Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD relacja córka – ojciec po latach – co dalej?

Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
  • Autor
    Wpisy
  • Annapecz
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Dobry wieczór, pisze w przypływie beznadziei, która towarzyszy mi dziś w związku z kolejnym „nieudanym” spotkaniem z rodzicami. W skrócie: jestem dda, z domu rodzinnego wyprowadziłam się 10 lat temu, zostawiając w nim współuzależnioną mamę i wtedy jeszcze pijącego ojca licząc, że będzie to sposób na uwolnienie się od traumy z dzieciństwa. W międzyczasie ojciec „zabrał się za siebie”, przestał pić, ale nigdy nie przeszedł terapii. Były momenty w tym czasie trzeźwości naprawdę fajne, czasem wręcz rekompensujące te inne straszne z lat wcześniejszych, ale niestety we mnie nadal siedzi zadra. Ojciec jest osoba mało samokrytyczną, właściwie bezrefleksyjną, kiedy zdarzają mi się  próby nawiązania rozmowy o emocjach, mówi że mam poszukać pomocy psychiatry bo ewidentnie coś ze mną nie tak tymczasem obraża się jeśli w danej chwili ktoś nie zwróci na niego uwagi i nie odpowie na pytanie bo akurat prowadzi rozmowę, z łatwością wyzywa mamę od „debili”, „idiotek”, a kiedy staję w jej obronie nie widzi żadnego problemu. Najgorsze jest to, że mama też zaakceptowała tę sytuację, mówi że przyzwyczaiła się do takiego traktowania.

      Moje pytanie: Jak postępować w relacjach z obojgiem rodziców? Czy należy ograniczyć je do minimum aby uniknąć kolejnych rozczarowań?

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 981

        Na szybko.

        Najlepiej dawkować sobie tylko tyle kontaktu, ile jesteśmy w stanie znieść bez negatywnych napięć wewnętrznych, bez stresu i bez regresu do dziecięcych emocji z przeszłości. Czyli, najczęściej oznacza to zero kontaktu. Jednak wielu z nas trochę już pracowało nad sobą i się wzmocniło, nie jesteśmy już tak reaktywni. Inni z nas, choć nadal słabi, nie są jednak (a może właśnie dlatego) gotowi na całkowite zerwanie z rodzicami.

        Jeżeli więc z jakichś powodów chcemy lub musimy utrzymywać ten kontakt, wtedy warto (dla własnego zdrowia) ustalić sobie granice własnej reakcji emocjonalnej – tzn. jeżeli poczuję, że wzrasta moje wzburzenie i za chwile stracę kontrole nad emocjami, zostanę „porwany” przez moją złość, lęk czy inne gwałtowne uczucie – wtedy zrywam kontakt. Można przerwać rozmowę telefoniczną z matką, słowami: „Wybacz, ale po tym, co przed chwilą powiedziałaś nie chce dalej rozmawiać.” – i rozłączyć się. Można powiedzieć ojcu: „OK, jeśli nie jesteś gotowy, by rozmawiać o ważnych dla mnie sprawach (np. emocjach), to ja o pierdołach nie chcę gadać, wracam do mojego domu.” – i wyjechać. Można też powiedzieć: „Nie będę już słuchać tego, jak obrażasz matkę, będę was rzadziej odwiedzać.” –  i faktycznie tak robić. Można oczywiście zrywać kontakt bez żadnych tłumaczeń, niech sobie rodzice główkują nad przyczyną.

        Warto też podszkolić się z tematu zaburzeń narcystycznych. Długoletni alkoholicy zwykle mają już upośledzone funkcje poznawcze, raczej odpowiednie obszary mózgu im się nie zregenerują. Nie ma więc co liczyć na spektakularną zmianę ich charakteru czy spojrzenia na życie. Nawet trzeźwi, zwykle będą dość trudni w pożyciu. A ponadto, wg mojej własnej opinii, wielu alkoholików to narcyzi. I nawet w czasie trzeźwości ten rys ich charakteru wychodzi bardziej na jaw, bo już nie można ich zachowania usprawiedliwiać alkoholem, to siedzi w nich głębiej i było jeszcze zanim zaczęli pić. Kłótliwość, zapatrzenie w siebie, brak empatii, skrzętnie skrywana wrogość wobec ludzi, poczucie wyjątkowości i pycha, itd. Generalne rady są takie, by od narcyzów uciekać. Wiadomo jednak, że trudno to zrobić, gdy narcyzem jest rodzic. Dlatego warto uzbroić się w wiedzę i opanować różne metody postępowania, tak by nie wychodzić z tych kontaktów poranionym. Kontakt z narcyzem i tak zawsze będzie swoistym zmaganiem, ale przynajmniej nie będziemy już na przegranej pozycji, jak kiedyś bezradne dziecko.

        Annapecz
        Uczestnik
          Liczba postów: 2

          Serdecznie dziękuję za odpowiedź. Bardzo emocjonalnie wyczerpują mnie rozmowy z ojcem, który często podnosi głos, nawet w błahych sprawach i na moje prośby aby tego nie robił wykrzykuje „Ja taki jestem i się nie zmienię”. Ciężko nadrobić lata zaniedbań i wpłynąć na kogoś kto zmiany nie chce. Sama też widzę jak łatwo wyprowadzić mnie z równowagi i jak bardzo te chore relacje odbijają się na innych aspektach życia i moim samopoczuciu.

        Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.