Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Relacje DDA z matką.

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 27)
  • Autor
    Wpisy
  • p4b
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Witam. Jestem DDA i mam wiele problemów ale chyba najsilniejszym jest moja relacja z matką. Zawsze bylam jej powierniczka i workiem na jej negatywne emocje a przy tym stworzyła mi iluzje ze jest idealna i kochana. Teraz gdy mysle o przeszłości widzę jak wiele zrobila mi krzywdy swoja postawą. Powiedzialam jej o tym i oczywiście jest obraza i to jaka ona biedna a ja zla.. Co robić dalej? Odciąć się? Tłumaczyć?

      Mam 32 lata i swoją rodzinę ktora przez te relacje sie rozpada.

      Kamil86
      Uczestnik
        Liczba postów: 28

        Witam, też jestem DDA tak samo jak Ty uzależniony od matki, dla której zawsze byłem synem, przyjacielem, mężem itd. Kiedy sobie uświadomiłem to w jaki syf wplątywała mnie moja matka miałem w sobie ogromną nienawiść do niej i za wszystko ją obwiniałem. Próbowałem nawet kiedyś z nią rozmawiać na ten temat, ale moim zdaniem nie ma to żadnego sensu, przynajmniej tak było w moim przypadku. Według mnie nasi rodzice zachowują się tak samo jak alkoholik, który całe życie zaprzecza, że ma problem z piciem. Gdy mówiłem mojej matce o tym jak mnie traktowała w dzieciństwie, to jej kontrargumentem było, że inne dzieci nie miały tego czy tamtego, a ja przecież miałem wszystko, wg niej wszystko to są rzeczy materialne, na nic mi nie brakowało nigdy itd. Ona nawet zaprzecza temu, że mnie biła jak byłem dzieckiem, twierdzi, że gdybym dostał porządny wpier…l w dzieciństwie to teraz miałbym do niej duży szacunek 😀 Taka to już jest jej teoria. Dlatego po kilku tzn 2-3 próbach rozmowy na ten temat postanowiłem zamknąć tą sprawę i już nie próbuję z nią rozmawiać o tym. Dla mnie było to za bardzo destrukcyjne. Dla mojej matki psychologowie, psychiatrzy i psychoterapeuci to debile, którzy nagadali mi bzdur 🙂

        Jeśli masz podobnie, to ja raczej nie starałbym się już więcej poruszać tych tematów, skup się na sobie, swojej rodzinie i swoim szczęściu, ja się od swojej matki odciąłem 🙂

        p4b
        Uczestnik
          Liczba postów: 5

          Dziękuję za wypowiedź.

          Moim problemem jest chyba to ze matka tak mnie od siebie mentalnie uzaleznila ze wciąż czuje jakas glupia potrzebe bycia przy niej. Wiem ze musze to zwalczyć jednak strasznie trudno mi się z tym uporać. Pewnie dlatego ze w tej calej iluzji zbudowala siebie jako kochająca poswiecajaca sie matkę. Nigdy nie krzyczala,wyrozumiala i dobra.. Tylko pozwolila mi tkwić w tym chorym zyciu…tylko i aż.. Poki co sie odcinam fizycznie moze za tym przyjdzie odciecie mentalne.

          Gniewko
          Uczestnik
            Liczba postów: 185

            p4b – mam/miałem podobnie, jak Ty i kamil86 – moja matka mnie uzależniła od siebie. Tłumaczyła się przy byle okazji, że chciała dobrze, że chciała nam dać to, czego sama nie miała w domu oraz inne wykręty i usprawiedliwienia. Najlepszym sposobem jest olać starych i żyć swoim życiem, bo szansy na zmianę sposobu ich myślenia nie ma najmniejszej. Dodam, że mam już dosyć dużo lat, a matka miał na mnie wpływ przez prawie całe moje życie.

            kosmita987
            Uczestnik
              Liczba postów: 244

              Największy problem mojej relacji z matką jest, że jestem „uzależniony” od uzyskiwania od niej zgody na wszystko. Nie zrobię niczego bez zgody matki. „Wewnętrzny głos” mówi mi, że jeśli coś zrobię bez jej zgody lub za jej plecami, to spotka mnie jakaś surowa kara.

              anilewe
              Uczestnik
                Liczba postów: 1810

                Zawsze szukałam aprobaty u swojej matki. Jej akceptacji, pochwały…
                Najgorsze było dla mnie uświadomienie na terapii, że paradoksalnie nie ojciec-alkoholik, ale Ona-wyrządziła mi większą krzywdę. Nagle z podziwianej Kobiety-Bohaterki stała się kimś innym…
                Nie chwaliła, nie wspierała, porównywała do innych-jej zdaniem lepszych, spychała w rolę swojego partnera życiowego, osoby doglądającej pijanego ojca, drugiej matki dla młodszego rodzeństwa…
                Wciąż pracuję nad tym, żeby przestać patrzeć na to co Ona myśli, co mówi-żeby żyć swoim życiem, a nie takim które ma się Jej podobać.
                Trudne to wszystko.

