę.potem już w pracy było łatwiej, bo nie wymagała ode mnie wielu kontaktow z lud¼mi. Korzystałam z tego chyba aż do przesady, bo czasem podchodzili do mnie ludzie i mowili: Nie musisz cały czas tak pracować, możesz znami rozmawiać, przecież znasz angielski" 😆 no i wtedy gadałam.
                        Oczywiście z telefonu, ktory był w pracy żeby zgłaszać jakieś braki w asortymencie, nie korzystałam- wolałam przebiec 2 piętra wielkiego magazynu niż zadzwonić 😉
                        Ale jak juz pisałam, pokonałam wiele barier, odważyłam się nawet je¼dzić skuterem 😛 nie wspomnę już o zagadywaniu z lud¼mi w stadninach (tu akurat było mi łatwiej- dla koni zrobię wszystko) :laugh:
                        Oczywiście nie wypowiedziałam ani słowa autoreklamy, bo nie umiem. Brat namawial mnie do naciagania faktow w cv i w liście motywacyjnym, czego oczywiście nie byłam w stanie zrobić.
                        Sporo się nauczyłam, ale nadal nie odbieram telefonu jesli jest ktoś inny, kto mogłby odebrać :y32b4:

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.