Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Samotność

Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 50)
  • Autor
    Wpisy
  • Mary Yellan
    Uczestnik
      Liczba postów: 63

      @mmmmmart

      Jakbym czytala o sobie sprzed kilku lat. Ogromny strach i stres jeśli przechodziłam gdzieś koło grupki facetòw. Taka sama blokada w pracy z dogadaniem się w sprawach zawodowych i nieudolne maskowanie tego. Myslalam, że nigdy się tego nie pozbędę. A jednak czas zrobil swoje i… rozmowy. Z ludźmi, z facetami takie na prawdę szczere. To dało mi więcej niż terapia, z której zrezygnowałam. Poniekąd u obcych dostalam to czego nie miałam w domu jeśli chodzi o uwagę, o próbę zrozumienia męskich emocji. I że nie wszyscy mężczyźni są źli tylko trzeba umieć wyłapywać te niuanse w zachowaniu by nie wikłać się w te toksyczne znajomości ale nie uciekać przed wszystkimi. Dać się poznac i zaufać. Zaryzykować. Trochę jak jazda na rowerze. Nie nauczysz się jeździć jeśli się nie przewrócisz:)

      Mary Yellan
      Uczestnik
        Liczba postów: 63

        @Makadamia

        No wlaśnie to jest dziwne. Do niedawna tak wlaśnie myślałam też o sobie, że mieszczę się w tej drugiej grupy podobnie jak Ty lubię obecne swoje życie, liczę się z tym, że będę sama, pogodziłam się z tym. Ale właśnie odkąd to do mnie dotarło i wręcz swoje życie ułożyłam w ten sposòb by żyć sama to zapragnęłam żyć dla kogoś. Z kimś, ale ta na serio z zaangażowaniem emocjonalnym. Z bliskościa taką prawdziwą. I teraz serio mi tego brakuje. Starość i owszem myśli się o niej, ale tym razem nie na zasadzie paniki, że nie będzie pomocnej dłoni w sensie opieki pod względem fizycznym tylko raczej zrozumienia wsparcia psychicznego w drugim człowieku. Czyli znowu trudne będzie nadejście kolejnego etapu życia bez zrozumienia przez drugą osobę.

         

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez Mary Yellan.
        Cerber
        Uczestnik
          Liczba postów: 142

          U mnie to idzie w zupełnie innym kierunku. Wiem, że są jakby dwa bieguny: albo ktoś potrzebuje relacji, kontaktu z innymi ludźmi, także tych z osobami płci przeciwnej, odczuwa jakby głód tych relacji, albo nie odczuwa takiej potrzeby, unika innych ludzi, dobrze czuje się sam ze sobą. Ja właśnie mogę umieścić siebie na tym drugim biegunie. Lubię być sama, samotność mnie nie przeraża póki co. Czasem mnie martwi jak to będzie kiedyś, na starość, czy nie będzie mi brakować tego drugiego człowieka…

          Makadamia nawet ci zazdroszczę , sam chciałby tak mieć , wydaje mi się że wtedy życie było by prostsze i łatwiej , lepiej bym sobie je ułożył .

          Naszło mnie pytanie : a długo mieszkasz sama ?

           

           

          Migotkaaa
          Uczestnik
            Liczba postów: 3

            Niestety nie.

            Cerber
            Uczestnik
              Liczba postów: 142

              A ja mieszkam sam od 18 lat , kiedy wracam do pustego domu to czasem boli

              Migotkaaa
              Uczestnik
                Liczba postów: 3

                Nikt spośród moich znajomych, tych bliższych i tych dalszych, nie ma pojęcia, że pod maską zimnej i cynicznej kobiety tkwi mała przerażona dziewczynka, która rozpaczliwie pragnie być kochać i być kochaną. Co z tego, że razem z nimi chodzę na imprezy, gawędzimy, dowcipkujemy, skoro moje serce krwawi?