                p4b
                Uczestnik
                  Liczba postów: 5

                  Ja właśnie wczoraj na terapii przepracowałam problem mojego „posągu matki idealnej”. Najgorsze w tym wszystkim jest to,że moja matka nigdy na mnie nie krzyczała, zawsze mówiła jaka jestem cudowna, mówiła kocham…i właśnie tą miłością mnie skorumpowała..w białych rękawiczkach, bo przecież za co mam mieć do niej żal, że mnie kochała??? Tylko co z tego, jak emocjonalnie to ona tylko brała. Zrozumiałam to wczoraj na terapii i jeszcze trudno mi się z tym pogodzić, ale wiem że muszę to przyjąć i zacząć patrzeć prawdzie w oczy.

                  Póki co „zrywam” fizycznie kontakt z matką, dziś pierwszy dzień, kiedy nie napisałam do niej rano Co u Ciebie? Nie chce jej karać, ale potrzebuje dystansu bo inaczej nie potrafię zacząć.

                   

                   

                  Przerażona
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 17

                    Ah ja nie wiem jak sie ustosunkować. W dzieciństwie  bardzo kochałam mame (kocham ją nadal) Kiedy ojciec wyprowadził sie od nas ~a byl to kat jakich malo ~ poczulysmy sie wolne. Mama zapewniała nam na miarę mozliwosci wszystko, a przy tym bila. Bila najpierw po tylku. Jak były ślady płakała, przepraszała, smarowala tylki maścią, a kilka dni później znowu bila. Jak bylam starsza bila po twarzy. Za wszystko. Wpadala w furie, i gdybym nadal mieszkała z nia, to nadal wpadałaby w furie…Jej partner mnie molestował

                    . Mówiłam jej, ale nie chciala sluchac. Od kkilku ladnych lat nie sa razem.

                    Z mama mam dobry kontakt.

                    Kocham ją, mam zal ale nigdy jej tego nie powiem.

                     

                    Vea.001
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 13

                      Ojciec był alkoholikiem, a mama była współuzależniona. Miał ciężką rękę i żadnych skrupułów. Ale rzadko bił sam z siebie. To matka podsuwała mu powody.  On wymierzał „sprawiedliwość”, był jej osobistym katem.

                      Pamiętam jak odebrała mnie z przedszkola, coś zrobiłam, nie pamiętam co, ale wlokła mnie za rękę do domu sycząc „Powiem ojcu jak wróci”.  Do teraz pamiętam przerażający strach, coś we mnie umierało. I chyba wtedy umarło. Wrócił, bardzo późno w nocy, czekałam na jego powrót skulona pod kołdrą. Matka porozmawiała z nim, w nocy wywlókł mnie z łóżka. Skończyło się wizytą na pogotowiu i bliznami.  Do dzisiaj nie wiem, co takiego może zrobić 5 letnie dziecko, żeby zasłużyć na taką karę. Pytałam ją o to, wiele wiele lat później.  Powiedziała, że wszystko sobie wymyśliłam, że nic takiego nigdy się nie wydarzyło.

                      Zresztą temat alkoholizmu ojca w dalszym ciągu jest tematem tabu. Naciskana, ucieka we frazesy typu „nie mówi się źle o zmarłych”, albo w ból serca  stany przedzawałowe.

                      Przestałam naciskać. I oczekiwać rozmowy.  Straciłam złudzenia i nadzieję, że kiedykolwiek będzie ze mną szczera. Że usłyszę „przepraszam”.

                      W stosunku do niej jestem zamrożona,  nie potrafię jej objąć czy przytulić, widzę że jest jej przykro z tego powodu, ale czuję się jak pies który całe życie był bity i nie potrafi podejść do człowieka. Potrafię rozmawiać tylko o pogodzie. I jej chorobach. Nic o sobie. Zupełnie nic.

                      Wiem, że ewentualna moja terapia DDA zaogni tę relację. Dlatego boję się terapii…

                       

                       

                      p4b
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 5

                        Myślę ze w takich sytacjach trzeba najpierw zaognic sytuację, zeby moc ja później ugasić i zacząć na tym miejscu budowanie czegoś nowego.

                        Mnie również jest przykro i trudno odsuwac sie od mamy. Ale to nie nasza wina że one takie są. To są dorosłe osoby które przecież potrafią żyć i my nie powinniśmy sie przejmować ich życiem tylko swoim.

                        Może w ten sposób ich życie też bedzie łatwiejsze.

                        U mnie dziś 7 dzień rozstania. Czuję sie jak na odwyku, ciągle się kontroluje bo wiem, że to mi wyjdzie na dobre.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 27)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.