Witamy Fora Szukam Ciebie Przyjaźń

Przeglądasz 3 wpisy - od 11 do 13 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • Mary Yellan
    Uczestnik
      Liczba postów: 63

      <p style=”text-align: center;”>Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, bo dlugi czas sama byłam bardzo zablokowana na otwarcie na ludzi. Czasami nadal jestem. Ale tak bardzo boję się odrzucenia, iż myślę (może niesłusznie), że tylko ludzie z DDA czy DDD są w stanie mnie zrozumieć. Ale jednocześnie niekoniecznie sami chcą mówić o sobie. Mam kilku takich znajomych. I nie ciagnę ich na zwierzenia. Wiem, że to musi wyjść od nich. Czasami nie wychodzi nigdy przez całe życie. Każdy radzi sobie na swój sposób. Niektórzy np przez wysmiewanie terapii i wypieranie problemu. Wracając do próby dotarcia do innych z DDA to jestem już zmęczona ciągłym udowadnianiem, że nie jestem kimś gorszym od pozostałych ludzi. (pewnie jak wiele osób na tym forum) I tylko pod tym kątem czasem brakuje jakiegoś wsparcia, zrozumienia. Takiego pomilczenia we dwoje właśnie. Ale nie w sensie jejku co on/ona sobie o mnie pomyśli,  bo się nie odzywam. To już przerabiałam lata temu🙂 kiedyś w takiej sytuacji usłyszałam od kogoś że nie lubi milczących osób bo nie wie co myślą o nim…więc znów ta presja dostosowania się do otoczenia przez brak zrozumienia 🙂jakby nie było to forum też pomaga zrozumieć i poukładać pewne rzeczy. Ale może i w realu kogoś takiego znajdę. 🙂zobaczymy. Najgorsze to tkwić w środowisku osób, które neguje wszystko: istnienje problemu, możliwość terapii i życie wg ich zasad, które wpędzają w depresję. Wtedy nie słyszy się siebie tylko nie chce się być problemem dla nich. I można tak żyć wiele lat w nieświadomości i jednocześnie zastanawiać się dlaczego nic się nie układa w życiu. Trzeba przerwać to błędne koło. Każdy ma jakiś swój sposób. I trzeba to uszanować. Tylko ta osoba wie czy osiągnęła to co chciała.</p>

      AeB
      Uczestnik
        Liczba postów: 13

        Witam pięknie wszystkich,

        wydawałoby się, że jestem już dawno „po” byciu DDA – 19 lat po terapii, która wydawała się zakończona sukcesem – bo i związek, praca…

        Ale życie sprawiło, że jestem dzisiaj sam. Choć wydawałoby się, że bez winy, że przeszłość już pogrzebana (u mnie nawet częściowo dosłownie), to jednak po wejściu na tą stronę i to forum posypałem się po prostu. Jakie to znajome – wyobcowanie, poczucie braku szans, brak luzu, brak znajomych „od serca”, konieczność „trzymania się”, żeby się nie rozpaść, niezaspokojona chęć bliskości i ukojenia. Słyszałem, że mam to wszystko znaleźć w sobie sam – ale nie potrafię, nie umiem, nie mam pomysłu…

        Myślę czasami, że i tak mam farta, bo nie musiałem spać pod mostem ani nikt mnie nie katował. Kogo więc mogą interesować doświadczenia czy bóle przewrażliwionego faceta? Ale jeśli ktoś miałby ochotę napisać, to chętnie nawiążę kontakt. Mój mail to alwolf@wp.pl

         

         

        dda93
        Uczestnik
          Liczba postów: 624

          Mary, oczywiście, zgadzam się z Tobą, że każdy ma swoją drogę zdrowienia. Co do zaś ludzi takich, z którymi można milczeć i z którymi nie, z tymi, co zauważają problem i z tymi, co go nie widzą – nie zostaje nic innego niż próbować. Każdy ma prawo do swojego szczęścia i podążania za nim 🙂

          AeB, jak pewnie zdajesz sobie sprawę, długi staż wcale nie jest dla nas szczepionką przeciwko temu, by w naszym życiu nie działo się coś złego. Ja też z sytuacji bez wyjścia (bez miejsca do mieszkania, bez pracy, bez związku) stanąłem na nogi. A potem straciłem swój związek. Nie jeden. Pracę też. Nie jedną. I nadal, po raz n-ty w swoim życiu, jestem w pewien sposób bezdomny. Cóż, taka „karma” 😉

          Dziel się swoją siłą, doświadczeniem i nadzieją. Tacy ludzie są tutaj szczególnie potrzebni. A w ogóle, z jakich rejonów Polski jesteś (Mazowsze, Śląsk, Pomorze…)?

        Przeglądasz 3 wpisy - od 11 do 13 (z 13)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.