                Robiłam nawet podchody do mojego przyjaciela, wmawiałam sobie, że się w nim zakochałam, widziałam nawet wspólną przyszłość itd. – tylko dlatego, że dał mi to, czego brakuje – poświęcił mi uwagę, zainteresował się mną. Ostatecznie przemyślałam wreszcie wszystko i przeprosiłam go, że próbowałam tak nieudolnie rozbić jego rodzinę. Bardzo sobie cenię jego osobę i nie chciałabym, żeby odszedł z powodu mojej głupoty. Zdaję sobie sprawę, że mógł traktować mnie jak podlotka, który (jak dziecko stawiające nieudolnie pierwsze kroki) próbuje wyznać, co czuje. Nie jestem o to zła, zresztą nie mam też zdaje się prawa, by być złą, skoro to ja wtryniałam się w jego życie, a nie on w moje.

                 

                 

                Wiecie, parę dobrych lat temu postanowiłam zacząć trochę pisać. Z początku było to pisanie ewidentnie do szuflady, tylko dla mnie. Zafascynowana „Dzieckiem Rosemary” skleciłam sobie własną, polską wersję tegoż dzieła. Trwało to jakiś czas, aż pokazałam to paru osobom, które stwierdziły, że nie jest to bardzo złe, że da się to nawet czytać 🙂 Tak więc koniec końców pisanina z szuflady przełożyła się trochę na pełnowymiarową książkę. Ale nie o tym chciałam. Chodzi mi o to, że dopiero po kilku latach zorientowałam się, że mój „Koneser Śmierci” to substytut rodziny, którą chciałabym mieć. Rodziny bez alkoholu, odrzucenia, poniżania… To taka moja rodzina z wyobraźni, do której mogę zwrócić się z każdym problemem.

                Nie zrozumcie mnie źle – widzę wyraźną granicę między fantazją a rzeczywistością. Stworzyłam sobie po prostu odskocznię, dzięki której czuję się choć trochę lepiej, że mam świadomość, że jest ktoś, kto nigdy mi nie powie, że jestem ku#wą czy debilką, nigdy mnie nie uderzy, nawet jeśli to jest tylko wytwór literacki.

                Chciałabym pokazać to przyszłemu terapeucie, ale boję się, że całkowicie to zlekceważy albo uzna za stek bzdur.

                Jak sądzicie, warto?

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez Migotkaaa.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez Migotkaaa.
                Makadamia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 35

                  @Jakubek masz sporo racji. Osobiście jestem introwertyczką. Tak jak napisałeś czasem zastanawiam się na ile to tylko introwertyzm, a ile w tym mojej „inności” czy nienormalności. Bo wydaje się, że każdy normalny człowiek potrzebuje bliskich relacji, głównie mam na myśli związki z osobami płci przeciwnej. A ja nie mam takich potrzeb, być może miałam kiedyś, ale gdzieś zniknęły. Mam świadomość, że to pokłosie środowiska, w którym żyję, różnych przeżyć.
                  <p style=”text-align: justify;”>@Cerber nie mieszkam sama. Mieszkam z rodziną. Myśli o samotności bardziej dotyczą mojej przyszłości. Czy dałabym radę tak żyć. Staram się to zmienić, próbuję wchodzić w relacje, z różnym skutkiem.</p>

                  Cerber
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 142

                    Makadamia , sam zastanawiam się jak to będzie , czy będzie bo w chwilach kiedy dopadnie mnie dół zastanawiam się czy w ogóle czekać

                    Dystopieden
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 9

                      Im dalej w las wiekowy, tym bardziej przyzwyczaiłem się do tej samotności na tyle, że wolałbym zrezygnować z pracy na etacie by mieć święty spokój od wszystkiego i wszystkich. Droga do „złego” zakończenia którą bardziej bym wolał niż tą całą otoczkę udawania i powrotu do pustki bez nikogo.

                      Cerber
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 142

                        <p style=”text-align: left;”>Kiedyś przez chwilę pogodziłem się z tym że będę sam (nie tylko w sensie związku)</p>
                        Najgorsze w tym wszystkim to że od czasu do czasu ktoś da ci złudną nadzieję że można jednak….

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 50)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.