Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Rozstanie – DDA

Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
  • Autor
    Wpisy
  • Sebasttian
    Uczestnik
      Liczba postów: 10

      Cześć,

      Pytanie moje brzmi, czy Wy też tak ciężko przechodzicie rozstania ?

      Będąc w ostatnim związku, rozchodziliśmy się w sumie 3 razy, to jest trzeci i nie rozmawiamy ze sobą o nas od października, czasem o stanie zdrowia córki, która zachorowała na białaczkę.

      Ja mam ewidentnie syndrom unikowy, a może i lękowy. Dziś żałuję wszystkiego co źle zrobiłem, czego nie zrobiłem, jaki mogłem być. Moja głowa ma 100 myśli, oczywiście tych negatywnych o sobie i rozpamiętuje, rozliczam się, totalny masochizm. Dziwne jest to, że dopiero w takiej sytuacji jestem wstanie myśleć, widzieć, co mogłem zrobić inaczej, a nie w trakcie związku.

      Wczoraj zapyałem kumpla jaki jestem, powiedział, że skomplikowany, za dużo myślę, a nie działam. Faktycznie, taka mam, a czasem gdzieś mi ta myśl ucieka i nie działam, jakbym był w zawieszeniu, jakby mnie coś powstrzymywało. Zawodowo działa jak trzeba, ale nie życiowo.

      Nie pokazałem jej jak ją kocham z każdą kłótnią stawałem się bardziej lękowy, nie okazywałem że coś mnie boli, nie wyrażałem myśli, wszystko pod dywan, przecież to oszustwo. Życiowo nie wyrażam siebie.

      Nawet boli mnie to, że do dziś nie porozmawialiśmy jak dorośli, że się rozchodzimy, bo…

      Jestem zaradny, aktualnie nie jestem zależny, jedyni uczuciowo od ex partnerki. Dziś byłem zrobić sobie badani krwi oraz EKG, bo czuje, że podupadam na zdrowiu. Myśli mnie wyniszczają, mało jem i ciężko mi się pracuje.

      Jak sobie radzicie z takim emocjonalnym uzależnieniem?

       

      PS: chodzę od prawie roku na terapię integracyjną…przerabiam rodziców i wew. dziecko. Tak czuje, że to brak miłości z dzieciństwa odpowiada za moje podejście do relacji, branie, a nie dawanie, a na pewno za brak komunikacji, która nie buduje:(

       

       

       

       

      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 628

        Odpowiadając na Twoje pytanie: TAK.

        Myślę, że każdy człowiek, nawet, a może zwłaszcza zdrowy, źle znosi rozstanie. A szczególnie chyba DDA, którzy nie mieli bliskiej relacji we wcześniejszym życiu, więc strata czegoś bardzo cennego jest dla nich podwójną stratą.

        Wydaje mi się, że Twój problem nie leży w nadmiernym przywiązaniu, a w tym, że Twoja terapia nie przekroczyła jeszcze pewnego „punktu krytycznego”, po którym zauważyłbyś poprawę.

        Skąd się wziął Twój unikowy i/lub lękowy styl przywiązania? Może nad tym warto popracować?

        Umiejętność komunikowania się nie spada nikomu z nieba – warto jej się uczyć.

        Nadmierne myślenie, analizowanie, dzielenie włosa na szesnaścioro – to jedna z cech typowych dla DDA. Samo myślenie jest przeciwieństwem działania i prowadzi ono do nikąd.

        Ludzie, którzy ŻYJĄ, działają, nie mają zbyt dużo czasu na jałowe rozważania. Bo prawdziwe życie toczy się wokół nich i stawia wciąż to nowe wyzwania – wtedy myślenie jest naprawdę potrzebne – ale takie prawdziwe, celowe, „jak rozwiązać dzisiejszy problem” – a nie „co by było gdyby”.

        Zamiatanie problemów pod dywan, pakowanie trudnych uczuć do wora (i trzymanie ich tam aż wybuchną) – to też typowe dla wielu DDA.

        Doszukiwanie się problemów ze zdrowiem – tu tak samo sądzę, że nic Ci nie jest – to kolejna cecha typowa dla DDA i wielu łagodnych (na początku) zaburzeń, na które pomaga terapia.

        Co możesz zrobić? Moim zdaniem dobra byłaby metoda małych kroczków. Na nic wielki plan, kiedy stopień jego realizacji wynosi 0% i jest odkładany na „wieczne nigdy”.

        Zrób coś drobnego, TERAZ, DZIŚ. Napisz lub powiedz swojej partnerce jedno ważne dla Ciebie zdanie, na przykład „Dobrze wspominam tamten czas spędzony z Tobą”, albo „Żałuję, że tak się zachowałem w tamtej sytuacji” lub „Chciałbym, żebyśmy się nauczyli ze sobą rozmawiać”. I jutro też powiedz jedno ważne zdanie. Kilka takich dni zrobi więcej niż 1000 analiz i fura wielkich planów.

        Zadzwoń do córki i zapytaj jak się czuje. Miłość to taka waluta, której przybywa, kiedy ją rozdajesz, więc nie bój się, że zostaniesz z pustym skarbcem. Byłeś wtedy dzieckiem. To już przeszłość.

        Wasza córka jest chora i potrzebuje Was obojga. Ty i partnerka też może wciąż potrzebujecie siebie nawzajem – jeżeli jest uczucie i mosty między Wami nie zostały jeszcze spalone.

        Oczywiście masz też inną alternatywę. Za 10 lat Ty, z tysiącem myśli, za to prawie bez ludzi i z coraz większą garścią antydepresantów. Tak skończył kiedyś mój przyjaciel. Nie chciał siebie ratować. Wybrał wegetację zamiast życia – niosącego tak samo radości, jak i problemy, ale jednak życia. Więc może Ty pomóż sobie?

         

         

        Sebasttian
        Uczestnik
          Liczba postów: 10

          Cześć DDA93,

          Dzięki za odpowiedź., widzę, że masz doświadczenie, a na pewno ciekawe spostrzeżenia.

          Co masz na myśli punkt krytyczny w terapii? Przeszedłeś to?

          Skąd się wziął mój styl, hmmm z dzieciństwa i to przerabiam, ale nie widzę punktu zaczepienia.

          Dokładnie – myślenie, słowa, a nie działanie lub czyny – jak to przełamać, poczuć to w środku, a nie w głowie?

          Metoda małych kroczków, aby zaplanować i działa, po prostu spróbować?

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 628

            Nie ma moim zdaniem żadnej definicji takiego punktu. To chyba po prostu się czuje – że gdy patrzysz na swoje wcześniejsze życie, to zauważasz, może nieraz okupiony pracą i staraniami, ale jednak postęp.

            Nie jesteśmy stworzeni do samotności. Tak samo mamy nie tylko umysł, ale też ręce (którymi na przykład możemy kogoś objąć) i nogi (które mogą nas zaprowadzić tam, gdzie trzeba).

            Myślę, że najważniejsze jest w ogóle coś zacząć robić. Działanie prowadzi do kolejnego działania i otwiera nowe możliwości. Pozwala poczuć naszą moc sprawczą, a przez to czuć się lepiej z samym sobą, popełniać błędy i je naprawiać, korygować różne nie zawsze słuszne założenia. Myślenie, gdy go używać nadmiernie, prowadzi tylko do myślenia, do depresji, do zapadania się w poczuciu bezsensu i bezradności. To taka norka, Matrix z którego czasem trzeba wyjść i powiedzieć „Sprawdzam!”😉

          Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
          • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.