Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Samotność
-
AutorWpisy
-
Jeśli chodzi o DDA/DDD, po zakończeniu związku czujemy zwykle odrzucenie podobne do tego, którego doświadczaliśmy w dzieciństwie przez emocjonalnie niedostępnych rodziców. A ja nawet uważam, że wszystkie moje dotychczasowe związki polegały tak naprawdę na sztywnej kontroli i współuzależnieniu…
Zwykle potrzeba dużo czasu…terapia to proces. Musisz uzbroić się w cierpliwość i być dla siebie łagodny. 🙂 Ja 2 lata chodziłam na terapię indywidualną, 1 rok na grupową i teraz jeszcze uczestniczę w grupie wsparcia.
<p style=”text-align: justify;”>Moja droga to już prawie 10 lat ….</p>
U mnie zauważyłem że nadaję wartość znajomości która logiczne i praktyczne nie ma znaczenia , kiedy się kończy lub nawet wydaje mi się że kończy …. czuję porzucenie , jakby ktoś mną wzgardził , nic nie wart , i to „znów i znów”
Bardzo dobrze to rozumiem. Dzieje się tak dlatego, że wolimy tkwić tak naprawdę w jakimkolwiek związku niż odczuwać emocjonalną pustkę. Szukamy aprobaty i uwagi na zewnątrz. Jak długo będziesz szukał uwagi na zewnątrz, tak długo będziesz brnął w takie relacje…musisz zmienić kierunek uwagi… 🙂
Mam dokładnie tak samo jak Ty Cerber, z tym, że ja już przestałam wierzyć całkiem w to, że ktokolwiek może mnie chcieć. Z góry odrzucam tą myśl przy każdym kontakcie, co nie oznacza, że niczego nie czuję. Czuję w sobie dużo wstydu, u mnie to się przerodziło w niechęć do ludzi w ogóle do tego stopnia, że ciężko mi patrzeć ludziom w oczy. Wystarczyłoby tak niewiele, żebym kogoś polubiła, wystarczyłoby że ktoś okazałby mi trochę swojej uwagi i byłby przy tym sympatyczny. Uważam, że to żałosne. Moja terapeutka daje mi swoją uwagę, co oczywiste, dlatego czuję do niej za dużo pozytywnych emocji. Nie mogę przestać o niej myśleć. Żałosne.
Bardzo dobrze to rozumiem. Dzieje się tak dlatego, że wolimy tkwić tak naprawdę w jakimkolwiek związku niż odczuwać emocjonalną pustkę. Szukamy aprobaty i uwagi na zewnątrz. Jak długo będziesz szukał uwagi na zewnątrz, tak długo będziesz brnął w takie relacje…musisz zmienić kierunek uwagi… 🙂
Ostatnio na moich sesjach pojawił się temat wewnętrznego dziecka … i parę dni temu podczas powrotu do domu „usłyszałem” głos: nienawidzę cię…
Wiesz ja chyba jeszcze wierzę , niedawno poznałem pewną dziewczynę , zapowiadało sie że może być coś z tego ale … ona obwinia mnie o wszystko , a swych błędów nie widzi , przeprasza , a za krótki czas znów robi to ponownie , już przestaliśmy rozmawiać a po miesiącu dzwoni i chce sie pogodzić .
Trochę chaotyczne ale nie chcę podawać szczegółów .
<div class=”bbp-reply-author”><span class=”bbp-author-name”>mmmmmmart</span><div class=”bbps-post-count”>Wystarczyłoby tak niewiele, żebym kogoś polubiła, wystarczyłoby że ktoś okazałby mi trochę swojej uwagi i byłby przy tym sympatyczny. Uważam, że to żałosne. Moja terapeutka daje mi swoją uwagę, co oczywiste, dlatego czuję do niej za dużo pozytywnych emocji. Nie mogę przestać o niej myśleć. Żałosne.</div>
<div>Ja przez długie lata żebrałem o taką sympatię , skutek był odwrotny. Jest to prawdą że jeśli nie szanujesz siebie inni nie będą cię szanować . Ale zbudować PRAWDZIWY szacunek do siebie samego a nie … sztuczny , na pokaz (a on nie działa ) to trudne …. mi się jeszcze to nie udało .</div>
</div>
<div>A co do terapeutki , miałem też kiedyś taki problem : ja mężczyzna a terapeutka to atrakcyjna kobieta …</div>Znam to. Mówiłam kiedyś tak do siebie, właściwie nie znałam innych słów na określenie własnej osoby. „Nienawidzę Cię;Głupia jesteś;Najlepiej jak ze sobą skończysz;Jesteś dla innych tylko ciężarem”. Nie wierzyłam, że cokolwiek potrafię robić dobrze. Potrafiłam mówić wszystko co najgorsze na swój temat. Jednak w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że te krytyczne głosy w mojej głowie identyczne jak słowa mojej mamy…
Tak ale Ja to usłyszałem kiedy zapytałem siebie dlaczego towarzyszy mi to odczucie porzucenia , a coś z we mnie mi odpowiedziało „nienawidzę cię ” a kiedy zapytałem dlaczego ? usłyszałem „nigdy mi nie pomogłeś „
Cześć, Cerber,
osobiście uważam, że usłyszałeś coś ważnego, może to być następny etap pracy nad sobą. Ja sama bardzo dużo podczas terapii pracuję z wewnętrznym dzieckiem/dziecięcą częścią (zwał, jak zwał) i nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy mała Kurianka odezwała się do mnie. Brzmiało to bardzo podobnie: przemówiłam do niej łagodnie pierwszy raz wprost, zapytałam, czy mi zaufa, a ona do mnie: jak mogę Ci zaufać, byłaś dla mnie okrutna, nigdy mi nie pomagałaś, jeszcze mi dokładałaś. Po tym wszystkim, co mnie wcześniej spotkało.
To było coś. Od tego czasu zaczęłyśmy rozmawiać. Na razie jeszcze mam tę część odłączoną, jeszcze długa droga do integracji i uznania jej potrzeb w pełni, ale po roku terapii jest o niebo lepiej. Dlatego myślę, że może te słowa skierowane do Ciebie to może być jakiś rodzaj przełomu, docierania do jądra problemu. I to nie na poziomie samej rozumowej rozkminy, ale na poziomie emocji i pracy wewnętrznej. Dla mnie to był przełom – Ty też zacząłeś czuć działanie terapii, uaktywniłeś się tutaj – trzymam kciuki za Ciebie i Twoje zmagania. Nie jesteś sam.
Sama nie mam problemu z taką dosłowną samotnością, o jakiej piszesz (raczej skracam dystans, jestem impulsywna, mam dużo powierzchownych znajomości i parę głębszych), ale np. ten obrazek, który pokazałeś, mocno przypomniał mi moją depresję i zmagania z taką wewnętrzną ciemnością. I taką samotnością w głębi, zimną i ciemną – bo na zewnątrz to ja akurat umiałam świetnie ten kaganek obnosić (wysoka fasada, trzymanie fasonu, w środku wszystko wyje, ale pomrożone zupełnie). Teraz jest dużo lepiej, czarna sfera znacząco się zmniejszyła i jest bardziej adekwatna do sytuacji.
Co robić kiedy dla osoba której ufałeś byłeś tak długo dobry jak długo mogła od ciebie coś otrzymać ?
Jak zaufać komukolwiek skoro każda znajomość kończy się źle , i dlaczego kiedy jesteś sam jak Robinson na swojej wyśpię jest ci źle ?
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.